Wpisy archiwalne w miesiącu
Grudzień, 2017
Dystans całkowity: | 407.89 km (w terenie 16.00 km; 3.92%) |
Czas w ruchu: | 20:50 |
Średnia prędkość: | 19.58 km/h |
Maksymalna prędkość: | 58.00 km/h |
Suma podjazdów: | 1510 m |
Suma kalorii: | 4700 kcal |
Liczba aktywności: | 15 |
Średnio na aktywność: | 27.19 km i 1h 23m |
Więcej statystyk |
Odcinek 000. "No to koniec".
Kolejny rok z głowy.
Styczeń- 363,62 km w 20 h i 20 minut.
Zima rozgościła się w najlepsze. Mimo tego starałem się coś jeździć. Warty odnotowania jest śnieżny wypad na Pogórze Dynowskie.
Luty- 447,87 km w 23h i 27 minut.
Pora na chorobę. Zima powoli odpuszcza, więc i jazdy trochę więcej.
Marzec- 815,80 km w 40 h i 52 minuty.
O zimie przypominały jedynie resztki śniegu. Udało się strzelić pierwszą setkę w tym roku. Znowu choróbsko :D
Kwiecień- 885,86 km w 43 h i 16 minut.
Pora na zmiany w garażu- pojawił się Bulls, a zniknęła dziadowska zimówka. Pierwsze wypady, pierwsze modyfikacje, ale zakup udany. Trochę szosy, do tego wypad w Bieszczady.
Maj- 1150,70 km w 51 h i 18 minut.
Skąd tyle kilometrów? Nie wiem. Prócz kilku szosowych setek nic ciekawego się nie działo.
Czerwiec- 1193,49 km w 55 h i 48 minut.
Znowu rządziła szosa, do tego pamiętny wypad na Piotrusia i tak jakoś się tego nazbierało.
Lipiec- 1339,2 km w 64 h i 44 minuty.
Znowu trochę konkretniej na szosie, m.in. na Słowację. Koniec miesiąca, to początek wyprawy do Odessy- bardzo mocny początek.
Sierpień- 1610,95 km w 91 h i 36 minut.
Pierwsza połowa miesiąca, to kręcenie w stronę Morza Czarnego. Później dwukrotny wypad mtb w Beskid Niski i szosa w Bieszczadach. Bulls przeszedł kolejną modernizację.
Wrzesień- 823,86 km w 41 h i 43 minuty.
Jakiś skromny ten miesiąc. Prócz wypadu w Beskid Sądecki, to niewiele się działo. Do tego jeszcze pieszy wypad w Bieszczady.
Jesień pokazała się z nie najlepszej strony.
Październik- 1000,33 km w 47 h i 20 minut.
Całkiem dobry miesiąc, czas ognisk na zakończenie sezonu, którego i tak nie kończymy. Szosowe blokowanie Bieszczad na zakończenie sezonu i wypad do Komańczy. Uwaliłem też hak w Bulim :D
Listopad- 728,26 km w 35 h i 48 minut.
Pogoda się popsuła, to i jazdy mniej. Listopad, to listopad, trzeba wyluzować z jazdą.
Grudzień- 407,89 km w 20 h i 50 minut.
Pogoda była tak zmienna, że były to głównie wyjazdy do pracy.
Wzburzony Zalew. © miciu222145
Średnia prędkość: 20,05 km/h, rekord- 21.41 km/h.
Ilość wyjazdów: 311, rekord- 341.
Suma podjazdów: 67 080 m, rekord 98 192 m.
Prędkość max.: 76 km/h, rekord 85 km/h.
Max. dystans dzienny: 197,54 km, rekord 509,73 km.
Max. dystans miesięczny: 1610,95 km, rekord- 2249,83 km
Max. dystans roczny: 10 767, rekord 12 136 km.
Najwyższy szczyt: albo okolice Wysokiej w Pieninach, albo Chryszczata, czyli okolice 1000 m - rekord 2060 m.n.p.m. trasa Transfogarska (RO)- punkt widokowy,
Rower mtb: 2661 km,
Rower szosowy: 1878 km,
Radon do wszystkiego: 6144 km.
Jaki był ten rok? Mocno rozczarowujący. Trochę na własne życzenie, trochę nie, ale sporo wyjazdów opuściłem, taka beznadziejność. Głównie, to mi się nie chciało. Znowu mało gór i weekendowych wyjazdów. Tak ogólnie, to tylko w pracy się delikatnie polepszyło- reszta bez zmian. Są dwa plusy- wyprawa do Odessy i nie rozbity samochód :D
Styczeń- 363,62 km w 20 h i 20 minut.
Zima rozgościła się w najlepsze. Mimo tego starałem się coś jeździć. Warty odnotowania jest śnieżny wypad na Pogórze Dynowskie.
Luty- 447,87 km w 23h i 27 minut.
Pora na chorobę. Zima powoli odpuszcza, więc i jazdy trochę więcej.
Marzec- 815,80 km w 40 h i 52 minuty.
O zimie przypominały jedynie resztki śniegu. Udało się strzelić pierwszą setkę w tym roku. Znowu choróbsko :D
Kwiecień- 885,86 km w 43 h i 16 minut.
Pora na zmiany w garażu- pojawił się Bulls, a zniknęła dziadowska zimówka. Pierwsze wypady, pierwsze modyfikacje, ale zakup udany. Trochę szosy, do tego wypad w Bieszczady.
Maj- 1150,70 km w 51 h i 18 minut.
Skąd tyle kilometrów? Nie wiem. Prócz kilku szosowych setek nic ciekawego się nie działo.
Czerwiec- 1193,49 km w 55 h i 48 minut.
Znowu rządziła szosa, do tego pamiętny wypad na Piotrusia i tak jakoś się tego nazbierało.
Lipiec- 1339,2 km w 64 h i 44 minuty.
Znowu trochę konkretniej na szosie, m.in. na Słowację. Koniec miesiąca, to początek wyprawy do Odessy- bardzo mocny początek.
Sierpień- 1610,95 km w 91 h i 36 minut.
Pierwsza połowa miesiąca, to kręcenie w stronę Morza Czarnego. Później dwukrotny wypad mtb w Beskid Niski i szosa w Bieszczadach. Bulls przeszedł kolejną modernizację.
Wrzesień- 823,86 km w 41 h i 43 minuty.
Jakiś skromny ten miesiąc. Prócz wypadu w Beskid Sądecki, to niewiele się działo. Do tego jeszcze pieszy wypad w Bieszczady.
Jesień pokazała się z nie najlepszej strony.
Październik- 1000,33 km w 47 h i 20 minut.
Całkiem dobry miesiąc, czas ognisk na zakończenie sezonu, którego i tak nie kończymy. Szosowe blokowanie Bieszczad na zakończenie sezonu i wypad do Komańczy. Uwaliłem też hak w Bulim :D
Listopad- 728,26 km w 35 h i 48 minut.
Pogoda się popsuła, to i jazdy mniej. Listopad, to listopad, trzeba wyluzować z jazdą.
Grudzień- 407,89 km w 20 h i 50 minut.
Pogoda była tak zmienna, że były to głównie wyjazdy do pracy.
Wzburzony Zalew. © miciu222145
Średnia prędkość: 20,05 km/h, rekord- 21.41 km/h.
Ilość wyjazdów: 311, rekord- 341.
Suma podjazdów: 67 080 m, rekord 98 192 m.
Prędkość max.: 76 km/h, rekord 85 km/h.
Max. dystans dzienny: 197,54 km, rekord 509,73 km.
Max. dystans miesięczny: 1610,95 km, rekord- 2249,83 km
Max. dystans roczny: 10 767, rekord 12 136 km.
Najwyższy szczyt: albo okolice Wysokiej w Pieninach, albo Chryszczata, czyli okolice 1000 m - rekord 2060 m.n.p.m. trasa Transfogarska (RO)- punkt widokowy,
Rower mtb: 2661 km,
Rower szosowy: 1878 km,
Radon do wszystkiego: 6144 km.
Jaki był ten rok? Mocno rozczarowujący. Trochę na własne życzenie, trochę nie, ale sporo wyjazdów opuściłem, taka beznadziejność. Głównie, to mi się nie chciało. Znowu mało gór i weekendowych wyjazdów. Tak ogólnie, to tylko w pracy się delikatnie polepszyło- reszta bez zmian. Są dwa plusy- wyprawa do Odessy i nie rozbity samochód :D
Dystans13.93 km Czas00:43 Vśrednia19.44 km/h VMAX28.00 km/h
Temp.0.0 °C SprzętRadzio :)
Odcinek 311. "Chyba tyle?"
Na ten rok już chyba wystarczy, a może nie :D Plątanie po mieście tylko.
Na przejeździe. © miciu222145
Powrót. © miciu222145
Na przejeździe. © miciu222145
Powrót. © miciu222145
Dystans17.37 km Czas00:50 Vśrednia20.84 km/h VMAX30.00 km/h
Temp.8.0 °C SprzętRadzio :)
Dystans40.77 km Czas02:03 Vśrednia19.89 km/h VMAX29.00 km/h Podjazdy110 m
Dystans45.10 km Teren5.00 km Czas02:22 Vśrednia19.06 km/h VMAX58.00 km/h Podjazdy580 m
Odcinek 308. "Świątecznie".
Trzeba było zrobić miejsce na kolejne żarcie, a że pogoda zachęcała do jazdy, to nie było na co czekać. Początek to jazda przez Malawę w stronę Magdalenki. Później przez Wolę Rafałowską Do Chmielnika. Podjechałem jeszcze na Borówki, żeby znowu wylądować w Chmielniku. Podjazd na Matysówkę i przez Łany na Białą.
Tyle z zimy zostało. © miciu222145
Tyle z zimy zostało. © miciu222145
Dystans43.64 km Teren8.00 km Czas02:19 Vśrednia18.84 km/h VMAX38.00 km/h Podjazdy380 m
Odcinek 307. "Otrzeć się o śmierć".
Uwaga- będzie ostro.
Zimno było, ale coś się tam zaczęło rozpogadzać.
Najpierw ruszyłem nad Zalew i przez Boguchwałę dotarłem do Lutoryża. Podjechałem sobie kawałek na Grochowiczną, a później na Niechobrz. Zjechałem sobie czerwonym szlakiem i podjechałem na Racławówkę. Dojechałem do Zwięczycy i się zjebało. Jakieś 200 m przed przejazdem kolejowym słyszę za sobą ciężarówkę- chwilkę hamuje, a za chwile przyspiesza. Co jest do chuja? Z naprzeciwka auta, a tu wąsko. Co robi ten pojeb? Wyprzedza mnie, zawadza o mój łokieć i spycha z drogi. Jechał kutas z jakimś tłuczniem. Zatrzymał się na czerwonym- zjebałem go jak psa. Dobrze, że siedział wysoko, bo nie wiem co bym zrobił, taki wkurwiony byłem. Dalej już spokój :D
Lekka zima. © miciu222145
Zimno było, ale coś się tam zaczęło rozpogadzać.
Najpierw ruszyłem nad Zalew i przez Boguchwałę dotarłem do Lutoryża. Podjechałem sobie kawałek na Grochowiczną, a później na Niechobrz. Zjechałem sobie czerwonym szlakiem i podjechałem na Racławówkę. Dojechałem do Zwięczycy i się zjebało. Jakieś 200 m przed przejazdem kolejowym słyszę za sobą ciężarówkę- chwilkę hamuje, a za chwile przyspiesza. Co jest do chuja? Z naprzeciwka auta, a tu wąsko. Co robi ten pojeb? Wyprzedza mnie, zawadza o mój łokieć i spycha z drogi. Jechał kutas z jakimś tłuczniem. Zatrzymał się na czerwonym- zjebałem go jak psa. Dobrze, że siedział wysoko, bo nie wiem co bym zrobił, taki wkurwiony byłem. Dalej już spokój :D
Lekka zima. © miciu222145
Dystans18.19 km Czas00:54 Vśrednia20.21 km/h VMAX36.00 km/h
Temp.3.0 °C SprzętRadzio :)
Dystans15.43 km Czas00:45 Vśrednia20.57 km/h VMAX31.00 km/h
Temp.3.0 °C SprzętRadzio :)
Dystans15.99 km Czas00:46 Vśrednia20.86 km/h VMAX31.00 km/h
Temp.3.0 °C SprzętRadzio :)
Dystans55.50 km Teren3.00 km Czas02:52 Vśrednia19.36 km/h VMAX41.00 km/h Podjazdy350 m
Odcinek 303. "Wiatr zelżał".
Rano jeszcze przewracało znaki, ale po południu zrobiło się całkiem przyjemnie i ciepło. Pojechałem sobie do Tyczyna, a później przez Kielnarową na WSiZ. Później przez Czerwonki na Hermanową i Przylasek. Bagno w terenie, ale i tak nic nie widziałem :D Zjazd do Budziwoja i do domu.
W Tyczynie. © miciu222145
W Tyczynie. © miciu222145