Wpisy archiwalne w kategorii
Beskid Sądecki
Dystans całkowity: | 989.54 km (w terenie 296.00 km; 29.91%) |
Czas w ruchu: | 57:51 |
Średnia prędkość: | 16.32 km/h |
Maksymalna prędkość: | 77.00 km/h |
Suma podjazdów: | 22820 m |
Maks. tętno maksymalne: | 196 (98 %) |
Maks. tętno średnie: | 158 (79 %) |
Suma kalorii: | 21232 kcal |
Liczba aktywności: | 14 |
Średnio na aktywność: | 70.68 km i 4h 49m |
Więcej statystyk |
Dystans94.73 km Czas04:11 Vśrednia22.64 km/h VMAX69.16 km/h Podjazdy1915 m
Odcinek 130/5391. "Przehyba, kolejne starcie".
Wystartowaliśmy z Tęgoborzy koło 12:30, elegancki czas. Na początek podjazdy- no kto by się spodziewał. Przez Brzezną jedziemy do Gołkowic, a dookoła tłoczą się chmury z których srogo leje- dobrze, że nie na nas. Nie ma się co oszukiwać, podjazd na Przehybę zmordowałem, chociaż było lepiej o 10 minut jak ostatnio- czary jakieś. W schronisku coś zjedliśmy i rura w dół- nie za ciepło, trochę ludzi, dziury i żwirek na zakrętach. Ciężko było poszaleć. W Skrudzinie odbijamy na Stary Sącz- tam jemy lody :) Może i daleko nie mamy, ale płasko też nie jest. Ostatnie 2 km to zjazd po mokrym, syf na sam koniec :D
Przehyba czeka. Foto by Ketrap. © miciu222145
Nieśmiałe Tatry z Przehyby. © miciu222145
Obiadek na Przehybie. © miciu222145
Przerwa w Starym Sączu. © miciu222145
Przehyba czeka. Foto by Ketrap. © miciu222145
Nieśmiałe Tatry z Przehyby. © miciu222145
Obiadek na Przehybie. © miciu222145
Przerwa w Starym Sączu. © miciu222145
Dystans109.81 km Teren8.00 km Czas07:02 Vśrednia15.61 km/h VMAX69.84 km/h Podjazdy1316 m
Odcinek 183. D10. "Ulubione tereny".
Większość noclegów ma jakąś wadę, ten też miał. Otóż, tuż za drogą jeździły sobie pociągi :D Ale był i plus, razem z minusem, czyli prund, elektronika naładowana. Noc była ciepła, więc dzień zapowiadał się upalnie. Będzie to dzień podjazdów i już pierwszy mamy na dzień dobry. Po 34 km docieramy do Uścia Gorlickiego, czyli zmieniliśmy Beskid Sądecki, na Niski. 25 km pod górę niecałe 10 w dół :D Później mamy Kwiatoń, Gładyszów i wspinaczkę w stronę Wołowca. Na zjeździe Grzesiek gubi 2 śrubki od bagażnika- na szczęście miałem zapasowe. Droga z Wołowca, to był mój błąd- inną drogę miałem na myśli, nie wiem dlaczego pojechaliśmy żółtym szlakiem. Spacer przez rzekę x5, to był pikuś. Droga zamieniła się w wąską ścieżkę, ostro w dół i pod górę, do tego kamienie, błoto i woda. Takie dobre mtb, tylko z sakwami. Wiedziałem gdzie jesteśmy i, że nie potrwa, to długo, więc jechaliśmy spokojnie. Jesteśmy już na szuterku Rozstajne-Nieznajowa. Jedziemy do Krempnej, tam robimy przerwę. Kolejna wspinaczka przez Polany w stronę Chyrowej. Zjeżdżamy do Tylawy i kierujemy się drogą na Komańczę. Na postoju w Jaśliskach robi się nieciekawie, bo nadciągają burze. Docieramy do Moszczańca. Tam rozbijamy się pod wiatą, która ochroni nas przed deszczem. Znowu natłukliśmy przewyższeń.
Z buta, bez buta. © miciu222145
Cerkiew w Kwiatoniu. © miciu222145
Cerkiew w Krempnej. © miciu222145
Ahh, ten Beskid Niski. © miciu222145
Może lać. © miciu222145
Wiekowy instrybutor. © miciu222145
Będzie się działo. © miciu222145
Z buta, bez buta. © miciu222145
Cerkiew w Kwiatoniu. © miciu222145
Cerkiew w Krempnej. © miciu222145
Ahh, ten Beskid Niski. © miciu222145
Może lać. © miciu222145
Wiekowy instrybutor. © miciu222145
Będzie się działo. © miciu222145
Dystans143.63 km Czas05:51 Vśrednia24.55 km/h VMAX77.00 km/h Podjazdy2430 m
Odcinek 180. "Nabiał narozrabiał".
Dzisiaj startujemy z Nowego Sącza- Wojtek, Ketrap i ja. Mamy w planach kilka morderczych podjazdów w ten upalny dzionek. Na początek troszkę zamieszania i lecimy główną na Limanową. Tam przerwa lodowa na Rynku. Dzięki wyścigowi samochodowemu pod górę, musimy zmodyfikować trasę i podjeżdżamy na Zbludzę i dojeżdżamy do Zabrzeża. W Tylmanowej odbijamy na Ochotnicę Dolną- chcemy podjechać na osiedle Twarogi. Podobno mega podjazd, no i dostaliśmy, czegoś my chcieli. Lekcja pokory- no nie ma szans, serce wali jak opętane, a podjazd co chwilę osiąga zawrotne 35- 36% nachylenia. Średnie nachylenie to 15 %, pierwszy raz nie podjechałem czegoś na szosie. Zjazd też był dobry, po przyspieszenie było sakruckie, a zakręty ostre. To trzeba było przeżyć :D Wracamy do Zabrzeża i kierujemy się na Łącko. Później boczną, górzystą drogą docieramy do Gołkowic Górnych. Tutaj zaczyna się podjazd na Przehybę :D Ponad 11 km pod górę przy średnim nachyleniu 6% Jednak czasem było to ponad 20 % i to było mało fajne, a ostatnie 4 km to dramat. Ponad godzina jazdy, kawałek szutru i jest schronisko na Przehybie. Żurek był wyborny i postawił mnie do pionu. Zjazd to poezja, chociaż były mało ciekawe odcinki z kamyczkami- średnia 45,6km/h. Lecimy teraz na Stary Sącz i Nowy Sącz. Podjazdy dały mocno popalić, ale to jest właśnie kolarstwo :D
Ze sporym zapasem. © miciu222145
Pierwsze podjazdy. © miciu222145
Taki McLarenik. © miciu222145
Łatwo nie będzie. © miciu222145
Pokonani na Twarogach. © miciu222145
Podjazd na Twrogi. © miciu222145
Przehyba- Tatry za chmurami. © miciu222145
Taras widokowy- schronisko na Przehybie. © miciu222145
PTTk Przehyba. © miciu222145
Ze sporym zapasem. © miciu222145
Pierwsze podjazdy. © miciu222145
Taki McLarenik. © miciu222145
Łatwo nie będzie. © miciu222145
Pokonani na Twarogach. © miciu222145
Podjazd na Twrogi. © miciu222145
Przehyba- Tatry za chmurami. © miciu222145
Taras widokowy- schronisko na Przehybie. © miciu222145
PTTk Przehyba. © miciu222145
Dystans84.79 km Teren69.00 km Czas06:12 Vśrednia13.68 km/h VMAX57.00 km/h Podjazdy2500 m
Odcinek 225. "W Beskid".
Czasem trzeba się wybrać konkretniejsze górki z dobrą ekipą. Zebrało się nas 9 osób w Piwnicznej. Pogoda idealna, więc pora zacząć. Kierujemy się na Kosarzyska i zaczynamy mordęgę na Obidzę. Jak jechaliśmy czerwonym szlakiem, tak jedziemy nim dalej, aż docieramy do Doliny Białej Wody. Tam atakujemy szlak koloru żółtego. Wspinamy się aż do granicy, gdzie wskakujemy na szlak koloru niebieskiego. Omijamy Wysoką i jedziemy na Durbaszkę. Mamy piękne widoki na Pieniny i Babią Górę. Szlak niebieski łączy się z żółtym i nim jedziemy dalej, a właściwie zapierdalamy po łąkach do Lesnickiego Sedla. Tam z widokiem na Tatry delektujemy się złocistym trunkiem. Teraz wcale nie łatwy szlak czerwony aż do Czerwonego Klasztoru. Dalej jedziemy wzdłuż Dunajca do Szczawnicy. Pora obiadowa, więc pora coś zjeść. Obiad na wagę? Czemu nie. Za 20 zł konkretny, smaczny obiad z kompotem, tego nam trzeba było. Dalej szukamy konkretnej drogi, ale tak nie bardzo ją znajdujemy :D Mamy za to inną i chyba lepszą, z Jaworek. Cały czas pod górę, fajną szutrówką docieramy na zbocza Radziejowej i Złomistego Wierchu. Zrobiło się zimno, bo 15 stopni, do tego zapada zmrok. Dodam tylko, że jako jedyny miałem oświetlenie. Musimy dotrzeć do Wielkiego Rogacza i dalej kierować się na Niemcowa. W lesie jest już totalnie ciemno. Z Niemcowej zjeżdżamy żółtym szlakiem, po fatalnych płytach i totalnych dziurach. Jest już totalnie ciemno, ale zostało nam jakieś 3 km po asfalcie. Było ciężko, ale było przez to fajnie. Niektórzy byli po zawodach w Rzykach, niektórzy wczoraj mocno pocisnęli, ale wszyscy dali radę, wiadomo.
Jedziemy w kierunku Kosarzysk.
Żółty z Doliny Białej Wody.
Omijamy Wysoką.
Widok z Durbaszki.
Zjazd do Lesnickiego Sedla.
Trzy Korony.
Na obiad jeździmy tak.
Zapada zmrok, a Tatry w chmurach.
Jedziemy w kierunku Kosarzysk.
Żółty z Doliny Białej Wody.
Omijamy Wysoką.
Widok z Durbaszki.
Zjazd do Lesnickiego Sedla.
Trzy Korony.
Na obiad jeździmy tak.
Zapada zmrok, a Tatry w chmurach.
Dystans52.27 km Teren38.00 km Czas04:28 Vśrednia11.70 km/h VMAX58.00 km/h Podjazdy1960 m
Ponownie w Beskidzie Sądeckim.
Ja nie wiem jak można w takich warunkach jeździć? Błoto, kamienie, wywrócić się można, wszystko brudne, wonsz dziabnął mi dentke. Do tego wszyscy jadą jak pojebani, nie da się ich dogonić, bo fuli se pokupowali. Nawet dziewczyna mnie objechała. Do tego deszcz, góry wszystko zasłaniają, we mgle to się zgubiłem, nigdy więcej w takiej ekipie, wolę samemu.
Pora na normalny wpis.
Minęło 3 tygodnie od ostatniej wizyty w Rytrze. Tym razem w składzie 8 osobowym, ale pogoda była mniej łaskawa.
Po przyjeździe zaczyna padać. Żadna to dla nas przeszkoda, jedziemy! Początek identyczny jak ostatnio, aż do czerwonego szlaku, czyli niebieski, a później pokręcona droga wśród drzew.
Odpuszczamy tym razem Przehybę i uderzamy prosto na Radziejową. Grunt, że przestało padać i nawet przebija się słońce. Deszcz jednak troszkę wzbogacił podłoże i jest ślisko. Jeśli dodam do tego zajechane Racing Ralphy, to robi się wesoło :D Zjeżdżamy do Wielkiego Rogacza, chociaż kto zjechał, to zjechał. Ja rąbnąłem w trawę, głową obok pieńka, było by fajnie. Z Rogacza dalej czerwonym, aż do rozjazdu na Niemcowej. Tam zmieniamy kolor na żółty i się zaczyna :D
Początek, nawierzchnia jak zwykle, później ażurowe płyty, które kończą się nagle i wpadamy w koleinę, albo kamienie. Przy zacnych prędkościach można się nie źle zdziwić :D W Piwnicznej łapy bolą jak cholera. Nawet jedna manetka się rozkręciła- nie, nie moja. Eva ma małą katastrofę, ale dzielnie jedzie dalej. W Piwnicznej przerwa na lody, żarcie pod sklepem i jedziemy dalej. Wspinamy się szlakiem rowerowym, koloru brązowego. dziwny kolor, tym bardziej, że najpierw idą dwa szlaki, brązowy i czarny- weź tu się nie pomyl. Docieramy do szlaku żółtego i wspinamy się na Groń. Znowu pogoda się sypie i zaczyna kropić, ale pojawia się i mgła, która zrobiła niesamowity klimat, szczególnie w ciemnym lesie -mega.
Pod Halą Pisaną wbijamy na szlak czerwony- nie wiedzieliśmy co nas czeka. Szlak otrzymał odpowiednią dawkę nawodnienia i zrobiło się ciekawie, groźnie nawet. Czterech jeźdźców poleciało przodem, tuż po tym jak skręciliśmy nie tam gdzie trzeba. Po wyjściu z zakrętu mają spory uskok i błoto, jakoś im kiepsko poszło i czterech się wyłożyło. Trochę krwi, wgniotki na kasku, ale żyją. Ciekawie, to wyglądało, gdy do nich dojechałem. Lecim dalej. Na moich oponach robię cuda, lecę na żywioł, ledwo ogarniam, to co się dzieje z rowerem. Zjazd koło zamku, duża prędkość, ostry kamień i natychmiastowa strata powietrza. Szybki serwis i zjeżdżamy do rytra. Tak, to była udana trasa i udany dzień. Robi się powoli ciemno, więc pakujemy nasze rumaki i we mgle wracamy do Rzeszowa. Ekipa okazała się bardzo fajna i nie trzeba było długo czekać, więc nie było nerwówki. Teraz już wiem, że na kamieniu wgniotłem obręcz- znowu i prawa manetka ledwo się trzyma na wykręconych śrubach, tłukło konkretnie :D
Zaczyna się.
Po deszczu jeszcze piękniej.
Kierunek->Radziejowa.
Wieża na Radziejowej.
Po zjeździe do Piwnicznej co nie co się rozpadło.
Lody w Piwnicznej.
Podjazd z Rytra na Groń, szlak żółty.
Konałke.
Jakieś dziwne zwierzęta.
Co za klimat.
Hala Bukowina.
Katastrofa w ruchu lądowym.
Pora na normalny wpis.
Minęło 3 tygodnie od ostatniej wizyty w Rytrze. Tym razem w składzie 8 osobowym, ale pogoda była mniej łaskawa.
Po przyjeździe zaczyna padać. Żadna to dla nas przeszkoda, jedziemy! Początek identyczny jak ostatnio, aż do czerwonego szlaku, czyli niebieski, a później pokręcona droga wśród drzew.
Odpuszczamy tym razem Przehybę i uderzamy prosto na Radziejową. Grunt, że przestało padać i nawet przebija się słońce. Deszcz jednak troszkę wzbogacił podłoże i jest ślisko. Jeśli dodam do tego zajechane Racing Ralphy, to robi się wesoło :D Zjeżdżamy do Wielkiego Rogacza, chociaż kto zjechał, to zjechał. Ja rąbnąłem w trawę, głową obok pieńka, było by fajnie. Z Rogacza dalej czerwonym, aż do rozjazdu na Niemcowej. Tam zmieniamy kolor na żółty i się zaczyna :D
Początek, nawierzchnia jak zwykle, później ażurowe płyty, które kończą się nagle i wpadamy w koleinę, albo kamienie. Przy zacnych prędkościach można się nie źle zdziwić :D W Piwnicznej łapy bolą jak cholera. Nawet jedna manetka się rozkręciła- nie, nie moja. Eva ma małą katastrofę, ale dzielnie jedzie dalej. W Piwnicznej przerwa na lody, żarcie pod sklepem i jedziemy dalej. Wspinamy się szlakiem rowerowym, koloru brązowego. dziwny kolor, tym bardziej, że najpierw idą dwa szlaki, brązowy i czarny- weź tu się nie pomyl. Docieramy do szlaku żółtego i wspinamy się na Groń. Znowu pogoda się sypie i zaczyna kropić, ale pojawia się i mgła, która zrobiła niesamowity klimat, szczególnie w ciemnym lesie -mega.
Pod Halą Pisaną wbijamy na szlak czerwony- nie wiedzieliśmy co nas czeka. Szlak otrzymał odpowiednią dawkę nawodnienia i zrobiło się ciekawie, groźnie nawet. Czterech jeźdźców poleciało przodem, tuż po tym jak skręciliśmy nie tam gdzie trzeba. Po wyjściu z zakrętu mają spory uskok i błoto, jakoś im kiepsko poszło i czterech się wyłożyło. Trochę krwi, wgniotki na kasku, ale żyją. Ciekawie, to wyglądało, gdy do nich dojechałem. Lecim dalej. Na moich oponach robię cuda, lecę na żywioł, ledwo ogarniam, to co się dzieje z rowerem. Zjazd koło zamku, duża prędkość, ostry kamień i natychmiastowa strata powietrza. Szybki serwis i zjeżdżamy do rytra. Tak, to była udana trasa i udany dzień. Robi się powoli ciemno, więc pakujemy nasze rumaki i we mgle wracamy do Rzeszowa. Ekipa okazała się bardzo fajna i nie trzeba było długo czekać, więc nie było nerwówki. Teraz już wiem, że na kamieniu wgniotłem obręcz- znowu i prawa manetka ledwo się trzyma na wykręconych śrubach, tłukło konkretnie :D
Zaczyna się.
Po deszczu jeszcze piękniej.
Kierunek->Radziejowa.
Wieża na Radziejowej.
Po zjeździe do Piwnicznej co nie co się rozpadło.
Lody w Piwnicznej.
Podjazd z Rytra na Groń, szlak żółty.
Konałke.
Jakieś dziwne zwierzęta.
Co za klimat.
Hala Bukowina.
Katastrofa w ruchu lądowym.
Dystans59.21 km Teren40.00 km Czas04:49 Vśrednia12.29 km/h VMAX57.00 km/h Podjazdy2180 m
Beskid Sądecki na ostro.
Szybka akcja, szybka decyzja. Po godzinie 7 jedziemy już w Beskid Sądecki w składzie: Włochatke, Kona, Masełkę i ja. Rozkładamy się w Rytrze i koło 11 ruszamy. Początek szlakiem niebieskim przez Roztokę Ryterską. Lekko do góry, aż asfalt zamienia się w szuter. Opuszczamy szlak niebieski i robi się mocniej pod górę. Docieramy na Przehybę. Tam robimy dłuższą przerwę. Pora jechać dalej. szlak czerwony, czyli góra- dół, błoto, kamienie i banan na twarzy. Docieramy do szlaku żółtego- nim zjeżdżamy do Szczawnicy. Znowu postój, tym razem pod sklepem. Asfaltem przez Szlachtową i Jaworki. W Dolinie Białej Wody odbijamy na szlak czerwony. Czeka nas mozolne zdobywanie wysokości, po nie zawsze przyczepnej nawierzchni. Docieramy do szlaku niebieskiego i kierujemy się na Wielki Rogacz. Widoki ładne, ale Tatry skryły się za chmurami. Podejście po kamieniach i jesteśmy na szczycie. Miało być w dół, ale niekoniecznie tak było. Na Niemcowej skręcamy nie tam gdzie trzeba i po fajnym zjeździe musimy wracać ponad kilometr. Wracamy z żółtego na szlak czerwony i kierujemy się na Rytro. W oddali widać, że pada, a my pędzimy na złamanie karku. Koniec, to cudny zjazd, który troszkę zafarbował nam tarcze. Takich wyjazdów trzeba, żeby porządnie sponiewierać się w terenie, wylać hektolitry potu i poczuć, co to jazda w górach. Moje opony mają już sporo za sobą, przez co jazda była jeszcze bardziej ekscytująca. Ogólnie bagno, kamienie i zjazdy dobrze mi zrobiły.
-
Kona jedzie na koniu, tyłem :D
Początek z Rytra.
Ktoś wylał beton.
Obczajka na Przehybie.
Z Przehybą w tle.
Zassało.
Dolina Białej Wody, Masło, tak bardzo wy@ebane.
Czerwony z Białej Wody.
Grzybobranie na Wielkim Rogaczu.
Szukając szlaku żółtego.
Przed zjazdem do rytra.
-
Kona jedzie na koniu, tyłem :D
Początek z Rytra.
Ktoś wylał beton.
Obczajka na Przehybie.
Z Przehybą w tle.
Zassało.
Dolina Białej Wody, Masło, tak bardzo wy@ebane.
Czerwony z Białej Wody.
Grzybobranie na Wielkim Rogaczu.
Szukając szlaku żółtego.
Przed zjazdem do rytra.
Dystans15.00 km Podjazdy 56 m
Temp.15.0 °C
Beskid Sądecki- dzień drugi.
Kostki dalej opuchnięte, ale mogę chodzić. Powoli się rozpogadza, więc powinno być dobrze. Schodzimy łagodną dróżką wzdłuż strumienia aż nad Poprad w Głębokim. Do tej pory nic mnie nie boli jakoś strasznie, ale na asfalcie odzywa się lewa stopa i ledwo dochodzę do Piwniczej. Tam po mszy musimy ustalić nowy plan. Chłopaki jadą do Kosarzysk i kontynuują wędrówkę- w deszczu jak się później okazało. Ja jadę do Nowego Sącza i tam się palętam, dopóki się nie rozpadało. Po 17 odpiera mnie ekipa i wracamy do domu.
Źródełko na trasie.
Źródełko na trasie.
Dystans30.70 km Podjazdy1480 m
Kalorie 2200 kcal Temp.15.0 °C
Długi spacer po Beskidzie Sądeckim.
Dwudniowe dreptanie ze Szwagrem i Kolegą. Start w Jaworkach- leje jak głupie, ale jak ruszamy to przestaje i pojawia się słońce. Idziemy szlakiem czerwonym przez Jasielnik i Ruski Wierch i odbijamy na szlak niebieski. Później znowu szlakiem czerwonym przez Wielkiego Rogacza i Radziejową. Złomisty Wierch mijamy i odbijamy przed Przehybą na szlak niebieski do Rytra. Zakupy i zaczynamy wspinaczkę pod schronisko Cyrla. Podejście jest długie i strasznie strome, ale widoki powalają. Idziemy już siłą woli, ale docieramy w komplecie.
Niestety, był, to mój pierwszy wypad z takim ekwipunkiem i okazało się, że jazda idzie mi lepiej. Bolały mnie kolana, a kostki miałem mocno opuchnięte, nie wyglądało to dobrze.
Początek z Jaworek
Pojawiają się Taterki
Pierwsze grzybki
Na czerwonym szlaku
Babia Góra
Na Wielkim Rogaczu- dziwinie, bo bez roweru.
Na Radziejowej
Artur na podejściu pod Cyrlę
Widoki, hmmm, bez komentarza.
Stan wskazujący na... zgon.
Dystans42.17 km Teren40.00 km Czas03:02 Vśrednia13.90 km/h VMAX47.00 km/h Podjazdy1660 m
Jaworzyna Krynicka.
Pogoda bardzo podobna do wczorajszej, czyli mocno rześko :D Start- Wierchomla Wielka i całe 2 km asfaltu do szlaku zielonego- rowerowego nawet. Wspinamy się na Runek, po drodze zaliczając bacówkę nad Wierchomlą. Jedziemy szlakiem niebieskim na Przeł. Krzyżową i zjeżdżamy pod stację narciarską- jemy coś w pobliskiej knajpie. Na zjeździe łapię porządnego snejka- dwa rozcięcia po 7 mm. Szlak zielony- większość to walka o przyczepność- na piechotę. Docieramy do stokówki i nią jedziemy do szlaku czerwonego. Jaworzyna Krynicka (1114) zdobyta. Zjeżdżamy czerwonym i znowu jesteśmy na Runku. Kontynuujemy jazdę tym szlakiem na Halę Łabowską. Trochę pod górkę i zjazd żółtym szlakiem przez Parchowatkę- Wilczek zalicza dropa z kiepskim lądowaniem. Podziwiamy widoki i szukamy szlaku czerwonego. Piękny, wręcz zajebisty zjazd do Wierchomli na koniec. Ogólnie trasa mega fajna, kupa kamieni i korzeni. Fajne hopki i błoto.
Pogoda bardzo podobna do wczorajszej, czyli mocno rześko :D Start- Wierchomla Wielka i całe 2 km asfaltu do szlaku zielonego- rowerowego nawet. Wspinamy się na Runek, po drodze zaliczając bacówkę nad Wierchomlą. Jedziemy szlakiem niebieskim na Przeł. Krzyżową i zjeżdżamy pod stację narciarską- jemy coś w pobliskiej knajpie. Na zjeździe łapię porządnego snejka- dwa rozcięcia po 7 mm. Szlak zielony- większość to walka o przyczepność- na piechotę. Docieramy do stokówki i nią jedziemy do szlaku czerwonego. Jaworzyna Krynicka (1114) zdobyta. Zjeżdżamy czerwonym i znowu jesteśmy na Runku. Kontynuujemy jazdę tym szlakiem na Halę Łabowską. Trochę pod górkę i zjazd żółtym szlakiem przez Parchowatkę- Wilczek zalicza dropa z kiepskim lądowaniem. Podziwiamy widoki i szukamy szlaku czerwonego. Piękny, wręcz zajebisty zjazd do Wierchomli na koniec. Ogólnie trasa mega fajna, kupa kamieni i korzeni. Fajne hopki i błoto.
Kona i jego namiocik© miciu222145
Bacówka nad Wierchomlą© miciu222145
Z Bacówki nad Wierchomlą© miciu222145
Na Runku© miciu222145
Tuż przed Przeł. Krzyżową, stok narciarski© miciu222145
Rozwalona klamra- zipy pomogą© miciu222145
Spacerek zielonym© miciu222145
Po schodkach© miciu222145
Jaworzyna Krynicka© miciu222145
Hala Łabowska© miciu222145
Taaakie widoki© miciu222145
Dystans33.31 km Teren28.00 km Czas02:31 Vśrednia13.24 km/h VMAX66.00 km/h Podjazdy1200 m
Znowu Beskid Sądecki :)
Na weekendowy wypad zdecydowałem się dosyć późno, bo w piątek o 15:30. Dodam tylko, że o 17 byłem już po Sebę :D Ruszamy samochodami z Wierchomli- w nocy był przymrozek, ale słońce powoli wszystko rozmraża. Auta zostawiamy w Suchej dolinie i ruszamy płytami na Obidzę. Cały czas pod górę, ale przynajmniej jest ciepło. Cały czas szlakiem niebieskim na Wielkiego Ragacza (1182). Wspinamy się w stronę Radzejowej- niestety nie wszystko da się podjechać. Dość sprawnie docieramy na szczyt i włazimy na wieżę- Piotrek zmienia dętkę. Po dłuższej przerwie jedziemy dalej czerwonym i odbijamy w lewo na leśną drogę. Trochę błota, kamieni, korzeni i głownie w dół- jesteśmy w Jaworkach i grzejemy się w promieniach słońca. Jedziemy przez Dolinę Białej Wody i wspinamy się żółtym szlakiem w stronę granicy. Małe zamieszanie co do dalszej trasy, aż w końcu jedziemy szlakiem niebieskim przez Szczob na Obidzę i zjeżdżamy pod samochody. Krótko, ale konkretnie. W sumie to zimno też.
Na weekendowy wypad zdecydowałem się dosyć późno, bo w piątek o 15:30. Dodam tylko, że o 17 byłem już po Sebę :D Ruszamy samochodami z Wierchomli- w nocy był przymrozek, ale słońce powoli wszystko rozmraża. Auta zostawiamy w Suchej dolinie i ruszamy płytami na Obidzę. Cały czas pod górę, ale przynajmniej jest ciepło. Cały czas szlakiem niebieskim na Wielkiego Ragacza (1182). Wspinamy się w stronę Radzejowej- niestety nie wszystko da się podjechać. Dość sprawnie docieramy na szczyt i włazimy na wieżę- Piotrek zmienia dętkę. Po dłuższej przerwie jedziemy dalej czerwonym i odbijamy w lewo na leśną drogę. Trochę błota, kamieni, korzeni i głownie w dół- jesteśmy w Jaworkach i grzejemy się w promieniach słońca. Jedziemy przez Dolinę Białej Wody i wspinamy się żółtym szlakiem w stronę granicy. Małe zamieszanie co do dalszej trasy, aż w końcu jedziemy szlakiem niebieskim przez Szczob na Obidzę i zjeżdżamy pod samochody. Krótko, ale konkretnie. W sumie to zimno też.
Noc była mroźna :D© miciu222145
Na podjeździe- szlak niebieski© miciu222145
Napieram niebieskim© miciu222145
Każdy orze jak może- pod Radziejową© miciu222145
Tutaj nie pojedzie© miciu222145
Wspinaczka na wieżę© miciu222145
Z wieży na Radziejowej© miciu222145
Z Tatrami w tle© miciu222145
Pod wieżą© miciu222145
Banda na Radziejowej© miciu222145
Już na drodze do Jaworek© miciu222145
Narada© miciu222145
Z Białej Wody© miciu222145
Dreptanie żółtym© miciu222145
Żółtym w stronę granicy© miciu222145
Droga do granicy© miciu222145
Na granicy- czekając na decyzję© miciu222145