Wpisy archiwalne w miesiącu
Lipiec, 2015
Dystans całkowity: | 2104.68 km (w terenie 116.00 km; 5.51%) |
Czas w ruchu: | 106:49 |
Średnia prędkość: | 19.70 km/h |
Maksymalna prędkość: | 64.00 km/h |
Suma podjazdów: | 9247 m |
Suma kalorii: | 51740 kcal |
Liczba aktywności: | 32 |
Średnio na aktywność: | 65.77 km i 3h 20m |
Więcej statystyk |
Dystans36.33 km Czas02:30 Vśrednia14.53 km/h VMAX35.00 km/h Podjazdy 80 m
Temp.24.0 °C SprzętRadon R1- ten szybszy.
Dystans85.38 km Czas04:09 Vśrednia20.57 km/h VMAX45.00 km/h Podjazdy430 m
Teraz Polska: 18) Słaby ten powrót.
W Tarnowie jesteśmy około 0:30. Ja mam jakieś 80 km, Szymon 70. Jedziemy przez miasto, ale jest tak ciemno, że zakładam mój chiński szpej. Teraz można jechać, no prawie, bo zaczyna padać. Leje na tyle mocno, że zatrzymujemy się na stacji benzynowej przed Pilznem. Ja stwierdzam, że dam sobie radę, Szymon, jak się później okazało, przeczekał do rana w namiocie za stacją.
Jazda w nocy, podczas deszczu krajową 4- było to ciekawe przeżycie. Mimo, że obok jest autostrada, to czasem jechał tir za tirem. Byłem bardzo dobrze widoczny, a w ciasnych miejscach po prostu zjeżdżałem na bok, za co mi dziękowano. Zaczęły się górki i to mnie sponiewierało. Robi się już jasno, deszcz ledwo kropi, wjeżdżam do Rzeszowa, jest 4:20. Mogło się już tak skończyć, ale nie, bo 5 km do domu miałem jak zrobiłem coś głupiego. To chyba przez zmęczenie- tak przyciąłem zakręt na ścieżce, że sakwy zatrzymały się na śmietniku, a ja rąbnąłem podudziem w niego. Miał ładne kamyczki, które pięknie poharatały mi nogę. Bolało bardzo, ale to chyba normalne. Przespałem się chwilę i stwierdziłem, że za bardzo się rozłazi jedna rana i jadę do szpitala. Dwa szwy i po sprawie.
Przytuliłem śmietnik © miciu222145
Dzień 1 i 16 :D © miciu222145
Jakieś podsumowanie by się przydało.
Przejechaliśmy 1662 km- pogoda od upałów, po nawałnice.
17 nocy, z czego przespałem 16: 2 totalnie na dziko, reszta to kempingi, albo przy agro, a jeden w normalnym łóżku.
Byłem pewien obaw, czy z Szymonem się zgram podczas jazdy, ale było dobrze, mimo małych problemów zdrowotnych.
Na całym wypadzie nie spotkało nas nic złego ze strony spotykanych ludzi.
Awarie: urwany kołnierz piasty, nowe koło u Szymona oraz tzw. snejk.
U mnie: przesmarowałem tylko raz łożyska w suporcie, bo piszczały po deszczu.
Jechaliśmy po rejonach słabo zaludnionych, ale odwiedziliśmy mnóstwo ciekawych miejsc.
Na koniec chciałem podziękować Krystynie za serdeczne przyjęcie dwóch wariatów.
Jazda w nocy, podczas deszczu krajową 4- było to ciekawe przeżycie. Mimo, że obok jest autostrada, to czasem jechał tir za tirem. Byłem bardzo dobrze widoczny, a w ciasnych miejscach po prostu zjeżdżałem na bok, za co mi dziękowano. Zaczęły się górki i to mnie sponiewierało. Robi się już jasno, deszcz ledwo kropi, wjeżdżam do Rzeszowa, jest 4:20. Mogło się już tak skończyć, ale nie, bo 5 km do domu miałem jak zrobiłem coś głupiego. To chyba przez zmęczenie- tak przyciąłem zakręt na ścieżce, że sakwy zatrzymały się na śmietniku, a ja rąbnąłem podudziem w niego. Miał ładne kamyczki, które pięknie poharatały mi nogę. Bolało bardzo, ale to chyba normalne. Przespałem się chwilę i stwierdziłem, że za bardzo się rozłazi jedna rana i jadę do szpitala. Dwa szwy i po sprawie.
Przytuliłem śmietnik © miciu222145
Dzień 1 i 16 :D © miciu222145
Jakieś podsumowanie by się przydało.
Przejechaliśmy 1662 km- pogoda od upałów, po nawałnice.
17 nocy, z czego przespałem 16: 2 totalnie na dziko, reszta to kempingi, albo przy agro, a jeden w normalnym łóżku.
Byłem pewien obaw, czy z Szymonem się zgram podczas jazdy, ale było dobrze, mimo małych problemów zdrowotnych.
Na całym wypadzie nie spotkało nas nic złego ze strony spotykanych ludzi.
Awarie: urwany kołnierz piasty, nowe koło u Szymona oraz tzw. snejk.
U mnie: przesmarowałem tylko raz łożyska w suporcie, bo piszczały po deszczu.
Jechaliśmy po rejonach słabo zaludnionych, ale odwiedziliśmy mnóstwo ciekawych miejsc.
Na koniec chciałem podziękować Krystynie za serdeczne przyjęcie dwóch wariatów.
Dystans31.30 km Czas01:37 Vśrednia19.36 km/h Podjazdy 20 m
Teraz Polska: 17) Znowu Gdańsk.
Zrywamy się bardzo wcześnie i po śniadaniu zbieramy się. Nie każdy ma czas na jazdę na rowerze, więc żegnamy się i przed 7 jedziemy już w stronę Gdańska. Droga fajna, bo jest pobocze, z wyjątkiem skrzyżowań, tam trzeba uważać.Po godzinie jazdy wjeżdżamy do Gdańska. Dziury i ogromny ruch. Mamy sporo czasu, więc zaglądamy na starówkę, później musimy coś zjeść, bo cały dzień spędzimy w pociągu.
Poranna wzyta w Gdańsku © miciu222145
Gdańskie uliczki © miciu222145
Nie mogło zabraknąć Neptuna © miciu222145
Przed 11 pakujemy się do pociągu, który oczywiście nie ma miejsca na rowery. Jeden już stoi w pierwszym przedsionku, my dokładamy swoje i ledwo można się przecisnąć- obsługa pociągu jest jednak wyrozumiała. Po 21 jesteśmy już w Krakowie i jedziemy na Rynek w towarzystwie spotkanej w pociągu rowerzystki.
Nocny Kraków © miciu222145
Nocny Rynek © miciu222145
Kręcimy się trochę po mieście, gdzie łażą tłumy ludzi i wracamy na dworzec. Szymonowi pasuje jechać do Tarnowa, a później rowerem na Krosno. Ja troszkę później mam pociąg do Rzeszowa. Tak mi się przynajmniej wydawało, bo kursuje bus, z powodu remontu torów. Pokonuję więc ostatnie schody i wbijam do pociągu jadącego do Tarnowa. Ręce mam już okropnie poobijane od noszenia roweru po dworcach, jesteśmy 100 lat za murzynami.
Pociąg z miejscami na rowery, cały przedział dla nas. Około godziny 0:30 jesteśmy w Tarnowie.
Poranna wzyta w Gdańsku © miciu222145
Gdańskie uliczki © miciu222145
Nie mogło zabraknąć Neptuna © miciu222145
Przed 11 pakujemy się do pociągu, który oczywiście nie ma miejsca na rowery. Jeden już stoi w pierwszym przedsionku, my dokładamy swoje i ledwo można się przecisnąć- obsługa pociągu jest jednak wyrozumiała. Po 21 jesteśmy już w Krakowie i jedziemy na Rynek w towarzystwie spotkanej w pociągu rowerzystki.
Nocny Kraków © miciu222145
Nocny Rynek © miciu222145
Kręcimy się trochę po mieście, gdzie łażą tłumy ludzi i wracamy na dworzec. Szymonowi pasuje jechać do Tarnowa, a później rowerem na Krosno. Ja troszkę później mam pociąg do Rzeszowa. Tak mi się przynajmniej wydawało, bo kursuje bus, z powodu remontu torów. Pokonuję więc ostatnie schody i wbijam do pociągu jadącego do Tarnowa. Ręce mam już okropnie poobijane od noszenia roweru po dworcach, jesteśmy 100 lat za murzynami.
Pociąg z miejscami na rowery, cały przedział dla nas. Około godziny 0:30 jesteśmy w Tarnowie.
Dystans105.92 km Czas05:19 Vśrednia19.92 km/h VMAX45.00 km/h Podjazdy250 m
Teraz Polska: 16) Rodzinne spotkanie.
O ile w nocy nie padało, to rano już kropiło. Zbieramy się i jedziemy do centrum miasta. Śniadanie nad Zalewem i jedziemy do Katedry.
Katedra we Fromborku © miciu222145
Obserwatorium © miciu222145
Wnętrze katedry © miciu222145
Miejsce ważne, bo to tutaj spoczywa sam Mikołaj Kopernik.
Spoczywa tutaj Ktoś ważny © miciu222145
Już wiadomo o kogo chodzi © miciu222145
Jedziemy nad Kanał Kopernika, aktualnie w remoncie, tam znajduje się wieża wodna.
Kanał chwilowo w remoncie © miciu222145
Odrestaurowana, jest doskonałym punktem widokowym.
Panorama w stronę zalewu. © miciu222145
Panorama na miasto © miciu222145
Ciekawostka- rowerzyści mają zniżkę, a rowery są pilnowane przed wejściem :) Do kawiarni na dole wpada czasem Piotr Wadecki.
Pora opuścić to piękne miasteczko- droga wzywa.
Może do Santiago? © miciu222145
Pod Elblągiem dogania nas dwóch szosowców i widząc, że siedzę im na kole, proponują kawę w serwisie, podają adres i odjeżdżają. W Elblągu akurat mamy po drodze więc wstępujemy do tegoż serwisu- Wadecki się nazywa :D
Kawa była pyszna, dziękujemy i jedziemy dalej- jedziemy na Marzęcino. Prom nieczynny, więc nadkładamy ładny kawał drogi. Przed Nowym Dworem Gdańskim dopada nas burza i to z gradem. Na przystanku towarzyszą nam zagraniczni sakwiarze oraz tamtejszy szosowiec, imię wyleciało mi z głowy. Okazuje się, że Masło jest tak bardzo znany :D
Walnęło gradem © miciu222145
Lało i lało i końca nie było widać. Przestało, ale nie na długo i za chwilę znowu postój. Żeby skrócić trochę drogę wbijamy na krajową 7. Najgorsze 13 km wyprawy, huk straszny, do tego syf, bo po deszczu. Burze dookoła, ale na razie spokój. Wreszcie most i zjeżdżamy nad Martwą Wisłę.
Tam już pada © miciu222145
Chmury nas śledziły © miciu222145
Drogi bardzo boczne, ale ruch wcale mały nie był. Pod Gdańskiem znowu burza za burzą, szlag mnie już trafiał. Nareszcie jest Gdańsk- znowu dotarłem tutaj rowerem. Spotykamy Niemców z Fromborka i po zaułkach jedziemy do Centrum.
Nareszcie Gdańsk © miciu222145
Przebijamy się na dworzec. Pociąg do Krk jest nie długo, ma miejsca na rowery, ale wszystkie wyprzedane. Na peronie czeka już dwóch rowerzystów, gdy podjeżdża pociąg, Pani kierownik pociągu stwierdza, że jak zmieścimy się do przedziału rowerowego, to nas zabierze. W przedziale jechało już kilka rowerów, więc lipa- PKP sprzedaje więcej biletów, jak mają miejsc. Druga sprawa, to jakaś żenada, żeby pociąg jadący przez całą Polskę zabierał 5 rowerów!
Pytamy w kasie jak to wygląda z innymi pociągami- miejsc brak, może się zabierzemy, może nie i tak możemy czekać do rana. I tu pojawia się ratunek, a wszystko przez Facebooka :D
Piszę o sytuacji na Fb i odzywa się kuzynka- Krystyna, która mieszka pod Tczewem. W tej sytuacji kupujemy bilety na następny dzień i próbujemy się dostać do Tczewa. SKM już tam nie kursuje, bo jest po 21. Rzut oka na rozkład iiiii za 5 minut odjeżdża pociąg w tamtym kierunku. Konduktor nas zaprasza, kupujemy bilety i zaraz po 22 jesteśmy w Tczewie. Pojawia się i Kuzynka- wiele lat się nie widzieliśmy, aż przyjechałem na drugi koniec Polski rowerem, takich gości nie ma się codziennie :D Pakujemy się do Skody i po kilku minutach jesteśmy na miejscu. W mieszkaniu przywitał nas Borys, pies bardzo mądry i wyszkolony, ale przy dwóch nowych osobach nie bardzo chciał się słuchać i szalał :D Kolacja, piwko i można iść spać. Takiego zakończenia wyjazdu się nie spodziewałem.
Katedra we Fromborku © miciu222145
Obserwatorium © miciu222145
Wnętrze katedry © miciu222145
Miejsce ważne, bo to tutaj spoczywa sam Mikołaj Kopernik.
Spoczywa tutaj Ktoś ważny © miciu222145
Już wiadomo o kogo chodzi © miciu222145
Jedziemy nad Kanał Kopernika, aktualnie w remoncie, tam znajduje się wieża wodna.
Kanał chwilowo w remoncie © miciu222145
Odrestaurowana, jest doskonałym punktem widokowym.
Panorama w stronę zalewu. © miciu222145
Panorama na miasto © miciu222145
Ciekawostka- rowerzyści mają zniżkę, a rowery są pilnowane przed wejściem :) Do kawiarni na dole wpada czasem Piotr Wadecki.
Pora opuścić to piękne miasteczko- droga wzywa.
Może do Santiago? © miciu222145
Pod Elblągiem dogania nas dwóch szosowców i widząc, że siedzę im na kole, proponują kawę w serwisie, podają adres i odjeżdżają. W Elblągu akurat mamy po drodze więc wstępujemy do tegoż serwisu- Wadecki się nazywa :D
Kawa była pyszna, dziękujemy i jedziemy dalej- jedziemy na Marzęcino. Prom nieczynny, więc nadkładamy ładny kawał drogi. Przed Nowym Dworem Gdańskim dopada nas burza i to z gradem. Na przystanku towarzyszą nam zagraniczni sakwiarze oraz tamtejszy szosowiec, imię wyleciało mi z głowy. Okazuje się, że Masło jest tak bardzo znany :D
Walnęło gradem © miciu222145
Lało i lało i końca nie było widać. Przestało, ale nie na długo i za chwilę znowu postój. Żeby skrócić trochę drogę wbijamy na krajową 7. Najgorsze 13 km wyprawy, huk straszny, do tego syf, bo po deszczu. Burze dookoła, ale na razie spokój. Wreszcie most i zjeżdżamy nad Martwą Wisłę.
Tam już pada © miciu222145
Chmury nas śledziły © miciu222145
Drogi bardzo boczne, ale ruch wcale mały nie był. Pod Gdańskiem znowu burza za burzą, szlag mnie już trafiał. Nareszcie jest Gdańsk- znowu dotarłem tutaj rowerem. Spotykamy Niemców z Fromborka i po zaułkach jedziemy do Centrum.
Nareszcie Gdańsk © miciu222145
Przebijamy się na dworzec. Pociąg do Krk jest nie długo, ma miejsca na rowery, ale wszystkie wyprzedane. Na peronie czeka już dwóch rowerzystów, gdy podjeżdża pociąg, Pani kierownik pociągu stwierdza, że jak zmieścimy się do przedziału rowerowego, to nas zabierze. W przedziale jechało już kilka rowerów, więc lipa- PKP sprzedaje więcej biletów, jak mają miejsc. Druga sprawa, to jakaś żenada, żeby pociąg jadący przez całą Polskę zabierał 5 rowerów!
Pytamy w kasie jak to wygląda z innymi pociągami- miejsc brak, może się zabierzemy, może nie i tak możemy czekać do rana. I tu pojawia się ratunek, a wszystko przez Facebooka :D
Piszę o sytuacji na Fb i odzywa się kuzynka- Krystyna, która mieszka pod Tczewem. W tej sytuacji kupujemy bilety na następny dzień i próbujemy się dostać do Tczewa. SKM już tam nie kursuje, bo jest po 21. Rzut oka na rozkład iiiii za 5 minut odjeżdża pociąg w tamtym kierunku. Konduktor nas zaprasza, kupujemy bilety i zaraz po 22 jesteśmy w Tczewie. Pojawia się i Kuzynka- wiele lat się nie widzieliśmy, aż przyjechałem na drugi koniec Polski rowerem, takich gości nie ma się codziennie :D Pakujemy się do Skody i po kilku minutach jesteśmy na miejscu. W mieszkaniu przywitał nas Borys, pies bardzo mądry i wyszkolony, ale przy dwóch nowych osobach nie bardzo chciał się słuchać i szalał :D Kolacja, piwko i można iść spać. Takiego zakończenia wyjazdu się nie spodziewałem.
Dystans125.75 km Czas06:07 Vśrednia20.56 km/h VMAX40.00 km/h Podjazdy400 m
Teraz Polska: 15) Frombork.
Tej nocy rowery nocowały w... Kościele. Jemy wspólne śniadanie z naszym gospodarzem, okazuje się, że jesteśmy na terenie parafii prawosławnej, a ugościł nas sam proboszcz, ks. Bazyli.
Dostajemy ciepłą wodę i myjemy się na ogrodzie :) Schodzi nam długo, bo wyjeżdżamy po 10. Asfalty raczej kiepskiej jakości, ale jedzie się dobrze. Docieramy do Bartoszyc, gdzie spędzamy sporo czasu.
Fontanna z Hello Kity- Bartoszyce © miciu222145
To na jeździe po starówce, czy rozmowach z tutejszymi rowerzystami.
Brama Lidzbarska z XV wieku © miciu222145
Kolejnym ciekawym miejscem jest Pieniężno, gdzie spotykamy rowerzystę podróżnika, ale dość nietypowego. Jedzie tylko szlakami w terenie z ogromnym plecakiem i bagażnikiem na sztycę, który sam zespawał. Samo miasteczko podczas 2 WŚ zostało zniszczone w 80%.
Kościół w Pieniężnie © miciu222145
Kościół w Pieniężnie © miciu222145
Wnętrze Kościoła © miciu222145
Wieża przy nieistniejącym kościele ewangelickim © miciu222145
Jedziemy teraz do Braniewa, gdzie chcemy zapytać o jakiś nocleg- informację turystyczną zamykają za 15 minut :D
Bazylika w Braniewie © miciu222145
Wnętrze Bazyliki © miciu222145
W okolicy nic nie ma, ale na pewno jest kemping we Fromborku- znowu dokładamy kilometrów, a mamy już ponad 100. Pogoda się posypała i zaczyna kropić. Docieramy do Fromborka i jedziemy prosto nad Zalew Wiślany.
Nad Zalewem Wiślanym we Fromborku © miciu222145
Robimy zakupy i jedziemy na nocleg- przy wjeździe do miasta, na górce :D Teść właściciela oprowadza nas po przybytku i przy deszczyku rozbijamy się.
Nocleg we Fromborku © miciu222145
Obok w wielkim namiocie rezyduje małżeństwo z Niemiec. Namiot tak duży, że chowają tam rowery, a same rowery są pancerne, z piastami na 10 przełożeń.
Można spać z rowerami © miciu222145
Po umyciu się idziemy do baru. Regionalne piwko, bilard, ping pong i tak mija nam wieczór.
Lokalne przysmaki © miciu222145
Wieczorne rozrywki © miciu222145
Dostajemy ciepłą wodę i myjemy się na ogrodzie :) Schodzi nam długo, bo wyjeżdżamy po 10. Asfalty raczej kiepskiej jakości, ale jedzie się dobrze. Docieramy do Bartoszyc, gdzie spędzamy sporo czasu.
Fontanna z Hello Kity- Bartoszyce © miciu222145
To na jeździe po starówce, czy rozmowach z tutejszymi rowerzystami.
Brama Lidzbarska z XV wieku © miciu222145
Kolejnym ciekawym miejscem jest Pieniężno, gdzie spotykamy rowerzystę podróżnika, ale dość nietypowego. Jedzie tylko szlakami w terenie z ogromnym plecakiem i bagażnikiem na sztycę, który sam zespawał. Samo miasteczko podczas 2 WŚ zostało zniszczone w 80%.
Kościół w Pieniężnie © miciu222145
Kościół w Pieniężnie © miciu222145
Wnętrze Kościoła © miciu222145
Wieża przy nieistniejącym kościele ewangelickim © miciu222145
Jedziemy teraz do Braniewa, gdzie chcemy zapytać o jakiś nocleg- informację turystyczną zamykają za 15 minut :D
Bazylika w Braniewie © miciu222145
Wnętrze Bazyliki © miciu222145
W okolicy nic nie ma, ale na pewno jest kemping we Fromborku- znowu dokładamy kilometrów, a mamy już ponad 100. Pogoda się posypała i zaczyna kropić. Docieramy do Fromborka i jedziemy prosto nad Zalew Wiślany.
Nad Zalewem Wiślanym we Fromborku © miciu222145
Robimy zakupy i jedziemy na nocleg- przy wjeździe do miasta, na górce :D Teść właściciela oprowadza nas po przybytku i przy deszczyku rozbijamy się.
Nocleg we Fromborku © miciu222145
Obok w wielkim namiocie rezyduje małżeństwo z Niemiec. Namiot tak duży, że chowają tam rowery, a same rowery są pancerne, z piastami na 10 przełożeń.
Można spać z rowerami © miciu222145
Po umyciu się idziemy do baru. Regionalne piwko, bilard, ping pong i tak mija nam wieczór.
Lokalne przysmaki © miciu222145
Wieczorne rozrywki © miciu222145
Dystans103.94 km Czas05:35 Vśrednia18.62 km/h VMAX43.00 km/h Podjazdy419 m
Teraz Polska: 14) Zryta pogoda.
Po deszczowej nocy budzi nas raczej kiepski poranek. Jest chłodno, do tego wieje. Żegnamy się z ekipą, byli z Gdańska, jak się okazało.
Do głównej drogi jedziemy z Litwinem, na prawdę spoko gość, żal, że jedziemy w różnych kierunkach. Jeszcze na polu namiotowym poczęstował nas espresso z jakiejś dziwnej kawy- będę miał foty od Szymka, to dodam.
Kawa dziwna, ale dobra © miciu222145
Zajeżdżamy do sklepu na śniadanie. Podczas, gdy my jemy, to się rozpadało. Mili właściciele zrobili nam herbatę, później kawę i tak przy rozmowie z miejscowymi, przeczekaliśmy deszcz. Wyjeżdżamy ponownie- jest już 10:30.
Wieża ciśnień w Gołdapiu © miciu222145
Były i takie drogi © miciu222145
Jedziemy drogami, właściwie, to alejami wśród szpalerów drzew.
Malownicze drogi © miciu222145
Gdy ścieżka rowerowa się kończy, to obok drogi znajdują się wykopy pod dalszy ciąg- planowany szlak rowerowy. Czegoś jednak nie rozumiem- droga, jeśli już jest na niej podjazd, to łagodny, a na ścieżce są takie makabryczne góry i doliny, że trzeba na młynku jechać.
Góry, doliny © miciu222145
Kto to projektował? Chyba nigdy na rowerze nie jeździł. Za Węgorzewem docieramy do jeziora- jest to część jeziora Mamry.
Nad jeziorem © miciu222145
W Srokowie © miciu222145
Mijamy Srokowo i docieramy do Barcian- przypadkiem trafia się nam zamek Krzyżacki :D Jest w rękach prywatnych, coś tam się niby dzieje, ale nie wróże mu szybkiego remontu.
Zamek Krzyżacki w Barcianach © miciu222145
Zamek w Barcianach © miciu222145
W Korszach robimy zakupy i pytamy o noclegi.
Wieża ciśnień w korszach- 1/3 z takich w Polsce © miciu222145
Ciężka sprawa i decydujemy się jechać dalej. Mijamy jednak Kościół z którego ktoś wychodził w stronę plebanii. Na głupa pytamy o rozbicie namiotów na trawniku na tyłach. Nie było problemów, chociaż z pewną ostrożnością do nas podchodzono. Zaskoczeniem był pobliski cmentarz oraz przepyszna kolacja ze świeżutkich jajek.
Pyszna kolacja © miciu222145
Wiatr nas wymęczył, więc taki posiłek postawił nas na nogi. Miałem kilka pytań w głowie, u kogo się rozbiliśmy? I czy rozbiliśmy się pod Kościołem, a może to cerkiew?
Do głównej drogi jedziemy z Litwinem, na prawdę spoko gość, żal, że jedziemy w różnych kierunkach. Jeszcze na polu namiotowym poczęstował nas espresso z jakiejś dziwnej kawy- będę miał foty od Szymka, to dodam.
Kawa dziwna, ale dobra © miciu222145
Zajeżdżamy do sklepu na śniadanie. Podczas, gdy my jemy, to się rozpadało. Mili właściciele zrobili nam herbatę, później kawę i tak przy rozmowie z miejscowymi, przeczekaliśmy deszcz. Wyjeżdżamy ponownie- jest już 10:30.
Wieża ciśnień w Gołdapiu © miciu222145
Były i takie drogi © miciu222145
Jedziemy drogami, właściwie, to alejami wśród szpalerów drzew.
Malownicze drogi © miciu222145
Gdy ścieżka rowerowa się kończy, to obok drogi znajdują się wykopy pod dalszy ciąg- planowany szlak rowerowy. Czegoś jednak nie rozumiem- droga, jeśli już jest na niej podjazd, to łagodny, a na ścieżce są takie makabryczne góry i doliny, że trzeba na młynku jechać.
Góry, doliny © miciu222145
Kto to projektował? Chyba nigdy na rowerze nie jeździł. Za Węgorzewem docieramy do jeziora- jest to część jeziora Mamry.
Nad jeziorem © miciu222145
W Srokowie © miciu222145
Mijamy Srokowo i docieramy do Barcian- przypadkiem trafia się nam zamek Krzyżacki :D Jest w rękach prywatnych, coś tam się niby dzieje, ale nie wróże mu szybkiego remontu.
Zamek Krzyżacki w Barcianach © miciu222145
Zamek w Barcianach © miciu222145
W Korszach robimy zakupy i pytamy o noclegi.
Wieża ciśnień w korszach- 1/3 z takich w Polsce © miciu222145
Ciężka sprawa i decydujemy się jechać dalej. Mijamy jednak Kościół z którego ktoś wychodził w stronę plebanii. Na głupa pytamy o rozbicie namiotów na trawniku na tyłach. Nie było problemów, chociaż z pewną ostrożnością do nas podchodzono. Zaskoczeniem był pobliski cmentarz oraz przepyszna kolacja ze świeżutkich jajek.
Pyszna kolacja © miciu222145
Wiatr nas wymęczył, więc taki posiłek postawił nas na nogi. Miałem kilka pytań w głowie, u kogo się rozbiliśmy? I czy rozbiliśmy się pod Kościołem, a może to cerkiew?
Dystans113.65 km Teren2.00 km Czas05:59 Vśrednia18.99 km/h VMAX58.00 km/h Podjazdy770 m
Teraz Polska: 13) Jedziemy dalej?
Cel był taki: dojechać pod litewską granicę. No i jesteśmy. Sprawdzamy połączenia kolejowe i autobusowe z resztą kraju- lekka żenada. Mamy jeszcze sporo czasu, a do Gdańska lekko ponad 400 km. Hmm, krótki namysł i.... jedziemy, a co!
Międzysąsiedzkie kłótnie rozgorzały na nowo, geodeci, groźby ogrodzenia terenu i inne takie. My musimy jednak jechać i po 9 wyruszamy. Miało być śniadanie pod sklepem i tam pojechałem, Szymon uderzył od razu na trasę.
Wyborny asfalcik © miciu222145
Wyszło na to, że zjedliśmy świeżutkie drożdżówki nad jeziorem. Troszkę się zdziwiłem, bo nagle pojawiły się górki, ba, nawet jakaś serpentyna :D No cóż, poczułem się jak w domu.
Dwujęzyczne tablice © miciu222145
Czasem pojawiały się wieże widokowe, ale widoki dupy nie urywały, płasko trochę.
Trochę płasko © miciu222145
W Puńsku robimy zakupy i przeżywamy lekki szok- wszyscy gadają po litewsku.
Witamy w Puńsku © miciu222145
Po śniadaniu lecimy dalej. Za Wiżajnami docieramy do Trójstyku, po drodze towarzyszy nam budowa ścieżki/ szlaku rowerowego.
Na trójstyku © miciu222145
Miejsce fajne i blisko drogi- to mój drugi odwiedzony trójstyk. Jedziemy do wsi Stańczyki- miejsce które bardzo chciałem odwiedzić.
Dojazd do Stańczyków © miciu222145
Wiadukty z daleka © miciu222145
Dlaczego? Są tam fajne wiadukty kolejowe.
Z góry jakoś tak nie wyglądają na duże, ale po zejściu robią ogromne wrażenie.
Robią wrażenie © miciu222145
Wiadukty w Stańczykach © miciu222145
Wiadukty © miciu222145
Spotykamy dwóch Panów, którzy z zaciekawieniem słuchają o naszej podróży. Opuszczamy wiadukty i jedziemy na agro zapytać o nocleg. Jet, owszem, ale wieczorem wracają goście weselni, do tego na ogrodzie będą imieniny- chyba się nie wyśpimy, więc jedziemy dalej.
Zjechaliśmy piękną aleją, tak teraz musimy podjechać. Jedziemy główną drogą, gdy dogania nas czerwona skoda i zajeżdża drogę. To spotkani na wiaduktach Panowie chcieli dać nam mapę powiatu- bardzo fajny gest z Ich strony.
Noclegów nie ma, więc jedziemy na polecane pola w Gołdapie. Teren nad jeziorem należy do miasta i opłaty są śmiesznie niskie- 6 zł. Jest prysznic, plaża, boiska wszelakie. Po rozbiciu się pojawia się kolejny rowerzysta- litwin mieszkający w Glasgow, a jadący do domu na rowerze. Rower miał fajny, sam go złożył, bo pracował jako mechanik rowerowy, ale robotę rzucił.
Maszyna litwina © miciu222145
Stalowa rama, osprzęt 105, hamulce Avid bb7 no i fajne kółka. Sztyca Thomson i siodełko Brooks.
Dźwięk piast poznałem od razu :D Obaj uznaliśmy, że Hope, to najlepsze piasty jakie mieliśmy. Miał też fajny, lekki namiot Easton, ale o nieprzemakalności jego nie mógł powiedzieć nic dobrego. Pod wieczór zjeżdża się cała banda rowerzystów- 7 sztuk. Kilku facetów, chyba z córkami. Aż zaroiło się od rowerów i namiotów. Niestety zaczęło padać, a nawet grzmieć. Kto utknął w tym momencie w łazience, ten zostawał na małym prysznicowym party :D Staliśmy w kółku, piliśmy i gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Deszcz ustał, więc spotkanie zakończono- jakoś koło 23 już było.
Międzysąsiedzkie kłótnie rozgorzały na nowo, geodeci, groźby ogrodzenia terenu i inne takie. My musimy jednak jechać i po 9 wyruszamy. Miało być śniadanie pod sklepem i tam pojechałem, Szymon uderzył od razu na trasę.
Wyborny asfalcik © miciu222145
Wyszło na to, że zjedliśmy świeżutkie drożdżówki nad jeziorem. Troszkę się zdziwiłem, bo nagle pojawiły się górki, ba, nawet jakaś serpentyna :D No cóż, poczułem się jak w domu.
Dwujęzyczne tablice © miciu222145
Czasem pojawiały się wieże widokowe, ale widoki dupy nie urywały, płasko trochę.
Trochę płasko © miciu222145
W Puńsku robimy zakupy i przeżywamy lekki szok- wszyscy gadają po litewsku.
Witamy w Puńsku © miciu222145
Po śniadaniu lecimy dalej. Za Wiżajnami docieramy do Trójstyku, po drodze towarzyszy nam budowa ścieżki/ szlaku rowerowego.
Na trójstyku © miciu222145
Miejsce fajne i blisko drogi- to mój drugi odwiedzony trójstyk. Jedziemy do wsi Stańczyki- miejsce które bardzo chciałem odwiedzić.
Dojazd do Stańczyków © miciu222145
Wiadukty z daleka © miciu222145
Dlaczego? Są tam fajne wiadukty kolejowe.
Z góry jakoś tak nie wyglądają na duże, ale po zejściu robią ogromne wrażenie.
Robią wrażenie © miciu222145
Wiadukty w Stańczykach © miciu222145
Wiadukty © miciu222145
Spotykamy dwóch Panów, którzy z zaciekawieniem słuchają o naszej podróży. Opuszczamy wiadukty i jedziemy na agro zapytać o nocleg. Jet, owszem, ale wieczorem wracają goście weselni, do tego na ogrodzie będą imieniny- chyba się nie wyśpimy, więc jedziemy dalej.
Zjechaliśmy piękną aleją, tak teraz musimy podjechać. Jedziemy główną drogą, gdy dogania nas czerwona skoda i zajeżdża drogę. To spotkani na wiaduktach Panowie chcieli dać nam mapę powiatu- bardzo fajny gest z Ich strony.
Noclegów nie ma, więc jedziemy na polecane pola w Gołdapie. Teren nad jeziorem należy do miasta i opłaty są śmiesznie niskie- 6 zł. Jest prysznic, plaża, boiska wszelakie. Po rozbiciu się pojawia się kolejny rowerzysta- litwin mieszkający w Glasgow, a jadący do domu na rowerze. Rower miał fajny, sam go złożył, bo pracował jako mechanik rowerowy, ale robotę rzucił.
Maszyna litwina © miciu222145
Stalowa rama, osprzęt 105, hamulce Avid bb7 no i fajne kółka. Sztyca Thomson i siodełko Brooks.
Dźwięk piast poznałem od razu :D Obaj uznaliśmy, że Hope, to najlepsze piasty jakie mieliśmy. Miał też fajny, lekki namiot Easton, ale o nieprzemakalności jego nie mógł powiedzieć nic dobrego. Pod wieczór zjeżdża się cała banda rowerzystów- 7 sztuk. Kilku facetów, chyba z córkami. Aż zaroiło się od rowerów i namiotów. Niestety zaczęło padać, a nawet grzmieć. Kto utknął w tym momencie w łazience, ten zostawał na małym prysznicowym party :D Staliśmy w kółku, piliśmy i gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Deszcz ustał, więc spotkanie zakończono- jakoś koło 23 już było.
Dystans100.34 km Teren4.00 km Czas05:02 Vśrednia19.94 km/h VMAX39.00 km/h Podjazdy290 m
Teraz Polska: 12) Trudne sprawy na żywo.
Podczas gdy my się zbieraliśmy, to właścicielka przybytku opowiadała nam jakie są cienie i blaski hodowli ślimaków.
Wyruszamy po 9 przy pięknej, ale rześkiej pogodzie. Pod Kościołem dość długo rozmawiamy z mieszkańcami Lipska.
Kościół w Lipsku © miciu222145
Pora jechać dalej. Na pewnej krzyżówce zauważamy znak- Bunkier 600 m. Jedziemy i jedziemy, cóż, z takimi oznaczeniami, to nigdzie nie trafimy.
Zaczynamy jazdę wzdłuż kanału augustowskiego, czyli raju dla kajakarzy.
Co chwilę są zjazdy na śluzy i oczywiście odwiedzamy co się da. Tłumy kajakarzy, są wystarczającą rekomendacją do odwiedzenia tego miejsca.
Śluza na kanale augustowskim © miciu222145
Oczekiwanie © miciu222145
Można płynąć dalej © miciu222145
Na śluzie © miciu222145
Podwyższanie poziomu wody © miciu222145
Czarna Hańcza © miciu222145
Cały czas towarzyszą nam mniejsze i większe jeziora, nad jeziorem Gieret jemy po cheeseburgerze. Olbrzym z kawałem świeżo smażonego mięsa, tego nam było trzeba. Docieramy do Sejn, gdzie odwiedzamy Bazylikę i Białą Synagogę.
Bazylika w Sejnach © miciu222145
Wnętrze bazyliki © miciu222145
Sejny- Biała Synagoga © miciu222145
Doganiamy też sakwiarza, francuza. Jedzie sobie powoli z Francji, nie wie która godzina, nie wie ile przejechał, wie, że jedzie do Tallina, a później, to się zastanowi. W sumie, to nawet nie wiedział co się dzieje dookoła, bo miał wielkie słuchawki na uszach.
Kierujemy się na Ogrodniki, nie wiem dlaczego wybraliśmy sugerowany objazd, skoro rowerem zawsze da się jakoś przejechać.
Objazd, to jakaś katastrofa- dziury, łaty, łaty i dziury, najgorszy asfalt wyjazdu. W Ogrodnikach nie ma wyboru, jest tylko jedna noclegownia. Mili Państwo kierują nas na łąkę tuż za płotem, bo więcej miejsca, jak przy domu. Nagle przyczepia się sąsiadka, twierdząc, że to jej łąka. Zaczyna się cyrk: wyzywanie, groźby, zlatuje się pół wioski :D Okazuje się, że sąsiadka robiła sobie skrót z krową przez posesję naszych gospodarzy i przy okazji zwierzak się pasł na tej łące. Wróciliśmy w okolice domu i tam rozbiliśmy namioty. Ja pojechałem jeszcze nad transgraniczne jezioro Gaładuś i zaglądnąłem na Litwę.
Jezioro Gaładuś © miciu222145
Na granicy © miciu222145
Z sąsiedzką wizytą © miciu222145
Spotkałem też sakwiarzy z Ełku. Jak zakończy się konflikt, który dzięki nam rozgorzał na nowo?
Wyruszamy po 9 przy pięknej, ale rześkiej pogodzie. Pod Kościołem dość długo rozmawiamy z mieszkańcami Lipska.
Kościół w Lipsku © miciu222145
Pora jechać dalej. Na pewnej krzyżówce zauważamy znak- Bunkier 600 m. Jedziemy i jedziemy, cóż, z takimi oznaczeniami, to nigdzie nie trafimy.
Zaczynamy jazdę wzdłuż kanału augustowskiego, czyli raju dla kajakarzy.
Co chwilę są zjazdy na śluzy i oczywiście odwiedzamy co się da. Tłumy kajakarzy, są wystarczającą rekomendacją do odwiedzenia tego miejsca.
Śluza na kanale augustowskim © miciu222145
Oczekiwanie © miciu222145
Można płynąć dalej © miciu222145
Na śluzie © miciu222145
Podwyższanie poziomu wody © miciu222145
Czarna Hańcza © miciu222145
Cały czas towarzyszą nam mniejsze i większe jeziora, nad jeziorem Gieret jemy po cheeseburgerze. Olbrzym z kawałem świeżo smażonego mięsa, tego nam było trzeba. Docieramy do Sejn, gdzie odwiedzamy Bazylikę i Białą Synagogę.
Bazylika w Sejnach © miciu222145
Wnętrze bazyliki © miciu222145
Sejny- Biała Synagoga © miciu222145
Doganiamy też sakwiarza, francuza. Jedzie sobie powoli z Francji, nie wie która godzina, nie wie ile przejechał, wie, że jedzie do Tallina, a później, to się zastanowi. W sumie, to nawet nie wiedział co się dzieje dookoła, bo miał wielkie słuchawki na uszach.
Kierujemy się na Ogrodniki, nie wiem dlaczego wybraliśmy sugerowany objazd, skoro rowerem zawsze da się jakoś przejechać.
Objazd, to jakaś katastrofa- dziury, łaty, łaty i dziury, najgorszy asfalt wyjazdu. W Ogrodnikach nie ma wyboru, jest tylko jedna noclegownia. Mili Państwo kierują nas na łąkę tuż za płotem, bo więcej miejsca, jak przy domu. Nagle przyczepia się sąsiadka, twierdząc, że to jej łąka. Zaczyna się cyrk: wyzywanie, groźby, zlatuje się pół wioski :D Okazuje się, że sąsiadka robiła sobie skrót z krową przez posesję naszych gospodarzy i przy okazji zwierzak się pasł na tej łące. Wróciliśmy w okolice domu i tam rozbiliśmy namioty. Ja pojechałem jeszcze nad transgraniczne jezioro Gaładuś i zaglądnąłem na Litwę.
Jezioro Gaładuś © miciu222145
Na granicy © miciu222145
Z sąsiedzką wizytą © miciu222145
Spotkałem też sakwiarzy z Ełku. Jak zakończy się konflikt, który dzięki nam rozgorzał na nowo?
Dystans100.07 km Teren1.00 km Czas05:02 Vśrednia19.88 km/h VMAX46.00 km/h Podjazdy470 m
Teraz Polska: 11) Burzowo.
I zaczynamy codzienny rytuał.
Gładziutko © miciu222145
Dzisiaj jakoś wcześniej wyjeżdżamy, bo po 8. Po 10 km dojeżdżamy do Krynek. Ciekawie wygląda tam rynek Rynek w Krynkach.
Ruiny synagogi w Krynkach © miciu222145
Robimy zakupy i jemy śniadanie. Jedziemy dalej, jednak wszystko się psuje, zarówno droga, jak i pogoda. Spotykamy owieczkę, która przelazła przez płot i wrócić nie potrafiła.
Ktoś tu się zgubił © miciu222145
W Wojnowcach próbujemy jechać skrótem- szuter zamienia się w głęboki piach, więc pora na odwrót.
Wygląda na przejezdną © miciu222145
Koniec jazdy © miciu222145
Pojawia się ładna chmura szelfowa, jednak jesteśmy na odludziu, a i w Malawiczach próżno szukać schronienia.
Ładna chmurka © miciu222145
Znajdujemy zdemolowany przystanek i tam przeczekujemy burzę.
Schron przeciw burzowy © miciu222145
Gdy tylko przestało padać, szybko się zbieramy, bo znowu się chmurzy. Po kilku kilometrach znowu zaczyna lać, jednak cisnę mocno i jestem prawie suchy- Szymon nie miał tyle szczęścia.
Kogoś tu zlało © miciu222145
Jesteśmy w Palestynie- jedziemy długo, ale chyba coś tu nie gra :D
Mimo wszystko, trzeba jechać © miciu222145
Tak blisko Białorusi © miciu222145
Już bez deszczu docieramy do Lipska, wcześniej jednak pytamy o noclegi na stacji benzynowej, a później w barze. Jest piękne pole namiotowe, ale ceny za korzystanie z łazienek, to jakiś kosmos- 10 zł, za 15 min. prysznica? Do tego za namiot i robi się spora kwota. Za 10 zł mamy nocleg przy agroturystyce, a prysznic w cenie :) Koło budy siedzi spory piesio- Beryl.
Poznajcie Beryla :) © miciu222145
Wyglądał, jakby był chory, nawet nie mrugnął jak się pojawiliśmy. Za to jak pojawiła się właścicielka, to prawie z drzwiami od stodoły by poszedł :D Nie widziałem czegoś takiego. Ja jadę jeszcze na objazd miasteczka. Kolację przyrządzamy na grilu- kiszka ziemniaczana bardzo mi smakuje, nigdy takiej nie jadłem. Do tego kiełbacha, piwo i można iść spać.
Szef kuchni poleca © miciu222145
Obóz nr 10 © miciu222145
Gładziutko © miciu222145
Dzisiaj jakoś wcześniej wyjeżdżamy, bo po 8. Po 10 km dojeżdżamy do Krynek. Ciekawie wygląda tam rynek Rynek w Krynkach.
Ruiny synagogi w Krynkach © miciu222145
Robimy zakupy i jemy śniadanie. Jedziemy dalej, jednak wszystko się psuje, zarówno droga, jak i pogoda. Spotykamy owieczkę, która przelazła przez płot i wrócić nie potrafiła.
Ktoś tu się zgubił © miciu222145
W Wojnowcach próbujemy jechać skrótem- szuter zamienia się w głęboki piach, więc pora na odwrót.
Wygląda na przejezdną © miciu222145
Koniec jazdy © miciu222145
Pojawia się ładna chmura szelfowa, jednak jesteśmy na odludziu, a i w Malawiczach próżno szukać schronienia.
Ładna chmurka © miciu222145
Znajdujemy zdemolowany przystanek i tam przeczekujemy burzę.
Schron przeciw burzowy © miciu222145
Gdy tylko przestało padać, szybko się zbieramy, bo znowu się chmurzy. Po kilku kilometrach znowu zaczyna lać, jednak cisnę mocno i jestem prawie suchy- Szymon nie miał tyle szczęścia.
Kogoś tu zlało © miciu222145
Jesteśmy w Palestynie- jedziemy długo, ale chyba coś tu nie gra :D
Mimo wszystko, trzeba jechać © miciu222145
Tak blisko Białorusi © miciu222145
Już bez deszczu docieramy do Lipska, wcześniej jednak pytamy o noclegi na stacji benzynowej, a później w barze. Jest piękne pole namiotowe, ale ceny za korzystanie z łazienek, to jakiś kosmos- 10 zł, za 15 min. prysznica? Do tego za namiot i robi się spora kwota. Za 10 zł mamy nocleg przy agroturystyce, a prysznic w cenie :) Koło budy siedzi spory piesio- Beryl.
Poznajcie Beryla :) © miciu222145
Wyglądał, jakby był chory, nawet nie mrugnął jak się pojawiliśmy. Za to jak pojawiła się właścicielka, to prawie z drzwiami od stodoły by poszedł :D Nie widziałem czegoś takiego. Ja jadę jeszcze na objazd miasteczka. Kolację przyrządzamy na grilu- kiszka ziemniaczana bardzo mi smakuje, nigdy takiej nie jadłem. Do tego kiełbacha, piwo i można iść spać.
Szef kuchni poleca © miciu222145
Obóz nr 10 © miciu222145
Dystans83.48 km Teren18.00 km Czas04:24 Vśrednia18.97 km/h VMAX41.00 km/h Podjazdy300 m
Teraz Polska: 10) Na szlaku Tatarskim.
Pora pożegnać się z Białowieżą. W nocy padało, ale po chmurach nie ma śladu. Udajemy się w stronę Narewki. Asfalt, to już się przejadło- pora na leśny szuter w ilości 12 km. Trochę narzekałem na dziury, nie wiedziałem jednak, że ta droga wcale zła nie była :D
Na dzień dobry brak asfaltu © miciu222145
Później zaglądamy nad Jez. Siemianowskie.
Jez. Siemianowickie © miciu222145
Na molo © miciu222145
Plażowicze © miciu222145
Bez problemu można by tam przenocować. Jedziemy ścieżką wzdłuż świeżutkiej drogi, czasem jeszcze nie oddanej do użytku. Do przejścia w Bobrownikach spory ruch, ale ładnie wszyscy uważają na nas. Jest skręt na Kruszyniany, to będzie dobre :D
Droga na Kruszyniany © miciu222145
Wybawienie już blisko © miciu222145
Dwa światy © miciu222145
Ledwie ubity szuter, do tego makabryczna tarka i tak przez 6 km. Asfalt był wybawieniem, jednak niewiele go zostało do końca dzisiejszej jazdy, bo oto jesteśmy w Kruszynianach.
Wioska gdzieś na końcu świata, cisza spokój, nawet sklepu nie ma. To był problem, bo nie mieliśmy nic przy sobie. Jednak pobliska knajpa nawet z nas nie zdarła, a zjedliśmy coś pysznego. Najpierw jednak odwiedziliśmy meczet, tłum seniorów z wycieczki dziwnie nam się przyglądał.
Meczet w Kruszynianach © miciu222145
Rozbiliśmy namioty "Pod Lipami, ludzi mało, wszystko co trzeba jest, żyć nie umierać. Co do jedzenia- knysze z mięsem do tego surówki, piwo pszeniczne domowej roboty oraz podpiwek również własnej produkcji. O ludzie, jakie to było dobre, bomba smaków i aromatów, w piwie wyczuwałem każdy użyty składnik, coś pięknego.
Coś wspaniałego © miciu222145
Zaglądnęliśmy jeszcze na cmentarz i poszliśmy do naszych domków.
Pobliski cmentarz © miciu222145
Schyłek dnia © miciu222145
Miejsce ma swój piękny klimat, aż chce się tutaj zostać na dłużej.
Na dzień dobry brak asfaltu © miciu222145
Później zaglądamy nad Jez. Siemianowskie.
Jez. Siemianowickie © miciu222145
Na molo © miciu222145
Plażowicze © miciu222145
Bez problemu można by tam przenocować. Jedziemy ścieżką wzdłuż świeżutkiej drogi, czasem jeszcze nie oddanej do użytku. Do przejścia w Bobrownikach spory ruch, ale ładnie wszyscy uważają na nas. Jest skręt na Kruszyniany, to będzie dobre :D
Droga na Kruszyniany © miciu222145
Wybawienie już blisko © miciu222145
Dwa światy © miciu222145
Ledwie ubity szuter, do tego makabryczna tarka i tak przez 6 km. Asfalt był wybawieniem, jednak niewiele go zostało do końca dzisiejszej jazdy, bo oto jesteśmy w Kruszynianach.
Wioska gdzieś na końcu świata, cisza spokój, nawet sklepu nie ma. To był problem, bo nie mieliśmy nic przy sobie. Jednak pobliska knajpa nawet z nas nie zdarła, a zjedliśmy coś pysznego. Najpierw jednak odwiedziliśmy meczet, tłum seniorów z wycieczki dziwnie nam się przyglądał.
Meczet w Kruszynianach © miciu222145
Rozbiliśmy namioty "Pod Lipami, ludzi mało, wszystko co trzeba jest, żyć nie umierać. Co do jedzenia- knysze z mięsem do tego surówki, piwo pszeniczne domowej roboty oraz podpiwek również własnej produkcji. O ludzie, jakie to było dobre, bomba smaków i aromatów, w piwie wyczuwałem każdy użyty składnik, coś pięknego.
Coś wspaniałego © miciu222145
Zaglądnęliśmy jeszcze na cmentarz i poszliśmy do naszych domków.
Pobliski cmentarz © miciu222145
Schyłek dnia © miciu222145
Miejsce ma swój piękny klimat, aż chce się tutaj zostać na dłużej.