Odcinek 000. "No to koniec".
Kolejny rok z głowy.
Styczeń- 363,62 km w 20 h i 20 minut.
Zima rozgościła się w najlepsze. Mimo tego starałem się coś jeździć. Warty odnotowania jest śnieżny wypad na Pogórze Dynowskie.
Luty- 447,87 km w 23h i 27 minut.
Pora na chorobę. Zima powoli odpuszcza, więc i jazdy trochę więcej.
Marzec- 815,80 km w 40 h i 52 minuty.
O zimie przypominały jedynie resztki śniegu. Udało się strzelić pierwszą setkę w tym roku. Znowu choróbsko :D
Kwiecień- 885,86 km w 43 h i 16 minut.
Pora na zmiany w garażu- pojawił się Bulls, a zniknęła dziadowska zimówka. Pierwsze wypady, pierwsze modyfikacje, ale zakup udany. Trochę szosy, do tego wypad w Bieszczady.
Maj- 1150,70 km w 51 h i 18 minut.
Skąd tyle kilometrów? Nie wiem. Prócz kilku szosowych setek nic ciekawego się nie działo.
Czerwiec- 1193,49 km w 55 h i 48 minut.
Znowu rządziła szosa, do tego pamiętny wypad na Piotrusia i tak jakoś się tego nazbierało.
Lipiec- 1339,2 km w 64 h i 44 minuty.
Znowu trochę konkretniej na szosie, m.in. na Słowację. Koniec miesiąca, to początek wyprawy do Odessy- bardzo mocny początek.
Sierpień- 1610,95 km w 91 h i 36 minut.
Pierwsza połowa miesiąca, to kręcenie w stronę Morza Czarnego. Później dwukrotny wypad mtb w Beskid Niski i szosa w Bieszczadach. Bulls przeszedł kolejną modernizację.
Wrzesień- 823,86 km w 41 h i 43 minuty.
Jakiś skromny ten miesiąc. Prócz wypadu w Beskid Sądecki, to niewiele się działo. Do tego jeszcze pieszy wypad w Bieszczady.
Jesień pokazała się z nie najlepszej strony.
Październik- 1000,33 km w 47 h i 20 minut.
Całkiem dobry miesiąc, czas ognisk na zakończenie sezonu, którego i tak nie kończymy. Szosowe blokowanie Bieszczad na zakończenie sezonu i wypad do Komańczy. Uwaliłem też hak w Bulim :D
Listopad- 728,26 km w 35 h i 48 minut.
Pogoda się popsuła, to i jazdy mniej. Listopad, to listopad, trzeba wyluzować z jazdą.
Grudzień- 407,89 km w 20 h i 50 minut.
Pogoda była tak zmienna, że były to głównie wyjazdy do pracy.
Wzburzony Zalew. © miciu222145
Średnia prędkość: 20,05 km/h, rekord- 21.41 km/h.
Ilość wyjazdów: 311, rekord- 341.
Suma podjazdów: 67 080 m, rekord 98 192 m.
Prędkość max.: 76 km/h, rekord 85 km/h.
Max. dystans dzienny: 197,54 km, rekord 509,73 km.
Max. dystans miesięczny: 1610,95 km, rekord- 2249,83 km
Max. dystans roczny: 10 767, rekord 12 136 km.
Najwyższy szczyt: albo okolice Wysokiej w Pieninach, albo Chryszczata, czyli okolice 1000 m - rekord 2060 m.n.p.m. trasa Transfogarska (RO)- punkt widokowy,
Rower mtb: 2661 km,
Rower szosowy: 1878 km,
Radon do wszystkiego: 6144 km.
Jaki był ten rok? Mocno rozczarowujący. Trochę na własne życzenie, trochę nie, ale sporo wyjazdów opuściłem, taka beznadziejność. Głównie, to mi się nie chciało. Znowu mało gór i weekendowych wyjazdów. Tak ogólnie, to tylko w pracy się delikatnie polepszyło- reszta bez zmian. Są dwa plusy- wyprawa do Odessy i nie rozbity samochód :D
Styczeń- 363,62 km w 20 h i 20 minut.
Zima rozgościła się w najlepsze. Mimo tego starałem się coś jeździć. Warty odnotowania jest śnieżny wypad na Pogórze Dynowskie.
Luty- 447,87 km w 23h i 27 minut.
Pora na chorobę. Zima powoli odpuszcza, więc i jazdy trochę więcej.
Marzec- 815,80 km w 40 h i 52 minuty.
O zimie przypominały jedynie resztki śniegu. Udało się strzelić pierwszą setkę w tym roku. Znowu choróbsko :D
Kwiecień- 885,86 km w 43 h i 16 minut.
Pora na zmiany w garażu- pojawił się Bulls, a zniknęła dziadowska zimówka. Pierwsze wypady, pierwsze modyfikacje, ale zakup udany. Trochę szosy, do tego wypad w Bieszczady.
Maj- 1150,70 km w 51 h i 18 minut.
Skąd tyle kilometrów? Nie wiem. Prócz kilku szosowych setek nic ciekawego się nie działo.
Czerwiec- 1193,49 km w 55 h i 48 minut.
Znowu rządziła szosa, do tego pamiętny wypad na Piotrusia i tak jakoś się tego nazbierało.
Lipiec- 1339,2 km w 64 h i 44 minuty.
Znowu trochę konkretniej na szosie, m.in. na Słowację. Koniec miesiąca, to początek wyprawy do Odessy- bardzo mocny początek.
Sierpień- 1610,95 km w 91 h i 36 minut.
Pierwsza połowa miesiąca, to kręcenie w stronę Morza Czarnego. Później dwukrotny wypad mtb w Beskid Niski i szosa w Bieszczadach. Bulls przeszedł kolejną modernizację.
Wrzesień- 823,86 km w 41 h i 43 minuty.
Jakiś skromny ten miesiąc. Prócz wypadu w Beskid Sądecki, to niewiele się działo. Do tego jeszcze pieszy wypad w Bieszczady.
Jesień pokazała się z nie najlepszej strony.
Październik- 1000,33 km w 47 h i 20 minut.
Całkiem dobry miesiąc, czas ognisk na zakończenie sezonu, którego i tak nie kończymy. Szosowe blokowanie Bieszczad na zakończenie sezonu i wypad do Komańczy. Uwaliłem też hak w Bulim :D
Listopad- 728,26 km w 35 h i 48 minut.
Pogoda się popsuła, to i jazdy mniej. Listopad, to listopad, trzeba wyluzować z jazdą.
Grudzień- 407,89 km w 20 h i 50 minut.
Pogoda była tak zmienna, że były to głównie wyjazdy do pracy.
Wzburzony Zalew. © miciu222145
Średnia prędkość: 20,05 km/h, rekord- 21.41 km/h.
Ilość wyjazdów: 311, rekord- 341.
Suma podjazdów: 67 080 m, rekord 98 192 m.
Prędkość max.: 76 km/h, rekord 85 km/h.
Max. dystans dzienny: 197,54 km, rekord 509,73 km.
Max. dystans miesięczny: 1610,95 km, rekord- 2249,83 km
Max. dystans roczny: 10 767, rekord 12 136 km.
Najwyższy szczyt: albo okolice Wysokiej w Pieninach, albo Chryszczata, czyli okolice 1000 m - rekord 2060 m.n.p.m. trasa Transfogarska (RO)- punkt widokowy,
Rower mtb: 2661 km,
Rower szosowy: 1878 km,
Radon do wszystkiego: 6144 km.
Jaki był ten rok? Mocno rozczarowujący. Trochę na własne życzenie, trochę nie, ale sporo wyjazdów opuściłem, taka beznadziejność. Głównie, to mi się nie chciało. Znowu mało gór i weekendowych wyjazdów. Tak ogólnie, to tylko w pracy się delikatnie polepszyło- reszta bez zmian. Są dwa plusy- wyprawa do Odessy i nie rozbity samochód :D
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.