Wpisy archiwalne w kategorii
Z sakwami
Dystans całkowity: | 22868.95 km (w terenie 393.00 km; 1.72%) |
Czas w ruchu: | 1314:15 |
Średnia prędkość: | 17.40 km/h |
Maksymalna prędkość: | 69.84 km/h |
Suma podjazdów: | 158091 m |
Maks. tętno maksymalne: | 180 (90 %) |
Maks. tętno średnie: | 140 (70 %) |
Suma kalorii: | 460889 kcal |
Liczba aktywności: | 212 |
Średnio na aktywność: | 107.87 km i 6h 11m |
Więcej statystyk |
Dystans42.38 km Czas02:59 Vśrednia14.21 km/h VMAX25.70 km/h Podjazdy 72 m
Sezon 21. Odcinek 091/5700. Hiszpania 08. "Malaga, Tiki Taki i..."
Pierwszego dnia byliśmy w Maladze, ale była to chyba tylko kawa na nadmorskim bulwarze. Pora naprawić ten błąd. Trasę znamy już na pamięć, a na Stravie poprawiam już czasy na segmentach :D W centrum masa ludzi na ciasnych uliczkach- no jedzie się opornie. Jeszcze gorzej robi się zdjęcia- nie da się odejść daleko od budynku, bo zaraz wszystko go zasłania. Bez szerokiego kąta nie zrobiłbym ani jednego zdjęcia. Szukamy słynnej katedry, po drodze napotykając kościół pw. Jana Chrzciciela, targ miejski Atarazanas. Odnajdujemy wreszcie i katedrę. Tam jakieś remonty, przygotowania do jakiejś imprezy i dziki tłum. Pozostaje nam odnaleźć kierunek na Torremolinos. Wracamy, pakujemy się i ciśniemy na lotnisko. Tak kończy się hiszpańska przygoda. Podsumowanie w kolejnym wpisie.

Rynek miejski w Maladze. Oryginalny łuk z XIV wieku. © miciu222145

Kościół Św. Jana Chrzciciela. Malaga. © miciu222145

Uliczki Malagi. © miciu222145

Katedra w Maladze. Nigdy nie ukończona. © miciu222145

Rynek miejski w Maladze. Oryginalny łuk z XIV wieku. © miciu222145

Kościół Św. Jana Chrzciciela. Malaga. © miciu222145

Uliczki Malagi. © miciu222145

Katedra w Maladze. Nigdy nie ukończona. © miciu222145
Dystans79.20 km Czas05:47 Vśrednia13.69 km/h VMAX48.24 km/h Podjazdy536 m
Sezon 21. Odcinek 090/5699. Hiszpania 07. "Morze było wzburzone".
Nadszedł dzień powrotu do miejsca startu. Pakujemy rowery na ulicy, bo tak wszędzie wąsko :D Morze było wzburzone, my czasem też. Niestety znowu szukaliśmy alternatywnych dróg i czasem szło fajnie, a czasem do dupy. Przepych turystycznych kurortów zachwyca i przeraża jednocześnie. Takie jest Costa del Sol, na szczęście więcej jeździliśmy z dala od tego turystycznego raju. Docieramy do hostelu i wieczorem ruszamy do znanej już pizzerii, znowu Giuseppe śpiewał :D

Morze Śródziemne o poranku. © miciu222145

Pogoda lekko się psuje. © miciu222145

Marbella wita nas słoniami. © miciu222145

Pełna kulturka na Costa del Sol. © miciu222145

Morze Śródziemne o poranku. © miciu222145

Pogoda lekko się psuje. © miciu222145

Marbella wita nas słoniami. © miciu222145

Pełna kulturka na Costa del Sol. © miciu222145
Dystans105.81 km Czas07:10 Vśrednia14.76 km/h VMAX50.98 km/h Podjazdy786 m
Sezon 21. Odcinek 089/5698. Hiszpania 06. "Czar prysł".
O poranku opuszczamy nasze włości i kierujemy się na południe. Podjazdów zdecydowanie mniej, więc i więcej przejedziemy. Natrafiamy na miejsce, gdzie bociany opanowały każde drzewo, każdy słup i stację przeładunkową kolei. Czegoś takiego nie widziałem w Polsce, a jeździłem po terenach najbardziej "zabocianionych". Z Afryki, to nie miały daleko, a może w ogóle tam nie latają, bo tu mają ciepło? Jak jedziemy na południe, to musimy trafić na Gibraltar. Taki skrawek Europy pod zarządem Brytyjskim. Dla mnie miejsce trochę takie tajemnicze, które zawsze chciałem odwiedzić. Oto jestem. Sam dojazd nieco rozczarował- główne drogi, porty przeładunkowe, rafinerie. Smród i hałas, mało przyjemnie. Pora na najdziwniejszą granicę jaką przekraczałem. Na rowerkach boczkiem, szybka kontrola i wjeżdżamy na pas startowy tutejszego lotniska. Lotnisko, które jest jednym z najgorszych do lądowania na świecie- tak twierdzą piloci. Później czar pryskał jeszcze bardziej- korki, ciasna zabudowa, tłumy turystów. Rozbolała mnie głowa z tego zgiełku, ale jedziemy dalej. Może i błądzimy, może i wkurzamy wyrozumiałych kierowców, ale jedziemy skutecznie na skraj Europy. Wreszcie pojawia się Point of Europe, czyli zabytkowa latarnia morska. Jednak moją uwagę przykuwa powiewająca Polska flaga, tutaj na skraju kontynentu, z dala od domu. Wisi ona na pomniku upamiętniającym ofiary katastrofy lotniczej z 1943 roku. Zginął wtedy m.in. Gen. Sikorski. Chwila zadumy, trochę zdjęć, rzut oka na Afrykę i ruszamy w stronę Hiszpanii. Idzie nam o wiele sprawniej, a pas rowerowy na przejściu granicznym tylko przyspiesza opuszczenie Gibraltaru-można tutaj wjechać na dowód osobisty. W najbliższym mieście zatrzymujemy się na obiad i kierujemy się w stronę Estepony. 3 km strasznie głównej drogi uświadomiło nam, że będzie ciężko. Później droga była wcale nie lepsza. Kombinowaliśmy jak się da by nią nie jechać- głównie nadmorskimi deptakami, ale też chodnikami, czasem niestety nie było alternatywy. Jesteśmy na wybrzeżu- miasto za miastem, terenów pod namiot próżno szukać, więc decyzja jest tylko jedna. Grzesiek odpala Bookinga i szukamy noclegu. Znalazł się i znowu jesteśmy w samym centrum miasteczka. Wieczorem idziemy na kolację do knajpy, która jest w tym samym budynku. Pora spróbować czegoś lokalnego.

Chyba źle skręciliśmy. © miciu222145

Patodeveloperka w Hiszpanii. © miciu222145

Mało pocztówkowo, Gibraltar. © miciu222145

Skała Gibraltarska. © miciu222145

Przez pas startowy na Gibraltarze. © miciu222145

Point of Europe, Gibraltar. © miciu222145

Polski akcent na Gibraltarze. © miciu222145

Afryka na horyzoncie, Gibraltar. © miciu222145

Ostatnie spojrzenie na Point of Europe. © miciu222145

Uliczki Estepony, Hiszpania. © miciu222145

Paella z owocami morza- kraby, małże, ostrygi i krewetki. © miciu222145

Schody dla trzeźwych, lokum w Esteponie. © miciu222145

Chyba źle skręciliśmy. © miciu222145

Patodeveloperka w Hiszpanii. © miciu222145

Mało pocztówkowo, Gibraltar. © miciu222145

Skała Gibraltarska. © miciu222145

Przez pas startowy na Gibraltarze. © miciu222145

Point of Europe, Gibraltar. © miciu222145

Polski akcent na Gibraltarze. © miciu222145

Afryka na horyzoncie, Gibraltar. © miciu222145

Ostatnie spojrzenie na Point of Europe. © miciu222145

Uliczki Estepony, Hiszpania. © miciu222145

Paella z owocami morza- kraby, małże, ostrygi i krewetki. © miciu222145

Schody dla trzeźwych, lokum w Esteponie. © miciu222145
Dystans88.00 km Czas06:18 Vśrednia13.97 km/h VMAX58.10 km/h Podjazdy1780 m
Sezon 21. Odcinek 088/5697. Hiszpania 05. "Na skróty".
No cóż, nie ma się co oszukiwać. Jazda nie idzie nam tak pięknie jak to zakładaliśmy, więc troszkę modyfikujemy. Urwiemy ok 40-50 km, ale wpakujemy się w takie góry, że głowa mała. Poranek rześki, ale na podjazdach nie da się zmarznąć. Co innego zjazdy :D Kolejny dzień z widokami, które zwalają z rowerka, a nad nami krążą sępy płowe. Miast niewiele, więc i szans na zakupy mało. W tych okolicznościach przyrody spotykamy parę z Polski i tak się mijamy co chwilę, bo w górach, to trzeba czasem poczekać. Po kilku dniach wypadałoby się trochę ogarnąć, więc rezerwujemy nocleg w Jimena de la Frontera. Miasteczko z tak stromymi uliczkami, że ledwo da się jechać, a na zjazdach klocki płoną. Z zewnątrz nocleg nie powalał, za to środek mega klimatyczny z widokiem na góry oraz zamek.

Miasteczko Zahara o poranku, Andaluzja. © miciu222145

Warunki i widoki znośne, Andaluzja. © miciu222145

Dolina w paśmie gór Sierra del Aljibe. © miciu222145

Korki od wina w naturze. Okorowane dęby wyglądają źle, a nawet tragicznie. © miciu222145

Jimenez de la Frontera, zabytkowa starówka. © miciu222145

Widoczek z tymczasowej siedziby. © miciu222145

Jimenez de la Frontera, zamek mauretański. © miciu222145

Miasteczko Zahara o poranku, Andaluzja. © miciu222145

Warunki i widoki znośne, Andaluzja. © miciu222145

Dolina w paśmie gór Sierra del Aljibe. © miciu222145

Korki od wina w naturze. Okorowane dęby wyglądają źle, a nawet tragicznie. © miciu222145

Jimenez de la Frontera, zabytkowa starówka. © miciu222145

Widoczek z tymczasowej siedziby. © miciu222145

Jimenez de la Frontera, zamek mauretański. © miciu222145
Dystans81.52 km Teren2.00 km Czas05:56 Vśrednia13.74 km/h VMAX59.62 km/h Podjazdy1435 m
Sezon 21. Odcinek 087/5696. Hiszpania 04. "Bo to złe jedzenie było".
Noc była ciepła, a i dzień zapowiadał się co najmniej dobrze. Wiatr troszkę nad ranem kręcił, więc dopadały nas "cudne" zapachy :D Początek trasy jeszcze w miarę płaski, ale później dowaliliśmy do pieca konkretnie. Zaglądnięcie do jakiegoś miasteczka wiązało się oczywiście ze wspinaczką iście górską. Jeden postój na jedzenie niestety nie był dobry. Jakieś krokieciki na przystawkę, a później mega beznadziejna pizza. Dojrzewająca szynka z tych pierwszych była mocno podejrzana, więc do końca dnia czuliśmy się fatalnie. Wszystko to dzięki restauracji przy kempingu. Setenil de las Bodegas- miasto miliona turystów i masy samochodów, koszmar jakiś. Jeszcze jeden mozolny podjazd, prawie 6 km i zjeżdżamy w okolice miasteczka Zahara, nad jeziorem o podobnej nazwie. Z noclegiem krucho. Góry, miasto, uprawy, albo wszystko ogrodzone. Jest i on, tradycyjny gaj oliwny nr 3. Może i jest pod górkę, ale kawałek płaskiego się znalazł. Jakieś zwierzaki się całą noc nawoływały, ale jakoś nam to nie przeszkadzało. Spaliśmy natomiast na granicy parku gór Sierra de Zafalgar.

Poranek pięknie nas wita. © miciu222145

Zagłębie świń. © miciu222145

Góry Sierra de Zafalgar, Hiszpania. © miciu222145

Trutka niestety, przynajmniej to z lewej. © miciu222145

Setenil de las Bodegas, Hiszpania. © miciu222145

Kierunek Montecorto. © miciu222145

Okolice Zahary. © miciu222145

Bliźniak Pandy. © miciu222145

Poranek pięknie nas wita. © miciu222145

Zagłębie świń. © miciu222145

Góry Sierra de Zafalgar, Hiszpania. © miciu222145

Trutka niestety, przynajmniej to z lewej. © miciu222145

Setenil de las Bodegas, Hiszpania. © miciu222145

Kierunek Montecorto. © miciu222145

Okolice Zahary. © miciu222145

Bliźniak Pandy. © miciu222145
Dystans95.01 km Czas06:16 Vśrednia15.16 km/h VMAX51.05 km/h Podjazdy893 m
Sezon 21. Odcinek 086/5695. Hiszpania 03. "Śmierdząca sprawa".
To była najzimniejsza noc jaką było mi dane spędzić w namiocie- całe 5 stopni. Dłuższe wyjście ze śpiwora było niezłym szokiem. Po wschodzie słońca nadal było zimno, bo góry to słońce zasłaniały :D Pora na kolejny dzień walki z podjazdami, te skutecznie nas rozgrzeją. Dookoła góry, oliwki, winorośl i z rzadka jakieś miasteczko. Oczywiście każde albo na górce, albo w dole, więc każde odwiedziny, to wyzwanie. Wjazd w głąb kraju obnażył pewną niedogodność. Na wybrzeżu masa turystów wymusiła na Hiszpanach naukę angielskiego. Nie odjechaliśmy daleko, a zrobienie zakupów, czy zamówienie czegokolwiek w restauracji, to niezła przygoda- znajomość angielskiego leży. Droga się nam wypłaszcza, wcześniej odwiedzamy jednak najwyższy punkt wyprawy- ok. 1050 m. Jedziemy teraz przez tereny rolniczo-hodowlane. Wszędzie ogromne chlewnie i fetor z tym związany. Nocleg znajdujemy w kolejnym gaju oliwnym. Miejmy nadzieję, że wiatr nie zmieni kierunku, bo się podusimy :D
Może i chłodno, ale malowniczo, Andaluzja. © miciu222145

Górek mi mało, cudna Andaluzja. © miciu222145

Już niedługo płaskie tereny, Andaluzja. © miciu222145

Procesja w Campillos. Największa była w Maladze. © miciu222145

Może i chłodno, ale malowniczo, Andaluzja. © miciu222145

Górek mi mało, cudna Andaluzja. © miciu222145

Już niedługo płaskie tereny, Andaluzja. © miciu222145

Procesja w Campillos. Największa była w Maladze. © miciu222145
Dystans90.08 km Czas06:40 Vśrednia13.51 km/h VMAX45.00 km/h Podjazdy1188 m
Sezon 21. Odcinek 085/5694. Hiszpania 02. "Sierra de Tejeda".
wstał nowy dzień na hiszpańskiej ziemi, trzeba skoczyć na zakupy przed wyjazdem. Godzina 8, jeszcze ciemno :D Może i nie za jasno, ale sklepy pewnie otwarte? Takiego wała :D Wyjechaliśmy przed 9 i dalej było ciężko o zakupy. Cali Hiszpanie. Prawie 50 km jedziemy wybrzeżem- może jakoś nie grzeje, ale jest ciepło. Z wygodnych dróg rowerowych podziwiamy Morze Śródziemne, a nad nami skrzeczą papugi. Od kawiarni, do sklepu i jakoś kilometry mijają. Pora zjechać w głąb Andaluzji- z poziomu morza atakujemy tytułowe pasmo. Zaczynają się widoczki, zaczynają się też podjazdy. Wiosną na obładowanym rowerze jedzie się dosyć mozolnie. Jest sobota, więc na drogach mijamy peleton za peletonem. Hiszpanie niczym Włosi kochają kolarstwo szosowe. Zaczepia nas jeden gagatek- chwali się, że jest z Brazylii, mieszka w Hiszpanii, a do tego ma Polskie korzenie, niezłe combo. Pierwszy dzień w ruchu drogowym uświadomił nam jedno- w Polsce jeździmy jak zwierzęta. Tutaj pełna kulturka- bez zapierdalania, duża odległość przy wyprzedzaniu, a jak nie ma miejsca, czy widoczności, to nikt nie wyprzedza. Nim się obejrzeliśmy, byliśmy już powyżej 800 m.n.p.m., a że było już późno, to trzeba było poszukać noclegu. Tuż przy miasteczku Alfarnatejo opanowaliśmy nieco błotnisty gaj oliwny. Robiło się coraz chłodniej, ale może nie zamarzniemy na tym padole pośród gór.

Poranek na Costa del Sol. © miciu222145

Słoneczne wybrzeże Hiszpanii. © miciu222145

Piękna Andaluzja. © miciu222145

Chyba wolę góry niż morze. © miciu222145

Prawie jak w Dolomitach. © miciu222145

Może i jest ciężko, ale jak pięknie. Andaluzja. © miciu222145

Poranek na Costa del Sol. © miciu222145

Słoneczne wybrzeże Hiszpanii. © miciu222145

Piękna Andaluzja. © miciu222145

Chyba wolę góry niż morze. © miciu222145

Prawie jak w Dolomitach. © miciu222145

Może i jest ciężko, ale jak pięknie. Andaluzja. © miciu222145
Dystans9.75 km Czas00:40 Vśrednia14.62 km/h VMAX45.94 km/h Podjazdy 20 m
Sezon 21. Odcinek 084/5693. Hiszpania 01. "Costa del Sol".
Tak daleko na zachodzie, to jeszcze nie byłem- pora to zmienić. Piątkowy, popołudniowy lot z Balic do Malagi. Załapaliśmy się na resztki burzy- te od kilku tygodni powodowały lokalne powodzie, co znakomicie było widać z okien samolotu. Pierwszy nocleg mamy w Torremolinos, czyli słoneczne Costa del Sol pełnym pyskiem. Rowery całe, my tez, więc obładowani zmierzamy na zachód, błądząc niczym dzieci we mgle. Docieramy wreszcie do hostelu, gdzie zostawiamy cały bajzel na kółkach i udajemy się zaczerpnąć nieco śródziemnomorskiego klimatu. Najpierw kolacja przy plaży, później wciągają nas do niewielkiej pizzeri, gdzie na żywo śpiewa Włoch Giuseppe. Wszyscy śpiewają razem z nim, tańczą, jedzą, piją- klimat nie do podrobienia. Przed nami wymagająca trasa, więc zrywamy się na nocleg. Inna wyprawa, ale towarzyszy mi niezmiennie Grzesiek.

Oczekiwanie na lot. © miciu222145

Lot nad Alpami. © miciu222145

Oczekiwanie na lot. © miciu222145

Lot nad Alpami. © miciu222145
Dystans110.32 km Czas07:25 Vśrednia14.87 km/h VMAX40.14 km/h Podjazdy770 m
Odcinek 206/5467. Bałkany '24. 15. "Budapeszt".
Noc z tych lepszych, chociaż nad ranem zaczęło wiać i nie chciało przestać. Na szczęście głównie w plecy. Przed nami szlak Balaton-Budapeszt, więc dopóki będziemy się go trzymać, dopóty będzie jakaś infrastruktura dla nas. I jechało się całkiem fajnie, aż do jeziora Velence. Tam nieco zmodyfikowaliśmy trasę, bo szlak prowadził strasznie naokoło, a nas troszkę ograniczał czas. Jak to przed stolicą ruch bardzo duży, ale już w samym Budapeszcie zjeżdżamy nad Dunaj, gdzie odwiedzamy jakąś knajpę. Jedzenie może nie najtańsze, ale za to średnie :D Pora zmierzyć się z kolejną stolicą i zaglądnąć do centrum. Ostatnio to byłem tutaj na dworcu. Jak zwykle zamieszanie, jazda pod prąd, to na czerwonym- samo życie :D Kupujemy pamiątki i zbieramy się na dworzec, który nie wiadomo gdzie jest. Znajdujemy go jednak, a tam awaria informacji dla pasażerów. Żeby cokolwiek się dowiedzieć trzeba obskoczyć wszystkie stanowiska- piękna wizytówka przed ludźmi z całego świata. Nawet jeden francuz szukał u mnie pomocy, a ja sam nic nie wiedziałem, no szok. Autobus przyjechał 20 minut po czasie, a wyjechał jeszcze bardziej opóźniony. Jak zaczęliśmy z problemami, tak też skończyliśmy. Brak bagażnika na rowery, to pikuś, bo w luku bagażowym było miejsce. Grzesiek kupował bilet przez aplikację i nie zauważył, że aplikacja podsunęła Mu moje dane. Dlaczego? Bo wcześniej kupował bilety dla nas obu na kurs, który odwołano. Kierowcy stwierdzili, że nic się nie da zrobić i mogę jechać tylko ja. Ich zasranym obowiązkiem było po prostu sprzedać bilet, mimo, że było już po odjeździe. Nerwy, wkurwienie i samotna, nocna podróż do Rzeszowa. Dotarłem ok. 5 i z dworca pojechałem prosto do domu przespać się trochę. Co zrobił Grzesiek? Kupił bilet na autobus do Krakowa i dalej już pociągiem. Sprawa z Flixbusem w toku.
Małe podsumowanie.
Przejechaliśmy około 1530 km, w 14 pełnych dni, pokonaliśmy 11 815 m podjazdów. Odwiedziliśmy 5 krajów, z czego Macedonia i Grecja była dla mnie nowością. Albania i Macedonia, to totalna dzicz na drogach i kopcące Mercedesy w każdym możliwym wydaniu. Serbia ciut lepiej, jak małpy za kierownicą. Wszyscy ludzie na których trafiliśmy byli dla nas mili, na Węgrzech tylko na cyganów trzeba uważać. Bałkany pełne są porzuconych psów i kotów. Większość jest łagodna i chodzi, żebrając o jedzenie. Małe psy, czy koty atakują z różnych przypadkowych miejsc. Jak na tyle krajów, to wziąłem tylko Euro- w Albanii trochę wymieniłem, w Grecji nic nie robiłem. W Macedonii w pierwszym napotkanym sklepiku zapłaciliśmy albańskimi lekami, a Euro wymieniliśmy na Denary. W Serbii (Dinar) bankomat, to samo na Węgrzech (Lir). Większość zakupów opłaciłem Revolutem i jak zwykle bez problemów.

Już w Budapeszcie. © miciu222145

Nad Dunajem w Budapeszcie. © miciu222145

Wielka Hala Targowa, Budapeszt. © miciu222145

W centrum Budapesztu. © miciu222145

Niebo w ciasnych uliczkach Budapesztu. © miciu222145
Małe podsumowanie.
Przejechaliśmy około 1530 km, w 14 pełnych dni, pokonaliśmy 11 815 m podjazdów. Odwiedziliśmy 5 krajów, z czego Macedonia i Grecja była dla mnie nowością. Albania i Macedonia, to totalna dzicz na drogach i kopcące Mercedesy w każdym możliwym wydaniu. Serbia ciut lepiej, jak małpy za kierownicą. Wszyscy ludzie na których trafiliśmy byli dla nas mili, na Węgrzech tylko na cyganów trzeba uważać. Bałkany pełne są porzuconych psów i kotów. Większość jest łagodna i chodzi, żebrając o jedzenie. Małe psy, czy koty atakują z różnych przypadkowych miejsc. Jak na tyle krajów, to wziąłem tylko Euro- w Albanii trochę wymieniłem, w Grecji nic nie robiłem. W Macedonii w pierwszym napotkanym sklepiku zapłaciliśmy albańskimi lekami, a Euro wymieniliśmy na Denary. W Serbii (Dinar) bankomat, to samo na Węgrzech (Lir). Większość zakupów opłaciłem Revolutem i jak zwykle bez problemów.

Już w Budapeszcie. © miciu222145

Nad Dunajem w Budapeszcie. © miciu222145

Wielka Hala Targowa, Budapeszt. © miciu222145

W centrum Budapesztu. © miciu222145

Niebo w ciasnych uliczkach Budapesztu. © miciu222145
Dystans111.30 km Czas06:50 Vśrednia16.29 km/h VMAX38.04 km/h Podjazdy496 m
Odcinek 205/5466. Bałkany '24. 14. "Balaton".
Co było nie tak tej nocy? Otóż pod namiotem miałem kilka dziur jakiegoś zwierzątka. To właśnie zwierzątko próbowało się w nocy wydostać i skrobało w podłogę namiotu :D Kolejna noc do kitu. Ruszamy wzdłuż Dunaju do elektrowni atomowej w Paks. To by było na tyle jeśli chodzi o spokojną jazdę na dzisiaj. Dalej drogi już niekoniecznie były wyłącznie dla rowerzystów, a nawierzchnia i zachowania kierowców były bardzo słabe. Podjazdy jak były, to raczej niewielkie. Dotarliśmy wreszcie nad Balaton. Nadciągające chmury nie wróżyły nic dobrego, ale tylko pokropiło. Dostać się nad wodę, to jakiś koszmar. To jakieś tory, to dostęp ogrodzony i płatny. Plaża publiczna bidniutka, a zrujnowane ośrodki nie zachęcają żeby tutaj zostać. Chyba trafiliśmy w jakieś słabe miejsce, bo chyba nie wszędzie tak jest. Kolejny cel odhaczony, trzeba znaleźć jakieś boisko. Wjeżdżamy na szlak Balaton- Budapeszt i przy wiacie dla rowerzystów znajdujemy piękne boisko. Oczywiście jeszcze chwilowo zajęte. Mamy prąd i to w zasadzie tyle. Znwou chwilkę pada, ale to by było na tyle.

Nad Balatonem z burzami na horyzoncie. © miciu222145

Balaton zdobyty. © miciu222145

Burze poszły, zrobiło się ładnie. © miciu222145

Nad Balatonem z burzami na horyzoncie. © miciu222145

Balaton zdobyty. © miciu222145

Burze poszły, zrobiło się ładnie. © miciu222145