Wpisy archiwalne w kategorii
Zawody
Dystans całkowity: | 2314.90 km (w terenie 994.00 km; 42.94%) |
Czas w ruchu: | 132:41 |
Średnia prędkość: | 17.45 km/h |
Maksymalna prędkość: | 72.00 km/h |
Suma podjazdów: | 32910 m |
Maks. tętno maksymalne: | 194 (96 %) |
Maks. tętno średnie: | 152 (75 %) |
Suma kalorii: | 28275 kcal |
Liczba aktywności: | 26 |
Średnio na aktywność: | 89.03 km i 5h 06m |
Więcej statystyk |
Dystans311.11 km Teren100.00 km Czas20:20 Vśrednia15.30 km/h VMAX65.08 km/h Podjazdy7181 m
Odcinek 109. "Lajkonik morderca".
Nadszedł czas próby. Ultramaraton "Ultralajkonik". Nowość- 445 km, 10100 m przewyższeń, gwałt na psychice. Pogoda siadła, w sumie było zaskakująco ciepło. Początek o 8 w Bartkowej- ośrodek Stalownik. Start miałem pod oknem :D Rożnów-Roztoka-Czchów- Lipnica Murowana-Zakliczyn-Dębczyn-Kamienica Dolna-Braciejowa-Niedźwiada-Brzeziny-Jaszczurowa. Zapadła noc, a my byliśmy zaledwie 50 km od domu :D Znajome punkty orientacyjne sprawiały, że jakoś lepiej się jechało: Stępina-Gogołów-okolice Jasła i mozolny podjazd na Liwocz. W dolinach zimno- jakieś 5 stopni. Na szczycie w porywach 10. Rozkładamy się na deskach pod wieżą na krótką drzemkę- jest 2:30. za nami 230 km i 5400 m podjazdów. Z 3 godzin przespałem może godzinę. Niestety ból z tyłu kolana, który się pojawił wieczorem, nasilił się. Jest rano, jest ciepło, można jechać dalej: kierujemy się na Pasmo Brzanki, gdzie w schronisku mamy zjeść konkretne śniadanie- śmiejżelki i princessa, to ciut mało :D Za punktem pomiarowym w Rzepienniku Strzyżewskim podejmuję smutną decyzję- pora się wycofać- nogi nie mogę ani dobrze zgiąć, ani wyprostować. Prędkość 15 km/h po płaskim, to porażka, a tu jeszcze 170 km masakry. Na miejsce startu miałem 30 km przez Ciężkowice. Okazało się, że było sporo szutru i tylko 600 metrów do podjechania :O Dojechałem mocno smutny- zjadłem żarcie, wypiłem Piwojada, prysznic i odpoczynek. Trasa strasznie trudna- 250 km odpowiadało 500 km jazdy szosowej. Wielki zawód i nauczka. Mój kompan Ketrap- nie bez problemów, ale dojechał jeszcze dnia drugiego, mieszcząc się w 40 h.
Jezioro Rożnowskie. © miciu222145
Zapora w Czchowie. © miciu222145
Lekki, to on nie jest. © miciu222145
Przynajmniej widoki ładne. © miciu222145
Jakiś wyścig? Poczekacie :D © miciu222145
Mmm, kolacyjka. © miciu222145
Z wizytą w Małej. © miciu222145
Jezioro Rożnowskie. © miciu222145
Zapora w Czchowie. © miciu222145
Lekki, to on nie jest. © miciu222145
Przynajmniej widoki ładne. © miciu222145
Jakiś wyścig? Poczekacie :D © miciu222145
Mmm, kolacyjka. © miciu222145
Z wizytą w Małej. © miciu222145
Dystans515.12 km Czas22:15 Vśrednia23.15 km/h VMAX66.60 km/h Podjazdy7163 m
Odcinek 113."Tour de Silesia".
Nie wiem, co mi padło na mózg, że się zapisałem. Ilość przewyższeń wyglądała źle, przynajmniej pogoda zapowiadała się dobra, chociaż dzień wcześniej wieczorem jeszcze lało :D Cel był jeden- przejechać to. Trasa to pół na pół- Polska i Czechy i może z kilometr Słowacji, nawet nie przeoczyłem tego odcinka :D Start 8:10 i już ładnie przygrzewało. Grupę zostawiłem, bo jechali, jakby zaraz miała być meta, a i tak doganiałem wcześniej startujących zawodników. Po kilku kilometrach wjeżdżamy do Czech. Będę pisał tylko najważniejsze co zapamiętałem. Pierwsza setka zleciała szybko- popalić dała Lysa Hora, sporo osób butowało. Na szczycie zimno, więc nawrotka. Zjazd po dziurach nie był zbyt piękny. Chwilkę później zjawiłem się na pierwszym bufecie. Późnym popołudniem pojawiły się burzowe chmury i trochę polało, ale udało się uciec. Druga i 3 setka zleciały szybko, nastała noc, do tego nie znalazłem, przeoczyłem punkt żywieniowy w Rybniku. Była już 23, a ja makabrycznie głodny. Znalazłem Orlen i tam pojadłem, było już po północy. Po deszczu pojawiła się gęsta mgła, która potęgowała zimno. Jechałem sam, przez 90 % trasy- jakoś nie mogłem się do nikogo dostosować. Nad ranem spotykam trzech zawodników i kilka godzin jedziemy razem. Ostatnie 60 km było najgorsze. Sztywne podjazdy w pełnym słońcu, zaczęło się przed Wisłą. Później jeszcze trochę Czech i wreszcie meta. Całą trasę przejechałem w siodle, a łatwo nie było. Organizacja bardzo dobra, tylko koniec trasy ciut za ciężki, ale wiedziałem na co się porywam. Na 495 km na zjeździe, kamyczek rozwala dętkę- ostatkiem sił walczę z wymianą tego diabelstwa :D
Na horyzoncie Lysa Hora. © miciu222145
Na Lysej Horze. © miciu222145
Lysa Hora. © miciu222145
Na horyzoncie Lysa Hora. © miciu222145
Na Lysej Horze. © miciu222145
Lysa Hora. © miciu222145
Dystans84.19 km Teren36.00 km Czas04:15 Vśrednia19.81 km/h VMAX62.00 km/h
Temp.17.0 °C SprzętRadon ZR Litening Custom
Kameralne zawody w Mogielnicy.
Zbieramy się w kilka osób przy tunelu o 9 i jedziemy do Mogielnicy. Zimnawo było trochę- w porywach 13 stopni. Docieramy na miejsce jeszcze przed większymi tłumami i szybko się zapisujemy. Ja popełniłem straszny błąd jeszcze w domu- nie wziąłem nic do zjedzenia i na starcie byłem już głodny. Szukałem jakichś sklepów, ale wsio było jeszcze zamknięte. Pogoda tak jakaś nie wyraźna, ale jadę w bluzie, bo jakieś przeziębienie mnie łapie. Początek jak zwykle mocny- jadę z czołówką, aż do końca pierwszego podjazdu. Oczywiście przesadziłem i na szczycie prawie płuca wyplułem. Dalej przez tumany kurzu w stronę Niechobrza. Później raz w górę raz w dół przez lasy w stronę Czudca. Jakiś kasztan w Seicento wyjeżdża mi przed nos, gdy ja jadę grubo ponad 50 km/h. Omijam buraka i wspinam się na przedmieście Czudeckie. Znowu zjazd i mega podjazd do Wielkiego lasu. Teraz kluczenie w parku linowym koło wyciągu- strumyki, trochę błota. Dopadam bufet i jem jak opętany. Później spacer i zjazd w okolice Woli Zgłobieńskiej. Kolejne podjazdy jadę już tak głodny, że nie mam już sił kompletnie. Docieramy pod Krzyż w Niechobrzu i zjeżdżamy asfaltem do szutrówki. Tam przesadzam na zakręcie i przejeżdżam po skarpie niczym po bandzie, ale żyje. Podjazd koło kamieniołomu ledwo podjeżdżam, grunt, że nie idę z buta. GPS wymięka, a właściwie, to baterie- brakuje jakieś 6 km do mety i dojazd do domu. Szeroką szutrówką docieramy w okolice Kościoła w Niechobrzu i odbijamy na polną drogę prowadzącą na stadion. Na metę wpadam po lekko ponad 2 godzinach. Może 1 minutę za mną przyjeżdża Włochaty. Szybko dobieram się do żurku i chleba ze smalcem- głód zażegnany. Później jeszcze kurs do sklepu i dłuuuugie oczekiwanie na kolegę, który przyjechał.... może nie będę mu wstydu robił.
Lubie takie zawody, bo nie mam daleko, tłumów też nie ma i każdy zje co chce i ile chce, a nagrody też są fajne.
Lubie takie zawody, bo nie mam daleko, tłumów też nie ma i każdy zje co chce i ile chce, a nagrody też są fajne.
Zawody w Mogielnicy.© miciu222145
Dystans72.34 km Teren55.00 km Czas03:58 Vśrednia18.24 km/h VMAX54.00 km/h Podjazdy1400 m
Temp.30.0 °C SprzętRadon ZR Litening Custom
Cyklokarpaty Komańcza.
Miałem w tym roku nigdzie już nie startować, ale w Komańczy zawsze warto się pojawić. Pogodę ciężko było przewidzieć, bo po drodze mijaliśmy miejsca gdzie padało. Tuż przed startem rozpogodziło się i zrobiło się niestety duszno. Zrobiłem sobie krótką rozgrzewkę, pojechałem m.in. czerwonym szlakiem koło schroniska. Nie wiem dlaczego, ale pojawił się u mnie ból ścięgien za kolanem. Nogi nie mogłem dobrze wyprostować, a do startu zostało kilkanaście minut. Tabletki przeciwbólowe na niewiele się przydały i stawiłem się na starcie, bo szkoda było wpisowego. Początek po asfalcie dość mocny i jechało się dobrze. Podjazd pod Krasną też niezły mimo totalnej patelni. Przejazd przez Łupków, czyli nowy odcinek jakoś średnio mi się podobał. Pierwszy raz przejeżdżałem przez tory kolejowe, które w liczbie 4 były tuż przy sobie :D Za Wolą Michową czekał podjazd na Przeł. Żebrak. Na początku jechałem w grupce 3 osób, przed kulminacją podjazdu było nas ośmiu, ale później uciekłem. Przerwa na bufecie i wspinaczka na Chryszczatą. Ten odcinek strasznie ciężko mi się jechało. Do tego przy przejeździe w poprzek kolein na drodze zaliczyłem nie groźne otb. Z Chryszczatej zjeżdżaliśmy szlakiem niebieskim- jak dla mnie najlepszy odcinek trasy. Już na początku mijam Wojtusia, który żebra o dętkę, niestety mam inny rodzaj zaworu. Kilka km zjazdem do Turzańska i Rzepedzi. Później wzdłuż Osławy i dwa razy przejeżdżamy przez tę właśnie rzekę. Suport dostał wody i zaczyna piszczeć- tego się właśnie spodziewałem. Podjazd w stronę Komańczy idzie mi dobrze, ale ostatnie podejście przed metą mocno wybija z rytmu. Na koniec odjeżdżam jeszcze dwóm zawodnikom i ląduję na miejscu 25 w kategorii. Jestem zdruzgotany. Owszem jechałem z kontuzją, ale do Włochatego straciłem tylko 2 minuty, a jeździmy mniej więcej jednym tempem. Może powodem była większa ilość zawodników w kategorii ? Nie wiem, ale w zeszłym roku byłem 10. Trasa zawodów miała ok. 61 km, a prędkość średnia u mnie to ok. 19 km/h, czyli szybko jak na zawody. Dodatkowym utrudnieniem był zjechany blok w lewym bucie- mocniejsze pociągnięcie, czy dziura, powodowały wypięcie- musiałem bardzo uważać, żeby się nie zabić.
Fotki pochodzą od Barbary Dominiak
Przejazd przez Osławę- Komańcza.© miciu222145
To jest prysznic- Cyklokarpaty Komańcza.© miciu222145
Cyklokarpaty Komańcza 2012.© miciu222145
Fotki pochodzą od Barbary Dominiak
Dystans93.20 km Teren40.00 km Czas04:32 Vśrednia20.56 km/h VMAX48.00 km/h Podjazdy1070 m
Zawody w Łańcucie.
Plan na sobotę miałem inny, ale jakoś sąsiedzi obudzili mnie koło 7 i pomyślałem sobie o zawodach w Łańcucie. W tym roku nigdzie jeszcze nie startowałem, więc pora gdzieś pojechać bez napinki. Wyjechałem prawie o 8:30 i po niespełna godzinie byłem na miejscu- z wiatrem w plecy jechało się pięknie :) Impreza była bardzo kameralna, więc kolejek nie było. Pojeździłem po lesie, skoczyłem na miasto coś zjeść i czekałem na start. Po 11 ruszyliśmy na trasę. Początek oczywiście mocny, za mocny. Kona, wariat narzucił takie tempo, że na podjeździe rozbolał mnie żołądek- nie było za ciekawie. Musiałem mocno zwolnić, a na jednym ze zjazdów wracałem po zgubiony bidon- strata była ogromna, a to dopiero początek. Trasa bardzo fajna, sporo podjazdów, przejazdy wzdłuż betonowej rynny były fajne, bo wcześniej czekała błotna kałuża- z każdym okrążeniem błoto było coraz większe. Dopiero na 5 okrążeniu zaczęło mi się jechać dobrze, czyli standardowo po 20 km. Jednak dopadł mnie pech i na 8 kółku złapałem gwoździa w tylne koło- 10 cm kawałek metalu zrobił aż 4 dziury. Niespiesznie zmieniłem dętkę i pojechałem dalej- chciałem ukończyć ten wyścig. Musiałem tylko uważać, żeby nie dobić obręczą do kamienia, bo miałem bardzo mało powietrza. Docieram do mety i okazuje się, że w kat. M3 jestem pierwszy :D Żarcia było bardzo dużo i dobre było, a cała organizacja zawodów była na 5. Po wizycie na stołówce wracam z Koną i Wilczkiem. Najpierw drogą E4, ale w Kraczkowej mamy dość Tirów i zjeżdżamy na boczną drogę. Jeszcze tylko Malawa i Słocina pod wiatr i docieramy do Rzeszowa.
Trzy ostatnie fotki wykonał Kundello :)
Prawie na mecie.© miciu222145
Dekoracja.© miciu222145
Odpoczywamy...© miciu222145
Rowery zresztą też.© miciu222145
Trzy ostatnie fotki wykonał Kundello :)
Dystans67.17 km Teren28.00 km Czas03:17 Vśrednia20.46 km/h VMAX59.00 km/h Podjazdy1011 m
Temp.28.0 °C SprzętRadon ZR Litening Custom
Zawody w Mogielnicy.
Wczoraj objechałem trasę, więc dzisiaj pasowało wystartować, a pogoda mocno zachęcała. Zaczęło się od tego, że urwał się plastikowy pasek w kasku- naprawiłem go w domu, ale nadaje się do kubła. Start nastąpił kilka minut po 11. Jechało się raczej średnio, bo napęd przeskakiwał, a o jeździe "z blatu" nie było mowy. Trasę znałem, a mimo tego na jednym zjeździe przegapiłem skręt. Jednak szybko wróciłem na trasę i jechałem dalej. Na mecie zameldowałem się na miejscu 6 w swojej kategorii. Żarcia było mnóstwo, więc do domu wróciłem najedzony. Tak oto zakończyłem sezon startowy- były to 12 zawody.
Everytrail
Zdjęcia pochodzą z aparatu Artura.
Everytrail
Zdjęcia pochodzą z aparatu Artura.
Oczekiwanie na start.© miciu222145
Wreszcie wystartowaliśmy.© miciu222145
Dystans25.97 km Teren10.00 km Czas01:37 Vśrednia16.06 km/h VMAX62.00 km/h Podjazdy350 m
Temp.28.0 °C SprzętRadon ZR Litening Custom
Cyklokarpaty Jasło- finałowy pech.
Po wczorajszej Skandii nogi bolały jak cholera. Pierwsze kilometry po asfalcie, to była katorga- wszyscy mnie wyprzedzali. Jednak ok. 12 km zaczęło mi się jechać rewelacyjnie mimo podjazdów. Dogoniłem nawet Włochatego :) Niestety na 16 km na podjeździe w miejscowości Bączal :D korba zaciągnęła łańcuch i ten strzelił. Udało mi się go skuć, ale jednocześnie rozwaliłem skuwacz. Ujechałem może kilometr i łańcuch strzelił ponownie, tym razem w innym miejscu. Próbuję naprawić usterkę pożyczonym skuwaczem, jednak moje wysiłki na nie wiele się zdały. Straciłem wszystko- mnóstwo czasu i szanse na 6. miejsce i dekorację w generalce. Dotoczyłem się do głównej drogi i czasem idąc, czasem jadąc dotarłem do Jasła. Kolejne 5 km przejechałem w Sceniku. Kierowca owego i tak jechał na miejsce startu zawodów, więc nie było problemu. Byłem w szoku- nigdy nie miałem żadnej awarii na zawodach i nigdy nie zdarzyło mi się nie ukończyć wyścigu. Złość powoli ustępowała, ale czułem się fatalnie. Tak oto spadłem w generalce na miejsce 8, a mogłem być nawet 5 :(
Everytrail
Fotka Azbesta.
Zdjęć mam nie wiele wiec jedno pożyczyłem od Strzyżowskiego Teamu
Everytrail
Start w Jaśle.© miciu222145
Wypatrzyłem też Micia:)© azbest87
Fotka Azbesta.
Pierwszy zakręt.© miciu222145
Zdjęć mam nie wiele wiec jedno pożyczyłem od Strzyżowskiego Teamu
Jedno z niewielu zdjęć.© miciu222145
Dystans64.50 km Teren40.00 km Czas03:10 Vśrednia20.37 km/h VMAX55.00 km/h Podjazdy1150 m
Temp.20.0 °C SprzętRadon ZR Litening Custom
Skandia Rzeszów.
Nadszedł wyścigowy weekend. Na pierwszy rzut poszła miejscowa Skandia. Pogoda była idealna- zachmurzenie nie pozwalało na słoneczne chwile, więc było super. Wybrałem dystans średni i ruszyliśmy o 11. Najpierw sporo po mieście w stronę Słociny i podjazdu na Rocha. Wrzuciłem na blat i napęd zaczął skakać jak szalony- swoje już przejechał. Na Rocha wyjechałem najszybciej w życiu :) Później wjechaliśmy wreszcie w teren. Cały czas towarzyszył mi Azbest- odpadł dopiero w Chmielniku jak złapał gumę. Jechałem swoim tempem, choć nie mogłem zbytnio szaleć- jutro finał Cyklokarpat w Jaśle. Na Łanach dopadł mnie Kona i Włochaty. Zjechaliśmy już do miasta i Włochaty odjechał mi- siadł komuś na kole, podczas gdy ja jechałem sam pod wiatr. Trochę kręcenia po mieście i wpadam na metę nie całą minutę za Włochatym. Wynik w sumie dobry, ale jutrzejszy start będzie ciężki. Teraz trochę rzeczy, które mnie denerwowały. Za nisko umocowałem numerek i gdy mocniej dobiłem amortyzator, ten został porwany przez koło i na nim leżał. Kilka minut zajęło umocowanie go. Druga sprawa, to magnes od licznika, który obracał się w terenie, więc dystans z pamięci i gps- a.
Medio- 54 km/ 2:39:18
63/215
M-3
16/62
Everytrail
Medio- 54 km/ 2:39:18
63/215
M-3
16/62
Everytrail
Numerek już mam.© miciu222145
Ostatni zakręt.© miciu222145
Trochę go sponiewierałem :D© miciu222145
Dystans59.12 km Teren37.00 km Czas03:36 Vśrednia16.42 km/h VMAX63.00 km/h Podjazdy1164 m
Temp.30.0 °C SprzętRadon ZR Litening Custom
Cyklokarpaty Komańcza- było dobrze, ale....
Zaczęło się od tego, że zaspałem. Tak namieszałem w telefonie, że obudził mnie dopiero Włochaty- 10 min. po ustalonym czasie zbiórki. Szybko się zebrałem, a chłopaki czekali już pod klatką. Dalej już nie było żadnych niespodzianek, czyli upał i bieszczadzka trasa do przejechania. Podczas rozgrzewki podjechałem sobie kawałek obok schroniska w Komańczy i pokręciłem się po głównej drodze. Start nastąpił tradycyjnie o 10. Najpierw asfaltem przez Radoszyce do Osławicy. Nie był to jeszcze start "ostry", mimo tego wszyscy gnali bez opamiętania. Nie podobało mi się to, bo nie mogę od początku tak się męczyć. W Osławicy zjeżdżamy na trasę właściwą- podjazd pod Krasną (660)-na szczycie czekało na nas 5. owczarków podhalańskich :D . Szło mi całkiem nie źle, dopiero po wjechaniu do lasu, trochę kulałem w błocie. Jeszcze spacer przez Osławę i jesteśmy pomiędzy Smolnikiem, a Mikowem. Czeka nas szybki dojazd asfaltem do Mikowa. Z Mikowa jedziemy odcinkiem, którego dość nie lubię, a mianowicie wspinaczka na Przeł. Żebrak (816). Mimo upału jedzie mi się rewelacyjnie, z łatwością objeżdżam kolejnych zawodników. Na Przełęczy szybki bufet i jedziemy czerwonym szlakiem w stronę Chryszczatej. Dobra passa trwa nadal, bez większych problemów docieram na Chryszczatą (997) i skręcam na szczycie na szlak niebieski.
Był to bardzo fajny odcinek, bo zjazd prowadził dość mocno w dół, jednak błoto i śliskie korzenie wytrącały mnie skutecznie z rytmu- opony nie "ogarniały" tej nawierzchni, a więc straciłem trochę czasu. Docieramy w okolice Turzańska i dobre kilka kilometrów gnamy opadającą, asfaltową drogą. Krótki przejazd przez Rzepedź i ponownie wjeżdżamy w teren. Stało się coś złego- straciłem moc i to na 5 km przed metą. Rzadko zdarza mi się taka akcja, ale jakoś jechać trzeba. Kilka przejazdów przez Osławę mocno schładza, więc powoli jedzie się trochę lepiej. Jeszcze przed Prełukami dogonił mnie Włochaty i razem wspinaliśmy się w stronę Komańczy. Szybki zjazd i jesteśmy na mecie w odstępie 1s. Trasa była bardzo szybka, łatwa technicznie, ale męcząca przez upał. Byłem mocno niezadowolony z mojej jazdy, jednak wynik okazał się całkiem dobry- pierwsza dziesiątka w mojej kategorii. Po zawodach czekała mega wyżera i powrót do domu.
I tradycyjnie trochę cyferek:
Trasa- ok.48 km, 1100 m przewyższeń.
Wynik:
2:42:33
Mega M3- 9/52
Mega- 36/156.
Everytrail
Był to bardzo fajny odcinek, bo zjazd prowadził dość mocno w dół, jednak błoto i śliskie korzenie wytrącały mnie skutecznie z rytmu- opony nie "ogarniały" tej nawierzchni, a więc straciłem trochę czasu. Docieramy w okolice Turzańska i dobre kilka kilometrów gnamy opadającą, asfaltową drogą. Krótki przejazd przez Rzepedź i ponownie wjeżdżamy w teren. Stało się coś złego- straciłem moc i to na 5 km przed metą. Rzadko zdarza mi się taka akcja, ale jakoś jechać trzeba. Kilka przejazdów przez Osławę mocno schładza, więc powoli jedzie się trochę lepiej. Jeszcze przed Prełukami dogonił mnie Włochaty i razem wspinaliśmy się w stronę Komańczy. Szybki zjazd i jesteśmy na mecie w odstępie 1s. Trasa była bardzo szybka, łatwa technicznie, ale męcząca przez upał. Byłem mocno niezadowolony z mojej jazdy, jednak wynik okazał się całkiem dobry- pierwsza dziesiątka w mojej kategorii. Po zawodach czekała mega wyżera i powrót do domu.
I tradycyjnie trochę cyferek:
Trasa- ok.48 km, 1100 m przewyższeń.
Wynik:
2:42:33
Mega M3- 9/52
Mega- 36/156.
Everytrail
Takie tam, na trasie :D© miciu222145
Podjazd na Krasną.© miciu222145
Pierwsze rzeczki były nie wielkie.© miciu222145
Udało się przejechać.© miciu222145
Sporo wody dla ochłody :D© miciu222145
Znisoło mnie z płyt :D© miciu222145
I jedziemy dalej.© miciu222145
Pakowanie po zawodach.© miciu222145
Dystans58.85 km Teren30.00 km Czas03:49 Vśrednia15.42 km/h VMAX50.00 km/h Podjazdy1360 m
Temp.20.0 °C SprzętRadon ZR Litening Custom
Cyklokarpaty Gorlice- błotnisty Beskid Niski.
Pogoda nie nastrajała optymizmem- czasem pojawiał się deszcz. Przed samymi Gorlicami rozpadało się na dobre. Przed godziną 10 trochę się uspokoiło i można było zrobić krótką rozgrzewkę. Start jak zwykle o 10, tym razem z sektora 3. Na początek mnóstwo asfaltu, bo aż do miejscowości Wapienne. Zaczął się szuter, który przeszedł w błotnistą drogę przez las- błoto przypominało świeżo wylany beton, czasem z dużą ilością wody. Odcinek Bodaki- Bartne ponownie prowadził asfaltem. Wjechaliśmy na błotne ostępy szlaku żółtego, który zaprowadził nas do nieistniejącej wsi Banica- dość długi odcinek to podjazd, a później podejście po drodze z niesamowicie śliskich bali. Odrobina asfaltu i skręcamy na szlak niebieski wiodący przez Przełęcz Małastowską. Jeszcze trochę mozolnej wspinaczki i osiągamy najwyższy punkt tego dnia, czyli Magurę Małastowską. Czekają na nas błoniste zjazdy najeżone kamieniami, ale ogólnie daję radę. Cały czas jedziemy szlakiem niebieskim przez Przełęcz Owczarską do położonej nieopodal Gorlic miejscowości Siary. Trasa wije się nieopodal rzeki i z oznaczeń wynika, że pozostał 1 km do mety. Jednak złudzenia o asfaltowym finiszu pryskają jak bańka mydlana. Asfaltu jest jedynie kilkanaście metrów przed metą. Muszę przyznać, że taki dystans w potwornym błocie dał popalić. Poczułem to dopiero po opuszczeniu samochodu w Rzeszowie. Specyfik wypity przed startem mocno mi pomógł, a żelik dodał energii. Z ciekawych rzeczy na trasie było jeszcze błoto, błotko, bagno do połowy łydki, rzeczki, oraz zalana łąka i skoszona trawa. Rower wyglądał jak jedna wielka kupa błota, ale spisywał się dobrze. Tylko tylna opona się ślizgała, a korba zaciągała łańcuch, gdy stosowałem dziwne przełożenia z dużymi przekosami łańcucha. Znowu czeka mnie remont roweru. Zaraz po przyjeździe na metę zrobiłem prysznic rowerkowi i poszedłem na wegetariańskie żarcie, dużo żarcia.
3:35:23- Mega M3-11/29
Open Mega- 37/101
Drużynowo- miejsce 3.
Everytrail
3:35:23- Mega M3-11/29
Open Mega- 37/101
Drużynowo- miejsce 3.
Everytrail
Przygotowania.© miciu222145
Błotna trasa.© miciu222145
Walka o przyczepność.© miciu222145
Zbieranie błota na trasie.© miciu222145
Woda była bardzo zimna.© miciu222145
Trochę dziwnej nawierzchni.© miciu222145
Drużynówka.© miciu222145
W cywilu po zawodach.© miciu222145
Ubłocone okularki.© miciu222145
Medal o średnicy 20 cm :D© miciu222145
Łańcuch po dwóch startach w zawodach- przed założeniem był 1 mm krótszy od tego po lewej.© miciu222145