Wpisy archiwalne w kategorii
100 i więcej
Dystans całkowity: | 45534.84 km (w terenie 2269.00 km; 4.98%) |
Czas w ruchu: | 2204:26 |
Średnia prędkość: | 20.66 km/h |
Maksymalna prędkość: | 84.00 km/h |
Suma podjazdów: | 339664 m |
Maks. tętno maksymalne: | 207 (103 %) |
Maks. tętno średnie: | 167 (83 %) |
Suma kalorii: | 793962 kcal |
Liczba aktywności: | 367 |
Średnio na aktywność: | 124.07 km i 6h 00m |
Więcej statystyk |
Dystans126.10 km Teren2.00 km Czas07:40 Vśrednia16.45 km/h VMAX42.00 km/h Podjazdy1130 m
Finlandia 2016. 10) Powrót do stolicy.
Poranek był chłodny, a to za sprawą mgły jaka się nad ranem pojawiła. Dzisiaj kończymy krótką przygodę z Finlandią. Jedziemy centralnie na południe tutejszymi ścieżkami. Wjazd do Helsinek jak zwykle dostarczył mocnych wrażeń. Pogoda na szczęście się poprawiła, a ja nawigowałem do portu śladem z.... Tallina:D Opamiętałem się jednak i zmieniłem ślad na właściwy. Okazało się, że musimy jechać do innego portu oddalonego o 4 km. Nie wiedzieliśmy jednak, że promy są co godzinę i nie musimy się spieszyć. Zaczyna mocno padać, po drodze gubimy Monikę. Umawiamy się na targu- okazuje się, że na mokrym bruku miała spotkanie z samochodem, na szczęście nic się nie stało. W kolejnym porcie informują nas, że musimy objechać go i podjechać od innej strony. Raz słońce raz deszcz, ale mamy się gdzie schronić. Jeszcze 29 € i trochę czekania na kolosa którym popłyniemy. Ładujemy się na sam dziób, gdzie są jakieś pokazy, ale wszystko po fińsku :D Znowu jesteśmy w Tallinie. Niestety tutaj następuje rozstanie z Moniką, smutna sprawa, ale wybrała inną, swoją drogę. Zwiedzamy Tallin, kupujemy pamiątki i lecimy na wschód. Droga którą jechaliśmy miała nawet po 3 pasy, gdyby nie szerokie pobocze, to by mnie chyba szlag trafił. Na szczęście zjeżdżamy z tego koszmaru do wioski Jagala-Joa. Znajduje się tam piękny wodospad Jagala. Tuż obok niego jest idealna miejscówka na nocleg i tutaj też zostajemy. Wieczór jest ładny, ale czy poranek przywita nas tradycyjnym deszczem?
Większe zdjęcia? Prawy przycisk myszy -> Pokaż obraz :)

Niewyraźny poranek.

Zaparkował.

Tak wiało, że ledwo się na nogach trzymałem.

Opuszczamy pokład.

Ratusz w Tallinie.

Widok na starówkę.


Wodospad Jagala.

Większe zdjęcia? Prawy przycisk myszy -> Pokaż obraz :)

Niewyraźny poranek.

Zaparkował.

Tak wiało, że ledwo się na nogach trzymałem.

Opuszczamy pokład.

Ratusz w Tallinie.

Widok na starówkę.


Wodospad Jagala.

Dystans164.50 km Teren2.00 km Czas09:21 Vśrednia17.59 km/h VMAX43.00 km/h Podjazdy1900 m
Finlandia 2016. 9) Na skocznie.
Poranek jakich wiele, czyli po większym deszczu, a w trakcie małego. Wyjeżdżamy z miasteczka w złym kierunku, ale szybko koryguję naszą trasę. Dzisiaj jedziemy do Lahti. Cały czas mamy boczne drogi z niewielkim ruchem, ale podjazdów jest jakby więcej. Pojawia się trochę więcej jeziorek jak zwykle, w końcu wjeżdżamy na fińskie Pojezierze. Samo Lahti nie zachwyciło niczym, nawet centrum w remoncie. Do tego żadnych gór, a w samym centrum skocznie. Po odwiedzeniu ich jedziemy nad jezioro- tutaj jest pięknie i można odpocząć. Jak zaczynać wyprawę po Finlandii, to jak najbliżej tego miejsca, my niestety dalej na północ już nie pojedziemy. Kierujemy się na Riihimaki. Wyszukuję boczne drogi, jednak nie ma ich za wiele, a i ścieżek brak. Duży ruch i zmęczenie powoduje narastanie buntu w ekipie, bo takie ciśnięcie na czas nawet mi nie odpowiadało. Jeszcze te 15 km jakoś wytrzymamy. Dojeżdżamy do Loppi, ale próżno szukać wolnego miejsca nad jeziorem. Sklepy też zamkniete, ale bierzemy wodę od mieszkańców. Wynajduję jednak miejscówkę między drzewami, a kortem tenisowym i to miejsce wybieramy jako kolejny nocleg. Przypalętał się jakiś spasiony kot, który chyba całą noc siedział obok namiotów.

Przy drodze.

Osobliwa ozdoba.

Basen w dziwnym miejscu.

Nad jeziorem w Lahti.

Wyjazd z Lahti.

Rupieciarnia w Loppi.


Przy drodze.

Osobliwa ozdoba.

Basen w dziwnym miejscu.

Nad jeziorem w Lahti.

Wyjazd z Lahti.

Rupieciarnia w Loppi.

Dystans115.00 km Czas06:30 Vśrednia17.69 km/h VMAX43.00 km/h Podjazdy820 m
Finlandia 2016. 8) Typowa pogoda.
W nocy padało,rano do 9 też i do tego trzeba przywyknąć. Później troszkę jeszcze kropi, ale wyruszamy. Zostawiamy po sobie idealny porządek. Wracamy do głównej drogi, ale znowu mamy wygodną ścieżkę, więc jedzie się komfortowo. Grzesiek łapie kapcia, więc ja postanawiam wyeliminować okropne już piszczenie suportu. Kombinerki i śrubokręt sprawiają, że łożysko ląduje na glebie. Porządne smarowanie i można wszystko składać- nawet nie było problemów. Pogoda mocno się poprawiła, a my jedziemy w stronę Kotki. W samym mieście już upalnie- jest to jedno z największych miast w Finlandii, a jest położone zaledwie 40 km od Rosji :)
Robimy przerwę na śniadanie, jest przyjemnie. Teraz kierujemy się w głąb Finlandii po krótkich, ale ostrych podjazdach. W miasteczku Elimaki szukamy sklepów, ale wszystko jest już zamknięte. Nabieramy wody w pizzerii i jedziemy szukać kolejnego miejsca na nocleg. Z jednej z firm wychodzi jakaś osoba, więc pytamy o możliwość noclegu na pobliskich trawnikach. Nie ma problemu, więc rozbijamy się z boku siedziby lokalnego dystrybutora prądu. Później już typowe obrządki dla tego typu noclegów. Zobaczymy jak minie noc w miasteczku :D

Rybia łuska na dachu.




Kotka.

Finowie mają fioła na punkcie trawników.


Dziwna miejscówka- namioty po prawej.
Robimy przerwę na śniadanie, jest przyjemnie. Teraz kierujemy się w głąb Finlandii po krótkich, ale ostrych podjazdach. W miasteczku Elimaki szukamy sklepów, ale wszystko jest już zamknięte. Nabieramy wody w pizzerii i jedziemy szukać kolejnego miejsca na nocleg. Z jednej z firm wychodzi jakaś osoba, więc pytamy o możliwość noclegu na pobliskich trawnikach. Nie ma problemu, więc rozbijamy się z boku siedziby lokalnego dystrybutora prądu. Później już typowe obrządki dla tego typu noclegów. Zobaczymy jak minie noc w miasteczku :D

Rybia łuska na dachu.




Kotka.

Finowie mają fioła na punkcie trawników.


Dziwna miejscówka- namioty po prawej.
Dystans158.30 km Teren15.00 km Czas08:40 Vśrednia18.27 km/h VMAX30.00 km/h Podjazdy220 m
Finlandia 2016. 6) Droga do Tallina.
Poranna pogoda nie była żadnym zaskoczeniem, padało, czasem kropiło, ogólna nędza. Trzeba się jednak zebrać i ruszyć. Na początku małe zamieszanie z oglądaniem Kościołów i wybieramy się na boczną drogę, która na odcinku ok. 7 km ma nawierzchnię szutrową. Grzesiek wraca na asfalt, a ja z Moniką jedziemy sobie po ubitej drodze. Już na asfalcie dopada nas konkretny deszcz, a że jesteśmy na kompletnym odludziu, to jedziemy dalej. Mamy się spotkać w Parnu, ale jesteśmy dużo szybciej i umawiamy się w Parnu- Jaagupi. Pogoda próbuje nas wykończyć- leje i wieje. Wybieramy do tego fajne polne szutry, byle jak najdalej od samochodów. Docieramy na miejsce i jemy coś ciepłego, motywacji do wyjścia na zewnątrz knajpy- brak. Pogoda jakby się opamiętała, więc ruszamy do Rapli. Przeciera się, więc powinno jechać się lepiej- nic z tego. Do tego dochodzą remonty dróg, gdzie taplamy się w błotku, co nie wszystkim się podobało. Docieramy do Rapli po prawie 140 km. Jesteśmy zmęczeni tym dniem i mimo całkiem fajnej pogody, rezygnujemy z dalszej jazdy. Ponad godzina do pociągu, więc na spokojnie robimy sobie zakupy i czekamy. Płacimy po 3 €, a rower za darmo. Oszczędzamy sobie jazdy przez 50 km i wjazdu do stolicy- same plusy. Oto jesteśmy w stolicy Estonii- Tallinie. Zwiedzanie zostawiamy na powrót, a teraz szukamy terminala i noclegu. Niestety tutaj nie do końca wszystko zagrało. Niby tani kemping w rzeczywistości był w cenie hostelu, drugi był jeszcze droższy. Ciemno, zimno, a my nie mamy gdzie spać. Hostele pozajmowane, więc robimy zakupy i jedziemy do portu na terminal Vikinga. Chyba najdziwniejszy nocleg- na chodniku, za filarem przy głównym wejściu. Trochę głośno, bo coś tam w porcie przewalali, ale dało się wytrzymać. Strach pomyśleć, co będzie dalej.

Szuter na dzień dobry.

Omijamy błotko.

Całkiem wygodnie- klima, prąd i wi-fi.

Tallin.

Co za miejscówka.

Szuter na dzień dobry.

Omijamy błotko.

Całkiem wygodnie- klima, prąd i wi-fi.

Tallin.

Co za miejscówka.
Dystans163.17 km Teren6.00 km Czas09:12 Vśrednia17.74 km/h VMAX32.00 km/h Podjazdy400 m
Finlandia 2016. 5) Powitanie Bałtyku.
Tej nocy spałem dobrze jak nigdy. Pogoda nawet ładna, więc ok. godziny 8 wyruszamy na krótkie zwiedzanie Rygi. Miasto bardzo przypadło mi do gustu, ale czas jechać dalej. Do granicy miasta jedziemy godzinę w dość sporym ruchu, ale odbijamy na mniejszą drogę. Tym sposobem zaczynamy jazdę wzdłuż wybrzeża Bałtyku, a dokładniej, to Zatoki Ryskiej. Z początku wyszukuję boczne drogi i jest bardzo fajnie. Niestety drogi te się kończą i jedziemy drogą główną, co jest koszmarem, ze względu na duży ruch. Czas na przerwę, więc zjeżdżamy na plaże i witamy się z Bałtykiem. Piękna pogoda mocno nas rozleniwia, ale kiedyś trzeba ruszyć dalej. Po przekroczeniu estońskiej granicy zjeżdżamy na boczną, leśną drogę, można wreszcie złapać oddech. Dojechaliśmy do Häädemeeste i pasuje znaleźć jakieś miejsce do spania. Nad wodę próżno szukać dojazdu- każdy skrawek ziemi jest wydzielony. Z resztą i tak teren raczej nie nadaje się do spania. Postanowiliśmy rozbić się za tutejszym domem kultury. Miejscówka całkiem fajna, ale w nocy przyszły dzieciaki posiedzieć pod daszkiem, byli dosyć głośno, ale nikt nas nie zaczepiał. Natomiast komary były wielkości słoni :D

Wstaje nowy dzień.

Jedziemy na Starówke.

Kościół ewangelicki pw. Św. Piotra.

Ryska Katedra.




Jest i Bałtyk.

Zjechać było łatwiej.

Malutki kufelek.

Estoński Kościółek.

Dzisiejszy nocleg.

Wstaje nowy dzień.

Jedziemy na Starówke.

Kościół ewangelicki pw. Św. Piotra.

Ryska Katedra.




Jest i Bałtyk.

Zjechać było łatwiej.

Malutki kufelek.

Estoński Kościółek.

Dzisiejszy nocleg.
Dystans138.77 km Czas07:12 Vśrednia19.27 km/h VMAX44.00 km/h Podjazdy550 m
Finlandia 2016. 3) Nadrabianie.
Dzisiaj powinniśmy startować z Kowna na Litwie, a jesteśmy w Polsce. Dokładnie jeden dzień w plecy. W nocy padało, a poranek wcale lepszy nie jest, bo co chwilę kropi. Wyruszamy bez deszczu, ale po kilku minutach, zaczyna kropić, czasem pada, ale da się jechać, chociaż nastroje raczej kiepskie, bo ciepło też nie jest. Kierujemy się na Giby, a później na Ogrodniki, gdzie przekraczamy granicę i meldujemy się na kawie- zmieniamy strefę czasową +1h. Nie pada, więc możemy śmigać dalej. Niestety bezdeszczowa aura nie trwała zbyt długo, do tego zerwał się wiatr. Musieliśmy dostać się do Kowna, więc o kombinowaniu z drogami nie było mowy. Deszcz, wiatr, tiry i nienormalni, litewscy kierowcy. Chwila odpoczynku z widokiem na Niemno i lecimy dalej. Kilometrów już sporo, a do Kowna raczej nie dotrzemy. Wyłazi słonko, a my znaleźliśmy fajny kemping w Purvininkai. Właściciel jest fotografem i malarzem nawet. Ma swoją galerię z gratami związanymi z Jego pasją, piękne miejsce. My natomiast mamy kuchnię, zadaszone stoliki, łazienkę, a wszystko za 5 €
Pogoda sprawiła nam miłą niespodziankę na koniec dnia, ale czy tak samo będzie jutro?

Wymarzony dzień na jazdę- pełne błotniki, to był genialny pomysł.

Chwilowo bez deszczu.

Nad Niemnem.

Nemanus.

Nareszcie słońce.

Mamy wszystko.

Wnętrze galerii.


Należało się.
Pogoda sprawiła nam miłą niespodziankę na koniec dnia, ale czy tak samo będzie jutro?

Wymarzony dzień na jazdę- pełne błotniki, to był genialny pomysł.

Chwilowo bez deszczu.

Nad Niemnem.

Nemanus.

Nareszcie słońce.

Mamy wszystko.

Wnętrze galerii.


Należało się.
Dystans193.35 km Teren5.00 km Czas09:14 Vśrednia20.94 km/h VMAX54.00 km/h Podjazdy660 m
Finlandia 2016. 1) Do Lublina.
Nadszedł czas urlopu, więc trzeba się gdzieś ruszyć. Plan był napięty, ale czy się udało? Zobaczymy :)
Startuję przed godziną 7 i już ładnie przypieka. Kieruję się na północ, czyli Trzebownisko, Terliczka, Nienadówka i Sokołów Młp. Po drodze nie potrzebnie zjeżdżam do lasu, błoto mnie pochłania. Teraz kieruję się na Łętownię i Rudnik nad Sanem. W Ulanowie przekraczam San, a w Jarocinie odpoczywam nad zalewem Bajorko. Tam wzbudzam zainteresowanie i muszę tłumaczyć dokąd jadę. Teraz przez rezerwaty do Janowa Lubelskiego i Batorza. W Bychawie upał tak mnie zmordował, że zasypiam na ławce w parku. Przed Lublinem wyprzedza mnie dziewczę na szosie, wita się i jedziemy kawałek razem, jednak nie jest nam po drodze. W Lublinie zaglądam nad Zalew Zemborzycki i chcę odwiedzić centrum Lublina, ale tak się chmurzy, że wracam na nocleg do Grześka. Wieczorem DMŚ na żużlu i złoty medal. Jutro trzeba się teleportować dalej na północ, dzisiaj konkretnie mnie słońce spaliło.

A4

Na szlaku.

Nad Bajorkiem.

Zalew Zemborzycki.
Startuję przed godziną 7 i już ładnie przypieka. Kieruję się na północ, czyli Trzebownisko, Terliczka, Nienadówka i Sokołów Młp. Po drodze nie potrzebnie zjeżdżam do lasu, błoto mnie pochłania. Teraz kieruję się na Łętownię i Rudnik nad Sanem. W Ulanowie przekraczam San, a w Jarocinie odpoczywam nad zalewem Bajorko. Tam wzbudzam zainteresowanie i muszę tłumaczyć dokąd jadę. Teraz przez rezerwaty do Janowa Lubelskiego i Batorza. W Bychawie upał tak mnie zmordował, że zasypiam na ławce w parku. Przed Lublinem wyprzedza mnie dziewczę na szosie, wita się i jedziemy kawałek razem, jednak nie jest nam po drodze. W Lublinie zaglądam nad Zalew Zemborzycki i chcę odwiedzić centrum Lublina, ale tak się chmurzy, że wracam na nocleg do Grześka. Wieczorem DMŚ na żużlu i złoty medal. Jutro trzeba się teleportować dalej na północ, dzisiaj konkretnie mnie słońce spaliło.

A4

Na szlaku.

Nad Bajorkiem.

Zalew Zemborzycki.
Dystans113.23 km Czas04:09 Vśrednia27.28 km/h VMAX71.00 km/h Podjazdy960 m
O poranku.
Wczoraj nie jeździłem, bo w piątek na huśtawce przywaliłem wyprostowaną nogą w glebę i mnie kolano ze ścięgnami tak bolało, że ustać nie mogłem. O godzinie 6 było 20 stopni :D Ruszam w stronę Racaławówki i Niechobrza, skąd podjeżdżam pod Krzyż. Zjeżdżam do Czudca i jadę do Pstrągowej na tamtejszy podjazd. Później uderzam na Wielopole Skrzyńskie i Jaszczurową. Zjeżdżam do Cieszyny/Stępiny i siedzę chwilę pod schronem. Teraz kierunek na Wiśniową i przez Gbiska do Strzyżowa. Teraz doliną Wisłoka znowu do Czudca. Przez Babicę i Budziwój do domu. Teraz jest już 32 stopnie.

Droga do Wielopola.

Schron kolejowy.

Droga do Wielopola.

Schron kolejowy.
Dystans104.00 km Teren42.00 km Czas05:00 Vśrednia20.80 km/h VMAX52.00 km/h Podjazdy910 m
Szlakiem Lisa- Kuli.
Ustawiłem się z Włochatym o 8 pod pomnikiem Lisa-Kuli. Plan był taki, by szlakiem Jego imienia dojechać na miejsce urodzenia, czyli do Kosiny. Ruszamy przez miasto w stronę lasu na Słocinie. Tam mokro, więc cholernie ślisko. Na Magdalenkę nawet błota nie ma, a dalej jedziemy do Handzlówki i lasem na Husów. W rejonie na który się kierujemy właśnie leje, ale jedziemy dalej. Zjeżdżamy sobie do Markowej i przez farmę wiatraków jedziemy do Kosiny. Ostatni drogowskaz kieruje nas w miejsce oddalone o 1,7 km, jednak nie znajdujemy żadnego obelisku. Na torach łoimy po browarze i wracamy szukać. Obelisk jest widoczny tylko z jednej strony i to ledwo go widać pośród zbóż. Możemy wracać, kierujemy się na Głuchów, a później główną do Łańcuta. Tam wskakujemy na szlak zielony do Cierpisza i Albigowej. W lesie oznaczenia są marne, do tego wszystko zarośnięte, ale koniec końców lądujemy na Magdalence. Jedziemy na Rocha, później na Łany i zjeżdżamy serpentynką. nad Zalewem piwko, rundka wokół Lisiej i do domu.

Gej bridż.

Okolice Kosiny.


Wielkie bydle.

Władca wiatraków.

Można i tak.

Znalazł się obelisk.


Zielony szlak.

Gej bridż.

Okolice Kosiny.


Wielkie bydle.

Władca wiatraków.

Można i tak.

Znalazł się obelisk.


Zielony szlak.
Dystans102.77 km Czas03:44 Vśrednia27.53 km/h VMAX46.00 km/h Podjazdy320 m
Piski, pożar i głupia baba.
Jak człowiek chce się wyspać, to później jeździ sam. Wybrałem się po południu z planem minimum 100. Trochę wiało i nawet piszczący łańcuch mi nie przeszkadzał- kiedyś to roweru zapomnę wziąć. Na początek obieram kierunek wschodni, czyli Słocina, Malawa, Kraczkowa, Albigowa i Markowa. Parę hopek w Gaci i Białobokach i wpadam do Przeworska. Moja wizyta jest chyba zaskoczeniem, bo na pierwszym skrzyżowaniu przed nosem ładuje się blondi w Sceniku i zamiast spieprzać, jedzie 20 km/h. Wizyta w Biedronce ważniejsza jak moje życie. Teraz kieruję się na totalnie płaskie tereny, czyli Gorliczyna i Gniewczyna Tryniecka. Jadę sobie drogą wzdłuż Wisłoka, chociaż asfalt miejscami jest fatalny. Przez Korniaktów docieram do Dąbrówek- z daleka widzę kłęby czarnego dymu. Ktoś sobie dom buduje i zaraz przy budynku coś się ostro hajcowało. Dalej zmierzam ku zachodzącemu słońcu: Czarna, Palikówka, Krasne, Załęże i do domciu.

Most na Wisłoku :D

Most na Wisłoku :D