Wpisy archiwalne w kategorii

Z sakwami

Dystans całkowity:22868.95 km (w terenie 393.00 km; 1.72%)
Czas w ruchu:1314:15
Średnia prędkość:17.40 km/h
Maksymalna prędkość:69.84 km/h
Suma podjazdów:158091 m
Maks. tętno maksymalne:180 (90 %)
Maks. tętno średnie:140 (70 %)
Suma kalorii:460889 kcal
Liczba aktywności:212
Średnio na aktywność:107.87 km i 6h 11m
Więcej statystyk
Dystans76.45 km Czas06:08 Vśrednia12.46 km/h VMAX51.78 km/h Podjazdy1543 m
Tętnośr.122 TętnoMAX165 Kalorie 1920 kcal Temp.34.0 °C SprzętPajonk
Odcinek 194/5455. Bałkany '24. 3. "Znowu Albania".
Noc niby stworzona by spać i się wyspać, ale wyszło jak zwykle, czyli średnio. Mimo iż poranek powitał nas rześkością, to słońce dość szybko zakomunikowało, że to ono bedzie dzisiaj rządzić. Wyruszamy tuż po 7 i podjazdów na razie nie widać. Czekały na nas, ale dały nam się rozgrzać po prostu :D Te greckie były jeszcze okej, ale po przekroczeniu granicy z Albanią... wspinaczka na 1200 m, bez dodatkowego tlenu :D Widoki sprawiały, że spadałem z rowerka- a może to przez upał? Dotarliśmy do jakiejś cywilizacji, pora na obiad. Nawet mój kompan coś zjadł, mimo iż zafundował sobie rewolucję żołądkową na własne życzenie. Dalej, to już tylko dzicz, a dzień nieco krótszy przez góry właśnie. Czy agrafka serpentyny jest dobra na nocleg? Jeszcze jak! Ruch mały, a idealna droga sprawiała, że samochody przemieszczały się cichutko. Chyba najlepszy nocleg, jeśli chodzi o widoki.

Grecki poranek.
Grecki poranek. © miciu222145

Widoki z 1200 m. n. p. m.
Widoki z 1200 m. n. p. m. © miciu222145

Koń padł.
Koń padł. © miciu222145

Wysiłek wysiłkiem, ale się opłaca.
Wysiłek wysiłkiem, ale się opłaca. © miciu222145

Na wolności.
Na wolności. © miciu222145

Takie noclegi szanuję, Albania.
Takie noclegi szanuję, Albania. © miciu222145

Koniec dnia w Albanii.
Koniec dnia w Albanii. © miciu222145
Dystans61.35 km Czas04:30 Vśrednia13.63 km/h VMAX66.81 km/h Podjazdy1132 m
Tętnośr.130 TętnoMAX164 Kalorie 1600 kcal Temp.37.0 °C SprzętPajonk
Odcinek 193/5454. Bałkany '24. 2. "Tylko wody brak".
Budzik nastawiony na czas polski, więc wszystko się popieprzyło. Zamiast odespać poprzedni dzień- 23 h na nogach, ruszyliśmy z rana. Góry i upał, to wspaniałe połączenie. O ile mi się jedzie wyśmienicie, to Grzesiek umiera, nigdy tak nie miał. Poczytał o lekach, które ma przepisane i to był skutek uboczny jednego z nich. Odstawi, to zobaczymy, czy to coś da. Tym czasem musimy jakoś zmordować ten dzień. Turlamy się, to mozolnie pod górę, to szalenie pędząc w dół. Po 45 km wjeżdżamy do Grecji. Coś my się po wspinali, to nasze, teraz mamy prawie 600 metrów. Rano było niewiele ponad 0 m. Wykończeni szukamy miejscówki na nocleg. Jest jeziorko Zaravina, jest miejsce pod namiot, ale pojawił się mały problem. Do najbliższego sklepu jest ponad 10 km, a my mamy resztki wody. Trochę ludzi jeszcze było, więc Grzesiek wkroczył do akcji i wysępił w sumie 2 butelki wody i napój witaminowy :D Kąpiel w jeziorze była o tyle dziwna, że masa małych rybek skubała nas ze złuszczonego naskórka- takie spa na koniec dnia.

Saranda o poranku.
Saranda o poranku. © miciu222145

Albańskie góry i upał.
Albańskie góry i upał. © miciu222145

Może i ciężko, ale jak pieknie.
Może i ciężko, ale jak pieknie. © miciu222145

Na pograniczu Albanii i grecji.
Na pograniczu Albanii i grecji. © miciu222145

Greckie klimaty górskie.
Greckie klimaty górskie. © miciu222145
Grecki pomnik.
Grecki pomnik. © miciu222145

Przestraszony żółw.
Przestraszony żółw. © miciu222145

Nocleg nad jeziorem Zaravina (GR)
Nocleg nad jeziorem Zaravina (GR) © miciu222145
Dystans10.88 km Czas00:56 Vśrednia11.66 km/h VMAX27.96 km/h Podjazdy120 m
Kalorie 170 kcal Temp.35.0 °C SprzętPajonk
Odcinek 192/5453. Bałkany '24. 1. "Złe początki".
Wakacje, urlop, te sprawy. Dzień rozpocząłem dosyć wcześnie, bo o 2:30 :D Po 3 czekała na mnie taksówka, która zawiozła mnie na Dworzec lokalny. Po 4 podjechał Flixbus, który zawiózł mnie prosto na Okęcie- w Lublinie dosiadł się Grzesiek. Czułem się fatalnie- okrutny ból głowy i mdłości. Nerwy, zatrucie, nie wiem, zwracałem wszystko co zjadłem od rana. Na lotnisku cyrk związany z globalnymi problemami z systemem. Samolot opóźniony o 2 godziny, świetnie. Dodatkowa godzina na zmianę czasu i po złożeniu rowerów jest już po 19. Teraz pora na transport do albańskiej Sarandy. Prom o 23- zakup biletu przez neta, to jakaś katastrofa. Prom opóźniony o 30 minut, bo czekał na wycieczkę. Jeszcze tylko sprawdzenie paszportu i możemy szukać zarezerwowanego noclegu- dochodzi 1, a jesteśmy lekko nie zorientowani. Ja potwornie osłabiony, do tego 35 stopni i straszna duchota. Nocleg na totalnym zadupiu i górkach. Znajdujemy, dogadujemy się z przemiłym małżeństwem i lądujemy w przestronnym, nowym apartamencie z widokiem na miasto. To był okropny dzień.

Rzeszów, Dworzec Lokalny.
Rzeszów, Dworzec Lokalny. © miciu222145

Kto to poskłada.
Kto to poskłada. © miciu222145

Zachód słońca na Korfu.
Zachód słońca na Korfu. © miciu222145

Prom Korfu- Saranda.
Prom Korfu- Saranda. © miciu222145
Na promie do Albanii.
Na promie do Albanii. © miciu222145

Dystans126.40 km Czas06:04 Vśrednia20.84 km/h VMAX60.80 km/h Podjazdy1154 m
Tętnośr.126 TętnoMAX173 Kalorie 2010 kcal Temp.26.0 °C SprzętPajonk
Odcinek 158/5419. "Chmura za chmurą".
Może i zmarzłem w stópki, ale nawet spałem spokojnie. Już od rana mocno smażyło, więc nie wróżyło, to nic dobrego. Na szczęście zanim ruszyłem, zdążyło się zachmurzyć na jakieś 2 godzinki i zrobiło się fajnie rześko. W sam raz na podjazdy, piękny poranek. No to jazda: Polany, Chyrowa, Mszana, Tylawa, Daliowa. Wspinaczka do królika Polskiego nawet poszła sprawnie. Później Targowiska i Krościenko Wyżne- bardzo skutecznie ominąłem Krosno, o to chodziło. Jest i Korczyna z podjazdem na Prządki, grzało jak głupie, a dookoła przetaczały się deszczowo-burzowe chmury. Teraz upajanie się zjazdem, głównie, aż do Krasnej. Tam odbijam na Godową i Strzyżów. Od tej pory jadę jak wczoraj, czyli na Czudec i przez Wyżne i Siedliska do Rzeszowa. Miejscami było jeszcze mokro, więc mi się udało. Sporo kilometrów jak na dwa dni, ale nie byłem nawet zmęczony- zobaczymy jutro :D

Widoki z Chyrowej.
Widoki z Chyrowej. © miciu222145
Czas się zatrzymał.
Czas się zatrzymał. © miciu222145
Szef kuchni poleca na II śniadanie.
Szef kuchni poleca na II śniadanie. © miciu222145
Ryanów zostaje w tyle.
Rymanów zostaje w tyle. © miciu222145

Chyba źle skręciłem.
Chyba źle skręciłem. © miciu222145
Dystans141.18 km Czas07:06 Vśrednia19.88 km/h VMAX60.87 km/h Podjazdy1478 m
Tętnośr.139 TętnoMAX174 Kalorie 2777 kcal Temp.26.0 °C SprzętPajonk
Odcinek 157/5418. "Ku górom".
Kolejny weekend w domu? Znowu jazda wokół komina? No chyba nie! Szybkie pakowanko i po 9 już pędziłem na spotkanie z przygodą. Kierowałem się bardzo na południe, tam jest cisza, spokój i....góry. Czudec, Strzyżów, Wysoka Strzyżówska- dopiero tutaj, po 44 km pierwsza przerwa na jedzonko. I picie, dużo picia, bo grzało ostro. Dalej poprzez Węglówkę, Korczynę i Krosno, coraz ładniej, coraz trudniej. W Krośnie odwiedzam cmentarz i pędzę dalej przez Głowienkę i Wietrzno, aż do Nowego Żmigrodu. Do Kątów jedzie się elegancko, ale po skręcie na Desznicę eleganckość gdzieś sobie czmychnęła. Może i jest pod górkę, ale przynajmniej w cieniu. Oczywiście skręt na wieżę widokową przeoczyłem :D Dosyć szybko znalazłem się w Świątkowej Wielkiej. Do Krempnej rzut beretem, ale jest wcześnie więc trzeba dołożyć 35 km do dotychczasowych 105. Nieznajowa, Wyszowatka, Grab- Beskid Niski tak bardzo. Dalej już tylko Słowacja więc przez Ciechanię i Żydowskie jadę na metę w Krempnej. Robię zakupy i jadę na pole biwakowe na Wisłoką- chyba zasłużyłem na odpoczynek.

Dąb Poganin przy cerkwi w Węglówce.
Dąb Poganin przy cerkwi w Węglówce. © miciu222145

Kościół Św. Wojciecha w Krośnie.
Kościół Św. Wojciecha w Krośnie. © miciu222145

W Starym Żmigrodzie.
W Starym Żmigrodzie. © miciu222145

Dolina Ciechani.
Dolina Ciechani. © miciu222145

W Magurskim Parku Narodowym.
W Magurskim Parku Narodowym. © miciu222145
Dystans8.61 km Czas00:25 Vśrednia20.66 km/h VMAX27.39 km/h Podjazdy 15 m
Tętnośr.140 TętnoMAX170 Kalorie 90 kcal Temp.9.0 °C SprzętPajonk
Odcinek 102/5363. "Powrotów czas".
Kategoria Z sakwami
Pora się żegnać ze słonecznym Cyprem. Po 8 opuszczamy hotel i limuzyną pędzimy na lotnisko. 24 stopnie zamieniamy na 7 i deszcz. Po 14 wyjeżdżamy z Warszawy. W Lublinie jesteśmy 2 h później. Składam rower i pędzę na pociąg o 18:17. Po 21 jestem już domu. 
Wyprawa udana, wszystkie 6 noclegów na dziko, ceny jak w Polsce. Kartą można płacić na całej wyspie, to samo tyczy się Euro- nie trzeba mieć tureckiej waluty. Do lewostronnego ruchu szybko przywykłem, do kultury kierowców- jeszcze nie. Nie ma wymaganego odstępu, absolutnie nikt nie wyprzedza przepisowo- czasem to irytuje, bo niektórzy to już przesadzają. Jest ograniczenie do 100 km/h? Wszyscy jadą 70-80 :) Po anglikach zostały jeszcze te ich gówniane gniazdka, ale po wciśnięciu górnego zabezpieczenia normalne ładowarki działają. Przejechałem 701 km po samej wyspie i pokonałem 6600 m w górę, czyli jak zwykle się nazbierało.

Na lotnisko z rowerami jeżdżę tak.
Na lotnisko z rowerami jeżdżę tak. © miciu222145
Dystans42.49 km Czas02:16 Vśrednia18.75 km/h VMAX37.22 km/h Podjazdy107 m
Tętnośr.110 TętnoMAX143 Kalorie 621 kcal Temp.27.0 °C SprzętPajonk
Odcinek 101/5362. Cypr 8. "Wyspa kotów".
Kategoria Azja, Cypr2024, Z sakwami
Dojechaliśmy do celu szybciej niż się spodziewaliśmy, więc mamy jeden dzień w Larnace gratis. Do południa łaziliśmy po plaży, którą można dojść aż do lotniska. Później już sam wyskoczyłem sobie pojeździć. Najpierw pojechałem do centrum, by następnie pojechać nad Słone Jezioro, później miasteczka Kiti i Pervolia. Następnie koło lotniska i do meczetu Hala Sultan Tekke nad Słonym Jeziorem. Ogarnąłem się i po południu poszliśmy do centrum po pamiątki i zjeść coś treściwego.

Cerkiew Św. Łazarza w Larnace.
Cerkiew Św. Łazarza w Larnace. © miciu222145

Okonostas w cerkwi Św. Łazarza.
Ikonostas w cerkwi Św. Łazarza. © miciu222145

Akwedukt Kamares, Larnaka.
Akwedukt Kamares, Larnaka. © miciu222145

Meczet Hala Sultan Tekke nad Słonym Jeziorem w Larnace.
Meczet Hala Sultan Tekke nad Słonym Jeziorem w Larnace. © miciu222145

Pyszne souvlaki.
Pyszne souvlaki. © miciu222145

Cypr, wyspa kotów.
Cypr, wyspa kotów. © miciu222145
Dystans109.02 km Czas06:47 Vśrednia16.07 km/h VMAX43.82 km/h Podjazdy442 m
Tętnośr.105 TętnoMAX144 Kalorie 1480 kcal Temp.28.0 °C SprzętPajonk
Odcinek 100/5361. Cypr 7. "Miasto widmo".
Ostatnia noc w plenerze- cisza spokój. Wracamy na wybrzeże i jedziemy do mety. Znad pobliskiej Afryki dotarł pył saharyjski, więc widoki są dziwne. Do tego jedziemy pod jebucki wiatr, więc jest jeszcze ciekawiej. Przed Famagustą odwiedzamy przedziwny park kaktusów i po sesji zdjęciowej jedziemy już do samego miasta. Miasto jak miasto, ale skrywa ono pewien mroczny sekret. Mianowicie dzielnicę Warosia. 50 lat temu Turcy wypędzili stąd wszystkich greckich cypryjczyków i od tamtej pory nikt tutaj nie mieszka. Turcy zasiedlali tą dzielnicę więźniami i bezdomnymi- geniusze. Kiedyś znamienity kurort odwiedzany przez światowe gwiazdy, które miały tam swoje posiadłości, dzisiaj straszy pustką. Pierwszy nieformalny jeszcze koncert Abby odbył się właśnie tutaj. Turcy planują rewitalizację tego miejsca, jest jeden problem- oficjalnie teren nie należy do nich, więc może być ciekawie. Pora opuścić Cypr Północny, spędziliśmy tutaj więc czasu, niż na Cyprze. Kierujemy się na kolejny koniec Cypru, czyli przylądek Cape Greco. Miejsce mocno turystyczne, z błękitną wodą i kapitalnymi widokami, ale te nieco przyćmił saharyjski pył. Wzdłuż zatoki zdążamy do miejsca startu, Larnaki, po drodze robiąc sobie pit stop. Podczas, gdy my piliśmy kawę, powietrze z mojego przedniego koła wyemigrowało- kolec z jakiegoś kaktusa był sprawcą.  Przejeżdżamy jeszcze przez brytyjską bazę, dosłownie, bo zamykana droga przechodzi przez sam środek bazy, dziwnie się jedzie. Larnaka i jej popieprzone drogi rowerowe, to jest patologia. Docieramy do naszego hotelu, który jest ulokowany fajnie- blisko plaża, centrum, słone jezioro i lotnisko. Poza lokalizacją pozytywów brak.
Famagusta, Cypr Północny.
Famagusta, Cypr Północny. © miciu222145
Mury obronne Famagusty. XVI wiek.
Mury obronne Famagusty. XVI wiek. © miciu222145
Famagusta, Warosia.
Famagusta, Warosia. © miciu222145
50 lat bez lokatorów.
50 lat bez lokatorów. © miciu222145
Zmiana powietrza.
Zmiana powietrza. © miciu222145
Cape Greko, Blue Lagoon. Takiej wody, to jeszcze nie widziałem.
Cape Greko, Blue Lagoon. Takiej wody, to jeszcze nie widziałem. © miciu222145
Cape Greko.
Cape Greko. © miciu222145
Park kaktusów.
Park kaktusów. © miciu222145
W parku kaktusów, pośród mitycznych stworów.
W parku kaktusów, pośród mitycznych stworów. © miciu222145
Przedmieścia Larnaki.
Przedmieścia Larnaki. © miciu222145
Po wyprawie piwo się należy.
Po wyprawie piwo się należy. © miciu222145
Dystans97.06 km Czas06:00 Vśrednia16.18 km/h VMAX57.04 km/h Podjazdy1256 m
Tętnośr.109 TętnoMAX159 Kalorie 1520 kcal Temp.30.0 °C SprzętPajonk
Odcinek 099/5360. Cypr 6. "Kraina osiołków".
Kategoria Azja, Cypr2024, Z sakwami
Noc minęła spokojnie, jedynie żyjące tutaj na wolności osiołki głośno oznajmiały swoją obecność :D No wiało może przez chwilę i to mocno. Poranek cieplutki jak wszystkie do tej pory. Jedziemy na sam koniec półwyspu. Po ok. 2 km okazuje się, że miejsce noclegu wybraliśmy zbyt szybko. Tutaj były zadaszone ławeczki, toalety, kosze i mnóstwo miejsca do spania- czasem tak bywa. Droga zgodnie z przewidywaniami jest co raz gorsza, więc kluczymy między dziurami na zapomnianym asfalcie. Na końcu wyspy robimy nawrotkę i wracamy z postojem na kawę- z wiatrem jedzie się dużo lepiej. Wstępujemy do Dipkarpaz na zakupy. W pobliskim domu ktoś tak dorzucił do pieca, że czułem jak dostaję raka, czegoś takiego to jeszcze nie wdychałem. Trzeba uciekać, bo tam zemrzemy. Przerzuciliśmy się na drugą stronę gór i tam mordujemy się na podjazdach. Na jednym z nich zatrzymujemy się na obiad. Takiej wyżery, to jeszcze nie miałem- czasem trzeba nażreć. Ruszamy dalej i tutaj dziwna sprawa- licznik co chwilę gubi sygnał, zegarek i telefon pokazują " brak sygnału gps". Czyżby celowe działanie? W sumie działania wojenne Izrael- Palestyna mamy bliziutko, kto wie. Po kilku kilometrach wszystko wraca do normy, ale kilku kilometrów brakuje. Dzień jakby się nam kończył, więc w mieście Bogazi trochę zbaczamy z obranej trasy i rozkładamy się na skoszonym polu jak poprzednio. Drugi dzień pozostaję bez możliwości pisania wiadomości, internet drogi jak uj, ale śmiesznie jest łapać syryjskie sieci komórkowe :D

Kto rano wstaje, ten ma widoczki. Cypr Północny.
Kto rano wstaje, ten ma widoczki. Cypr Północny. © miciu222145

Puste plaże, Półwysep Karpaz.
Puste plaże, Półwysep Karpaz. © miciu222145

Zdezelowany wjazd do rezerwatu, Karpaz.
Zdezelowany wjazd do rezerwatu, Karpaz. © miciu222145

Koniec końców, Cypr.
Koniec końców, Cypr. © miciu222145

Wracamy do Dipkarpaz.
Wracamy do Dipkarpaz. © miciu222145

Czasem odpoczywamy, jedyne pijalne piwo.
Czasem odpoczywamy, jedyne pijalne piwo. © miciu222145

Opuszczony Kościół i czynny meczet.
Opuszczony Kościół i czynny meczet. © miciu222145

Opuszczony Kościół, Cypr Północny.
Opuszczony Kościół, Cypr Północny. © miciu222145

Głodni nie będziemy.
Głodni nie będziemy. © miciu222145

Tyle na dzisiaj, Góry Kyreńskie.
Tyle na dzisiaj, Góry Kyreńskie. © miciu222145
Dystans106.81 km Czas06:30 Vśrednia16.43 km/h VMAX52.33 km/h Podjazdy1088 m
Tętnośr.104 TętnoMAX143 Kalorie 1350 kcal Temp.30.0 °C SprzętPajonk
Odcinek 098/5359. Cypr 5. "Półwysep Karpaz".
Niby spało się dobrze, ale po każdej pobudce okazywało się, że próbuję wypaść z namiotu :D Przyczyna była prosta- było z górki. Od rana ciepełko, więc będzie dzisiaj grzało. Kontynuujemy jazdę wzdłuż gór, z tym, że ruch jest mały, a im dalej na wschód, tym lepiej. Ruch zanika prawie całkowicie. Co jakiś czas przy wybrzeżu zauważamy drogę rowerową i w końcu postanawiamy na nią zjechać. Z góry wyglądała lepiej. Dziurawy i kamienisty asfalt szybko nas zniechęcił, mimo lepszych widoków niż z drogi. Później była Kaplica :D Czyli cudnie położony ośrodek z jeszcze minimalnym ruchem. Hotel, restauracja, plaża i takie tam. Pora zjeść porządny obiad. Może i pokręcili zamówienia, ale nie było źle. Cała elektronika podładowana, trochę ogarnięci, więc ruszamy dalej. Docieramy do miasta Dipkarpaz- pora już na wieczorne zaopatrzenie. W sklepie rozmawiam ze sprzedawcą o naszej wyprawie- tutaj każdy włada angielskim, choćby na podstawowym poziomie. Zjeżdżamy nad morze- tereny nie napawają optymizmem. Jakieś ośrodki, góry, albo pola. Po chwili skręcamy na skoszone pole i rozbijamy się za jakimiś ruinami. Jutro się okaże, że mogło być lepiej :D

Karsan na kołkach i kawusia :D
Karsan na kołkach i kawusia :D © miciu222145

Góry Kyreńskie, Półwysep Karpaz.
Góry Kyreńskie, Półwysep Karpaz. © miciu222145

Droga rowerowa, Półwysep Karpaz.
Droga rowerowa, Półwysep Karpaz. © miciu222145

Na Półwyspie Karpaz.
Na Półwyspie Karpaz. © miciu222145

Jedziemy do Dipkarpaz, Cypr.
Jedziemy do Dipkarpaz, Cypr. © miciu222145
Podjazdów nie brakuje.
Podjazdów nie brakuje. © miciu222145
Maszyna odpoczywa, ja też trochę.
Maszyna odpoczywa, ja też trochę. © miciu222145
Kościół w Dipkarpaz.
Kościół w Dipkarpaz. © miciu222145
© 2017 Exsom Group, LLC. All Rights Reserved. Terms of Service · Privacy Policy · DMCA · System Status