Wpisy archiwalne w kategorii
Węgry
Dystans całkowity: | 498.76 km (w terenie 2.00 km; 0.40%) |
Czas w ruchu: | 27:21 |
Średnia prędkość: | 18.24 km/h |
Maksymalna prędkość: | 43.20 km/h |
Suma podjazdów: | 903 m |
Suma kalorii: | 9677 kcal |
Liczba aktywności: | 4 |
Średnio na aktywność: | 124.69 km i 6h 50m |
Więcej statystyk |
Dystans151.47 km Czas08:39 Vśrednia17.51 km/h VMAX37.58 km/h Podjazdy202 m
Odcinek 201/5136. "110 km niepewności".
Zgodnie z prognozami, poranek przywitał nas deszczem. Jednak radary Windy poprawiały nastrój, bo chmury miały przejść dosyć szybko. Poszliśmy na śniadanko, później pakowanie i koło 9 można było jechać. Było ciepło, ale już bez takiego gorąca. Mieliśmy zaplanowaną trasę do granicy drogą rowerową wzdłuż rzeki. Co wybraliśmy? Najbardziej ruchliwą drogę w okolicy, koszmar, nigdy więcej. Na granicy kolejki niewielkie, więc po kilku minutach jesteśmy już na Węgrzech. Trochę głównej drogi i zjeżdżamy na te mniej uczęszczane, z drogą rowerową i to asfaltową. Nie może być za pięknie, bo w miasteczkach ten asfalt zamienia się koślawe płyty i kostkę brukową z krawężnikami. Nigdy tylu zakazów w ciągu dnia nie złamałem :D Kilometry mijały sprawnie, ale cały dzień myśleliśmy tylko o jednym, o 110 km. Miał być tam prom, na bocznej drodze. Czy jest, tego nie wiemy. Lepiej, żeby był, bo inaczej czeka nas objazd, taki na pół dnia. Prom był na całe szczęście i już po kilku kilometrach mamy 3 kraj tego dnia. Słowacja wita nas miasteczkiem pełnym cyganów. Jedziemy wzdłuż ukraińskiej granicy i mój telefon przełączył się na tamtejszą się- a to drań, tak nie można. Docieramy do miasteczka Leles, gdzie miejscowy rowerzysta wskazuje nam jedyny otwarty sklep. Miejscówek brak, do tego wzbudzamy takie zainteresowanie, że pora stąd uciekać. Mamy też inny problem- zbliża się burzowy front. Jedziemy przez pustkowia- to kolejny problem. Wielkie Kapuśany wcale wielkie nie były, więc za sprawą reklamy jedziemy szukać noclegu. Wszystko zajęte, w większości przez robotników. Dzwonią i kierują nas na drugi koniec miasta, w miejsce o tragicznych opiniach. Po drodze znajdujemy inną miejscówkę, jeszcze nieczynną, przy pijalni piwa. Dla nas zrobiło się czynne i byliśmy pierwszymi gośćmi. Zajebista pizza i darmowe piwko od właściciela- tak się kończy ten długi dzień. Co przyniesie front?
Na Węgrzech komfortowo. © miciu222145
Czasem też terepało. © miciu222145
Prom jednak był- rzeka Tisza. © miciu222145
Słowacka kładka- skrót. © miciu222145
Kładka była w kiepskim stanie. © miciu222145
Idzie front, będą burze. © miciu222145
Słowacka pizza i czeskie piwo. © miciu222145
Na Węgrzech komfortowo. © miciu222145
Czasem też terepało. © miciu222145
Prom jednak był- rzeka Tisza. © miciu222145
Słowacka kładka- skrót. © miciu222145
Kładka była w kiepskim stanie. © miciu222145
Idzie front, będą burze. © miciu222145
Słowacka pizza i czeskie piwo. © miciu222145
Dystans121.28 km Czas07:28 Vśrednia16.24 km/h VMAX43.20 km/h Podjazdy391 m
Odcinek 202. Bałkany 2019. D/11. "Zmiany w pogodzie".
Pora opuścić naszą miejscówkę i jechać dalej. Najpierw jednak śniadanie na Shellu i zakupy w Praktikerze- gaz. Docieramy do Tokaju, gdzie kupujemy winko w jednej z winnic. Po niespełna 90 km docieramy na Słowację. Pogoda się mocno popsuła, dookoła pojawiły się chmury z deszczem, do tego wieje. Za Trebisovem postanawiamy się rozbić, bo słychać już nadchodzącą burzę. Namioty rozkładamy za krzakami na ściernisku. Zaczęło padać, burza nadciąga.
Droga przez Tokaj. © miciu222145
Słoneczny Tokaj. © miciu222145
Pogoda się zmienia. © miciu222145
Wieczorna niespodzianka. © miciu222145
Dopadnie nas, to pewne. © miciu222145
Droga przez Tokaj. © miciu222145
Słoneczny Tokaj. © miciu222145
Pogoda się zmienia. © miciu222145
Wieczorna niespodzianka. © miciu222145
Dopadnie nas, to pewne. © miciu222145
Dystans85.21 km Czas04:16 Vśrednia19.97 km/h VMAX29.16 km/h Podjazdy200 m
Odcinek 201. Bałkany 2019. D/10. "Budapeszt".
Około 4 obudził mnie samochód, który zaparkował tuż obok naszych namiotów. Jakiś wędkarz przyjechał sobie z rana- dobrze, że nie zastawiłem namiotem dojścia do jego kładki na jeziorze. Zbieramy się i jedziemy w stronę węgierskiej granicy. Po 43 km jesteśmy na miejscu. Stajemy sobie z boku, a węgierska pani pogranicznik zostawia samochody i idzie specjalnie do nas :) Znowu w Unii i od razu widać różnicę- porządek i wszystko jakieś takie bardziej zadbane. W pierwszym większym mieście wbijamy na dworzec, taki był plan. Kilka razy byłem na Węgrzech i wiem, że jazda tutaj jest nudna, bo jest strasznie płasko. Wyrazy uznania należą się kasjerce z dworca- tak wiele pytań, po angielsku, szacun, że jej nerwy nie puściły. Po kilku godzinach jesteśmy w gorącym Budapeszcie, przy załadunku i rozładunku rowerów bardzo pomocny okazał się pewien Węgier, który również podróżował z rowerem. Na dworcu rozdawali wodę w butelkach, a karetki jeździły jak szalone. Muszę tutaj kiedyś wrócić, bo czasu starczyło nam tylko na zakupy. Tym razem prawie 5h w pociągu, oszaleć można. O 22:20 jesteśmy w Nyiregyhazie, mamy tam zaklepany nocleg. Musimy jeszcze tam dojechać, czyli 8 km na totalnym bezprawiu, dawno tyle przepisów nie złamałem. To, że było ciasno i duszno, jakoś bym wybaczył, ale, że nie było głupiego czajnika, to już przegięcie. Nocleg na -3.
Świt nad jeziorem. © miciu222145
Coraz mniej takich sprzętów. © miciu222145
Jakoś się zmieściły. © miciu222145
Dworzec w Budapeszcie. © miciu222145
Świt nad jeziorem. © miciu222145
Coraz mniej takich sprzętów. © miciu222145
Jakoś się zmieściły. © miciu222145
Dworzec w Budapeszcie. © miciu222145
Dystans140.80 km Teren2.00 km Czas06:58 Vśrednia20.21 km/h VMAX33.00 km/h Podjazdy110 m
Kalorie 3600 kcal Temp.30.0 °C
Dzień 3. Spotkanie na trasie.
Wyjeżdżamy koło 9. Za ciepło nie jest, do tego wieje dość mocno. Z początku mamy boczny wiatr, ale skręcamy i dmucha w plecy. Jazda jest nudna do bólu, płaskość i słoneczniki, tak wygląda krajobraz. Pod sklepem w Fehergyramat spotykamy dwóch sakwiarzy z Polski- wracają z Rumunii. Znakiem rozpoznawczym okazały się sakwy Crosso. Ruszamy dalej. Nagle doganiają nas kolejni sakwiarze- z Polski oczywiście i znowu sakwy dały znać, że jesteśmy z Polski. Arek i Przemek jadą w tym samym kierunku, więc nasza ekipa liczy 5 osób :) Tuż przed granicą spotykamy Irlandczyka na mega starej szosie Gianta i z minimalnym bagażem. Jedzie z Bułgarii na Litwę. Robi się gorąco, gdy wreszcie docieramy do granicy. Pokazujemy dokumenty i jedziemy do Satu Mare. Tam wybieramy kasę, robimy zakupy i jedziemy dalej. Pora szukać noclegu. Jak zwykle znajdujemy łąkę pomiędzy kukurydzą w miejscowości Petin . W nocy nie daje spać ujadanie psów, których jest tu ogrom.
Węgierskie śliwki węgierki.
Tak bardzo słoneczniki.
Fehergyramat
Ścieżka w stronę granicy.
Rumunia :D
Na noclegu.
W nocy było jasno.
Węgierskie śliwki węgierki.
Tak bardzo słoneczniki.
Fehergyramat
Ścieżka w stronę granicy.
Rumunia :D
Na noclegu.
W nocy było jasno.