Wpisy archiwalne w kategorii
Gorce
Dystans całkowity: | 201.85 km (w terenie 99.00 km; 49.05%) |
Czas w ruchu: | 13:22 |
Średnia prędkość: | 15.10 km/h |
Maksymalna prędkość: | 58.00 km/h |
Suma podjazdów: | 4523 m |
Maks. tętno maksymalne: | 191 (95 %) |
Maks. tętno średnie: | 150 (75 %) |
Suma kalorii: | 1700 kcal |
Liczba aktywności: | 3 |
Średnio na aktywność: | 67.28 km i 4h 27m |
Więcej statystyk |
Dystans40.38 km Teren30.00 km Czas03:11 Vśrednia12.68 km/h VMAX49.00 km/h Podjazdy1310 m
Turbacz, wizyta nr 2.
Zaplanowany wyjazd wreszcie doszedł do skutku. Udział brali: Magda, Seba, Kona i ja. Gdzieś w okolicy południa wystartowaliśmy z Rabki Zdroju. Początek, to trochę kręcenia po uzdrowisku i wreszcie wjazd w teren. Jedziemy szlakiem czerwonym, który miejscami jest troszkę trudniejszy, ale całość podjeżdżamy. Pod schroniskiem dobiega końca akcja ratownicza- ktoś miał problemy z kręgosłupem. Odwiedzamy wierzchołek, a później odpoczywamy. Podczas mojego startu był ubaw po pachy- przednie koło wpadło w podmokłą dziurę i pięknie przeleciałem przez kierownicę. Do tego siodełko ubodło mnie w tyłek, boli już prawie tydzień :D Początkowo zjeżdżamy czerwonym i odbijamy na niebieski- hardcore jak się patrzy. Na rozjeździe obieramy kierunek na rowerowy czerwony i nim jedziemy. W Koninkch wbijamy na asfalt i już się wydaje, że nie będzie podjazdów. Za zakrętem pojawia się asfaltowa ściana. Później już tylko lekko w dół. Bardzo przyjemne rozpoczęcie wyjazdu. Pakujemy się i jedziemy do Zakopanego.
Spakowani, więc wyruszamy© miciu222145
Wyżera przed startem© miciu222145
Podjazd z Babią G. w tle© miciu222145
Całkiem wyrażnie widać Tatry© miciu222145
Pod schroniskiem na Turbaczu trwa akcja© miciu222145
Na Turbaczu- 1310 m© miciu222145
Widoki na powrocie© miciu222145
Dystans47.68 km Teren40.00 km Czas03:38 Vśrednia13.12 km/h VMAX58.00 km/h Podjazdy1660 m
Temp.22.0 °C SprzętRadon ZR Litening Custom
Cyklokarpaty Kluszkowce- czyli Gorce witają.
Długo zastanawiałem się, czy jechać na te zawody. Po pierwsze jest to spora odległość, bo około 200 km od Rzeszowa, a po drugie, pogoda była strasznie nie pewna. Do tego dzień wcześniej mocno padało. Jednak późnym wieczorem wysłałem sms- a do Piotrka oraz Michała, że jednak jedziemy. O godzinie 6. wyjechaliśmy i po 3 godzinach i 20 minutach znaleźliśmy się na miejscu. Start zlokalizowany był tuż przy wyciągu w Kluszkowcach. Chwila w kolejeczce i mogliśmy się przygotować do startu. Było pochmurno, ale to był plus, bo nie było gorąco. Zastanawiałem się jakie szkiełka założyć w okularach- wziąłem bezbarwne i był to strzał w 10. Ustawiłem się w 2. sektorze i tuż po 11 wystartowaliśmy. Na początek kilka kilometrów asfaltem, by później wjechać w teren. Droga usiana była drobnymi kamykami, które nie jednego pokonały. Wystarczy, że jedna osoba się przewróciła i cała stawka musiała prowadzić, po za kilkoma wyjątkami. Straciłem tu mnóstwo czasu, a do tego jechało mi się kiepsko- czasem tak mam. Dojechaliśmy w końcu do czerwonego szlaku przez Pasmo Lubania. Jechałem tym szlakiem przez Turbacz, więc wiedziałem co mnie czeka- droga góra- dół, błoto, korzenie i kamienie. Było to wszystko, a nawet więcej, bo były też przejazdy przez potoki i strumyki- to one zabiły mój suport. Było ciężko, sporo było chodzenia, bo na mokre kamienie nie było mocnego. Zjazdy były przeważnie błotne i bardzo strome- czasem kierunek jazdy był jedynie przypadkiem :D Dotarłem w końcu do grupki jadącej moim tempem i ich się trzymałem. Przejechaliśmy Runek, później Lubań (1225) i po zjazdach czekały kolejne mordercze podjazdy. Ostatnie kilkaset metrów, była to walka z zawodnikiem z Tarnowa. Jechałem tuż za nim, a przed samą metą daliśmy z siebie wszystko. Dojechałem wcześniej, wyprzedzając Go o długość połowy roweru :) Jednak pomiar czasu zatwierdził nam identyczny wynik. Mimo, że nie było łatwo, to trasa była wspaniała- esencja kolarstwa górskiego. Widoki na Beskid Sądecki oraz na Jezioro Czorsztyńskie poprawiały nastrój. Tatry pojawiały się rzadko i na krótko- mgła zrobiła swoje. Na trasie miałem dwie nie groźne wywrotki- wokół bloków ubiło się błoto, nie mogłem się wypiąć i gdy chciałem się zatrzymać, po prostu wykładałem się :D
Jechałem dystans Mega, czyli ok. 45 km.
Wynik mocno średni, ale na mecie byłem i tak zadowolony:
Mega M3- 3:25:33- miejsce 14/45
Open Mega- miejsce 31/124.
Piotrek był 8 w M2, uciekł mi na 6 minut, Michał był 4. w M1 i był 7. minut za mną.
Everytrail
Jechałem dystans Mega, czyli ok. 45 km.
Wynik mocno średni, ale na mecie byłem i tak zadowolony:
Mega M3- 3:25:33- miejsce 14/45
Open Mega- miejsce 31/124.
Piotrek był 8 w M2, uciekł mi na 6 minut, Michał był 4. w M1 i był 7. minut za mną.
Everytrail
Czas się rozpakować.© miciu222145
Zawody czas zacząć.© miciu222145
CK Kluszkowce.© miciu222145
Oto i nadciągam.© miciu222145
Z uśmiechem na twarzy.© miciu222145
Nie zawsze dało się jechać.© miciu222145
Ściganie na ostatnich metrach.© miciu222145
Walka na ostatnich metrach.© miciu222145
Dystans113.79 km Teren29.00 km Czas06:33 Vśrednia17.37 km/h VMAX58.00 km/h Podjazdy1553 m
Temp.30.0 °C SprzętRadon ZR Litening Custom
50 000 km z BS! Kierunek- Turbacz :)
Pogoda bez zmian, czyli po porannych mgłach czekał mnie upalny dzień. Wyruszyłem kilkanaście minut po godz. 8. Na początek przejechałem fragment trasy z wczoraj, czyli: Krościenko-Szczawnica-Wzdłuż Dunajca po słowackiej stronie-Cerveny Klastor-Majere-Spisska Stara Ves-Niedzica Zamek. Dalszą trasę też znałem, a przynajmniej jej część, bo jechałem nią 2. lata temu: Falsztyn-Frydman. Kolejny etap trasy stanowił dla mnie nowość: Nowa Biała-Łopuszna. Przejechałem 52. km i nawet nie wiem kiedy to zleciało. Teraz zaczynał się najcięższy odcinek trasy- wspinaczka niebieskim szlakiem do schroniska pod Turbaczem. Najgorszy był początek, kiedy to musiałem nieść rower na plecach. Jednak już po kilkuset metrach droga trochę się polepszyła i można było jechać. Jechałem dopóki nie dotarłem do błota- gliny, dalej musiałem się przespacerować. Później było raz lepiej, raz gorzej, a czasem szlak był kiepsko oznaczony. Pod sam koniec wspinaczki, na korzennym podjeździe spotkałem jedynego dzisiaj rowerzystę. Był to Norbert na swoim fullu Gianta. Razem dotarliśmy pod schronisko. Tam odpoczęliśmy trochę i ruszyliśmy w stronę szczytu Turbacza. Był to kamienno- korzenny, niezbyt długi podjazd. Spotkaliśmy wycieczkę, której uczestnicy- gimnazjaliści na moje oko, nie mogli się nadziwić temu, że jechaliśmy tam na rowerach. Wreszcie dotarliśmy na sam szczyt- gps wskazał 1306 m n.p.m. Był, to mój najwyższy szczyt zdobyty na rowerze. Mój towarzysz pojechał czerwonym szlakiem w stronę Rabki, a ja wróciłem pod schronisko. Dalej pojechałem czerwonym szlakiem pieszo- rowerowym, m.in. przez Halę Długą, gdzie przepędziłem stado łowiecek :D Jednak najlepsze było dopiero przede mną. Czekał na mnie długi stromy zjazd po kamieniach, korzeniach i koleinach. Był to prawdziwy test dla hamulców i amortyzatora- zdany z resztą celująco.Zjazd trochę łagodniał, ale prędkości były obiecujące. Przydałby się jakiś dobry full. Nie miałem nic takiego pod ręką, więc walczyłem tym co miałem. Zjeżdżało się zacnie, ale wszystko co dobre nie trwa za długo. Dotarłem do asfaltu na Przełęczy Knurowskiej. Czekał mnie zjazd do Knurowa, ale nie byle jaki. Przy prędkości ok. 50 km/h pokonywałem mnóstwo zakrętów łagodnych, ostrych i tych zacieśniających się nagle. Banan z twarzy nie znikał. Po kilku kilometrach dotarłem do Knurowa i głównej drogi nr 969. Droga ta była nudna, a urozmaicało ją kilka niewielkich podjazdów: Kluszkowce-Krośnica-Krościenko n/Dunajcem. Zjadłem coś na kolację i postanowiłem podjechać jeszcze do Szczawnicy. W samej Szczawnicy stwierdziłem, że dalsza jazda nie ma sensu, bo siły już nie te. Najbardziej dawały o sobie znać łydki po wczorajszym spacerze. Z wiatrem wróciłem do Krościenka. Była, to ostatnia trasa w tych pięknych, ale jakże trudnych terenach. Przejechałem wszystko co miałem w planach i zadowolony wracam do domu. Cieszę się, że mimo poważnej awarii roweru, nie zrezygnowałem z tego wyjazdu. Dorobiony na prędce hak, trzyma się bardzo dobrze i sprawdzi się jako- odpukać, awaryjny.
Everytrail
Everytrail
Trasa wzdłuż Dunajca.© miciu222145
Jakiś kulorz.© miciu222145
Czerwony klasztor, kładka i piekny widok.© miciu222145
Zamek w Czorsztynie.© miciu222145
Odpoczynek nad rzeka.© miciu222145
Kościół w Łopusznej- koniec XV wieku.© miciu222145
Błotko, a właściwie, to glina.© miciu222145
Dolina Dunajca.© miciu222145
Widzialność była raczej kiepska.© miciu222145
Na Turbaczu- wg. gps'a 1306 m.© miciu222145
Zostawiam za sobą Turbacz, schronisko i łowiecki- Hala Długa.© miciu222145
Zjazd do Przeł. Knurowskiej- bardziej lajtowy odcinek.© miciu222145
Ostatni rzut oka na pasmo.© miciu222145
Organy Podhala- najbrzydszy pomnik jaki widziałem.© miciu222145
Tablica pod pomnikiem.© miciu222145