Wpisy archiwalne w kategorii
Z sakwami
Dystans całkowity: | 22277.20 km (w terenie 391.00 km; 1.76%) |
Czas w ruchu: | 1272:29 |
Średnia prędkość: | 17.51 km/h |
Maksymalna prędkość: | 69.84 km/h |
Suma podjazdów: | 151381 m |
Maks. tętno maksymalne: | 180 (90 %) |
Maks. tętno średnie: | 140 (70 %) |
Suma kalorii: | 449724 kcal |
Liczba aktywności: | 204 |
Średnio na aktywność: | 109.20 km i 6h 14m |
Więcej statystyk |
Dystans98.95 km Czas05:48 Vśrednia17.06 km/h VMAX62.09 km/h Podjazdy490 m
Odcinek 199/5134. "Mała zmiana planów".
Noc byłaby idealna, gdyby nie rozmowy i muzyka nad rzeką- wszystko rozumieliśmy, więc to byli nasi rodacy. Po krótkiej rozmowie uciszyli się. No i znowu zapowiadał się upał, ale większy niż zwykle. Początkowe 25 km w dół pośród gór było wspaniałe. W Sebes skończyła się sielanka. Dotarliśmy do głównej drogi- właściwie, to dwie główne połączyły się w jedną zajebistą. Upał wykańczał, potężny ruch także. Ciężko o alternatywę, bo albo góry, albo szuter, gdzieś mocno dookoła, albo totalne nic. Miasto Aiud- tam powstał pomysł ominięcia tej nieszczęsnej drogi i przy okazji nadrobienia 60-70 km. Bocznymi po górach i szutrach, to nawet 100 km, sporo jak na wyprawę. Pociąg miał być za 10 minut. Nie zabierali rowerów, więc nie ma na nie biletów. Czy nas zabiorą? Zależy od humoru obsługi :D Przy załadunku pomaga kolejarz ze stacji, miło. W środku przedsionek mały, więc mój rower wędruje do przedziału pasażerskiego- opieram go o fotele i czekam na rozwój sytuacji. Oto nadchodzi on, konduktor. Coś tam mówi, my nie rozumiemy, ale wychodzi z tego, że to tak średnio wygląda i wróci później, jedziemy bez biletów. Prawie 40 stopni, okna w większości się nie otwierają i tak przez 2 godziny. Przed końcem podróży wraca konduktor- pokazuję banknot 50 lei i on kiwa, że wystarczy. Połowa z tego, to były bilety za nas, reszta "łapówka" za rowery. W sumie, to całość poszła "do kieszeni", bo biletów nie wystawił :D Tym sprytnym sposobem znaleźliśmy się w Kluż- Napoka. Jestem tu drugi raz, a dużych miast nie lubimy, więc uciekamy drogami w remoncie- straszna kurzawa w tym upale. Po pokonaniu 15 km łagodnego podjazdu, mamy wreszcie w dół i to po świeżym asfalcie, rewelacja. Zbaczamy nieco z trasy do centrum Vultureni. Tam jest szkoła, więc i miejsce dla nas się znajdzie. Gadamy z ciekawskimi dzieciakami, a gdy one kończą grę, my możemy iść spokojnie spać, oby spokojnie.
Poranek na kempingu. © miciu222145
Resztki górek na horyzoncie. © miciu222145
Ciekawa instalacja. © miciu222145
Aiud, Cytadela. © miciu222145
Tak to można. © miciu222145
Mikry sklep, a stacja jeszcze mniejsza. © miciu222145
Poranek na kempingu. © miciu222145
Resztki górek na horyzoncie. © miciu222145
Ciekawa instalacja. © miciu222145
Aiud, Cytadela. © miciu222145
Tak to można. © miciu222145
Mikry sklep, a stacja jeszcze mniejsza. © miciu222145
Dystans92.53 km Czas05:20 Vśrednia17.35 km/h VMAX62.84 km/h Podjazdy1074 m
Odcinek 198/5133. "Transalpina- finał".
No nie najgorsza to była noc, ale mieliśmy bolesną pobudkę ok. 5. Takie szczekanie i skowyt, że chyba bandy psów miały jakąś wojnę gangów pod naszymi oknami. Pyszne śniadanko wliczone w nocleg poprawiło ten niedospany poranek. Same swojskie doskonałości. Można ruszać w ten gorący poranek- do szczytu około 8 km. Już pierwszy kilometr był mega trudny- spod hotelu, a może pensjonatu skoczyły na nas dwa potężne psy- nie chciały się miziać, co to to nie. Właściciel stał przed budynkiem i się śmiał. Przeszło mu jak role się odwróciły. Ja miałem pod ręką bidon, więc zaczął latać. Grzesiek miał dostęp do kamieni, zrobiło się ostro kiedy psy wróciły pod budynek, a kamienie dalej latały...pośród samochodów gości. Tak wykurzonego rumuna, to świat nie widział. Mało brakło, a policja byłaby w drodze. Na odchodne jakaś głupia baba poszczuła nas tymi psami i rzut okazał się celny na tyle, że psy z piskiem się wycofały. Ciśnienie wywalone w kosmos z samego rana. W tym upale trzeba było jeszcze zdobyć 550 m wysokości, ale powolutku zmierzaliśmy do celu. Widoki oczywiście były coraz lepsze, ale oto jest, szczyt. Gdyby nie nawigacja, to bym nawet nie wiedział, że to tu, bo oznaczeń nie ma. Pomyśleć by można, że teraz to tylko zjazd. Tak, całe 2 km, tylko po to, by znowu się wspiąć na zbliżoną wysokość. Teraz już 12 km w dół i kolejny podjazd. Później już do końca dnia głównie w dół z przerwą na porządny obiad. Niestety czułem się kiepsko, łeb prawie mi eksplodował. Tereny na dziki nocleg są kiepskie. Jedziemy wąwozem, a miejscowości brak. Jednak wieczorem trafiamy na kemping i tam zostajemy. Przyjemne miejsce- ogarniamy się, odpalamy pralkę i przy kolacji i piwie kończymy dzień. Gdybyśmy wczoraj zaczęli podjazd z samego rana, całość byłaby do przejechania na raz, prawdopodobnie. W naszym przypadku nocleg przed szczytem był jedynym sensownym wyjściem. Dzisiaj podjechaliśmy 1000 m, zjechaliśmy 2000 m.
Na rozpoczęcie dnia :) © miciu222145
Miasteczko Ranca zostaje w dole. © miciu222145
Transalpina boli. © miciu222145
Takie zawijasy. © miciu222145
Chwilowy postój. © miciu222145
Transalpina, widok ze szczytu. © miciu222145
Na szczycie Transalpiny. © miciu222145
Karpackie widoki 360' © miciu222145
Zjazd na Transalpinie. © miciu222145
Widoki zachwycają. © miciu222145
Pięknie jak okiem sięgnąć. © miciu222145
Na rozpoczęcie dnia :) © miciu222145
Miasteczko Ranca zostaje w dole. © miciu222145
Transalpina boli. © miciu222145
Takie zawijasy. © miciu222145
Chwilowy postój. © miciu222145
Transalpina, widok ze szczytu. © miciu222145
Na szczycie Transalpiny. © miciu222145
Karpackie widoki 360' © miciu222145
Zjazd na Transalpinie. © miciu222145
Widoki zachwycają. © miciu222145
Pięknie jak okiem sięgnąć. © miciu222145
Dystans69.52 km Czas06:14 Vśrednia11.15 km/h VMAX56.73 km/h Podjazdy1694 m
Odcinek 197/5132. "Transalpinę czas zacząć".
Zaczynamy kolejny upalny dzień po spokojnej nocy. Przez 45 km jest dosyć płasko- na podjazdy właśnie przyszedł czas. Kierujemy się na miasteczko Novaci, czyli wjeżdżamy na słynną Transalpinę. Najwyżej położona asfaltowa droga w Rumunii, skromne 2145 m.n.p.m., zaczynamy na 420 m. Trasę Transfogaraską (2082 m) jechaliśmy od północnej strony, łagodniejszej. Tutaj zaczynamy od południa, czyli będzie zajebiście stromo przez 32 km. Już od początku nie ma lekko, zero wytchnienia, ale jest dużo czasu na zdjęcia. Widoków nie brakuje, oj nie. Na jednym postoju z handlarzami i piwem spotykamy motocyklistów z Polski i są w lekkim szoku, gdy widzą co my wyprawiamy. Miałem nadzieję, że zrobimy trasę na raz, ale byśmy się nie wyrobili, ale o tym w następnym odcinku. Jechało mi się dobrze, bo jechałem swoim tempem- nie każdy jednak mógł to powiedzieć. W miejscowości Ranca zostajemy na noc- ugościł nas hotel Cetina. Jak na miejscówkę, to ceny bardzo przyjazne. Obiadek, piwko, piękna pogoda, piękne widoki na wysokości 1600 m. Jutro "tylko" końcowe 8 km podjazdu.
Kierunek słuszny. © miciu222145
Im wyżej, tym ładniej, Transalpina. © miciu222145
Przerwa na piwko. © miciu222145
Transalpina, widoki przytłaczają. © miciu222145
Jest i Grzesiek. © miciu222145
Droga marzeń w Rumunii. © miciu222145
Rumuńskie Karpaty. © miciu222145
Karpaty zapierają dech, Transalpina. © miciu222145
Nagroda na koniec dnia. © miciu222145
Kierunek słuszny. © miciu222145
Im wyżej, tym ładniej, Transalpina. © miciu222145
Przerwa na piwko. © miciu222145
Transalpina, widoki przytłaczają. © miciu222145
Jest i Grzesiek. © miciu222145
Droga marzeń w Rumunii. © miciu222145
Rumuńskie Karpaty. © miciu222145
Karpaty zapierają dech, Transalpina. © miciu222145
Nagroda na koniec dnia. © miciu222145
Dystans133.27 km Czas07:57 Vśrednia16.76 km/h VMAX50.76 km/h Podjazdy501 m
Odcinek 196/5131. "Góry na horyzoncie".
Noc minęła spokojnie, więc sprawnie się ogarniamy i wyruszamy przy prawie 20 stopniach po 7 rano. Żegna nas pies, który tutaj jest przypisany do każdego budynku, taka natura tego kraju. Droga, to jakaś katastrofa- jedziemy do jednego z największych miast w Rumunii. Krzyżuje się tutaj wiele dróg, do tego lotnisko- musi być ruch. Za Krajovą teren zaczyna się robić pofałdowany. Znak, to, że zbliżamy się do Karpat i coraz częściej pojawiają się na horyzoncie. Pojawia się też niewielki deszcz, ale większe chmury cudem omijamy. Od 80 km zaczynamy się lekko wspinać i jest to zapowiedź celu tej wyprawy. W wiosce Negreni od razu skręcamy pod szkołę i jest to piękny strzał. Sporo trawników, jesteśmy osłonięci przed wścibskimi oczami i.....jest kran z wodą. Fantastycznie.
Wstajemy skoro świt. © miciu222145
Pies być musi. © miciu222145
Piękny to był zestaw. © miciu222145
W Krajovej. © miciu222145
Krajova, Rumunia. © miciu222145
Wstajemy skoro świt. © miciu222145
Pies być musi. © miciu222145
Piękny to był zestaw. © miciu222145
W Krajovej. © miciu222145
Krajova, Rumunia. © miciu222145
Dystans132.43 km Czas07:30 Vśrednia17.66 km/h VMAX39.78 km/h Podjazdy249 m
Odcinek 195/5130. "Flaczki".
Sama noc była spoko, dopiero nad ranem wyły jakieś syreny i ok. 5 ktoś włączył głośno muzykę. Chociaż nie, nie głośno- jebucko głośno, na pół miasta. Ogólnie lubią robić takie atrakcje, gdzie muzykę słychać przed wjazdem do miejscowości. Grzesiek miał jedyną awarię tego wyjazdu, czyli musiał zmienić powietrze na tutejsze- jeden flak. Kolejne flaki, nawet w oleju, to dzisiejsza trasa. Gorąc i droga prosta do bólu. Płaska również. Od sklepu do sklepu, tak się jeździ w upale. Na koniec dnia lądujemy w Bechet, pod szkołą oczywiście. No kolację była zajebista pizza z pobliskiej pizzerii. Kolejna noc w mieście.
Uzupełnianie energii. © miciu222145
Opuszczona dzielnica przemysłowa, Rumunia. © miciu222145
Pod sklepem w Rumunii. © miciu222145
Uzupełnianie energii. © miciu222145
Opuszczona dzielnica przemysłowa, Rumunia. © miciu222145
Pod sklepem w Rumunii. © miciu222145
Dystans115.16 km Czas06:51 Vśrednia16.81 km/h VMAX44.96 km/h Podjazdy159 m
Odcinek 194/5129. "Pogodowe niespodzianki".
Minęła kolejna spokojna noc, ale ok. 5 zaczęło padać. Przestało dopiero po 8. Zbieramy się w miarę szybko, żeby zdążyć przed kolejną chmurą. Zdążyliśmy dojechać do głównej drogi, czyli zaledwie kilka kilometrów. Zaczęło porządnie lać, a jedynym schronieniem były stragany, gdzie sprzedawano m.in. dynie. Przygarnięto nas i przeczekaliśmy najgorsze. Niestety jest już po weekendzie, więc ruch na drodze znacząco się zwiększył. Pogoda nie pozwoliła nam jeszcze opuścić Bułgarii i walnęła deszczem- godzinka spędzona na stacji benzynowej. Zaczęło się rozpogadzać jak dojechaliśmy do Ruse, czyli miasta granicznego. Byłem tutaj 9 lat temu. Podwójna kontrola i wjeżdżamy na most graniczny na Dunaju. Wąsko, a ruch straszliwy, więc znikamy stamtąd raczej szybko. W Giurgiu oczywiście źle skręcamy i dokładamy kilka km. Teraz czeka nas droga wzdłuż granicy, czyli Dunaju. Emocji brak. No może poza spotkaniem z trójką sakwiarzy zza naszej zachodniej granicy. Po ok. 60 km docieramy do miasta Zimnicea. Teoretycznie dużo miejsc na ewentualny nocleg, w praktyce- szału nie ma. Ostatecznie lądujemy na dziedzińcu jednej ze szkół. Przyszła jakaś młodzież, ale po rozmowie, powiedzieli, że nie będą nam przeszkadzać i już sobie idą. Jakieś niespodzianki tej nocy? Zobaczymy, jesteśmy w środku miasta.
Modliszka ze stacji benzynowej. © miciu222145
Śniadanko pod sklepem. © miciu222145
Modliszka ze stacji benzynowej. © miciu222145
Śniadanko pod sklepem. © miciu222145
Dystans127.44 km Czas07:28 Vśrednia17.07 km/h VMAX56.14 km/h Podjazdy777 m
Odcinek 193/5128. "Nad Dunaj".
Noc wyjątkowo spokojna, jak na centrum. Ruszamy jak zwykle po 7 i jak zwykle już jest gorąco, a będzie jeszcze gorzej. Na początek kilka podjazdów, później mocno w dół, aż nad sam Dunaj. Sporo płaskiego, dopiero później troszkę małych ścianek. Dzień minął na nawadnianiu się, leniwej jeździe i piciu kawy. Ta jest dostępna dosłownie wszędzie- od maleńkiego grajdołka, po bary, czy po prostu na każdym rogu, z automatu. Tsar Samuil, to meta dzisiejszego etapu. Jest szkoła, plac zabaw (zamknięty) i boisko. Mimo to jakoś tak nie możemy nic wybrać. Piwo z miejscowymi i po naradzie wybieramy boisko. Czasem nas ktoś odwiedzi, pogada, ogólnie nie jest źle. Ma być podobno jakaś burzliwa noc. Jaka będzie? Zobaczymy.
Tutaj się schował ten Dunaj. © miciu222145
Potężny Dunaj. © miciu222145
Obiekty sportowe w Bułgarii są wspaniałe. © miciu222145
Duży ruch na niebie, ale Bukareszt blisko. © miciu222145
Tutaj się schował ten Dunaj. © miciu222145
Potężny Dunaj. © miciu222145
Obiekty sportowe w Bułgarii są wspaniałe. © miciu222145
Duży ruch na niebie, ale Bukareszt blisko. © miciu222145
Dystans120.89 km Czas07:39 Vśrednia15.80 km/h VMAX52.89 km/h Podjazdy1095 m
Odcinek 192/5127. "Upałów ciąg dalszy".
Noc w sumie spokojna, tylko nad ranem koty strasznie darły mordę. Za to mojego namiotu całą noc pilnował pies, który wieczorem zjadł resztki mojej kolacji :) Był to kolejny gorący dzień, no i podjazdów też nie brakowało. Częste postoje, to norma w takich warunkach. Nasza trasa zakończyła się w miasteczku Alekovo. Był tam niewielki park, a w parku plac zabaw, który przejęliśmy. Wieczorem kręciły się tam jeszcze rodziny z dziećmi i jedna nas zaczepiła. Okazało się, że dziecko chciało z nami porozmawiać po angielsku, ale się wstydziło. A, że tatuś pracował w UK, to poznał język i bez wahania do nas podszedł. Pogadali, więc pora spać.
Kolejne podjazdy, kolejne widoki. © miciu222145
Na szczycie. © miciu222145
Tutaj śpimy :D © miciu222145
Kolejne podjazdy, kolejne widoki. © miciu222145
Na szczycie. © miciu222145
Tutaj śpimy :D © miciu222145
Dystans114.24 km Teren15.00 km Czas07:54 Vśrednia14.46 km/h VMAX52.37 km/h Podjazdy1452 m
Odcinek 191/5126. "Górskie szutry".
Chyba pora zacząć wracać do domu. Już po 7 przygrzewa- aż strach pomyśleć, co będzie później. Jedziemy przywitać się z Morzem Czarnym i kilka kilometrów jedziemy tuż przy nim. Odbijamy na północ i na poboczu znajdujemy maleńkiego, miałczącego rudzielca. Dookoła chaszcze i pola, więc zabieramy kitku na przejażdżkę. W pierwszej wiosce zostawiamy malucha pod sklepem- może tutaj ktoś go przygarnie. Po ok. 20 km zaczynają się góry. W miejscowości Mrijechko droga się kończy, czyli typowa sprawa. Tylko innej drogi nie widać. Wracamy podjazdem i kombinujemy jak by tu pojechać wg planu. Czeka na nas szuter, przez góry, w upale, doskonale. Z poziomu morza wbiliśmy się na 608 m. Widoki wspaniałe, ale z ulgą powitaliśmy asfalt i do tego zjazd. Niestety droga jest bardzo ruchliwa. Dystans już spory, przewyższeń jeszcze więcej. Szukając miejsca na nocleg docieramy do miasteczka Asparuhovo. Rozbijamy się w parku w samym centrum. Dostęp do wody jest, do tego masa kotów i psów. Zobaczymy jak minie pierwsza noc "na dziko".
Burgas, przywitanie z Morzem Czarnym. © miciu222145
Morze zawłaszcza teren. © miciu222145
Mały pasażer. © miciu222145
Są górki, są widoczki. © miciu222145
600 m zdobyte. © miciu222145
Wspaniałe Skały, Bułgaria. © miciu222145
Wspaniałe Skały z bliska. © miciu222145
Burgas, przywitanie z Morzem Czarnym. © miciu222145
Morze zawłaszcza teren. © miciu222145
Mały pasażer. © miciu222145
Są górki, są widoczki. © miciu222145
600 m zdobyte. © miciu222145
Wspaniałe Skały, Bułgaria. © miciu222145
Wspaniałe Skały z bliska. © miciu222145
Dystans51.77 km Czas02:43 Vśrednia19.06 km/h VMAX39.70 km/h Podjazdy215 m
Odcinek 190/5125. "Nocny początek".
Znowu nadeszła pora na dalszy wyjazd. Na początek muszę dostać się do Lublina. Muszę być na czas, a pociągi kursują różnie, przez trwające remonty. Wyruszam tuż po 3, by zdążyć na pociąg z Kolbuszowej, który odjeżdża tuż po 6. Z jedną przesiadką jestem w Lublinie po 9. Przed 12 ładujemy się do busa- przyjechał po nas ten sam kierowca, który odwoził nas kilka lat temu na inny wyjazd. O 14:20 mieliśmy wystartować, ale przez wyciek paliwa lot był opóźniony o godzinę. Do tego dodajemy kolejną godzinę po zmianie czasu i robi się 18:30 w bułgarskim Burgas. Rowery składamy pod lotniskiem i jedziemy niecały kilometr na nocleg. Już wiemy, że zimno na pewno nie będzie :D
Zaczynam podróz. © miciu222145
Zaczynam podróz. © miciu222145