Wpisy archiwalne w kategorii
Z sakwami
Dystans całkowity: | 22277.20 km (w terenie 391.00 km; 1.76%) |
Czas w ruchu: | 1272:29 |
Średnia prędkość: | 17.51 km/h |
Maksymalna prędkość: | 69.84 km/h |
Suma podjazdów: | 151381 m |
Maks. tętno maksymalne: | 180 (90 %) |
Maks. tętno średnie: | 140 (70 %) |
Suma kalorii: | 449724 kcal |
Liczba aktywności: | 204 |
Średnio na aktywność: | 109.20 km i 6h 14m |
Więcej statystyk |
Dystans107.73 km Czas06:37 Vśrednia16.28 km/h VMAX57.90 km/h Podjazdy957 m
Odcinek 196/5457. Bałkany '24. 5. "Macedonia Północna".
Noc minęła spokojnie i przywitał nas poranek całkiem jak inne, czyli cieplutko, 18 stopni. Nadmiar wypitego wieczorem piwa troszkę dawał o sobie znać, ale podczas jazdy wszystko minęło. Jedziemy wzdłuż Jeziora Ochrydzkiego i po zaledwie 3 km przekraczamy granicę, po kolejnych 5 km gubię się. Ja sam, a świat taki wielki. Na podjeździe poszedłem oglądnąć jakiś pomnik, gdy Grzesiek w tym czasie minął mnie i nie zauważył. Kiepska sytuacja, więc czekam. Za mną cisza, przede mną cisza. No to ciul, jadę, jakoś to będzie. Z albańskiej sieci się nie dodzwonię, więc zmieniam na macedońską. Sukces, muszę nadrobić jakieś 8 km :D No to lecę wzdłuż pasma Galiczica i jeziora Ochrydzkiego. Już razem jedziemy przez Ochryd do Strugi. Zanosi się na deszcz, więc wpadamy do knajpy coś zjeść. Mamy też nauczkę- nie znamy ceny, nie kupujemy. Tak nas orżnęli na piwie- naiwni turyści :D Pól miasta stoi w korku i nie wiemy dlaczego- zaraz się dowiemy. Albańczycy organizują kilka wesel na raz, czują się jak u siebie. Każde to kilkanaście trąbiących i blokujących ruch samochodów. Cyrk na kółkach. Wreszcie błoga cisza, tylko idioci za kierownicą, dla których nie istniejemy. Trzymamy się wysokości, więc chwilowo jest w miarę płasko. To rzeka, to jezioro, do tego pogoda troszkę się na nas obraziła, ale jest dobrze. Docieramy do miasteczka Debar nad Jeziorem Debar :D Zaglądamy na miejscowy stadion akurat podczas treningu. Klubowy działacz oraz trener nie widzą problemu, byśmy przenocowali właśnie tam. Raczej nikt nam nie przeszkodzi, no i mamy dostęp do wody.
Jezioro Ochrydzkie o poranku. © miciu222145
Bałkański zestaw obowiązkowy. © miciu222145
Pogranicze albańsko- macedońskie. © miciu222145
Chłodniej, ale nadal pięknie, Macedonia. © miciu222145
Cały czas wzdłuż rzeki, Macedonia. © miciu222145
Jest woda, jest i prąd. © miciu222145
Jezioro Ochrydzkie o poranku. © miciu222145
Bałkański zestaw obowiązkowy. © miciu222145
Pogranicze albańsko- macedońskie. © miciu222145
Chłodniej, ale nadal pięknie, Macedonia. © miciu222145
Cały czas wzdłuż rzeki, Macedonia. © miciu222145
Jest woda, jest i prąd. © miciu222145
Dystans103.23 km Czas06:48 Vśrednia15.18 km/h VMAX60.40 km/h Podjazdy1022 m
Odcinek 195/5456. Bałkany '24. 4. "Jezioro Ochrydzkie".
W nocy nic nas nie zechlało, więc całkiem spoko. Jesteśmy w górach, więc pierwsze pół dnia, to zmaganie z podjazdami- niestety od rana upał nie dawał wytchnienia. Tak sobie nabijamy przewyższenia, ale jedzie się dobrze. Ja odespałem tyle ile się dało, a Grzesiek po odstawieniu jednego leku wraca do sił. Potężnym zjazdem wjeżdżamy do Korczy. Pora obiadowa, więc pora na żarełko. Później pakujemy się na dworzec autobusowy- bardzo cywilizowany budynek. Ogarniamy się, ładujemy co się da i odpoczywamy. Od teraz mamy względnie płasko, ale samochodów na drodze przybyło z racji mocno turystycznego miejsca do którego jedziemy. Zjeżdżamy do miasteczka Pogradec, a przed nami burza masakruje pobliskie szczyty, na szczęście przeszła bokiem. Przed nami perła Bałkanów, czyli Jezioro Ochrydzkie. Na podziwianie przyjdzie jeszcze czas. Nam się kończy dzień, a noclegu jakoś nie widać. Nagle zauważamy kemping i postanawiamy spytać o cenę. Cena była śmieszna, więc zostajemy w cywilizacji.
Poranek po Albańsku. © miciu222145
Stylowa stodoła. © miciu222145
Albańskie krajobrazy. © miciu222145
Zjechali, to pora na podjazd. © miciu222145
Napotkany Kościółek. © miciu222145
Skromne wnętrze Kościółka. © miciu222145
Pogradec i burza przed nami. © miciu222145
Jezioro Ochrydzkie. © miciu222145
Poranek po Albańsku. © miciu222145
Stylowa stodoła. © miciu222145
Albańskie krajobrazy. © miciu222145
Zjechali, to pora na podjazd. © miciu222145
Napotkany Kościółek. © miciu222145
Skromne wnętrze Kościółka. © miciu222145
Pogradec i burza przed nami. © miciu222145
Jezioro Ochrydzkie. © miciu222145
Dystans76.45 km Czas06:08 Vśrednia12.46 km/h VMAX51.78 km/h Podjazdy1543 m
Odcinek 194/5455. Bałkany '24. 3. "Znowu Albania".
Noc niby stworzona by spać i się wyspać, ale wyszło jak zwykle, czyli średnio. Mimo iż poranek powitał nas rześkością, to słońce dość szybko zakomunikowało, że to ono bedzie dzisiaj rządzić. Wyruszamy tuż po 7 i podjazdów na razie nie widać. Czekały na nas, ale dały nam się rozgrzać po prostu :D Te greckie były jeszcze okej, ale po przekroczeniu granicy z Albanią... wspinaczka na 1200 m, bez dodatkowego tlenu :D Widoki sprawiały, że spadałem z rowerka- a może to przez upał? Dotarliśmy do jakiejś cywilizacji, pora na obiad. Nawet mój kompan coś zjadł, mimo iż zafundował sobie rewolucję żołądkową na własne życzenie. Dalej, to już tylko dzicz, a dzień nieco krótszy przez góry właśnie. Czy agrafka serpentyny jest dobra na nocleg? Jeszcze jak! Ruch mały, a idealna droga sprawiała, że samochody przemieszczały się cichutko. Chyba najlepszy nocleg, jeśli chodzi o widoki.
Grecki poranek. © miciu222145
Widoki z 1200 m. n. p. m. © miciu222145
Koń padł. © miciu222145
Wysiłek wysiłkiem, ale się opłaca. © miciu222145
Na wolności. © miciu222145
Takie noclegi szanuję, Albania. © miciu222145
Koniec dnia w Albanii. © miciu222145
Grecki poranek. © miciu222145
Widoki z 1200 m. n. p. m. © miciu222145
Koń padł. © miciu222145
Wysiłek wysiłkiem, ale się opłaca. © miciu222145
Na wolności. © miciu222145
Takie noclegi szanuję, Albania. © miciu222145
Koniec dnia w Albanii. © miciu222145
Dystans61.35 km Czas04:30 Vśrednia13.63 km/h VMAX66.81 km/h Podjazdy1132 m
Odcinek 193/5454. Bałkany '24. 2. "Tylko wody brak".
Budzik nastawiony na czas polski, więc wszystko się popieprzyło. Zamiast odespać poprzedni dzień- 23 h na nogach, ruszyliśmy z rana. Góry i upał, to wspaniałe połączenie. O ile mi się jedzie wyśmienicie, to Grzesiek umiera, nigdy tak nie miał. Poczytał o lekach, które ma przepisane i to był skutek uboczny jednego z nich. Odstawi, to zobaczymy, czy to coś da. Tym czasem musimy jakoś zmordować ten dzień. Turlamy się, to mozolnie pod górę, to szalenie pędząc w dół. Po 45 km wjeżdżamy do Grecji. Coś my się po wspinali, to nasze, teraz mamy prawie 600 metrów. Rano było niewiele ponad 0 m. Wykończeni szukamy miejscówki na nocleg. Jest jeziorko Zaravina, jest miejsce pod namiot, ale pojawił się mały problem. Do najbliższego sklepu jest ponad 10 km, a my mamy resztki wody. Trochę ludzi jeszcze było, więc Grzesiek wkroczył do akcji i wysępił w sumie 2 butelki wody i napój witaminowy :D Kąpiel w jeziorze była o tyle dziwna, że masa małych rybek skubała nas ze złuszczonego naskórka- takie spa na koniec dnia.
Saranda o poranku. © miciu222145
Albańskie góry i upał. © miciu222145
Może i ciężko, ale jak pieknie. © miciu222145
Na pograniczu Albanii i grecji. © miciu222145
Greckie klimaty górskie. © miciu222145
Grecki pomnik. © miciu222145
Przestraszony żółw. © miciu222145
Nocleg nad jeziorem Zaravina (GR) © miciu222145
Saranda o poranku. © miciu222145
Albańskie góry i upał. © miciu222145
Może i ciężko, ale jak pieknie. © miciu222145
Na pograniczu Albanii i grecji. © miciu222145
Greckie klimaty górskie. © miciu222145
Grecki pomnik. © miciu222145
Przestraszony żółw. © miciu222145
Nocleg nad jeziorem Zaravina (GR) © miciu222145
Dystans10.88 km Czas00:56 Vśrednia11.66 km/h VMAX27.96 km/h Podjazdy120 m
Odcinek 192/5453. Bałkany '24. 1. "Złe początki".
Wakacje, urlop, te sprawy. Dzień rozpocząłem dosyć wcześnie, bo o 2:30 :D Po 3 czekała na mnie taksówka, która zawiozła mnie na Dworzec lokalny. Po 4 podjechał Flixbus, który zawiózł mnie prosto na Okęcie- w Lublinie dosiadł się Grzesiek. Czułem się fatalnie- okrutny ból głowy i mdłości. Nerwy, zatrucie, nie wiem, zwracałem wszystko co zjadłem od rana. Na lotnisku cyrk związany z globalnymi problemami z systemem. Samolot opóźniony o 2 godziny, świetnie. Dodatkowa godzina na zmianę czasu i po złożeniu rowerów jest już po 19. Teraz pora na transport do albańskiej Sarandy. Prom o 23- zakup biletu przez neta, to jakaś katastrofa. Prom opóźniony o 30 minut, bo czekał na wycieczkę. Jeszcze tylko sprawdzenie paszportu i możemy szukać zarezerwowanego noclegu- dochodzi 1, a jesteśmy lekko nie zorientowani. Ja potwornie osłabiony, do tego 35 stopni i straszna duchota. Nocleg na totalnym zadupiu i górkach. Znajdujemy, dogadujemy się z przemiłym małżeństwem i lądujemy w przestronnym, nowym apartamencie z widokiem na miasto. To był okropny dzień.
Rzeszów, Dworzec Lokalny. © miciu222145
Kto to poskłada. © miciu222145
Zachód słońca na Korfu. © miciu222145
Prom Korfu- Saranda. © miciu222145
Na promie do Albanii. © miciu222145
Rzeszów, Dworzec Lokalny. © miciu222145
Kto to poskłada. © miciu222145
Zachód słońca na Korfu. © miciu222145
Prom Korfu- Saranda. © miciu222145
Na promie do Albanii. © miciu222145
Dystans126.40 km Czas06:04 Vśrednia20.84 km/h VMAX60.80 km/h Podjazdy1154 m
Odcinek 158/5419. "Chmura za chmurą".
Może i zmarzłem w stópki, ale nawet spałem spokojnie. Już od rana mocno smażyło, więc nie wróżyło, to nic dobrego. Na szczęście zanim ruszyłem, zdążyło się zachmurzyć na jakieś 2 godzinki i zrobiło się fajnie rześko. W sam raz na podjazdy, piękny poranek. No to jazda: Polany, Chyrowa, Mszana, Tylawa, Daliowa. Wspinaczka do królika Polskiego nawet poszła sprawnie. Później Targowiska i Krościenko Wyżne- bardzo skutecznie ominąłem Krosno, o to chodziło. Jest i Korczyna z podjazdem na Prządki, grzało jak głupie, a dookoła przetaczały się deszczowo-burzowe chmury. Teraz upajanie się zjazdem, głównie, aż do Krasnej. Tam odbijam na Godową i Strzyżów. Od tej pory jadę jak wczoraj, czyli na Czudec i przez Wyżne i Siedliska do Rzeszowa. Miejscami było jeszcze mokro, więc mi się udało. Sporo kilometrów jak na dwa dni, ale nie byłem nawet zmęczony- zobaczymy jutro :D
Widoki z Chyrowej. © miciu222145
Czas się zatrzymał. © miciu222145
Szef kuchni poleca na II śniadanie. © miciu222145
Rymanów zostaje w tyle. © miciu222145
Chyba źle skręciłem. © miciu222145
Widoki z Chyrowej. © miciu222145
Czas się zatrzymał. © miciu222145
Szef kuchni poleca na II śniadanie. © miciu222145
Rymanów zostaje w tyle. © miciu222145
Chyba źle skręciłem. © miciu222145
Dystans141.18 km Czas07:06 Vśrednia19.88 km/h VMAX60.87 km/h Podjazdy1478 m
Odcinek 157/5418. "Ku górom".
Kolejny weekend w domu? Znowu jazda wokół komina? No chyba nie! Szybkie pakowanko i po 9 już pędziłem na spotkanie z przygodą. Kierowałem się bardzo na południe, tam jest cisza, spokój i....góry. Czudec, Strzyżów, Wysoka Strzyżówska- dopiero tutaj, po 44 km pierwsza przerwa na jedzonko. I picie, dużo picia, bo grzało ostro. Dalej poprzez Węglówkę, Korczynę i Krosno, coraz ładniej, coraz trudniej. W Krośnie odwiedzam cmentarz i pędzę dalej przez Głowienkę i Wietrzno, aż do Nowego Żmigrodu. Do Kątów jedzie się elegancko, ale po skręcie na Desznicę eleganckość gdzieś sobie czmychnęła. Może i jest pod górkę, ale przynajmniej w cieniu. Oczywiście skręt na wieżę widokową przeoczyłem :D Dosyć szybko znalazłem się w Świątkowej Wielkiej. Do Krempnej rzut beretem, ale jest wcześnie więc trzeba dołożyć 35 km do dotychczasowych 105. Nieznajowa, Wyszowatka, Grab- Beskid Niski tak bardzo. Dalej już tylko Słowacja więc przez Ciechanię i Żydowskie jadę na metę w Krempnej. Robię zakupy i jadę na pole biwakowe na Wisłoką- chyba zasłużyłem na odpoczynek.
Dąb Poganin przy cerkwi w Węglówce. © miciu222145
Kościół Św. Wojciecha w Krośnie. © miciu222145
W Starym Żmigrodzie. © miciu222145
Dolina Ciechani. © miciu222145
W Magurskim Parku Narodowym. © miciu222145
Dąb Poganin przy cerkwi w Węglówce. © miciu222145
Kościół Św. Wojciecha w Krośnie. © miciu222145
W Starym Żmigrodzie. © miciu222145
Dolina Ciechani. © miciu222145
W Magurskim Parku Narodowym. © miciu222145
Dystans8.61 km Czas00:25 Vśrednia20.66 km/h VMAX27.39 km/h Podjazdy 15 m
Odcinek 102/5363. "Powrotów czas".
Pora się żegnać ze słonecznym Cyprem. Po 8 opuszczamy hotel i limuzyną pędzimy na lotnisko. 24 stopnie zamieniamy na 7 i deszcz. Po 14 wyjeżdżamy z Warszawy. W Lublinie jesteśmy 2 h później. Składam rower i pędzę na pociąg o 18:17. Po 21 jestem już domu.
Wyprawa udana, wszystkie 6 noclegów na dziko, ceny jak w Polsce. Kartą można płacić na całej wyspie, to samo tyczy się Euro- nie trzeba mieć tureckiej waluty. Do lewostronnego ruchu szybko przywykłem, do kultury kierowców- jeszcze nie. Nie ma wymaganego odstępu, absolutnie nikt nie wyprzedza- czasem to irytuje, bo niektórzy to już przesadzają. Jest ograniczenie do 100 km/h? Wszyscy jadą 70-80 :) Po anglikach zostały jeszcze te ich gówniane gniazdka, ale po wciśnięciu górnego zabezpieczenia normalne ładowarki działają. Przejechałem 701 km po samej wyspie i pokonałem 6600 m w górę, czyli jak zwykle się nazbierało.
Na lotnisko z rowerami jeżdżę tak. © miciu222145
Wyprawa udana, wszystkie 6 noclegów na dziko, ceny jak w Polsce. Kartą można płacić na całej wyspie, to samo tyczy się Euro- nie trzeba mieć tureckiej waluty. Do lewostronnego ruchu szybko przywykłem, do kultury kierowców- jeszcze nie. Nie ma wymaganego odstępu, absolutnie nikt nie wyprzedza- czasem to irytuje, bo niektórzy to już przesadzają. Jest ograniczenie do 100 km/h? Wszyscy jadą 70-80 :) Po anglikach zostały jeszcze te ich gówniane gniazdka, ale po wciśnięciu górnego zabezpieczenia normalne ładowarki działają. Przejechałem 701 km po samej wyspie i pokonałem 6600 m w górę, czyli jak zwykle się nazbierało.
Na lotnisko z rowerami jeżdżę tak. © miciu222145
Dystans42.49 km Czas02:16 Vśrednia18.75 km/h VMAX37.22 km/h Podjazdy107 m
Odcinek 101/5362. Cypr 8. "Wyspa kotów".
Dojechaliśmy do celu szybciej niż się spodziewaliśmy, więc mamy jeden dzień w Larnace gratis. Do południa łaziliśmy po plaży, którą można dojść aż do lotniska. Później już sam wyskoczyłem sobie pojeździć. Najpierw pojechałem do centrum, by następnie pojechać nad Słone Jezioro, później miasteczka Kiti i Pervolia. Następnie koło lotniska i do meczetu Hala Sultan Tekke nad Słonym Jeziorem. Ogarnąłem się i po południu poszliśmy do centrum po pamiątki i zjeść coś treściwego.
Cerkiew Św. Łazarza w Larnace. © miciu222145
Ikonostas w cerkwi Św. Łazarza. © miciu222145
Akwedukt Kamares, Larnaka. © miciu222145
Meczet Hala Sultan Tekke nad Słonym Jeziorem w Larnace. © miciu222145
Pyszne souvlaki. © miciu222145
Cypr, wyspa kotów. © miciu222145
Cerkiew Św. Łazarza w Larnace. © miciu222145
Ikonostas w cerkwi Św. Łazarza. © miciu222145
Akwedukt Kamares, Larnaka. © miciu222145
Meczet Hala Sultan Tekke nad Słonym Jeziorem w Larnace. © miciu222145
Pyszne souvlaki. © miciu222145
Cypr, wyspa kotów. © miciu222145
Dystans109.02 km Czas06:47 Vśrednia16.07 km/h VMAX43.82 km/h Podjazdy442 m
Odcinek 100/5361. Cypr 7. "Miasto widmo".
Ostatnia noc w plenerze- cisza spokój. Wracamy na wybrzeże i jedziemy do mety. Znad pobliskiej Afryki dotarł pył saharyjski, więc widoki są dziwne. Do tego jedziemy pod jebucki wiatr, więc jest jeszcze ciekawiej. Przed Famagustą odwiedzamy przedziwny park kaktusów i po sesji zdjęciowej jedziemy już do samego miasta. Miasto jak miasto, ale skrywa ono pewien mroczny sekret. Mianowicie dzielnicę Warosia. 50 lat temu Turcy wypędzili stąd wszystkich greckich cypryjczyków i od tamtej pory nikt tutaj nie mieszka. Turcy zasiedlali tą dzielnicę więźniami i bezdomnymi- geniusze. Kiedyś znamienity kurort odwiedzany przez światowe gwiazdy, które miały tam swoje posiadłości, dzisiaj straszy pustką. Pierwszy nieformalny jeszcze koncert Abby odbył się właśnie tutaj. Turcy planują rewitalizację tego miejsca, jest jeden problem- oficjalnie teren nie należy do nich, więc może być ciekawie. Pora opuścić Cypr Północny, spędziliśmy tutaj więc czasu, niż na Cyprze. Kierujemy się na kolejny koniec Cypru, czyli przylądek Cape Greco. Miejsce mocno turystyczne, z błękitną wodą i kapitalnymi widokami, ale te nieco przyćmił saharyjski pył. Wzdłuż zatoki zdążamy do miejsca startu, Larnaki, po drodze robiąc sobie pit stop. Podczas, gdy my piliśmy kawę, powietrze z mojego przedniego koła wyemigrowało- kolec z jakiegoś kaktusa był sprawcą. Przejeżdżamy jeszcze przez brytyjską bazę, dosłownie, bo zamykana droga przechodzi przez sam środek bazy, dziwnie się jedzie. Larnaka i jej popieprzone drogi rowerowe, to jest patologia. Docieramy do naszego hotelu, który jest ulokowany fajnie- blisko plaża, centrum, słone jezioro i lotnisko. Poza lokalizacją pozytywów brak.
Famagusta, Cypr Północny. © miciu222145
Mury obronne Famagusty. XVI wiek. © miciu222145
Famagusta, Warosia. © miciu222145
50 lat bez lokatorów. © miciu222145
Zmiana powietrza. © miciu222145
Cape Greko, Blue Lagoon. Takiej wody, to jeszcze nie widziałem. © miciu222145
Cape Greko. © miciu222145
Park kaktusów. © miciu222145
W parku kaktusów, pośród mitycznych stworów. © miciu222145
Przedmieścia Larnaki. © miciu222145
Po wyprawie piwo się należy. © miciu222145
Famagusta, Cypr Północny. © miciu222145
Mury obronne Famagusty. XVI wiek. © miciu222145
Famagusta, Warosia. © miciu222145
50 lat bez lokatorów. © miciu222145
Zmiana powietrza. © miciu222145
Cape Greko, Blue Lagoon. Takiej wody, to jeszcze nie widziałem. © miciu222145
Cape Greko. © miciu222145
Park kaktusów. © miciu222145
W parku kaktusów, pośród mitycznych stworów. © miciu222145
Przedmieścia Larnaki. © miciu222145
Po wyprawie piwo się należy. © miciu222145