Wpisy archiwalne w kategorii

Burgas-Rzeszów 2023

Dystans całkowity:1457.63 km (w terenie 15.00 km; 1.03%)
Czas w ruchu:89:01
Średnia prędkość:16.37 km/h
Maksymalna prędkość:62.84 km/h
Suma podjazdów:10393 m
Suma kalorii:41302 kcal
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:112.13 km i 6h 50m
Więcej statystyk
Dystans107.44 km Czas06:27 Vśrednia16.66 km/h VMAX61.53 km/h Podjazdy1028 m
Kalorie 3171 kcal Temp.25.0 °C SprzętPajonk
Odcinek 203/5138. "Ostatnia prosta".
Może nie prosta i nie płaska, ale do domu już nie daleko. Ranek zimny, ale słoneczny, więc to 10 stopni szybko zniknie. Jedziemy bocznymi drogami przez Rymanów, Krosno i dopiero okolice Lutczy nas przytrzymują. Mieliśmy jechać przez Godową i w sumie tak zrobiliśmy. Wszystko jednak pośród ciężarówek i walców- remont w pełni. Burzowe chmury były już całkiem nie daleko, ale do 15 nie powinno padać. Pogoda jednak na koniec zrobiła nam psikusa i burza powstała tuż obok nas, wspaniale. Wspinaczka na Kielanówkę odbywała się ze ścianą deszczu za plecami. Dopadło nas na pustkowiu- nie widzieliśmy nic, woda zalewała nos i oczy. Na zjeździe nie wiedziałem co się dzieje. Jak szybko przyszło tak szybko poszło. Za to my totalnie przemoczeni, a ulice całkiem pozalewane. Tak na koniec oberwaliśmy za te wszystkie szczęśliwe ucieczki do tej pory. Grześka odstawiłem na pociąg, a sam pojechałem do domu. 1610 km w 14 dni, średnio 115 km na dzień :D Ludzie zawsze byli dla nas mili, dzieci czasem aż nadto i wkurzały. Kierowcy najgorsi w Rumunii, najlepsi na Słowacji. Sama Rumunia przez ostatnie 9 lat mocno się wybiła i od razu to było widać. Jak na taką wyprawę, to tylko jeden kapeć i źle zakuty łańcuch, ale nie u mnie. Transalpina, czy Transfogarska? Otóż- tak.

Beskid Niski- zza tych gór wracamy.
Beskid Niski- zza tych gór wracamy. © miciu222145
Dystans140.72 km Czas08:34 Vśrednia16.43 km/h VMAX58.40 km/h Podjazdy1110 m
Kalorie 4045 kcal Temp.16.0 °C SprzętPajonk
Odcinek 202/5137. "Ostatnia granica".
Zapowiadało się strasznie, a to co najwyżej pokropiło. Rano telefon do właściciela, co by nasze rowery z knajpy uwolnił i można jechać. Lekko kropiło, temperatura koło 20 stopni, tylko jechać- kierujemy się na Michalovce. Później jedziemy na Humenne- ostatnie 9 km to była główna droga, więc walczyliśmy o przeżycie. Za to później odbijamy na północ. Ahh, co to była za droga- cały czas lekko pod górę, przez małe wioseczki ze znikomym ruchem. Coś wspaniałego, przez 60 km. Na godzinę zatrzymała nas burza, ale później ładnie się wypogodziło. Finalny podjazd, to już granica polsko-słowacka. Udało się dojechać po 12 dniach. Zjeżdżamy do Tylawy i odbijamy na Daliową. Pole namiotowe odpada, bo niby ma być 10 stopni. W sumie to już jest, jest już nawet i ciemno. Nocleg w agroturystyce w Daliowej. 3 dni i prawie 450 km, to dopiero dystans :D

Ponura Słowacja.
Ponura Słowacja. © miciu222145

Na Słowacji dużo padało, ale Węgry i Słowenia toną.
Na Słowacji dużo padało, ale Węgry i Słowenia toną. © miciu222145

Jeszcze 22. i będzie mecz.
Jeszcze 22. i będzie mecz. © miciu222145

Bliżej Polski pogoda ładniejsza.
Bliżej Polski pogoda ładniejsza. © miciu222145
Dystans153.27 km Czas08:36 Vśrednia17.82 km/h VMAX50.94 km/h Podjazdy549 m
Kalorie 3909 kcal Temp.24.0 °C SprzętPajonk
Odcinek 200/5135. "Koniec dobrej pogody".
Noc byłaby fajna, gdybym nie rozbił się głową w dół, w środku nocy robiłem przemeblowanie :D Poranek był ciepły, ale chmury zwiastowały jakieś zmiany w pogodzie. Ledwo ruszyliśmy, a już kropiło- z czasem już konkretnie padało. Przynajmniej na podjazdach było chłodniej. Po 50 km jesteśmy już na totalnej nizinie i musimy raz przeczekać krótki, aczkolwiek intensywny deszcz. Jechało się nad wyraz dobrze, więc dystans rósł w oczach. Tym oto sposobem dotarliśmy do Satu Mare, oczywiście miasto już raz odwiedziłem w roku 2014. Na noc i poranek zapowiadane były deszcze okrutne, więc nocleg zarezerwowany był w willi w samym centrum miasta, w całkiem dobrych pieniądzach. Na parkingu suszymy namioty pośród tabunu motocykli, śmieszny widok. Czy prognozy się sprawdzą? Zobaczymy.

Nie ma jak górki z rana.
Nie ma jak górki z rana. © miciu222145

Ciekawe, rumuńskie górki.
Ciekawe, rumuńskie górki. © miciu222145

Nie ma jak rumuńskie góry.
Nie ma jak rumuńskie góry. © miciu222145

Po deszczu pojawia się mgła nad szczytami.
Po deszczu pojawia się mgła nad szczytami. © miciu222145
Dystans98.95 km Czas05:48 Vśrednia17.06 km/h VMAX62.09 km/h Podjazdy490 m
Kalorie 2590 kcal Temp.32.0 °C SprzętPajonk
Odcinek 199/5134. "Mała zmiana planów".
Noc byłaby idealna, gdyby nie rozmowy i muzyka nad rzeką- wszystko rozumieliśmy, więc to byli nasi rodacy. Po krótkiej rozmowie uciszyli się. No i znowu zapowiadał się uapł, ale większy niż zwykle. Początkowe 25 km w dół pośród gór było wspaniałe. W Sebes skończyła się sielanka. Dotarliśmy do głównej drogi- właściwie, to dwie główne połączyły się w jedną zajebistą. Upał wykańczał, potężny ruch także. Ciężko o alternatywę, bo albo góry, albo szuter, gdzieś mocno dookoła, albo totalne nic. Miasto Aiud- tam powstał pomysł ominięcia tej nieszczęsnej drogi i przy okazji nadrobienia 60-70 km. Bocznymi po górach i szutrach, to nawet 100 km, sporo jak na wyprawę. Pociąg miał być za 10 minut. Nie zabierali rowerów, więc nie ma na nie biletów. Czy nas zabiorą? Zależy od humoru obsługi :D Przy załadunku pomaga kolejarz ze stacji, miło. W środku przedsionek mały, więc mój rower wędruje do przedziału pasażerskiego- opieram go o fotele i czekam na rozwój sytuacji. Oto nadchodzi on, konduktor. Coś tam mówi, my nie rozumiemy, ale wychodzi z tego, że to tak średnio wygląda i wróci później, jedziemy bez biletów. Prawie 40 stopni, okna w większości się nie otwierają i tak przez 2 godziny. Przed końcem podróży wraca konduktor- pokazuję banknot 50 lei i on kiwa, że wystarczy. Połowa z tego, to były bilety za nas, reszta "łapówka" za rowery. W sumie, to całość poszła "do kieszeni", bo biletów nie wystawił :D Tym sprytnym sposobem znaleźliśmy się w Kluż- Napoka. Jestem tu drugi raz, a dużych miast nie lubimy, więc uciekamy drogami w remoncie- straszna kurzawa w tym upale. Po pokonaniu 15 km łagodnego podjazdu, mamy wreszcie w dół i to po świeżym asfalcie, rewelacja. Zbaczamy nieco z trasy do centrum Vultureni. Tam jest szkoła, więc i miejsce dla nas się znajdzie. Gadamy z ciekawskimi dzieciakami, a gdy one kończą grę, my możemy iść spokojnie spać, oby spokojnie.
Poranek na kempingu.
Poranek na kempingu. © miciu222145
Resztki górek na horyzoncie.
Resztki górek na horyzoncie. © miciu222145
Ciekawa instalacja.
Ciekawa instalacja. © miciu222145
Aiud, Cytadela.
Aiud, Cytadela. © miciu222145
Tak to można.
Tak to można. © miciu222145
Mikry sklep, a stacja jeszcze mniejsza.
Mikry sklep, a stacja jeszcze mniejsza. © miciu222145
Dystans92.53 km Czas05:20 Vśrednia17.35 km/h VMAX62.84 km/h Podjazdy1074 m
Kalorie 2471 kcal Temp.33.0 °C SprzętPajonk
Odcinek 198/5133. "Transalpina- finał".
No nie najgorsza to była noc, ale mieliśmy bolesną pobudkę ok. 5. Takie szczekanie i skowyt, że chyba bandy psów miały jakąś wojnę gangów pod naszymi oknami. Pyszne śniadanko wliczone w nocleg poprawiło ten niedospany poranek. Same swojskie doskonałości. Można ruszać w ten gorący poranek- do szczytu około 8 km. Już pierwszy kilometr był mega trudny- spod hotelu, a może pensjonatu skoczyły na nas dwa potężne psy- nie chciały się miziać, co to to nie. Właściciel stał przed budynkiem i się śmiał. Przeszło mu jak role się odwróciły. Ja miałem pod ręką bidon, więc zaczął latać. Grzesiek miał dostęp do kamieni, zrobiło się ostro kiedy psy wróciły pod budynek, a kamienie dalej latały...pośród samochodów gości. Tak wykurzonego rumuna, to świat nie widział. Mało brakło, a policja byłaby w drodze. Na odchodne jakaś głupia baba poszczuła nas tymi psami i rzut okazał się celny na tyle, że psy z piskiem się wycofały. Ciśnienie wywalone w kosmos z samego rana. W tym upale trzeba było jeszcze zdobyć 550 m wysokości, ale powolutku zmierzaliśmy do celu. Widoki oczywiście były coraz lepsze, ale oto jest, szczyt. Gdyby nie nawigacja, to bym nawet nie wiedział, że to tu, bo oznaczeń nie ma. Pomyśleć by można, że teraz to tylko zjazd. Tak, całe 2 km, tylko po to, by znowu się wspiąć na zbliżoną wysokość. Teraz już 12 km w dół i kolejny podjazd. Później już do końca dnia głównie w dół z przerwą na porządny obiad. Niestety czułem się kiepsko, łeb prawie mi eksplodował. Tereny na dziki nocleg są kiepskie. Jedziemy wąwozem, a miejscowości brak. Jednak wieczorem trafiamy na kemping i tam zostajemy. Przyjemne miejsce- ogarniamy się, odpalamy pralkę i przy kolacji i piwie kończymy dzień. Gdybyśmy wczoraj zaczęli podjazd z samego rana, całość byłaby do przejechania na raz, prawdopodobnie. W naszym przypadku nocleg przed szczytem był jedynym sensownym wyjściem. Dzisiaj podjechaliśmy 1000 m, zjechaliśmy 2000 m.

Na rozpoczęcie dnia :)
Na rozpoczęcie dnia :) © miciu222145

Miasteczko Ranca zostaje w dole.
Miasteczko Ranca zostaje w dole. © miciu222145

Transalpina boli.
Transalpina boli. © miciu222145

Takie zawijasy.
Takie zawijasy. © miciu222145

Chwilowy postój.
Chwilowy postój. © miciu222145

Transalpina, widok ze szczytu.
Transalpina, widok ze szczytu. © miciu222145

Na szczycie Transalpiny.
Na szczycie Transalpiny. © miciu222145
Karpackie widoki 360'
Karpackie widoki 360' © miciu222145
Zjazd na Transalpinie.
Zjazd na Transalpinie. © miciu222145
Widoki zachwycają.
Widoki zachwycają. © miciu222145
Pięknie jak okiem sięgnąć.
Pięknie jak okiem sięgnąć. © miciu222145
Dystans69.52 km Czas06:14 Vśrednia11.15 km/h VMAX56.73 km/h Podjazdy1694 m
Kalorie 2860 kcal Temp.32.0 °C SprzętPajonk
Odcinek 197/5132. "Transalpinę czas zacząć".
Zaczynamy kolejny upalny dzień po spokojnej nocy. Przez 45 km jest dosyć płasko-  na podjazdy właśnie przyszedł czas. Kierujemy się na miasteczko Novaci, czyli wjeżdżamy na słynną Transalpinę. Najwyżej położona asfaltowa droga w Rumunii, skromne 2145 m.n.p.m., zaczynamy na 420 m. Trasę Transfogaraską (2082 m) jechaliśmy od północnej strony, łagodniejszej. Tutaj zaczynamy od południa, czyli będzie zajebiście stromo przez 32 km. Już od początku nie ma lekko, zero wytchnienia, ale jest dużo czasu na zdjęcia. Widoków nie brakuje, oj nie. Na jednym postoju z handlarzami i piwem spotykamy motocyklistów z Polski i są w lekkim szoku, gdy widzą co my wyprawiamy. Miałem nadzieję, że zrobimy trasę na raz, ale byśmy się nie wyrobili, ale o tym w następnym odcinku. Jechało mi się dobrze, bo jechałem swoim tempem- nie każdy jednak mógł to powiedzieć. W miejscowości Ranca zostajemy na noc- ugościł nas hotel Cetina. Jak na miejscówkę, to ceny bardzo przyjazne. Obiadek, piwko, piękna pogoda, piękne widoki na wysokości 1600 m. Jutro "tylko" końcowe 8 km podjazdu.
Kierunek słuszny.
Kierunek słuszny. © miciu222145
Im wyżej, tym ładniej, Transalpina.
Im wyżej, tym ładniej, Transalpina. © miciu222145
Przerwa na piwko.
Przerwa na piwko. © miciu222145
Transalpina, widoki przytłaczają.
Transalpina, widoki przytłaczają. © miciu222145
Jest i Grzesiek.
Jest i Grzesiek. © miciu222145
Droga marzeń w Rumunii.
Droga marzeń w Rumunii. © miciu222145
Rumuńskie Karpaty.
Rumuńskie Karpaty. © miciu222145
Karpaty zapierają dech, Transalpina.
Karpaty zapierają dech, Transalpina. © miciu222145
Nagroda na koniec dnia.
Nagroda na koniec dnia. © miciu222145
Dystans133.27 km Czas07:57 Vśrednia16.76 km/h VMAX50.76 km/h Podjazdy501 m
Kalorie 3700 kcal Temp.30.0 °C SprzętPajonk
Odcinek 196/5131. "Góry na horyzoncie".
Noc minęła spokojnie, więc sprawnie się ogarniamy i wyruszamy przy prawie 20 stopniach po 7 rano.  Żegna nas pies, który tutaj jest przypisany do każdego budynku, taka natura tego kraju. Droga, to jakaś katastrofa- jedziemy do jednego z największych miast w Rumunii. Krzyżuje się tutaj wiele dróg, do tego lotnisko- musi być ruch. Za Krajovą teren zaczyna się robić pofałdowany. Znak, to, że zbliżamy się do Karpat i coraz częściej pojawiają się na horyzoncie. Pojawia się też niewielki deszcz, ale większe chmury cudem omijamy. Od 80 km zaczynamy się lekko wspinać i jest to zapowiedź celu tej wyprawy. W wiosce Negreni od razu skręcamy pod szkołę i jest to piękny strzał. Sporo trawników, jesteśmy osłonięci przed wścibskimi oczami i.....jest kran z wodą. Fantastycznie.

Wstajemy skoro świt.
Wstajemy skoro świt. © miciu222145

Pies być musi.
Pies być musi. © miciu222145

Piękny to był zestaw.
Piękny to był zestaw. © miciu222145

W Krajovej.
W Krajovej. © miciu222145

Krajova, Rumunia.
Krajova, Rumunia. © miciu222145
Dystans132.43 km Czas07:30 Vśrednia17.66 km/h VMAX39.78 km/h Podjazdy249 m
Kalorie 3666 kcal Temp.33.0 °C SprzętPajonk
Odcinek 195/5130. "Flaczki".
Sama noc była spoko, dopiero nad ranem wyły jakieś syreny i ok. 5 ktoś włączył głośno muzykę. Chociaż nie, nie głośno- jebucko głośno, na pół miasta. Ogólnie lubią robić takie atrakcje, gdzie muzykę słychać przed wjazdem do miejscowości. Grzesiek miał jedyną awarię tego wyjazdu, czyli musiał zmienić powietrze na tutejsze- jeden flak. Kolejne flaki, nawet w oleju, to dzisiejsza trasa. Gorąc i droga prosta do bólu. Płaska również. Od sklepu do sklepu, tak się jeździ w upale. Na koniec dnia lądujemy w Bechet, pod szkołą oczywiście. No kolację była zajebista pizza z pobliskiej pizzerii. Kolejna noc w mieście.

Uzupełnianie energii.
Uzupełnianie energii. © miciu222145
Opuszczona dzielnica przemysłowa, Rumunia.
Opuszczona dzielnica przemysłowa, Rumunia. © miciu222145
Pod sklepem w Rumunii.
Pod sklepem w Rumunii. © miciu222145
Dystans115.16 km Czas06:51 Vśrednia16.81 km/h VMAX44.96 km/h Podjazdy159 m
Kalorie 3039 kcal Temp.25.0 °C SprzętPajonk
Odcinek 194/5129. "Pogodowe niespodzianki".
Minęła kolejna spokojna noc, ale ok. 5 zaczęło padać. Przestało dopiero po 8. Zbieramy się w miarę szybko, żeby zdążyć przed kolejną chmurą. Zdążyliśmy dojechać do głównej drogi, czyli zaledwie kilka kilometrów. Zaczęło porządnie lać, a jedynym schronieniem były stragany, gdzie sprzedawano m.in. dynie. Przygarnięto nas i przeczekaliśmy najgorsze. Niestety jest już po weekendzie, więc ruch na drodze znacząco się zwiększył. Pogoda nie pozwoliła nam jeszcze opuścić Bułgarii i walnęła deszczem- godzinka spędzona na stacji benzynowej. Zaczęło się rozpogadzać jak dojechaliśmy do Ruse, czyli miasta granicznego. Byłem tutaj 9 lat temu. Podwójna kontrola i wjeżdżamy na most graniczny na Dunaju. Wąsko, a ruch straszliwy, więc znikamy stamtąd raczej szybko. W Giurgiu oczywiście źle skręcamy i dokładamy kilka km. Teraz czeka nas droga wzdłuż granicy, czyli Dunaju. Emocji brak. No może poza spotkaniem z trójką sakwiarzy zza naszej zachodniej granicy. Po ok. 60 km docieramy do miasta Zimnicea. Teoretycznie dużo miejsc na ewentualny nocleg, w praktyce- szału nie ma. Ostatecznie lądujemy na dziedzińcu jednej ze szkół. Przyszła jakaś młodzież, ale po rozmowie, powiedzieli, że nie będą nam przeszkadzać i już sobie idą. Jakieś niespodzianki tej nocy? Zobaczymy, jesteśmy w środku miasta.

Modliszka ze stacji benzynowej.
Modliszka ze stacji benzynowej. © miciu222145

Śniadanko pod sklepem.
Śniadanko pod sklepem. © miciu222145
Dystans127.44 km Czas07:28 Vśrednia17.07 km/h VMAX56.14 km/h Podjazdy777 m
Kalorie 3653 kcal Temp.36.0 °C SprzętPajonk
Odcinek 193/5128. "Nad Dunaj".
Noc wyjątkowo spokojna, jak na centrum. Ruszamy jak zwykle po 7 i jak zwykle już jest gorąco, a będzie jeszcze gorzej. Na początek kilka podjazdów, później mocno w dół, aż nad sam Dunaj. Sporo płaskiego, dopiero później troszkę małych ścianek. Dzień minął na nawadnianiu się, leniwej jeździe i piciu kawy. Ta jest dostępna dosłownie wszędzie- od maleńkiego grajdołka, po bary, czy po prostu na każdym rogu, z automatu. Tsar Samuil, to meta dzisiejszego etapu. Jest szkoła, plac zabaw (zamknięty) i boisko. Mimo to jakoś tak nie możemy nic wybrać. Piwo z miejscowymi i po naradzie wybieramy boisko. Czasem nas ktoś odwiedzi, pogada, ogólnie nie jest źle. Ma być podobno jakaś burzliwa noc. Jaka będzie? Zobaczymy.

Tutaj się schował ten Dunaj.
Tutaj się schował ten Dunaj. © miciu222145

Potężny Dunaj.
Potężny Dunaj. © miciu222145
Obiekty sportowe w Bułgarii są wspaniałe.
Obiekty sportowe w Bułgarii są wspaniałe. © miciu222145
Duży ruch na niebie, ale Bukareszt blisko.
Duży ruch na niebie, ale Bukareszt blisko. © miciu222145

© 2017 Exsom Group, LLC. All Rights Reserved. Terms of Service · Privacy Policy · DMCA · System Status