Wpisy archiwalne w miesiącu
Grudzień, 2016
Dystans całkowity: | 407.00 km (w terenie 23.00 km; 5.65%) |
Czas w ruchu: | 21:16 |
Średnia prędkość: | 19.14 km/h |
Maksymalna prędkość: | 46.00 km/h |
Suma podjazdów: | 1110 m |
Suma kalorii: | 4030 kcal |
Liczba aktywności: | 15 |
Średnio na aktywność: | 27.13 km i 1h 25m |
Więcej statystyk |
Koniec roku.
Pora na coroczne podsumowanie.
Rok minął bez startów w zawodach, w sumie, to nie tęsknię za tym. Brakło mi natomiast wyjazdów weekendowych w jakieś konkretniejsze górki- cóż, z kilku musiałem zrezygnować. Jak co roku odbyła się wyprawa, jednak troszkę rozczarowała.
Styczeń- 435,34 km w 23 h i 3 minuty.
Początek roku, więc nie ma co szaleć, a do tego całkiem spory mróz, ale śniegu jakoś niewiele. Dystans uzbierany głównie z dojazdów do pracy.
Luty- 464,09 km w 28 h i 28 minut.
Zima sobie odpuściła, więc pod koniec miesiąca już nawet na szosę wskoczyłem. Zimy natomiast szukałem pieszo w Beskidzie Niskim i tam ją znalazłem.
Marzec- 1009,89 km w 46 h i 13 minut.
Zrobiło się wiosennie, więc już kilka setek szosowych wpadło i całkiem konkretny dystans się uzbierał.
Kwiecień- 1156,29 km w 55 h i 33 minuty.
Pora na tradycyjne ognisko na otwarcie sezonu. Pogoda na tyle dopisywała, że padła pierwsza dwusetka w Beskid Niski.
Maj- 1373,03 km w 65 h.
Całkiem udany miesiąc. Trasa do Przemyśla, Beskid Niski, później jeszcze wypad do Sanoka i do Przemyśla ponownie.
Czerwiec- 1458,06 km w 63 h i 38 minut.
Z ciekawszych wyjazdów, to szlakiem Lisa- Kuli, Roztocze i wypad nad Solinę.
Lipiec- 1438,39 km w 65 h i 58 minut.
Wypad na Liwocz, TdP w Rzeszowie, a pod koniec miesiąca wyruszyłem na tegoroczną wyprawę- do Finlandii.
Sierpień- 2249,83 km w 120 h i 46 minut.
Wyprawa się skończyła, wszyscy cali i zdrowi, chociaż nie do końca wszystko wyglądało jak wyglądać powinno, cóż, nowe doświadczenia zdobyte. Dwa dni później szosowanie po Roztoczu, błądzenie po Beskidzie Niskim i wypad dookoła Tatr, który zakończyłem lekko uszkodzonym samochodem :/
Wrzesień- 1001,87 km w 48h i 24 minuty.
Strasznie lipny ten miesiąc, aż dziw bierze, że tyle kilometrów się uzbierało. Tylko okolica, ale miałem szansę odpocząć, po pracowitym sierpniu. Stuknęło 10 000.
Październik- 511,54 km w 25 h i 50 minut.
Pierwszego- wypad w Bieszczady na pieszą trasę. Drugiego- znowu Bieszczady, ale tym razem rowerowo- trasa kapitalna. Później pogoda posypała się totalnie i pozostały jedynie dojazdy do pracy.
Listopad- 629,83 km w 31 h i 35 minut.
Totalna katastrofa pogodowa, jednak znalazło się okienko na wyjazd w Góry Słonne. Reszta, to bliższa, niż dalsza okolica.
Grudzień- 407 km w 21 h i 16 minut.
Miesiąc upłynął pod znakiem ataków zimy. Jak już robiło się cieplej, to była chlapa. Tym sposobem odechciewało się jeździć.
Średnia prędkość: 20,57 km/h, rekord- 21.41 km/h.
Ilość wyjazdów: 341- nowy rekord, poprzednio 326.
Suma podjazdów: 70 970 m, rekord 98 192 m.
Prędkość max.: 74 km/h, rekord 85 km/h.
Max. dystans dzienny: 256,17 km, rekord 509,73 km.
Max. dystans miesięczny: 2249,83 km- nowy rekord, poprzednio 2104,78 km.
Max. dystans roczny: 12 106 km (9,2 % terenu), rekord 12 136 km.
Najwyższy szczyt: Okolice Szczyrbskiego Plesa 1261 m. n.p.m. - rekord 2060 m.n.p.m. trasa Transfogarska (RO)- punkt widokowy,
Rower mtb: 5183 km,
rower szosowy: 3090 km,
zimówka: 3064 km.
nowa zimówka: 763 km.
Wychodzi na to, że dużo mniej jeździłem na szosie (-1400 km), za to więcej na zimówce (+1100km) :D
Rok minął bez startów w zawodach, w sumie, to nie tęsknię za tym. Brakło mi natomiast wyjazdów weekendowych w jakieś konkretniejsze górki- cóż, z kilku musiałem zrezygnować. Jak co roku odbyła się wyprawa, jednak troszkę rozczarowała.
Styczeń- 435,34 km w 23 h i 3 minuty.
Początek roku, więc nie ma co szaleć, a do tego całkiem spory mróz, ale śniegu jakoś niewiele. Dystans uzbierany głównie z dojazdów do pracy.
Luty- 464,09 km w 28 h i 28 minut.
Zima sobie odpuściła, więc pod koniec miesiąca już nawet na szosę wskoczyłem. Zimy natomiast szukałem pieszo w Beskidzie Niskim i tam ją znalazłem.
Marzec- 1009,89 km w 46 h i 13 minut.
Zrobiło się wiosennie, więc już kilka setek szosowych wpadło i całkiem konkretny dystans się uzbierał.
Kwiecień- 1156,29 km w 55 h i 33 minuty.
Pora na tradycyjne ognisko na otwarcie sezonu. Pogoda na tyle dopisywała, że padła pierwsza dwusetka w Beskid Niski.
Maj- 1373,03 km w 65 h.
Całkiem udany miesiąc. Trasa do Przemyśla, Beskid Niski, później jeszcze wypad do Sanoka i do Przemyśla ponownie.
Czerwiec- 1458,06 km w 63 h i 38 minut.
Z ciekawszych wyjazdów, to szlakiem Lisa- Kuli, Roztocze i wypad nad Solinę.
Lipiec- 1438,39 km w 65 h i 58 minut.
Wypad na Liwocz, TdP w Rzeszowie, a pod koniec miesiąca wyruszyłem na tegoroczną wyprawę- do Finlandii.
Sierpień- 2249,83 km w 120 h i 46 minut.
Wyprawa się skończyła, wszyscy cali i zdrowi, chociaż nie do końca wszystko wyglądało jak wyglądać powinno, cóż, nowe doświadczenia zdobyte. Dwa dni później szosowanie po Roztoczu, błądzenie po Beskidzie Niskim i wypad dookoła Tatr, który zakończyłem lekko uszkodzonym samochodem :/
Wrzesień- 1001,87 km w 48h i 24 minuty.
Strasznie lipny ten miesiąc, aż dziw bierze, że tyle kilometrów się uzbierało. Tylko okolica, ale miałem szansę odpocząć, po pracowitym sierpniu. Stuknęło 10 000.
Październik- 511,54 km w 25 h i 50 minut.
Pierwszego- wypad w Bieszczady na pieszą trasę. Drugiego- znowu Bieszczady, ale tym razem rowerowo- trasa kapitalna. Później pogoda posypała się totalnie i pozostały jedynie dojazdy do pracy.
Listopad- 629,83 km w 31 h i 35 minut.
Totalna katastrofa pogodowa, jednak znalazło się okienko na wyjazd w Góry Słonne. Reszta, to bliższa, niż dalsza okolica.
Grudzień- 407 km w 21 h i 16 minut.
Miesiąc upłynął pod znakiem ataków zimy. Jak już robiło się cieplej, to była chlapa. Tym sposobem odechciewało się jeździć.
Średnia prędkość: 20,57 km/h, rekord- 21.41 km/h.
Ilość wyjazdów: 341- nowy rekord, poprzednio 326.
Suma podjazdów: 70 970 m, rekord 98 192 m.
Prędkość max.: 74 km/h, rekord 85 km/h.
Max. dystans dzienny: 256,17 km, rekord 509,73 km.
Max. dystans miesięczny: 2249,83 km- nowy rekord, poprzednio 2104,78 km.
Max. dystans roczny: 12 106 km (9,2 % terenu), rekord 12 136 km.
Najwyższy szczyt: Okolice Szczyrbskiego Plesa 1261 m. n.p.m. - rekord 2060 m.n.p.m. trasa Transfogarska (RO)- punkt widokowy,
Rower mtb: 5183 km,
rower szosowy: 3090 km,
zimówka: 3064 km.
nowa zimówka: 763 km.
Wychodzi na to, że dużo mniej jeździłem na szosie (-1400 km), za to więcej na zimówce (+1100km) :D
Dystans44.96 km Teren4.00 km Czas02:20 Vśrednia19.27 km/h VMAX36.00 km/h Podjazdy110 m
Lekka zima.
Z rana do pracy, a że wcześniej się urwałem, to mogłem jeszcze pokręcić za dnia. Na kładkę do Boguchwały, Tyczyn i do domu przez Budziwój.
Ścieżkochodnikoparking czynny 24/7.
Bez kostki byłoby nudno- na szosie i tak tylko po jezdni pojedzie, więc bluzgi kierowców nieuniknione :D
Ścieżkochodnikoparking czynny 24/7.
Bez kostki byłoby nudno- na szosie i tak tylko po jezdni pojedzie, więc bluzgi kierowców nieuniknione :D
Dystans40.20 km Teren5.00 km Czas02:20 Vśrednia17.23 km/h VMAX41.00 km/h Podjazdy330 m
Zima jednodniowa.
Wczoraj pogoda zrobiła prezent i pięknie nasypało śniegu, dobre kilkanaście centymetrów. Niestety w nocy padał deszcz, a temperatura dopełniła dzieła zniszczenia. W mieście można się utopić, a w lesie pełno mokrego śniegu. Uderzam nad Zalew i jadę do Lutoryża. Tam atakuję podjazd na Grochowiczną- im mniej ruszony śnieg, tym lepiej. Głównie jechałem lodowym szejkiem, jakie można w lecie kupić :D Czyli był to śnieg zalany wodą, zajebistości. Ależ się nakręciłem, żeby do Niechobrza dotrzeć- na szczęście mgliste klimaty wynagrodziły trud. Koła nabite śniegiem srogo rzucały na zjeździe. Później na Racławówkę i do domu.
Powódź.
Klimacik.
Powódź.
Klimacik.
Dystans32.60 km Teren3.00 km Czas01:32 Vśrednia21.26 km/h VMAX32.00 km/h
Temp.-6.0 °C SprzętRadzio :)
Dystans31.25 km Teren7.00 km Czas01:49 Vśrednia17.20 km/h VMAX46.00 km/h Podjazdy350 m
W mieście tego nie ma.
Chodzi o zimę oczywiście. Wystarczy wyskoczyć na pobliskie górki, by zasmakować jazdy po śniegu. Ruszam w stronę Krasnego, później przez Malawę i podjeżdżam na Magdalenkę. Zjeżdżam terenem, bardzo fajnie jedzie się po śniegu. Później czas na las słociński i z Rocha uderzam na Matysówkę. Koło przekaźnika i zjazd serpentynką. Dalej już tylko do domu.
Zimowe Pogórze.
Lodowe wzorki.
To jest jazda.
Zachód.
Oczko mu się odlepiło. Temu misiu.
Zimowe Pogórze.
Lodowe wzorki.
To jest jazda.
Zachód.
Oczko mu się odlepiło. Temu misiu.
Dystans16.72 km Czas00:50 Vśrednia20.06 km/h VMAX28.00 km/h
Temp.-4.0 °C SprzętRadzio :)
Mróz dalej trzymie.
Rano załapałem się an wschód, po pracy na zachód, a wszystko przy minusowych temperaturach.