Wpisy archiwalne w kategorii
Góry Świętokrzyskie
Dystans całkowity: | 132.65 km (w terenie 67.00 km; 50.51%) |
Czas w ruchu: | 08:56 |
Średnia prędkość: | 14.85 km/h |
Maksymalna prędkość: | 60.00 km/h |
Suma podjazdów: | 2270 m |
Suma kalorii: | 4080 kcal |
Liczba aktywności: | 2 |
Średnio na aktywność: | 66.33 km i 4h 28m |
Więcej statystyk |
Dystans84.66 km Teren32.00 km Czas05:10 Vśrednia16.39 km/h VMAX60.00 km/h Podjazdy1250 m
Działo się.
Na dzisiaj zaplanowaliśmy wyjazd w okolice Gór świętokrzyskich. Na pokład zabrałem Konę i Tobola. Pogoda mało optymistyczna, zaczęło padać i jest zimno. Im dłużej jedziemy, tym mniej pada. Na miejscu, w Ujeździe, póki co bez deszczu. Ruszamy tuż przed 10 spod zamku Krzyżtopór i po 1 km łapię snejka, troszkę za niskie ciśnienie chyba było. Jedziemy szlakiem czerwonym aż do głównej drogi w Gołoszycach. Tam kontynuujemy szlak czerwony po Paśmie Jeleniowskim. Jeden z patoli tak zaatakował moje tylne koło, że prawie urwałem szprychę- wygięła się tylko. Gdyby było sucho, to może jechałoby się lepiej, bo mnóstwo luźnych głazów zrobiło się śliskich. Na jednym z kamoli, do tego był ostry z góry, łapię snejka na zjeździe- w obu kołach na raz :O Pożyczam dętkę od Kony, drugą łatamy, ale trochę nieudolnie i musimy ratować się zipem. Trochę rzuca, ale jedziemy dalej- niestety w deszczu. Asfaltem z Paprocic docieramy do Łagowa, gdzie kupuję dętki i robimy przerwę na papu. Pogoda robi swoje i nie chce się jechać w deszczu. Jedziemy na Sędek i niebieskim szlakiem zdobywamy Kiełki. Kona tak się zawziął przy podjeżdżaniu na Zamczysko, że dobija obręczą i musi ratować się zipem- snejk numer 4, czyli ostatni. Zjazd z Zamczyska krótki, ale mocno fajny, mimo, że śliski jak cholera. Wracamy przez Bardo, Sadów, Zbelutkę, Marianów do Ujazdu. Przestało padać, a nawet pojawiało się słońce- cóż, lepiej późno, niż wcale.
Stół piknikowy.
Most betonowy :D
Kamolce atakują.
Podwójny peszek.
Zamczysko zdobyte.
Stół piknikowy.
Most betonowy :D
Kamolce atakują.
Podwójny peszek.
Zamczysko zdobyte.
Dystans47.99 km Teren35.00 km Czas03:46 Vśrednia12.74 km/h VMAX45.00 km/h Podjazdy1020 m
Nowość, czyli Góry Świętokrzyskie.
Jakoś nie kleiły się plany wyjazdowe na ten weekend, ale koniec końców coś się udało zorganizować.
Zabrał się ze mną Kona i Seba. Czułem się kiepsko, ale jak się później okazało, nie tylko ja. Rano niespełna 2 stopnie, ale bezchmurne niebo napawało optymizmem. Lekko ponad 2 h jazdy i jesteśmy na miejscu, czyli w miejscowości Św. Katarzyna. Po godzinie 11 jesteśmy gotowi by zaatakować Łysicę szlakiem czerwonym. Kupujemy bilety i wjeżdżamy na teren parku. Początek w siodle, ale kamienne schody już z rowerem na plecach. Później raz na rowerze, raz z rowerem, ale staramy się jechać jak najwięcej. Przed samym szczytem robi się już lepiej i wstydu sobie nie robimy. Zrzucamy trochę ciuchów i brniemy dalej czerwonym. Kamienie poniewierają suport, korbę, czy przerzutkę, ale jest zabawa, szczególnie na zjeździe, bywa gorąco :D Docieramy do asfaltu w Kakoninie, który momentalnie się kończy i wjeżdżamy do lasu. Genialny singiel prowadzi czasem w dół, ale głównie do góry- przed nami Łysa Góra. Końcówka podjazdu to asfalt i tłumy i samochody, czyli najgorsze co może być. Pod Klasztorem odpoczywamy i nabieramy sił na dalszą jazdę. Jak do tej pory szlak był super oznaczony, tak teraz troszkę się gubimy, a na zjeździe nie jest to trudne. Znajdujemy szlak i tniemy w dół. Dojeżdżamy do głównej drogi w Trzciance i znowu szlak trafił szlag. Jedziemy wg. gpsa i udaje się trafić idealnie, znowu jedziemy szlakiem. Dalej znowu szlak ginie nam gdzieś, ale po małym sponiewieraniu lasu docieramy do szlaku zielonego- tu jest fajnie, sporo w dół. Znowu asfalt i znowu szukanie szlaku, niebieskiego tym razem. Mapa sobie, życie sobie, zaczynam się wkurzać. Błądzimy po lesie, znowu gps nas ratuje i docieramy do szlaku, zmieniono przebieg, jednak oznakowanie, to porażka. Docieramy do Bielin i szukamy szlaku zielonego, rowerowego. Znowu jest ciężko, ale już po chwili jedziemy polami w stronę Krajna i miejsca startu. Góry te odwiedziłem pierwszy raz i te głazy są okrutne, ale przy odrobinie zacięcia da się jechać. Zjazdy mocno mogą dać w kość, gleby były blisko. Jeśli mi jechało się kiepsko, to jak jechało się Konie? Czekaliśmy ciągle na Niego. Cóż, nie zawsze jest to idealny dzień na sponiewieranie się w górach.
Ujazd- ruiny zamku Krzyżtopór.
Zmiana łańcucha.
Szlak na Łysicę.
Przy szlaku.
Na Łysicy (612)
Pora na Łysą Górę.
Św. Krzyż- nadajnik.
Klasztor na Św. Krzyżu.
Bodzentyn, ruiny zamku.
Zabrał się ze mną Kona i Seba. Czułem się kiepsko, ale jak się później okazało, nie tylko ja. Rano niespełna 2 stopnie, ale bezchmurne niebo napawało optymizmem. Lekko ponad 2 h jazdy i jesteśmy na miejscu, czyli w miejscowości Św. Katarzyna. Po godzinie 11 jesteśmy gotowi by zaatakować Łysicę szlakiem czerwonym. Kupujemy bilety i wjeżdżamy na teren parku. Początek w siodle, ale kamienne schody już z rowerem na plecach. Później raz na rowerze, raz z rowerem, ale staramy się jechać jak najwięcej. Przed samym szczytem robi się już lepiej i wstydu sobie nie robimy. Zrzucamy trochę ciuchów i brniemy dalej czerwonym. Kamienie poniewierają suport, korbę, czy przerzutkę, ale jest zabawa, szczególnie na zjeździe, bywa gorąco :D Docieramy do asfaltu w Kakoninie, który momentalnie się kończy i wjeżdżamy do lasu. Genialny singiel prowadzi czasem w dół, ale głównie do góry- przed nami Łysa Góra. Końcówka podjazdu to asfalt i tłumy i samochody, czyli najgorsze co może być. Pod Klasztorem odpoczywamy i nabieramy sił na dalszą jazdę. Jak do tej pory szlak był super oznaczony, tak teraz troszkę się gubimy, a na zjeździe nie jest to trudne. Znajdujemy szlak i tniemy w dół. Dojeżdżamy do głównej drogi w Trzciance i znowu szlak trafił szlag. Jedziemy wg. gpsa i udaje się trafić idealnie, znowu jedziemy szlakiem. Dalej znowu szlak ginie nam gdzieś, ale po małym sponiewieraniu lasu docieramy do szlaku zielonego- tu jest fajnie, sporo w dół. Znowu asfalt i znowu szukanie szlaku, niebieskiego tym razem. Mapa sobie, życie sobie, zaczynam się wkurzać. Błądzimy po lesie, znowu gps nas ratuje i docieramy do szlaku, zmieniono przebieg, jednak oznakowanie, to porażka. Docieramy do Bielin i szukamy szlaku zielonego, rowerowego. Znowu jest ciężko, ale już po chwili jedziemy polami w stronę Krajna i miejsca startu. Góry te odwiedziłem pierwszy raz i te głazy są okrutne, ale przy odrobinie zacięcia da się jechać. Zjazdy mocno mogą dać w kość, gleby były blisko. Jeśli mi jechało się kiepsko, to jak jechało się Konie? Czekaliśmy ciągle na Niego. Cóż, nie zawsze jest to idealny dzień na sponiewieranie się w górach.
Ujazd- ruiny zamku Krzyżtopór.
Zmiana łańcucha.
Szlak na Łysicę.
Przy szlaku.
Na Łysicy (612)
Pora na Łysą Górę.
Św. Krzyż- nadajnik.
Klasztor na Św. Krzyżu.
Bodzentyn, ruiny zamku.