Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2017

Dystans całkowity:1610.95 km (w terenie 114.00 km; 7.08%)
Czas w ruchu:91:36
Średnia prędkość:17.59 km/h
Maksymalna prędkość:64.00 km/h
Suma podjazdów:13040 m
Maks. tętno maksymalne:192 (96 %)
Maks. tętno średnie:148 (74 %)
Suma kalorii:35080 kcal
Liczba aktywności:30
Średnio na aktywność:53.70 km i 3h 03m
Więcej statystyk
Dystans12.10 km Czas00:59 Vśrednia12.31 km/h Podjazdy120 m
Kalorie 280 kcal Temp.34.0 °C SprzętRadzio :)
Odcinek 194. "Morze Czarne. 12) Pożegnanie".
Koło 11 wybraliśmy się na plaże. Po takiej trasie chyba nam się należało. W hostelu pojawiła się banda dziewczyn z jakiegoś zespołu z Lwowa, zamieszanie straszne. Na plaży ludziów jak mrówków, Polaków też sporo. Dobrze, że nie siedzieliśmy tam długo, bo było by nieciekawie. Uciekliśmy w ostatniej chwili przed poparzeniem. Wróciliśmy na obiad. Dobrze, że pozwolili nam siedzieć do wieczora. Koło 20 zbieramy się na dworzec. Ludzi tłum na peronach, a ławek ledwie kilka. Przed 22 pociąg miał odjechać, a że wagonem zarządzał facet, to bez problemów znaleźliśmy się w środku. Dostał w łapę, ale to było dobrowolne. W środku sauna, nie ma czym oddychać. Podczas jazdy się polepszyło i dobrze, bo czeka nas 12 h w pociągu.

Dystans16.07 km Czas01:21 Vśrednia11.90 km/h VMAX32.00 km/h Podjazdy220 m
Kalorie 500 kcal Temp.30.0 °C SprzętRadzio :)
Odcinek 193. "Morze Czarne. 11) Odessa".
Pora zacząć kolejny dzień. Wybieramy się na pieszą wędrówkę po Odessie. Celem jest dworzec kolejowy, a że jest dość daleko, to coś zobaczymy. Na dworcu pytamy, czy z biletem internetowym trzeba jeszcze coś robić? Słyszymy, że nie. Dla nas to za mało i pytamy w innym okienku. Tam odsyłają nas do odpowiednich okienek, gdzie wydadzą nam bilety. W pociągu byłby niezły zonk. Wracamy do hostelu na obiad. Później wsiadam na odpowiedni środek transportu, czyli rower, po spacerku 11 km. Kierunek- Morze Czarne. Przebić się przez miasto, to pikuś. Dostać się na plażę przez labirynt dróg, to jest wyzwanie. Udaje się- moczę nogi w Morzu Czarnym. Życie znowu bez celu. Można wracać.

Budynek opery.

Ratusz przy bulwarze nadmorskim.

Schody Potiomkinowskie.

Widok z góry na terminal promowy.

W drodze nad morze.

Morze ładnie pozowało.


Rzeszów- Odessa. Koniec.
Dystans86.65 km Teren5.00 km Czas05:41 Vśrednia15.25 km/h VMAX34.00 km/h Podjazdy490 m
Kalorie 2200 kcal Temp.35.0 °C SprzętRadzio :)
Odcinek 192. "Morze Czarne. 10) Byle do celu".
W nocy zerwał się tak silny wiatr, że miejscówka między drzewami była idealna. Zastanawiałem się tylko jak duże drzewo mam nad namiotem :D Na szczęście było małe. Rano okazało się, że nie mam powietrza z przodu- coś się wbiło z boku. Ruszamy brzegiem rzeki, po głębokim miejscami piachu- wiatr robił swoje, jedzie się koszmarnie. W Shabo robimy postój na śniadanie- tutaj powstają wina i koniaki. Wjeżdżamy na główną drogę i zaczynamy zmagania z debilami. Zmierzamy ku Zatoce i znajdującemu się tam podnoszonemu mostowi. W Zatoce tłumy ludzi, a most to stary rupieć- pierwsze spotkanie z Morzem Czarnym ma miejsce właśnie tutaj. Jedziemy wzdłuż Dniestru i widzimy po drugiej stronie miejsce gdzie spaliśmy. Na poboczu mnóstwo stoisk z arbuzami, melonami i brzoskwiniami. Co jakiś czas robimy postoje, bo z tymi wariatami nie da się wspólnie jechać. Do samej Odessy można się nerwowo wykończyć. W Odessie musimy znaleźć hostel. Namiary do Garmina i jedziemy jak po sznurku. Jesteśmy dzień wcześniej, a miejsc jeszcze nie ma, więc odsyłają nas gdzie indziej. Tam też lipa, to znowu jedziemy w inne miejsce. Nareszcie odwiedzamy TAKi Hostel i bingo. Akurat panują pustki, więc idealnie. Ogarniamy się i idziemy na zakupy, po drodze wstępując na piwo. Mieszkamy w bardzo cichej okolicy w klimatycznej kamienicy, są nawet Polacy.


Piaskowa droga.


Rozpadający się most.

Oto i ono- Morze Czarne.

Odpoczynek.

Podwórko.

Odessa.

Dystans106.46 km Czas06:33 Vśrednia16.25 km/h VMAX47.00 km/h Podjazdy580 m
Kalorie 2600 kcal Temp.28.0 °C SprzętRadzio :)
Odcinek 191. "Morze Czarne. 9) Ochłodznie".
Spodziewałem się, że bez śniadania  nie odjedziemy i tak też było. Jajecznica na słoninie i warzywa, ależ to było dobre. Żal odjeżdżać, mam tylko nadzieję, że zostawiamy po sobie dobre wrażenie, bo małą rekompensatę zostawiliśmy, głupio byłoby tak bez niczego odjechać. Już od rana w oddali słychać burzę, ktoś wjeżdża w stado gęsi samochodem- kierowcy tutaj, to jakieś chore zjeby. Jest fajnie chłodno, ale bez standardowych postojów się nie obejdzie. Dojeżdżamy do Białogrodu nad Dniestrem. Mieści się tam Twierdza Akerman. Sonety Krymskie Mickiewicza- autor podróżował po tych terenach i właśnie w sonetach to opisuje. Przejeżdżamy przez miasto i docieramy do wody. Może to morze? Napotkany gościu sprowadza nas na ziemię- to Dniestr, ale do morza blisko. Pora rozglądnąć się za miejscówką do spania. Teren wydaje się być idealny i znajdujemy małą polankę wśród drzew- później się okaże, że był to dobry pomysł. Na brzegu bije niewielkie źródełko, miejsce idealne na kąpiel i pranie. Wodę do picia bierzemy z pobliskiej zajezdni "marszrutek".


Na dworcu.

Trochę za dużo- 1,25 l.

Twierdza Akerman.


Nad Dniestrem.
Dystans127.46 km Teren10.00 km Czas07:18 Vśrednia17.46 km/h VMAX34.00 km/h Podjazdy560 m
Kalorie 3200 kcal Temp.35.0 °C SprzętRadzio :)
Odcinek 190. "Morze Czarne. 8) Dobry Sasha".
Startujemy jak zwykle koło 7:30, na niebie trochę chmur, ale dalej gorąco. Dzisiaj gdyby nie było szutrowych przerywników, to można by paść z nudów. Przed upałem ratujemy się to stacją, to barem, czy innym sklepem. Kierujemy się do miasta Basarabeasca, gdzie znajduje się przejście graniczne. Miasto trochę zamotane, a na niebie pojawiły się złowrogie chmury. Z oddali dało się słyszeć stłumione pomruki burzy- jechaliśmy w jej kierunku. Na przejściu karzą nam jechać, ale chętnych do wbicia pieczątki- brak. Staruszka tam siedząca ostrzega nas przed burzą i mówi, że lepiej autobusem jechać. My tłumaczymy, że taka opcja w grę nie wchodzi. Teraz wjazd na Ukrainę- parę pytań i jedziemy. Ukraina przywitała nas drogą typu "świeże kartoflisko", do tego pod górę. Burza dodawała tylko dramatyzmu. Decydujemy się jechać dalej, chociaż jest cholernie ciężko. Burza już blisko, więc zatrzymujemy się w napotkanej wiosce. Nic się nie dzieje, więc jedziemy. Kawałek ledwie, bo zaczyna kapać. Plac zabaw jest naszą kryjówką, a bezdomny pies, po krótkim mizianiu zostaje naszym przyjacielem. Dobrze, że bar jest blisko- można skoczyć po browara. Nie kapie, więc jedziemy, ale znowu kapie- więc hyc pod daszek studni. Chyba tyle deszczu, pora jechać. Oczywiście walnęło deszczem, kiedy byliśmy na odludziu, nic tylko jechać. Burza jak burza, ale połamanych drzew, to się nie spodziewaliśmy. Do Tarutyne wjeżdżamy w deszczu i robimy postój na dworcu. Przez Krasne :D jedziemy już w słoneczku, ale dalej droga jest tak koszmarna, że ręce opadają. Na naszej drodze znajduje się wioska Veselyi Kut. Podczas postoju pod baro- sklepem pytamy, czy nie można gdzieś rozbić namiotów. Jeden z tutejszych oznajmia, że nie musimy namiotów rozkładać, bo ma duży dom, a mieszka sam. Zawsze to coś nowego. Dom jest zaraz koło sklepu, więc idziemy. Gospodarzem jest właśnie tytułowy Sasha. Były marynarz, którego rozpad ZSRR zastał tu gdzie jest teraz. Dzieci się porozjeżdżały, o żonie nie chciał rozmawiać- dom jest strasznie zapuszczony i biedny. My jednak nie narzekamy i przyjmujemy gościnę. To tutaj odbyłem swój pierwszy lot w kosmos i to nie w byle jakiej rakiecie, a właściwie prysznicu :D Na kolację była krakowska sucha, dobry chleb, solona słonina, papryka, pomidory i cebula. Najedliśmy się, słonina była super. Ogarnęliśmy trochę pokoje i poszliśmy spać.


Ku granicy.

Zmiana kraju.

Poczekalnia.


Znowu czekamy.

Wracamy :D


Miciołke leci na Marsa. Prysznic legitny.


Dystans126.92 km Teren7.00 km Czas07:45 Vśrednia16.38 km/h VMAX52.00 km/h Podjazdy1200 m
Kalorie 3600 kcal Temp.36.0 °C SprzętRadzio :)
Odcinek 189. "Morze Czarne. 7) Zabójcze drogi".
Trochę odpoczęliśmy, chociaż nocna impreza w przyhotelowej restauracji troszkę zakłócała mój sen. Opona zmieniona, więc można jechać, tylko cholernie się nie chce. Upał potworny, więc ratujemy się to piwem, to kwasem. Niestety studnie zniknęły całkowicie. W Lozovej mamy dość, a przed nami podjazdy, o których nie wiedzieliśmy oczywiście. Trochę się wypłaszczyło, by zaatakować podwójnie i to szutrem. Auta wzbijały tony kurzu, a my niekoniecznie jadąc brnęliśmy pod górę. Nareszcie szczyt, wjechaliśmy w krainę winnic. Jedzie się już lepiej, ale wodę musimy brać od mieszkańców, bo studnie zdemolowane, albo z małą ilością wody. Rozbijamy się tradycyjnie, czyli na łące. Na niebie pojawiały się co chwilę samoloty, w końcu Kiszyniów i lotnisko jest całkiem nie daleko.


Sielskie życie w Lozovej.

Jeszcze z asfaltem.


Koszmar.


Winnice i sady.


Dystans33.84 km Czas02:17 Vśrednia14.82 km/h VMAX46.00 km/h Podjazdy390 m
Kalorie 900 kcal Temp.36.0 °C SprzętRadzio :)
Odcinek 188. "Morze Czarne. 6) Czas odpocząć".
Mimo bliskości drogi, to nawet się wyspałem. Górka za górką, w porannej spiekocie docieramy do Falesti. Tradycyjna przerwa pod sklepem i zaglądamy na targ, gdzie udaje się kupić oponę. Dla jaj pytamy o cenę noclegu w napotkanym hotelu. Okazuje się bardzo przyzwoita, pewnie przez brak klientów. Postanawiamy zrobić dzień przerwy. Idziemy na zakupy, a później już tylko tv w klimatyzowanym pokoju. Rowery tymczasem odpoczywały na tyłach budynku, w firmie gdzie produkuje się różne cuda z betonu.


Poranne widoki.

Sielskie klimaty.

Rumuńskie pagórki.

W hotelu Laguna.

Chłodek i późniejsze TdP w tv.

Pyszne wino.
Dystans135.01 km Teren5.00 km Czas08:35 Vśrednia15.73 km/h VMAX54.00 km/h Podjazdy1270 m
Kalorie 3500 kcal Temp.35.0 °C SprzętRadzio :)
Odcinek 187. "Morze Czarne 5) Gdzie ten most?".
Dzisiaj wyrobiliśmy się dość szybko, bo o 7:30 już jechaliśmy na stację. Tam wiadomo- kawka, wi-fi. Teren dosyć pofałdowany, ale drogi lepsze i kierowcy jacyś bardziej ogarnięci. Kierujemy się w stronę jeziora na granicy z Rumunią. W wiosce Zaicani robimy dłuższy postój. W większości małych sklepów w Mołdawii i na Ukrainie można kupić lane piwo, nawet w szklanych kuflach. Takie też zamawiamy, z arbuzem wyśmienite :D Przy jeziorze ma być most, więc lecimy w ten żar po górkach. Według mojej mapy zamiast mostu, ma być prom- też dobrze. Skręcamy na szuter i dojeżdżamy do wody. Zagotowałem się. Prom był, ale chyba z 10 lat temu. Trzeba wracać w tym upale, po tych górkach- Grzechu jeszcze laczka zalicza :/ W wiosce kolejne piwo. Jesteśmy już na dobrej drodze, gdy nagle asfalt zamienia się w szuter. Po kilku kilometrach jest git i lecimy wzdłuż granicy z Rumunią. Pustkowia, na granicy widać wieże obserwacyjne, rozbić się raczej ciężko, bo za blisko. Skręcamy w pola, gdy nagle z chaszczy ktoś nas woła. Skąd się wziął na takim zadupiu i co tam robił? Nic, jedziemy dalej. W Movileni wpadamy na łąkę i tam kończymy ten zryty dzień.



Jesteśmy w dupie.

Sklepowe piwo.

Na asfalt brakło hajsu.
Dystans119.01 km Czas07:51 Vśrednia15.16 km/h VMAX50.00 km/h Podjazdy1180 m
Kalorie 3200 kcal Temp.35.0 °C SprzętRadzio :)
Odcinek 186. "Morze Czarne. 4) Na granicy".
Wyjeżdżamy jak zwykle, czyli przed 8. Tak grzeje, że strach co będzie dalej. Górki, dziury, taka codzienność. Na stacjach zatrzymujemy się co by z wi-fi skorzystać, a przy okazji kawka, czy piwko. Docieramy do Kamieńca Podolskiego. Miasto piękne, ale brukowane, strome uliczki nie nadają się do jazdy. Teraz kierujemy się na Chocim. Jedziemy sobie w tym upale, a tu nagle jak nie jebn@e. Ruscy atakujo!!!!!!!! Pewnie Grzechu na minę wjechał :D Dętka z tyłu wybuchła, przy okazji uszkadzając już nie najnowszą oponę. Idzie ona na przód i wspinamy się do Chocimia. Tam dłuższy postój, w sumie to chybia obiadowa przerwa była. Lecimy dalej wzdłuż mołdawskiej granicy. Dobrze, że co kawałek są studnie- napić się można i ochłodzić również. Docieramy do granicy. Ukraiński pogranicznik bierze paszporty i tyle go było. Jednak wrócił :D Jeszcze tylko mołdawska pieczątka i jedziemy, nie wiedząc czego się spodziewać. Kilka kilometrów i jesteśmy w Briceni. Jest późno, więc oficjalne kantory zamknięte. Jakiś gówniarz na rowerze naprowadza nas pod sklep. Wiedział co robi, bo tam dopadli nas cyganie. Cała banda: "Arabisz? Dżermany?" Cwaniaczki :D Pora się wycofać. Znajdujemy mały sklepik, gdzie wymieniamy kasę i z zakupami lecimy na nocleg. Pod górę, wiadomo :D Sady dookoła, ale skręcamy za stacją benzynową i na jakiejś kijowej łące się rozbijamy.


Opuszczamy szkołę.

Poranna mgła? Nie. 3 Kamazy :D

Kamieniec Podolski.



Dniestr.

Chłodzenie.

Studnie były różne.


Dystans124.82 km Czas07:22 Vśrednia16.94 km/h VMAX56.00 km/h Podjazdy1100 m
Kalorie 3300 kcal Temp.35.0 °C SprzętRadzio :)
Odcinek 185. "Morze Czarne. 3) Niczym zombi".
W nocy okazało się, że miejscówka taka fajna nie do końca była. Pod górę ciężarówki męczyły się na pełnych obrotach, a w dół tłukły się niemiłosiernie na potwornych dziurach. Jakby tego było mało, to obok były tory i kilka razy przejeżdżały pociągi. Spałem ok. 2 godzin. Jechało mi się tragicznie- upał, górki, drogowe gruzowisko i strzelająca sztyca. Docieramy do Borszczowa (Borshchiv). Robimy zakupy i rozkładamy się w parku. Godzinna drzemka trochę pomogła, ale smaży jak smażyło. Około 18 w miejscowości Orynyn zatrzymujemy się na zimne piwko. Już tam zostajemy, bo jest tam szkoła i trochę trawników, gdzie możemy rozbić obóz. Rozbijamy się na tyłach, a że jest wcześnie, to nie musimy się spieszyć. Wodę bierzemy z miejscowej studni, ale wiadro jest tak dziurawe, że muszę dwa razy się namachać, żeby napełnić butelkę :D Dzieciaki  z boiska poszły do domów, więc zrobiło się spokojnie. Aż do 22. Pojawił się konserwator i obudził nas świecąc latarką po oczach. Chciał chłop pogadać, ale wzięliśmy tylko wodę i hyc do namiotów.


Tovste.

Borshchiv.

Typowa rzeka na wioskach.

Kolejne źródełko.

Straszliwe pustkowia.

Nie ma jak szkoła podczas wakacji.

Pora na kolację.
© 2017 Exsom Group, LLC. All Rights Reserved. Terms of Service · Privacy Policy · DMCA · System Status