Dystans52.27 km Teren38.00 km Czas04:28 Vśrednia11.70 km/h VMAX58.00 km/h Podjazdy1960 m
Ponownie w Beskidzie Sądeckim.
Ja nie wiem jak można w takich warunkach jeździć? Błoto, kamienie, wywrócić się można, wszystko brudne, wonsz dziabnął mi dentke. Do tego wszyscy jadą jak pojebani, nie da się ich dogonić, bo fuli se pokupowali. Nawet dziewczyna mnie objechała. Do tego deszcz, góry wszystko zasłaniają, we mgle to się zgubiłem, nigdy więcej w takiej ekipie, wolę samemu.
Pora na normalny wpis.
Minęło 3 tygodnie od ostatniej wizyty w Rytrze. Tym razem w składzie 8 osobowym, ale pogoda była mniej łaskawa.
Po przyjeździe zaczyna padać. Żadna to dla nas przeszkoda, jedziemy! Początek identyczny jak ostatnio, aż do czerwonego szlaku, czyli niebieski, a później pokręcona droga wśród drzew.
Odpuszczamy tym razem Przehybę i uderzamy prosto na Radziejową. Grunt, że przestało padać i nawet przebija się słońce. Deszcz jednak troszkę wzbogacił podłoże i jest ślisko. Jeśli dodam do tego zajechane Racing Ralphy, to robi się wesoło :D Zjeżdżamy do Wielkiego Rogacza, chociaż kto zjechał, to zjechał. Ja rąbnąłem w trawę, głową obok pieńka, było by fajnie. Z Rogacza dalej czerwonym, aż do rozjazdu na Niemcowej. Tam zmieniamy kolor na żółty i się zaczyna :D
Początek, nawierzchnia jak zwykle, później ażurowe płyty, które kończą się nagle i wpadamy w koleinę, albo kamienie. Przy zacnych prędkościach można się nie źle zdziwić :D W Piwnicznej łapy bolą jak cholera. Nawet jedna manetka się rozkręciła- nie, nie moja. Eva ma małą katastrofę, ale dzielnie jedzie dalej. W Piwnicznej przerwa na lody, żarcie pod sklepem i jedziemy dalej. Wspinamy się szlakiem rowerowym, koloru brązowego. dziwny kolor, tym bardziej, że najpierw idą dwa szlaki, brązowy i czarny- weź tu się nie pomyl. Docieramy do szlaku żółtego i wspinamy się na Groń. Znowu pogoda się sypie i zaczyna kropić, ale pojawia się i mgła, która zrobiła niesamowity klimat, szczególnie w ciemnym lesie -mega.
Pod Halą Pisaną wbijamy na szlak czerwony- nie wiedzieliśmy co nas czeka. Szlak otrzymał odpowiednią dawkę nawodnienia i zrobiło się ciekawie, groźnie nawet. Czterech jeźdźców poleciało przodem, tuż po tym jak skręciliśmy nie tam gdzie trzeba. Po wyjściu z zakrętu mają spory uskok i błoto, jakoś im kiepsko poszło i czterech się wyłożyło. Trochę krwi, wgniotki na kasku, ale żyją. Ciekawie, to wyglądało, gdy do nich dojechałem. Lecim dalej. Na moich oponach robię cuda, lecę na żywioł, ledwo ogarniam, to co się dzieje z rowerem. Zjazd koło zamku, duża prędkość, ostry kamień i natychmiastowa strata powietrza. Szybki serwis i zjeżdżamy do rytra. Tak, to była udana trasa i udany dzień. Robi się powoli ciemno, więc pakujemy nasze rumaki i we mgle wracamy do Rzeszowa. Ekipa okazała się bardzo fajna i nie trzeba było długo czekać, więc nie było nerwówki. Teraz już wiem, że na kamieniu wgniotłem obręcz- znowu i prawa manetka ledwo się trzyma na wykręconych śrubach, tłukło konkretnie :D
Zaczyna się.
Po deszczu jeszcze piękniej.
Kierunek->Radziejowa.
Wieża na Radziejowej.
Po zjeździe do Piwnicznej co nie co się rozpadło.
Lody w Piwnicznej.
Podjazd z Rytra na Groń, szlak żółty.
Konałke.
Jakieś dziwne zwierzęta.
Co za klimat.
Hala Bukowina.
Katastrofa w ruchu lądowym.
Pora na normalny wpis.
Minęło 3 tygodnie od ostatniej wizyty w Rytrze. Tym razem w składzie 8 osobowym, ale pogoda była mniej łaskawa.
Po przyjeździe zaczyna padać. Żadna to dla nas przeszkoda, jedziemy! Początek identyczny jak ostatnio, aż do czerwonego szlaku, czyli niebieski, a później pokręcona droga wśród drzew.
Odpuszczamy tym razem Przehybę i uderzamy prosto na Radziejową. Grunt, że przestało padać i nawet przebija się słońce. Deszcz jednak troszkę wzbogacił podłoże i jest ślisko. Jeśli dodam do tego zajechane Racing Ralphy, to robi się wesoło :D Zjeżdżamy do Wielkiego Rogacza, chociaż kto zjechał, to zjechał. Ja rąbnąłem w trawę, głową obok pieńka, było by fajnie. Z Rogacza dalej czerwonym, aż do rozjazdu na Niemcowej. Tam zmieniamy kolor na żółty i się zaczyna :D
Początek, nawierzchnia jak zwykle, później ażurowe płyty, które kończą się nagle i wpadamy w koleinę, albo kamienie. Przy zacnych prędkościach można się nie źle zdziwić :D W Piwnicznej łapy bolą jak cholera. Nawet jedna manetka się rozkręciła- nie, nie moja. Eva ma małą katastrofę, ale dzielnie jedzie dalej. W Piwnicznej przerwa na lody, żarcie pod sklepem i jedziemy dalej. Wspinamy się szlakiem rowerowym, koloru brązowego. dziwny kolor, tym bardziej, że najpierw idą dwa szlaki, brązowy i czarny- weź tu się nie pomyl. Docieramy do szlaku żółtego i wspinamy się na Groń. Znowu pogoda się sypie i zaczyna kropić, ale pojawia się i mgła, która zrobiła niesamowity klimat, szczególnie w ciemnym lesie -mega.
Pod Halą Pisaną wbijamy na szlak czerwony- nie wiedzieliśmy co nas czeka. Szlak otrzymał odpowiednią dawkę nawodnienia i zrobiło się ciekawie, groźnie nawet. Czterech jeźdźców poleciało przodem, tuż po tym jak skręciliśmy nie tam gdzie trzeba. Po wyjściu z zakrętu mają spory uskok i błoto, jakoś im kiepsko poszło i czterech się wyłożyło. Trochę krwi, wgniotki na kasku, ale żyją. Ciekawie, to wyglądało, gdy do nich dojechałem. Lecim dalej. Na moich oponach robię cuda, lecę na żywioł, ledwo ogarniam, to co się dzieje z rowerem. Zjazd koło zamku, duża prędkość, ostry kamień i natychmiastowa strata powietrza. Szybki serwis i zjeżdżamy do rytra. Tak, to była udana trasa i udany dzień. Robi się powoli ciemno, więc pakujemy nasze rumaki i we mgle wracamy do Rzeszowa. Ekipa okazała się bardzo fajna i nie trzeba było długo czekać, więc nie było nerwówki. Teraz już wiem, że na kamieniu wgniotłem obręcz- znowu i prawa manetka ledwo się trzyma na wykręconych śrubach, tłukło konkretnie :D
Zaczyna się.
Po deszczu jeszcze piękniej.
Kierunek->Radziejowa.
Wieża na Radziejowej.
Po zjeździe do Piwnicznej co nie co się rozpadło.
Lody w Piwnicznej.
Podjazd z Rytra na Groń, szlak żółty.
Konałke.
Jakieś dziwne zwierzęta.
Co za klimat.
Hala Bukowina.
Katastrofa w ruchu lądowym.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!
Komentarze
Pewnie Kona coś nawywijał, bo na fotce widać jak się wypiera.
Warunki mieliście średnio ciekawe, ale cóż począć trzeba jechać, a nie czekać na następną okazję.