Grudzień, 2013
Dystans całkowity: | 430.20 km (w terenie 21.00 km; 4.88%) |
Czas w ruchu: | 20:32 |
Średnia prędkość: | 20.95 km/h |
Maksymalna prędkość: | 60.00 km/h |
Suma podjazdów: | 2100 m |
Suma kalorii: | 10180 kcal |
Liczba aktywności: | 14 |
Średnio na aktywność: | 30.73 km i 1h 28m |
Więcej statystyk |
No i kolejny koniec sezonu :D Zero (0) startów w zawodach, w rower zainwetsowałem całe 75 zł :D
Styczeń- 82,29 km
Lipa straszna- głównie dojeżdżałem do pracy.
Luty- 478,79 km
Było ciepło, więc sporo jeździłem po okolicy. Niewielkie inwestycje w Radona- stery.
Marzec- 404,13 km
Początek bez większego śniegu, więc kręciłem sporo, później zima mocno zaatakowała i jeździłem tylko do pracy.
Kwiecień- 1041,51 km
Początek, to roztopy i oczekiwanie na wiosnę. Końcówka, to planowany wyjazd na Mazury- wyszedł jednak wyjazd na Ukrainę :D
Maj- 1293, 15 km
Początek miesiąca, to tułaczka po Ukrainie i powrót do kraju. Później jazd po okolicy i wyjazd po szlaku w. Jakuba- spod granicy ukraińskiej do Rzeszowa.
Czerwiec- 973,74 km
Nic specjalnego- z ciekawszych wyjazdów, tylko Mała Pętla Bieszczadzka.
Lipiec- 1040,48 km
Dłuższy wypad na Liwocz, a w połowie miesiąca wylot do Norwegii. Miejsca zapierające dech w piersiach odwiedziłem zarówno pieszo jak i rowerem, chociaż pojeździłem o wile za mało. Później już szara codzienność i wypad w Beskid Niski.
Sierpień- 1230,47 km
W połowie wyjazd do Zakopanego i Bielska Białej- zdobyty Turbacz, Rysy pieszo, Babia na rowerze i jazd koło BB, genialne tereny. Końcem miesiąca wypad w Beskid Niski. Trasa do Sandomierza.
Wrzesień- 892,74 km
Rowerkiem po Bieszczadach, kolejny wyjazd na Roztocze i nieplanowane 3 dni w Wierchomli :)
Październik- 1006,56 km
Z ciekawszych rzeczy- wypad w Beskid Niski i pieszo po Bieszczadach.
Listopad- 665,64 km
Jak na jesień przystało- bez szału. Ciekawy wypad na Pogórze Ciężkowickie i piesze eskapady po Małych Pieninach i Bieszczadach.
Grudzień- 430, 20 km
Wyłącznie jazda po okolicy tej wiosennej zimy.
Średnia prędkość: 20,13 km/h
Ilość wyjazdów: 316 nowy rekord, poprzednio 309
Suma podjazdów: 74 503 m, rekord 98 192 m
Prędkość maksymalna: 77 km/h, rekord 85 km/h
Max. dystans dzienny: 213,81 km, rekord 241,41 km
Max. dystans miesięczny: 1 293,15 km, rekord 1 821 km
Max. dystans roczny: 9 516 km, rekord 12 136 km
Najwyższy szczyt: 1 725 m. n.p.m. Babia Góra, poprzedni Pasul Prislop (RO) 1 416 m. n.p.m.
Artur wymyślił wczoraj wypad na Wilczą. Noga aż tak bardzo nie bolała, więc pojechałem, był też Łukasz. Robiło się ciepło, a wiatru prawie nie było. Przebiliśmy się przez miasto i przez Zaczernie jedziemy do Głogowa. Wieje już mocno, ale i tak jest gorąco. Dalej przez Przewrotne i Raniżów nad wodę. Chwila odpoczynku i jedziemy dalej: w stronę Lipnicy i Dzikowca. Zaczęła się jazda pod wiatr i wysysanie mocy z nas. Jazda męczy okrutnie, ale docieramy do Widełki. Długi odcinek przez Budy Głogowskie, oczywiście pod wiatr. Mrowla i Rudna Mała- zostawiam chłopaków i drę sam przez Miłocin. Nie miałem już chęci na dokręcanie do setki, a i kolano bolało już dosyć mocno.
Na Rynku w Głogowie.
Wilcza Wola- zapora.
Okazuje się, że lepiej idzie mi jazda niż chodzenie :D Wyszedłem wcześniej, żeby coś pokręcić: Rzeszów/Żwirownia/Drabinianka/Zalesie/Słocina i masa.
Corocznej tradycji stało się zadość i odbył się kolejny zjazd na sankach spod Chatki Puchatka na Poł. Wetlińskiej. Śnieg objawił się dopiero w Cisnej, a na szlaku zalegało mokre i ubite coś, spod którego wystawały kamienie i mnóstwo gałęzi. Weszliśmy dość szybko i czekaliśmy na wschód- wiatr w porywach wiał z prędkością 114 km/h :D Zjazd był fajny, chociaż momentami bolesny, ale z tym się liczyłem. Gdzieś sobie wygłem kolano nie tak jak trzeba i sobie więzadła ponaciągałem, w domu ledwo łaziłem. Powiem, że warto było wyjechać o 2 nad ranem, bo wschód był cudny. Fotki pochodzą od Włochatke.
Wschód z widokiem na Poł. Caryńską i Tarnicę.
Żodyn nie jechał tyłem, żodyn. Ino ja :D
Było tak ciepło, że nawet wiatr mi nie przeszkadzał. Po ostatniej glebie troszkę sobie ponaciągałem mięśnie i szałowo się nie jeździ: najpierw na Pobitno i na zjeździe w stronę Załęża wpadam na resztki butelki. Kilka minut przerwy i jadę dalej. Przez Trzebownisko do Zaczernia. Później przez Centrum do Zwięczycy i nad Zalew.
Wilczek szukał dzisiaj towarzystwa do jazdy. Jako, że pogoda była zacna, to pojechałem z Nim. Najpierw dojazd pod kładkę w Budziwoju i taplanie się w błotku. Dalej jedziemy kładką i przez Boguchwałę do Lutoryża. Po śnieżko podjeżdżamy na Grochowiczną i na szczycie odbijamy w stronę Czudca. Sporo śniegu i koleiny gwarantują emocje. Dalsza trasa jest zdemolowana po wycince, więc na muldzie stwierdzam, że dalej polecę :D Lądowanie było miękkie, więc podjeżdżamy do Czudca. Jedziemy do Wyżnego i wspinamy się na Maternówkę, by później zjechać do Lubeni. Lekko zmrożone zakręty troszkę straszą, ale gleby nie było. Z Lubeni podjeżdżamy na Horodną- ślisko jak diabli. Na Przylasku zmieniam szkiełka, zakładam oświetlenie i każdy w swoją stronę. Trochę po lodzie, ale w kierunku Budziwoja i do domu.
Prawie na Grocho.
Z Łanów.
Miejscami zmrożony Zalew.