Wpisy archiwalne w kategorii
Giro d' Sicilia
Dystans całkowity: | 830.96 km (w terenie 3.00 km; 0.36%) |
Czas w ruchu: | 54:30 |
Średnia prędkość: | 15.25 km/h |
Maksymalna prędkość: | 53.47 km/h |
Suma podjazdów: | 6630 m |
Suma kalorii: | 14708 kcal |
Liczba aktywności: | 10 |
Średnio na aktywność: | 83.10 km i 5h 27m |
Więcej statystyk |
Dystans5.85 km Czas00:30 Vśrednia11.70 km/h VMAX20.30 km/h Podjazdy 8 m
Odcinek 106/5031. Sycylia. 11. "Aeroporto di Catania Fontanarossa".
Pora się zbierać. Pogoda wróciła do słonecznej normy, więc robimy przerwę na wiadomo co :D Z zapasem czasu docieramy na lotnisko- znowu robota z rowerami. Z niewielkimi problemami z odprawą Grześka, ale włazimy do samolotu. Ze scyzorykiem na pokładzie- ehh ci włosi. 955 km 11 dni, z czego 9, to była całodzienna jazda. Sycylia pokazało swoje dwa oblicza. Pierwsze: śmierdzący, zaśmiecony, zaniedbany kawałek ziemi pośród mórz, gdzie kierowcy ciągle się pchają i trąbią jak potłuczeni- szału można dostać. Drugie- raj turystyczny, gdzie nie popatrzeć, to piękny widok, czy zabytek. Jedzenie, knajpy i miasteczka tworzą niepowtarzalny klimat, no i mieszkańcy, co cicho być nie potrafią :D Po przylocie do Polski siedzieliśmy pod lotniskiem i w ciągu 30 minut nie zatrąbił nikt- to jakieś nienormalne. No i czystość, u nas jest jak jest, ale to jest straszliwa różnica. Jeszcze słówko o tamtejszych kolarzach/rowerzystach: chciałbym mieć tyle entuzjazmu i dobrego humoru. Już z daleka krzyczeli, witali się, mimo, że oni na szosach, my z innego świata, ale niesamowici to ludzie. Poprawiali humor momentalnie. Nawet staruszkowie koło 70 dziarsko cisnący pod górę witali się jak z dobrymi znajomymi.
Mapka
Mapka
Dystans66.21 km Czas03:51 Vśrednia17.20 km/h VMAX51.93 km/h Podjazdy639 m
Odcinek 105/5030. Sycylia. 10. "Dzień ostatni".
Pora zacząć ostatn,i typowo wyprawowy dzień. Nastrój mam kiepski, może to przez pogodę, może przez koniec wyprawy, może przez to co się wydarzy później. Już od rana co rusz pojawia się mżawka, ale nie ma tragedii. Niestety wraz z upływem dnia jest coraz gorzej i chwilami już normalnie pada. Za Adrano znajdujemy dowód osobisty, kartę płatniczą i jeszcze jakąś kartę. Wszystko jednego właściciela, leżało sobie na poboczu- ktoś chyba stracił portfel. Zabieramy fanty, może spotkamy jakiś patrol. Mimo pogody jedzie się całkiem dobrze. Przed Katanią próbujemy omijać główne, ruchliwe drogi, co idzie nam słabo. Na jednym zjeździe Grzesiek w ostatniej chwili zjechał z głównej drogi pojawiając się na moim torze jazdy. Podczas hamowania przednie koło wpadło w poślizg i ugrzęzło w dziurze na łączeniu asfaltów. Na 8 km przed końcem wyprawy zaliczam najgorszą glebę w życiu. Dłonie zdarte od kamyczków wystających z asfaltu, do tego opuchnięte okrutnie. Stłuczone i zdarte kolano, do tego udem zawadziłem o kierownicę podczas lotu. Pierwszy raz w życiu zastanawiałem się, czy w ogóle wstawać, wszystko bolało okrutnie. Opłukałem się trochę wodą, wydłubałem kamienie z dłoni i odesłaliśmy Włocha, który przybiegł nam z pomocą. Dramat, nie mogłem złapać kierownicy, więc się o nią opierałem palcami- o hamowanie nie pytajcie. Gdy właścicielka naszego noclegu mnie zobaczyła, to aż się skrzywiła. Mała, drobniutka dziewczyna od razu wzięła moje bagaże i zasuwała po schodach, nie miałem nic do gadania. Prysznic był doznaniem ekstremalnym. Wieczorna pizza i piwko troszkę mi poprawiły humor. Mogło się to wszystko o wiele gorzej skończyć.
Skąd te korki? :D © miciu222145
Koniec dnia w Katanii. © miciu222145
Łutyt. © miciu222145
Skąd te korki? :D © miciu222145
Koniec dnia w Katanii. © miciu222145
Łutyt. © miciu222145
Dystans87.74 km Czas06:46 Vśrednia12.97 km/h VMAX51.03 km/h Podjazdy1602 m
Odcinek 104/5029. Sycylia. 9. "0-1269".
Tej nocy atrakcji było co niemiara. Koło północy, i po 3 zjawili się ludzie, którzy siedzieli w pobliżu do samego rana. Kto to u licha był? Byli to nurkowie. I to z Holandii, albo okolic, bo mówili jakby kluchy jedli podczas mówienia. Trochę straszno, ale co oni tam robili? Jak to nurkowie- nurkowali. Teraz małe wyjaśnienie. Na morzu mozna było zaobserwować wyspy, które były wulkanami. Lawa z tych wulkanów utworzyła pod wodą rafy i jaskinie. Podobno zwiedzanie ich nocą jest spoko i cool, no i zwiedzali. Przy okazji darli ryja i świecili latarkami po namiotach, nie ładnie. Dzięki tym wizytom, totalnie byłem do niczego, w sumie na co dzień jestem. Słońce, gdy tylko się pojawiło, zaczęło ostro grzać. Wzdłuż morza jedziemy ostatnie 25 km. Po drodze kawa, ciasteczko i ostanie zakupy w Rocca di Capri Leone. Coś się tutaj stało, ale o tym dowiemy się później. Z poziomu morza pakujemy się w góry- szczyt ma 1269 metrów. Tak, że ten. Słońce smaży, a my na totalnym pustkowiu. Była jedna stacja, tam piwko weszło jak złoto. W Tortorici mylimy drogę i mamy 100 m podjazdu gratis, cudownie. Trochę się zachmurzyło i bez słońca już wcale ciepło nie było- góry. Przed samym szczytem, przy skale San Marco, Grzesiek ogarnia, że nie ma drugiego telefonu. Został na ostatnich zakupach, jakieś 40 km temu. Nie ma zasięgu, więc jedziemy dalej. Zaraz za Florestą kończy się podjazd, po 22 km. Po tygodniu znowu zobaczyliśmy Etne. Zjazd był przerywany krótkim podjazdami, dopiero przed samym Randazzo zrobiło się srogo. Ubyło 500 m wysokości, dzień się kończy, pora na nocleg w mieszkanku. Wszystko fajnie, ale strome i metalowe schody, to raczej opcja dla samobójców. Grzesiek dodzwonił się na swój zagubiony telefon, ale angielskiego nikt nie ogarnia, będzie ciężko go odzyskać.
Dzień zapowiada się pieknie. © miciu222145
Codzienny rytuał. © miciu222145
Tortorici. © miciu222145
Miasteczko Tortorici. © miciu222145
Tortorici kilkaset metrów w dole. © miciu222145
Skała San Marco. © miciu222145
Z nad morza jedziemy. © miciu222145
Etna ładnie pozuje. © miciu222145
Obcy lądować będą, Etna. © miciu222145
Dzień zapowiada się pieknie. © miciu222145
Codzienny rytuał. © miciu222145
Tortorici. © miciu222145
Miasteczko Tortorici. © miciu222145
Tortorici kilkaset metrów w dole. © miciu222145
Skała San Marco. © miciu222145
Z nad morza jedziemy. © miciu222145
Etna ładnie pozuje. © miciu222145
Obcy lądować będą, Etna. © miciu222145
Dystans105.83 km Czas06:46 Vśrednia15.64 km/h VMAX47.40 km/h Podjazdy757 m
Odcinek 103/5028. Sycylia. 8. "Wybrzeże".
Po stromych i wąskich schodkach wypełzamy na zalane słońcem uliczki. Siadamy na rowery i po 50 m zatrzymujemy się. Pora na espresso i coś słodkiego. Można by tak siedzieć cały dzień, ale to nie dla nas. Dzisiaj czeka nas cały dzień na wybrzeżu. Trasa jest o tyle ciekawa, że jedziemy pomiędzy morzem, a górami. Oprócz "naszej" drogi jest tam jeszcze upchnięta autostrada i linia kolejowa. Wszystko co jakiś czas się przeplata. Trafiliśmy też na zamknięty tunel- remont nawet dla nas był nie do przeskoczenia. Na szczęście objazd nie był zbyt długi. Znowu tereny nie napawają optymizmem jeśli chodzi o nocleg. Zjechaliśmy do jakiegoś miasteczka i pod jego koniec znaleźliśmy opuszczony pewnie od kilku lat bar. Troszkę schodków w dół i jesteśmy tuż nad brzegiem morza. Jest kawałek trawnika, a to już jest super. Czasem ktoś zaglądnie, ale dowiadujemy się, że nasza obecność tutaj jest " no problem".
Widok na Porticello. © miciu222145
Na morzu tyrreńskim. © miciu222145
Piękna trasa. © miciu222145
Zabytkowy most. © miciu222145
Tempio della Vittoria, 470 r.p.n.e. © miciu222145
Ciekawa linia kolejowa. © miciu222145
a w tle autostrada.
Tutaj zostajemy na noc. © miciu222145
Widok na Porticello. © miciu222145
Na morzu tyrreńskim. © miciu222145
Piękna trasa. © miciu222145
Zabytkowy most. © miciu222145
Tempio della Vittoria, 470 r.p.n.e. © miciu222145
Ciekawa linia kolejowa. © miciu222145
a w tle autostrada.
Tutaj zostajemy na noc. © miciu222145
Dystans113.17 km Czas07:27 Vśrednia15.19 km/h VMAX53.47 km/h Podjazdy977 m
Odcinek 102/5027. Sycylia. 7. "Palermo".
W łóżku, to niby powinno spać się dobrze, nic z tego. Rano ledwie na oczy widziałem. Zbieramy się i żegnani przez naszych gospodarzy ruszamy dalej- w złą stronę oczywiście. Od rana przypieka i od razu mamy kilka sporych podjazdów. Wszystko by dostać się na wybrzeże i wzdłuż niego jechać. Jak już dotarliśmy na mniej górzyste tereny, to droga zaczęła mijać niespodziewanie szybko. Pod koniec dnia czekało na nas Palermo, gdzie chwilę nam zeszło. To było chyba najgorsze co nas dzisiaj spotkało. Na drogach takie korki, że uczestniczenie w tym cyrku było jakimś szaleństwem. Wszystko i wszyscy atakowali ze wszystkich możliwych stron, łamiąc przy tym wszystkie przepisy. Na rowerach mieliśmy troszkę lżej, bo przeciskaliśmy się gdzie się tylko dało. Po opuszczeniu miasta okazało się, że nie mamy zbyt wiele czasu na znalezienie noclegu. Teren też wymagający, więc zapadła decyzja taka, a nie inna. Szukamy jakiegoś lokum w mieście, była to Aspra. Całkiem fajne mieszkanko na drugim piętrze z mega wąskimi schodami. Oczywiście właścicielka po angielsku ani słowa, więc w rozmowie telefonicznej pomaga nam obsługa pobliskiej knajpki. Tam też jemy kolację, delektując się pięknym zachodem słońca.
Monte Erice (751). © miciu222145
Na dzień dobry górki. © miciu222145
Widok na Castellammare del Golfo. © miciu222145
Teatr Garibaldiego, Palermo. © miciu222145
Teatr Wielki, Palermo. © miciu222145
Aspra, zachód słońca nad morzem tyrreńskim. © miciu222145
Centrum Aspry. © miciu222145
Aspra. © miciu222145
Kolacyjka. © miciu222145
Monte Erice (751). © miciu222145
Na dzień dobry górki. © miciu222145
Widok na Castellammare del Golfo. © miciu222145
Teatr Garibaldiego, Palermo. © miciu222145
Teatr Wielki, Palermo. © miciu222145
Aspra, zachód słońca nad morzem tyrreńskim. © miciu222145
Centrum Aspry. © miciu222145
Aspra. © miciu222145
Kolacyjka. © miciu222145
Dystans111.88 km Czas07:11 Vśrednia15.57 km/h VMAX47.05 km/h Podjazdy504 m
Odcinek 101/5026. Sycylia. 6. "Saliny w Trapani".
Chyba pierwszy raz cokolwiek się wyspałem. Cokolwiek, bo i tak co chwilę się budziłem, to już codzienność od lat. Z początku jedziemy główną drogą, później nieco kombinujemy, by odpocząć od cięgle trąbiących kierowców. Chyba pierwszy raz spotkaliśmy kilku uchodźców- nic dziwnego, bliżej Afryki już nie będziemy. Sterty śmieci, kłęby czarnego dymu, dzisiaj taki lekko pesymistyczny dzień. Między Marsalą, a Trapani mamy okazję podziwiać rzeczone saliny. Czym że one są? Otóż jest to miejsce, gdzie pozyskuje się sól morską. Możemy tam również oglądać kilka wodnych wiatraków z XVIII wieku, które się jeszcze ostały. Tutaj morze tyrreńskie spotyka się z morzem śródziemnym. Większe miasto jakim jest Trapani, kolejny raz konfrontuje nas z tutejszym bałaganem w ruchu ulicznym, stres i huk, tego nam nie trzeba. Opuszczamy to pięknie położone miasto i jedziemy jeszcze jakieś 10 km na zarezerwowany wcześniej nocleg. Śpimy w sporym domu, zamieszkałym przez sympatyczne małżeństwo. Można wreszcie ogarnąć sakwiany bajzel, podładować co się da i wysuszyć namioty. Po kolacji pora na specjał z Marsali, którą mijaliśmy dzisiaj- słynne wzmacniane wino, 17 % alkoholu robi robotę.
Zebrana sól morska. © miciu222145
Saliny koło Trapani. © miciu222145
Zabytkowy wiatrak i port. © miciu222145
Żeby tylko 1, są aż 3 :D
Wjazd do Trapani. © miciu222145
Zebrana sól morska. © miciu222145
Saliny koło Trapani. © miciu222145
Zabytkowy wiatrak i port. © miciu222145
Żeby tylko 1, są aż 3 :D
Wjazd do Trapani. © miciu222145
Dystans105.74 km Teren2.00 km Czas07:07 Vśrednia14.86 km/h VMAX47.36 km/h Podjazdy825 m
Odcinek 099/5024. Sycylia. 4. "Znikające drogi".
Noc była bardzo spokojna, ale pierwszy raz na tej wyprawie zmarzłem. Wyruszamy jak zwykle koło 8 i już na początku straszą nas znaki o zamkniętej drodze. Jedziemy mimo to, na rowerach może damy radę- jesteśmy strasznie ciekawi co to za niespodzianka. Po zjechaniu nad morze wszystko się wyjaśniło- most nad rzeką gdzieś zniknął. Mamy już opracowany plan awaryjny: przez głazy, po plaży, przez rzekę i jesteśmy na drugiej stronie. Teraz tylko to zrealizować. Głazy i mokra plaża- lajcik. Wartka i dosyć głęboka rzeka nieco nas spowolniła, ale w końcu się udało. Jesteśmy w Scoglitti- czas na kawę i ciacho. Nie zawsze da się jechać bocznymi drogami, ale robimy co możemy. W miejscowości Ciotta mieliśmy kolejnego psikusa- na drodze pojawiły się barierki i to by było na tyle. Dalej mocno pofałdowana, ścieżka, a później połamany i zasypany asfalt. Czyżby jakieś trzęsienie nabroiło? Na koniec dnia mamy spory podjazd. Po zjechaniu zaczynamy szukanie noclegu. Tu tunele, to nierówno, to znowu kamienie. Zaglądamy do opuszczonego domu przy winnicy i w jego okolicy się rozbijamy. Dookoła góry, na niebie pierdyliard gwiazd.
Niby zamknięta, ale czy dla nas też? © miciu222145
Czegoś brakuje, może mostu? © miciu222145
Jakoś damy radę po plaży. © miciu222145
Budowle nad morzem śródziemnym. Szukałem, nie wiem, co to. © miciu222145
Bunkrów nie ma, ale...a nie, w sumie są. © miciu222145
Droga jakby znikła. © miciu222145
Troszkę się połamała. © miciu222145
Niby zamknięta, ale czy dla nas też? © miciu222145
Czegoś brakuje, może mostu? © miciu222145
Jakoś damy radę po plaży. © miciu222145
Budowle nad morzem śródziemnym. Szukałem, nie wiem, co to. © miciu222145
Bunkrów nie ma, ale...a nie, w sumie są. © miciu222145
Droga jakby znikła. © miciu222145
Troszkę się połamała. © miciu222145
Dystans115.97 km Czas07:25 Vśrednia15.64 km/h VMAX48.97 km/h Podjazdy671 m
Odcinek 098/5023. Sycylia. 3. "Problemowy dzień".
W nocy morze tak strasznie hałasowało, że mieliśmy wrażenie, że śpimy na plaży. Poranek chłodny, jednak pierwsze promienie słońca sprawiały, że robiło się już przyjemnie ciepło. Pora wracać na asfalt. Jak zwykle to zatrzymujemy się na kawę, to na wizytę w sklepie. Czasem przydarzy się brak powietrza w kole. Po 30 km Grzesiek złapał 2 cm kolca w tylne koło- na szczęście mieliśmy odrobinę cienia. Po 20 minutach ruszamy dalej. Trzymamy się raczej bocznych dróg i tak docieramy do Pozzalo. Tam postanawiamy coś zjeść- hamburgery i wino były w sam raz o tej porze dnia, w sumie to pora obiadowa. Kolejna przygoda miała miejsce w mieście Donnalucata, na 90 kilometrze. Grzesiek nie zwolnił na progu i przednie sakwy wyskoczyły z nieprzystosowanego do nich bagażnika. Pokiereszowany błotnik trzeba było zdjąć, na szczęście koło ocalało. Ja w międzyczasie napompowałem koła w rowerze jakiegoś dzieciaka- jego ojciec mnie poprosił. Jedziemy dalej, jednocześnie rozglądając się za noclegiem. Nie jest to prosta sprawa, bo południe Sycylii, to tereny rolnicze. Tunele i szklarnie ciągną się po horyzont- podobnie jak chmury ciemnego dymu z palonych odpadów plastikowych. Skręcamy w szutrową drogę i znajdujemy miejscówkę na skraju lasu, który oddziela nas od morza. Był to rezerwat przyrody, jednak góry śmieci temu zaprzeczały.
Colonna Pizzuta o świcie. © miciu222145
Opuszczona stacja kolejowa. © miciu222145
Stara wioska rybacka. © miciu222145
Sukulenty gubią kolce. © miciu222145
Tunele po horyzont. © miciu222145
Zachciało się opalania. © miciu222145
Colonna Pizzuta o świcie. © miciu222145
Opuszczona stacja kolejowa. © miciu222145
Stara wioska rybacka. © miciu222145
Sukulenty gubią kolce. © miciu222145
Tunele po horyzont. © miciu222145
Zachciało się opalania. © miciu222145
Dystans105.75 km Teren1.00 km Czas06:23 Vśrednia16.57 km/h VMAX42.14 km/h Podjazdy594 m
Odcinek 097/5022. Sycylia. 2. "Colonna Pizzuta".
Noc nie była ani ciepła, ani spokojna. 9 stopni nie zachęcało do opuszczenia namiotu. W nocy pojawiły się jakieś psy i straszliwie nas obszczekały, ale nie zjadły na szczęście. Przebijamy się przez śmietnisko i ruszamy- przed nami cały dzień jazdy wzdłuż wybrzeża. Gdy tylko się da zjeżdżamy z głównej drogi, czasem wychodzi nam to na dobre, czasem wręcz przeciwnie. To przerwa na espresso, to wizyta w sklepie- takie przerywniki od ciągłego pedałowania. Za Augustą skręcamy na totalnie boczną drogę, która pięknym zjazdem prowadzi nas prosto pod bramę rafinerii. Miało wyjść inaczej. Powrót na właściwą drogę kosztował nas trochę sił. Jazda przez mniejsze miasteczka, czy większe jak Syracuse, czy Avola nigdy nie jest łatwa. Ruch jest jaki jest, ale komplikacja dróg jest straszna do ogarnięcia- mnogość ulic jednokierunkowych tylko pogarsza sytuację. W okolicach Noto szukamy jakiejś ustronnej miejscówki. Teren pagórkowaty i kamienisty nie ułatwia zadania. Rozbijamy się na wzgórzu, tuż przy tytułowej Colunna Pizzuta. Czym ona jest? Otóż jest to kolumna z czasów greckich, datowana na 3 wiek p.n.e. Podobno powstała dla uczczenia ważnego wydarzenia. W 18 wieku została odrestaurowana.
Widok na port w Auguście. © miciu222145
Przerwa na espresso. © miciu222145
Rzeka Anapo. © miciu222145
Nocleg 700 m od morza. © miciu222145
Colonna Pizzuta, III w p.n.e. © miciu222145
Widok na port w Auguście. © miciu222145
Przerwa na espresso. © miciu222145
Rzeka Anapo. © miciu222145
Nocleg 700 m od morza. © miciu222145
Colonna Pizzuta, III w p.n.e. © miciu222145
Dystans12.82 km Czas01:04 Vśrednia12.02 km/h VMAX25.67 km/h Podjazdy 53 m
Odcinek 096/5021. Sycylia. 1. "Katania".
Nadszedł ten dzień, dzień kolejnej wyprawy- świat się sam nie zwiedzi. Mój "roboczy" rower czekał już w gotowości, pieczołowicie spakowany do dalekiej podróży. Tym razem lecimy na Sycylię. Jak zwykle nie poleciałem sam, miałem wiernego towarzysza wypraw, czyli Grześka. Lot zaczął się w podkrakowskich Balicach, a zakończył w sycylijskiej Katanii. Trochę ponad 20 stopni i wiatr- czego się spodziewać na wyspie. Z rowerami chwilę nam zeszło i dopiero przed 17 ruszamy w stronę naszego przyszłego noclegu- zostawimy tam niepotrzebne klamoty, czyli torby na rowery. Ruch uliczny we Włoszech, to jest coś, czego nie da się opisać słowami- to trzeba przeżyć. Pozorny chaos, tak naprawdę jest płynnym ruchem przeróżnych pojazdów. Przepisy? Jakie przepisy? Jest luka, to jedziesz, nie ważne, że czerwone. Jest już sporo po 18, więc trzeba odjechać jak najdalej, by znaleźć jakiś nocleg. Wbicie się na prywatny ośrodek, było słabe, ale akurat była otwarta brama- grzecznie nas wyproszono. Morze Jońskie, część morza śródziemnego nie ukołysze nas do snu. Chyba nawet nie opuściliśmy miasta, gdy znajdujemy teren miejski tak zaśmiecony, że w życiu takich stert śmieci nie widziałem. Na szczęście po przebiciu się przez śmieci czekało na nas opuszczone gospodarstwo. Mało trawy, dużo piachu, ale jest nieźle. Samoloty z pobliskiego lotniska hałasują, ale mamy piękny widok na dymiącą Etnę. Tutaj kończymy dzień- oby noc minęła spokojnie.
Ciekawostka- na godzinę przed naszym przylotem miało miejsce trzęsienie ziemi o sile 4,1. Epicentrum było zlokalizowane na morzu, 25 km od Katanii.
Na początek, żeby nie brakło emocji, kluczyki od auta ruszyły we własną podróż. Dowiedzieliśmy się o tym przed bramkami- znalazł je kierowca busa z pakingu :D
Etna i Morze Jońskie z Katanii. © miciu222145
Pozowanie z Etną w tle. © miciu222145
Etna i samolocik. © miciu222145
Ciekawostka- na godzinę przed naszym przylotem miało miejsce trzęsienie ziemi o sile 4,1. Epicentrum było zlokalizowane na morzu, 25 km od Katanii.
Na początek, żeby nie brakło emocji, kluczyki od auta ruszyły we własną podróż. Dowiedzieliśmy się o tym przed bramkami- znalazł je kierowca busa z pakingu :D
Etna i Morze Jońskie z Katanii. © miciu222145
Pozowanie z Etną w tle. © miciu222145
Etna i samolocik. © miciu222145