Wpisy archiwalne w kategorii
Beskid Niski
Dystans całkowity: | 4464.98 km (w terenie 960.00 km; 21.50%) |
Czas w ruchu: | 239:29 |
Średnia prędkość: | 18.64 km/h |
Maksymalna prędkość: | 69.84 km/h |
Suma podjazdów: | 58892 m |
Maks. tętno maksymalne: | 192 (96 %) |
Maks. tętno średnie: | 147 (73 %) |
Suma kalorii: | 81670 kcal |
Liczba aktywności: | 49 |
Średnio na aktywność: | 91.12 km i 4h 53m |
Więcej statystyk |
Dystans63.71 km Teren30.00 km Czas03:51 Vśrednia16.55 km/h VMAX58.00 km/h Podjazdy960 m
Spokojnie jak nigdy po Beskidzie Niskim.
W BN pojechałem w towarzystwie Artura i Małgorzaty. Start- Krempna. Chłodnawo, ale słońce powoli się przedziera. Na początek wizyta na pobliskim cmentarzu wojennym. Później odwiedzamy cerkwie w Kotani i Świątkowej Małej. Odbijamy na Nieznajową i zaglądamy do chatki studenckiej. Kilka przepraw przez rzekę i jesteśmy w Radocynie. Wspinamy się w stronę Koniecznej i do Zdyni jedziemy asfaltem. Znowu droga przez las, do tego pod górę. Na koniec zjazd do Radocyny. Wspianamy się na przeł. Długie- na szczycie robimy ognicho :) Przez Grab zjeżdżamy do Ożennej i wspinamy się na Żydowskie. Kilka km zjazdu i jesteśmy znowu w Krempnej. Wyjazd typowo turystyczny, totalnie bez pośpiechu.










Pora się rozpakować© miciu222145

Cmentarz wojenny Krempna© miciu222145

Cerkiew w Świątkowej© miciu222145

Już prawie w Koniecznej.© miciu222145

Kierunek- Radocyna© miciu222145

Widok z przeł. Długie© miciu222145

Krzyż na przełęczy© miciu222145

Ognicho na przełęczy Długie© miciu222145

Widok z podjazdu na Żydowskie© miciu222145

Ciechania- widok na Słowację© miciu222145
Dystans70.33 km Teren26.00 km Czas03:45 Vśrednia18.75 km/h VMAX61.00 km/h Podjazdy980 m
Rozjazd, czyli woda po kolana.
Start, to miejsce gdzieś na końcu świata, czyli Bartne. Na początek 2 km podjazdu z oczami na wierzchu w totalnym upale. Później troszkę łagodniej się zrobiło i jadę czerwonym szlakiem rowerowym do Banicy. Trochę asfaltu i jestem w Wołowcu. Żółtym szlakiem jadę do Nieznajowej. Chyba z 6, może 7 razy przekraczam rzekę. Jak już w pierwszej utopiłem buty, to później już taplałem się do woli. Czasem woda była po kolana, a czasem tylko po piasty. Wspinam się przez Radocynę w stronę granicy. Później odbijam na Konieczną. Czeka mnie teraz sporo kilometrów po asfalcie. Odwiedzam cerkiew w Zdyni i w Gładyszowie odbijam na Smerekowiec. W Kwiatoniu kolejna cerkiew i podjazd morderca do Odernego. Trochę szlaku żółtego i przejezdnego inaczej szlaku zielonego. Wyjeżdżam na Przeł. Małastowskiej i zjeżdżam do Małastowa. Czeka mnie jeszcze 10 km jazdy przez Bodaki do Bartnego. Pod górkę, po dziurach i pod wiatr. Mam dość, szczególnie po wczorajszej trasie. Beskid Niski zawsze warto odwiedzić :)








Widoki po podjeździe© miciu222145

Obcy, czyli Kozioróg, chyba bukowiec© miciu222145

W drodze do Wołowca© miciu222145

Jeden z pierwszych przejazdów© miciu222145

Już prawie w Koniecznej© miciu222145

Cerkiew w Zdyni© miciu222145

Cerkiew w Kwiatoniu© miciu222145

Z podjazdu na Oderne© miciu222145
Dystans53.53 km Teren20.00 km Czas03:25 Vśrednia15.67 km/h VMAX66.00 km/h Podjazdy1190 m
Temp.20.0 °C SprzętRadon ZR Litening Custom
Beskid Niski, czyli Piotruś musi poczekać.
Na dzień dzisiejszy zaplanowałem wypad do Dukli. Pojechali ze mną: Włochaty, Wilczek i Kona. Poranek był zimny, ale gdy tylko słońce się pojawiło, to robiło się co raz cieplej. Przez Cergową i Jasionkę docieramy do szlaku czerwonego. Dzięki wycince mam mnóstwo błota i spacerów, bo nie wszędzie dało się podjechać. Mimo małych zmian w przebiegu szlaku, podejść nie brakuje. Na samym grzbiecie jest suchutko i jedzie się rewelacyjnie. Robimy wpis do zeszytu i zjeżdżamy szlakiem żółtym do Zawadki Rymanowskiej. Wilczek wywinął pięknego orła, ale sprzęt ucierpiał tylko trochę. W Zawadce bawimy się na placu zabaw i atakujemy Piotrusia. Niestety jest mokro i błotniście- kroi się kilka godzin z buta, więc rezygnujemy i asfaltem jedziemy do Tylawy. Tam odbijamy na szlak żółty. Najpierw szutrówka, później błotnista przeprawa przez piękne tereny. Jesteśmy tak uwaleni błotem, że już nawet kałuż nie omijamy. Na jednej koleinie przeorałem sobą kawał gleby :D Jesteśmy w Olchowcu- decydujemy się na jazdę w stronę Iwli, gdzie wpadamy nad wodospad. Później jeszcze wzgórze Franków i do Dukli.









Więcej fotek u Włochatego

No to lecimy na Cergową.© miciu222145

Małe zmiany na szlaku.© miciu222145

Na Cergowej.© miciu222145

No i gleba :D© miciu222145

Błoto było konkretne.© miciu222145

Smereczne- czasownia.© miciu222145

Widoki pezd Olchowcem.© miciu222145

Cień.© miciu222145

Wilczek dalej cuduje.© miciu222145
Więcej fotek u Włochatego
Dystans83.42 km Teren20.00 km Czas05:18 Vśrednia15.74 km/h VMAX54.00 km/h Podjazdy1207 m
Temp.20.0 °C SprzętRadon ZR Litening Custom
Beskid Niski- cz.2.
Noc minęła spokojnie, a poranek przywitał nas przebłyskami słońca i wiatrem. Po ogarnieciu się i złożeniu namiotu ruszamy w stronę Regietowa Niżnego i Smerekowca. Tam odbijamy na boczną drogę prowadzącą w stronę Zdyni. Aż do Koniecznej jedziemy główną drogą, jedak mija nas może ze 4 samochody :D Przed samą granicą skręcamy w wypaśny szuterek i jedziemy nim długo. Docieramy do Radocyny i ogarnia nas szał fotografowania. Dolina jest wyjątkowo malownicza, a do tego mamy sporo jedzenia na drzewach. Jednak długo musimy szukać jabłek, które ryja nie wykręcają :D Zatrzymaujemy się na coś ciepłego do picia i jedziemy na Przeł. Długie. Widoki cudne, znowu zdjęcie za zdjęciem. Z Wyszowatki zjeżdżamy do Grabu. Pod sklepem spotykamy dwóch szosowców ze Słowacji. Gadamy, a przynajmniej próbujemy, o różnych pierdołach, aż każdy jedzie w swoją stronę. Nas czeka mocna wspinaczka z Ożennej do Magurskiego Parku Narodowego. Odwiedzamy Żydowskie i tamtejszy cmentarz. Teraz przed nami Krempna. Dłuższy cza spędzamy pod tamtejszą cerkwią. Dalej modyfikuję trasę i jedziemy przez Polany do Chyrowej i Iwli. Tam odwiedzamy wodospad. Wody jest niewiele, ale i tak daje radę. Wspinamy się na wzgórze Franków. Jazda po luźnych kamieniach mocno męczy, a i rower lata po całej drodze. Na szczycie spędzamy dłuższy czas. Czeka nas jeszcze chwila wspinaczki i przez Pałacówkę zjeżdżamy do Łęk Dukielskich. Chwila jazdy asfaltem i w Sulistrowej wpadamy na szuter. Po kilku kilometrach znowu pojawia się asfalt. Jeszcze tylko Makowiska i jesteśmy w N. Żmigrodzie. Po drodze wpadamy jeszcze na cmentarz i jedziemy na grila. Znajomi nas nakarmili, przechowali auto i chwała im za to :) Ogólnie, to wypad mega udany, wspaniałe tereny, no i dobre towarzystwo :)


















Zwijamy obóz.© miciu222145

Poranna toaleta.© miciu222145

Tuż przed wyjazdem.© miciu222145

Szukanie zjadliwych jabłek.© miciu222145

Radocyna.© miciu222145

Przeł. Długie.© miciu222145

Lecimy do Wyszowatki.© miciu222145

Wspinamy się do MPN.© miciu222145

No i jesteśmy w parku.© miciu222145

Żydowskie i łąka.© miciu222145

Cerkiew w Krempnej.© miciu222145

Cerkiew w Krempnej- wnętrze.© miciu222145

Cerkiew w Chyrowej.© miciu222145

Nad wodospadem w Iwli.© miciu222145

Wzgórze Franków i widok na Cergową.© miciu222145

Z widokiem na Beskid Niski.© miciu222145

W drodze do N. Żmigrodu.© miciu222145

Cmentarz w N. Żmigrodzie.© miciu222145
Dystans80.71 km Teren5.00 km Czas04:54 Vśrednia16.47 km/h VMAX64.00 km/h Podjazdy1392 m
Temp.17.0 °C SprzętRadon ZR Litening Custom
Po Beskidzie Niskim- cz. 1.
Wyjazd ten zaproponował mi szwagier Artur :) W sumie, to żadnych planów nie miałem i bez problemu się zgodziłem. Nastawieni byliśmy na spokojną jazdę i zwiedzanie czego się da- dla mnie nowy typ jazdy. Startujemy z Nowego Żmigrodu. Pogoda jest lepsza jak w Rzeszowie, ale co chwilę pojawia się mżawka- wiatr dopełniał dramatu. Ruszamy w stronę Folusza- jedziemy w mżawce, która czasem zamienia się w coś na kształt deszczu. Pierwsze podjazdy i pierwszy cmentarz wojenny w Woli Cieklińskiej. Dłuższa chwila dla fotoreporterów i ruszamy dalej. Przez Bednarkę docieramy do Rozdziela i tamtejszej cerkwi. Pogoda nadal nie rozpieszcza. W Męcinie Wielkiej kolejny cmentarz, a w M. Małej sklep. Docieramy do Sękowej i kierujemy się na Małastów. Rozpoczyna się wspinaczka na Przeł Małastowską (604). Tam odwiedzamy kolejny cmentarz. Jedziemy na Przysłup, a właściwie, to mielimy na najwolniejszym przełożeniu. Trochę mamy dylemat, czy bujać się asfaltem i odwiedzić dwie cerkwie, czy jechać szutrówką bez atrakcji. Wybór był dla nas jasny- pierwsza cerkiew była w Przysłupie, kolejna w Nowicy. Słoneczko zaczyna wyglądać zza chmur, a my docieramy do Bielanki, gdzie spotykamy umorusanego rowerzystę. Chwilę rozmawiamy zjeżdżamy do Leszczyny, gdzie znajduje się kolejna cerkiew. Zjeżdżamy do Uścia Gorlickiego- 64 km/ h z sakwami :D Nad J. Klimkówka nie zaglądamy- widok biedny, bo wody niewiele, tak jak i w rzekach tutejszych. Kwiatoń- tutaj znajduje się piekna cerkiew, do tego otwarta. Gdy tylko się pojwiłem, zaraz przyszedł przewodnik i mogliśmy podziwiać bogato zdobione wnętrze i ogromny ikonostas. Cerkiew ta jest aktualnie poddawana sukcesywnej renowacji. Cerkiew w Skwirtnym dopiero czeka w kolejce na renowację. Niestety żal patrzeć, jak czas nie oszczędza pięknych malowideł. Jedziemy do Regietowa Niżnego i dalej do Wyżnego. Oba padły ofiarą akcji "Wisła", ale Wyżny do dzisiaj jest wyludniony. Jedziemy w stronę granicy, by odwiedzić dawną czasownię. Wracamy kilka kilometrów do bazy studenckiej i tam rozbijamy namiot. Ja jeszcze jadę kawałek szlakiem niebieskim na zboczu Rotundy. Na koniec dnia spożywamy samodzielnie przyrządzoną kolację, czyli 0,5 kg kiełbachy z ognicha, zapite browarami :D W odwiedziny wpada nietoperz, ale stwierdził, że leci dalej.



















Dziurawe chmury.© miciu222145

Cmentarz wojenny w Woli Cieklińskiej.© miciu222145

Kapliczka przy drodze.© miciu222145

Rozdziele- cerkiew.© miciu222145

Cmentarz w Męcinie Wielkiej.© miciu222145

Cmentarz- Męcina Wielka.© miciu222145

Przeł. Małastowska- kolejny cmentarz.© miciu222145

Cmentarz na Przeł. Małastowskiej.© miciu222145

Kapliczka z 1882 roku.© miciu222145

Chrystus z kapliczki.© miciu222145

Cerkiew w Przysłupie.© miciu222145

Coś bym z tego sklecił.© miciu222145

Leszczyny i tamtejsza cerkiew.© miciu222145

Kwiatoń- cerkiew.© miciu222145

Wnętrze cerkwi.© miciu222145

Strop.© miciu222145

Cerkiew w Kwiatoniu.© miciu222145

Czasownia- Regietów Wyżny.© miciu222145

Przy ognichu.© miciu222145
Dystans110.71 km Teren14.00 km Czas05:30 Vśrednia20.13 km/h VMAX67.00 km/h Podjazdy1695 m
Temp.33.0 °C SprzętRadon ZR Litening Custom
Pora na Beskid Niski.
Piękna pogoda zmusiła mnie do wymyślenia jakiejś trasy z dala od Rzeszowa- brak mi motywacji do jazdy w kółko po tych samych terenach. Dzisiaj pojeździłem po nowych terenach, m.in. Beskidu Niskiego.Już od rana panował upał: o godz. 9 było 26 stopni. Na początek znana trasa przez Głowienkę i Wrocankę. Byłem nie daleko Dukli, więcej stwierdziłem, że podjadę do Iwli :) Czekał mnie pierwszy konkretny podjazd i dziurawy zjazd. W Iwli mam do odwiedzenia tamtejszy wodospad "Przy młynie". Jest tam skrzynka GC, więc trafiam bez problemu. Nad wodą odpoczywam i jem. Jadę do Dukli- w Rynku robię zakupy. Jadę dalej przez Jasionkę do Lubatowej. Wspinam się sympatyczną szutrówką, by na szczycie podziwiać fantastyczne widoki. Spotykam lekarza z uzdrowiska w Rymanowie. Chwilę rozmawiamy- nad nami szybują drapieżne ptaki, obok przechadza się jeleń, a do tego te widoki.... Zjeżdżam do Bałucianki i za Królikiem Polskim szukam kamiennej cerkwi z XVII w. Znajduje się ona w dawnej wsi Królik Wołoski i trudno ją dostrzec z głównej drogi. Z pomocą przychodzi mi mapa w gpsie. Cerkiew jest fantastyczna- robi niesamowite wrażenie. Mimo, że w ruinie, to jest piękna na swój sposób. Dość długo focę i wracam do Królika Polskiego. Wjeżdżam w drogę- oczywiście nie tą co trzeba i prawie topię się w błocie. Odnajduję drogę, której szukałem i znowu się wspinam- wypatruję misia o którym ostrzega stosowna tabliczka :) Misia nie spotkałem- może to lepiej :D Znowu drogą ze wspaniałymi widokami jadę do Wisłoczka. Tam też jest wodospad, ale oznakowanie to tragedia. Po przejechaniu miejscowości znajduję tablicę z mapką i dowiaduję się, że wodospad już minąłem. Kilka km podjazdu sprawia, że rezygnuję- jest powód by tu jeszcze wrócić. Jadę do Puław, ale dość szybko wracam i jadę do Sieniawy- szykuje się jakaś impreza- mnóstwo aut i motocykli się zjechało. Teraz najnudniejszy odcinek Besko- Wróblik Szlachecki-Targowiska-Krosno. Trasa dość mnie wymęczyła, ale bez tragedii. Upał był taki, że po otworzeniu samochodu prawie zemdlałem- jedyne 60 stopni :D


















Mały bonusik na koniec. Pieszo na Tarnicę- czyli jak ekipa BS zamieniła rowery na trapery :D Byliśmy tam w sobotę.





Wiatraki jakieś niemrawe.© miciu222145

Widoki co raz ciekawsze.© miciu222145

Okazała Cergowa.© miciu222145

Iwla- wodospad.© miciu222145

Odpoczynek nad wodą.© miciu222145

Rynek w Dukli.© miciu222145

Przed Bałucianką jest pieknie.© miciu222145

Bałucianka- Kościól.© miciu222145

Królik Wołoski- cerkiew.© miciu222145

Zbliżenie.© miciu222145

Wnętrze.© miciu222145

Resztki stropu.© miciu222145

Ołtarz ?© miciu222145

Ruiny dzwonnicy.© miciu222145

Przed wejściem.© miciu222145

Kościół w Króliku Polskim.© miciu222145

Wnętrze kościoła.© miciu222145

Fajne ostzreżenie.© miciu222145
Mały bonusik na koniec. Pieszo na Tarnicę- czyli jak ekipa BS zamieniła rowery na trapery :D Byliśmy tam w sobotę.

Cel wycieczki.© miciu222145

Gdzieś w okolicy Rozsypańca.© miciu222145

Przed Haliczem.© miciu222145

Już nie daleko.© miciu222145

Krzyż na szczycie.© miciu222145
Dystans46.98 km Teren38.00 km Czas03:28 Vśrednia13.55 km/h VMAX50.00 km/h Podjazdy847 m
Temp.22.0 °C SprzętRadon ZR Litening Custom
Żródliska Jasiołki po raz drugi.
Dzisiaj postanowiliśmy pojechać na trasę z Panem Waldkiem :) Zapowiadała niezbyt ciężka trasa, a jak było ? O tym za chwilę. Po wczorajszej integracji czułem się marnie, a głowa bolała coraz bardziej. Spakowaliśmy się i pojechaliśmy samochodami do Jaślisk. Niestety zaczęło kropić. Ruszyliśmy asfaltem w stronę Woli Niżnej i tam skręciliśmy w lewo. Najpierw musieliśmy pokonać dość spore wzniesienie i przez pastwiska dotarliśmy do nieistniejącej wsi Polany Surowiczne. Pozostałości jest niewiele, m.in. ruiny dzwonnicy (1730 r.). Przez niewielki dopływ Wisłoka musimy przejechać kilka razy, ale już sam Wisłok okazuje się nieco za głęboki i przekraczamy go pieszo. Kolejna nieistniejąca wieś to Surowica. Docieramy wreszcie do drogi na Moszczaniec- jechaliśmy nią w sobotę, ale w odwrotnym kierunku. Kontynuujemy jazdę znaną nam drogą i zaczynamy wspinaczkę zielonym szlakiem- na szczęście nie jedziemy tym nie przejezdnym odcinkiem. Opuszczamy szlak zielony i docieramy do Rez. Żródliska Jasiołki- przestaje padać i robi się gorąco. Na zjeździe do pola namiotowego spotykam siostrę z narzeczonym i znajomymi :) Docieramy do pola namiotowego i okazuje się, że prawie każdy zna każdego. Po dłuższym postoju wjeżdżamy na szlak niebieski i znowu wieś której nie ma- Jasiel. Szlak stromym podjazdem doprowadza nas na granicę. Zaczyna się prawdziwa, ciężka jazda. Szlak jest błotnisty, nie brakuje śliskich kamieni, czasem trzeba uderzyć z buta, a nawet przeprawić się przez bagna po balach. Odwiedzamy Szeroki Jasienik i Kamień- jedzie mi się coraz gorzej, a nasz nowy kompan wydaje się mieć nieograniczone siły. Czułem się coraz gorzej, ale teraz było już tylko z górki i to bardzo fajnie z górki- stromy singiel z błotkiem i kamieniami. Wita nas szlak żółty, którym zjeżdżamy szutrem przez Lipowiec do Jaślisk. Trasa cudna, jednak my byliśmy już bardzo zmęczeni i jazda była przymusem. Mimo to poznaliśmy wspaniałe tereny, a wszystko dzięki Panu Waldkowi :)
Lubię takie wyjazdy, bo można choć prze chwilę zapomnieć o problemach, poznać wspaniałych ludzi jak Pan Waldek, czy pewien górnik z Zabrza- opowieści można słuchać bez końca. Powrót do Rzeszowa był ciężki, bo wszyscy wracali z weekendu i korki były straszne, ale dotarliśmy szczęśliwie do domów.
LINK DO ALBUMU
Evberytrail











Lubię takie wyjazdy, bo można choć prze chwilę zapomnieć o problemach, poznać wspaniałych ludzi jak Pan Waldek, czy pewien górnik z Zabrza- opowieści można słuchać bez końca. Powrót do Rzeszowa był ciężki, bo wszyscy wracali z weekendu i korki były straszne, ale dotarliśmy szczęśliwie do domów.
LINK DO ALBUMU
Evberytrail

Zaczynamy wspinaczkę.© miciu222145

I hop, przez drut kolczasty.© miciu222145

Polany Surowiczne już blisko.© miciu222145

Ruiny dzwonnicy.© miciu222145

Wisłok w Rzeszowie wygląda nieco inaczej.© miciu222145

Podjazd do Rez. Żródliska Jasiołki.© miciu222145

Zjazd do pola namiotowego.© miciu222145

Jasiel- pomnik.© miciu222145

Nadgryziony zębem czasu.© miciu222145

Bagna przed Kopriwniczną- test dla zawieszenia :D© miciu222145

Na Kamieniu.© miciu222145

Trzeba rzucić okiem na mapę.© miciu222145
Dystans61.19 km Teren55.00 km Czas06:33 Vśrednia9.34 km/h VMAX45.00 km/h Podjazdy1454 m
Temp.27.0 °C SprzętRadon ZR Litening Custom
Zdobywanie Tokarni, czyli Beskid Niski po zmroku.
Długi weekend postanowiłem spędzić na rowerze, więc pojechałem z Rafałem i Arturem na pogranicze Beskidu Niskiego i Bieszczad- do Komańczy. Pogoda piękna, jednak późny wyjazd okazał się dla nas zgubny, ale o tym później. Ruszamy z Komańczy w stronę Dołżycy. Tam musimy wbić się na szlak zielony i czasem spacerkiem docieramy do granicy polsko- słowackiej. Raz w górę, raz w dół jedziemy aż do rozwidlenia szlaków na Babie (Kanasiówce) 823 m. Nie wiedząc co nas czeka wybieramy szlak zielony do Moszczańca. Szlak prowadził w dół, jednak był nie przejezdny- mnóstwo rozlewisk, gałęzi, powalonych drzew i kolczastych krzaczorów. Tracimy mnóstwo czasu i opuszczając Rezerwat Źródliska Jasiołki, docieramy do szutrówki, którą docieramy do Moszczańca. Jedziemy kawałek w stronę Jaślisk i skręcamy w prawo- w drogę, która częściowo pokrywa się ze szlakiem zielonym. Jedziemy przez nieistniejącą wieś Darów i po długiej wspinaczce serpentynami docieramy w pobliże Głównego Szlaku Beskidzkiego. Podczas postoju powietrze z tylnego koła ulatnia się i muszę zmieniać dętkę- wbił się kamień. Przecinką wspinamy się stromizną na GSB. Tam jakaś masakra- szlak po wycince jest mocno sponiewierany i błotnisty. Powoli jedziemy przez Wilcze Budy (759) i docieramy na Tokarnię (778). Bardzo blisko przechodzi burza, więc zjeżdżamy spod wieży. Zaczęło się robić nie ciekawie- zaczęło się ściemniać. Szlak prowadzi mocno w dół po błocie- w przeciwną stronę z rowerami nie mielibyśmy szans na podejście. Szybkim zjazdem docieramy w okolice wyciągu w Karlikowie. Jest co raz ciemniej, a przed nami sporo drogi do przebycia. Podjazdy wykończyły moich kompanów i zaczęli spacerek. W okolicy Spalonej Góry nie widzimy już nic- ja mam światełko na miasto, a Artur jakieś pozycyjne tylko. Do tego wzięliśmy klucz do domku, a po telefonie do schroniska wiemy już, że dwóch współlokatorów już długo na nas czeka. Decydujemy, że ja pojadę szybciej do schroniska, a chłopaki jakoś dotrą. Przy pełni księżyca przedzieram się przez bagna i docieram do drogi przez łąki. Księżyc zrobił niesamowity klimat. Dzięki nawigacji nie mam problemów ze znalezieniem szlaku- podobnie jak wcześniej na nieprzejezdnym zielonym. Przejazd przez skoszone łąki totalnie sparaliżował kółeczka przerzutki- kręcą się tylko w jedną stronę. Po utopieniu butów na podmokłej łące docieram do lasu. Ogrom błota mnie przeraził- biegnę w dół z rowerem nie patrząc w co włażę. Kilka kilometrów przed schroniskiem wsiadam na rower- jazda ekstremalna z kiepskim światłem po bajorze. O 22:30 docieram do schroniska- wyjaśniam całą sytuację, ogarniam się i czekam na chłopaków. Po chwili dzwoni Rafał i muszę ich nawigować telefonicznie. Po 23 docierają cali i zdrowi- wszystkim ulżyło. Około północy idziemy umyć rowery w rzece i kończymy ten dzień. Zapamiętamy go na długo, no i mamy nauczkę.
Everytrail





















Everytrail

No to jedziemy.© miciu222145

Schronisko PTTK w Komańczy.© miciu222145

Wodospadzik koło Dołżycy.© miciu222145

Pamiątka po alleycacie.© miciu222145

Na granicy.© miciu222145

Łapię stopa, bo...© miciu222145

...drzewo nie chce jechać :D© miciu222145

Czasem czekaliśmy na Rafała.© miciu222145

Baba (Kanasiówka)© miciu222145

Nieszczęsny szlak zielony.© miciu222145

Łańcuch domagał się smaru.© miciu222145

W stronę szlaku czerwonego.© miciu222145

Górka przed Tokarnią.© miciu222145

Na GSB.© miciu222145

Podczas wspinaczki.© miciu222145

Widok na południe :)© miciu222145

Tokarnio, bój się :D© miciu222145

Wieża na Tokarni.© miciu222145

Burza na północ od nas.© miciu222145

Widok na Bieszczady.© miciu222145

Po zjeździe z Tokarni.© miciu222145

Krzyż na szlaku.© miciu222145
Dystans58.85 km Teren30.00 km Czas03:49 Vśrednia15.42 km/h VMAX50.00 km/h Podjazdy1360 m
Temp.20.0 °C SprzętRadon ZR Litening Custom
Cyklokarpaty Gorlice- błotnisty Beskid Niski.
Pogoda nie nastrajała optymizmem- czasem pojawiał się deszcz. Przed samymi Gorlicami rozpadało się na dobre. Przed godziną 10 trochę się uspokoiło i można było zrobić krótką rozgrzewkę. Start jak zwykle o 10, tym razem z sektora 3. Na początek mnóstwo asfaltu, bo aż do miejscowości Wapienne. Zaczął się szuter, który przeszedł w błotnistą drogę przez las- błoto przypominało świeżo wylany beton, czasem z dużą ilością wody. Odcinek Bodaki- Bartne ponownie prowadził asfaltem. Wjechaliśmy na błotne ostępy szlaku żółtego, który zaprowadził nas do nieistniejącej wsi Banica- dość długi odcinek to podjazd, a później podejście po drodze z niesamowicie śliskich bali. Odrobina asfaltu i skręcamy na szlak niebieski wiodący przez Przełęcz Małastowską. Jeszcze trochę mozolnej wspinaczki i osiągamy najwyższy punkt tego dnia, czyli Magurę Małastowską. Czekają na nas błoniste zjazdy najeżone kamieniami, ale ogólnie daję radę. Cały czas jedziemy szlakiem niebieskim przez Przełęcz Owczarską do położonej nieopodal Gorlic miejscowości Siary. Trasa wije się nieopodal rzeki i z oznaczeń wynika, że pozostał 1 km do mety. Jednak złudzenia o asfaltowym finiszu pryskają jak bańka mydlana. Asfaltu jest jedynie kilkanaście metrów przed metą. Muszę przyznać, że taki dystans w potwornym błocie dał popalić. Poczułem to dopiero po opuszczeniu samochodu w Rzeszowie. Specyfik wypity przed startem mocno mi pomógł, a żelik dodał energii. Z ciekawych rzeczy na trasie było jeszcze błoto, błotko, bagno do połowy łydki, rzeczki, oraz zalana łąka i skoszona trawa. Rower wyglądał jak jedna wielka kupa błota, ale spisywał się dobrze. Tylko tylna opona się ślizgała, a korba zaciągała łańcuch, gdy stosowałem dziwne przełożenia z dużymi przekosami łańcucha. Znowu czeka mnie remont roweru. Zaraz po przyjeździe na metę zrobiłem prysznic rowerkowi i poszedłem na wegetariańskie żarcie, dużo żarcia.
3:35:23- Mega M3-11/29
Open Mega- 37/101
Drużynowo- miejsce 3.
Everytrail










3:35:23- Mega M3-11/29
Open Mega- 37/101
Drużynowo- miejsce 3.
Everytrail

Przygotowania.© miciu222145

Błotna trasa.© miciu222145

Walka o przyczepność.© miciu222145

Zbieranie błota na trasie.© miciu222145

Woda była bardzo zimna.© miciu222145

Trochę dziwnej nawierzchni.© miciu222145

Drużynówka.© miciu222145

W cywilu po zawodach.© miciu222145

Ubłocone okularki.© miciu222145

Medal o średnicy 20 cm :D© miciu222145

Łańcuch po dwóch startach w zawodach- przed założeniem był 1 mm krótszy od tego po lewej.© miciu222145
Dystans57.35 km Teren35.00 km Czas03:09 Vśrednia18.21 km/h VMAX48.00 km/h Podjazdy1050 m
Temp.30.0 °C SprzętRadon ZR Litening Custom
Cyklokarpaty- Iwonicz, czyli żar z nieba.
Nadszedł dzień kolejnej edycji Cyklokarpat. Tym razem start zlokalizowany był w jednym z polskich uzdrowisk- Iwoniczu Zdroju. Pogoda zapowiada się upalna z popołudniowymi burzami. Na starcie pojawił się również Włochaty i Pr0zak. Na miejscu trochę przygotowań, rozgrzewka i ustawianie w sektorach. Z początku było dość ciasno, więc jechało się bez szaleństw, niektórzy tylko ryzykowali kolizją. Najpierw podjazd asfaltem, później wjazd, a właściwie wejście do lasu. Było wąsko, a ludzi mnóstwo, więc tego nie dało się uniknąć. Na leśnym zjeździe poczułem smażone klocki, kawałek zjazdu dał w kość dłoniom- dużo hamowania było. Na polnych drogach słońce grzało potwornie- po 20 km miałem pusty bidon. Sporo zjazdów, podjazdów, trochę kolein i hopek, a na koniec 1 km błota. Było też trochę asfaltu- to na prostej drodze osiągnąłem prędkość maksymalną :D Mimo upału jechało mi się bardzo dobrze. Jedyny minus, to skurcz. Zawodnik jadący tuż przede mną zatrzymał się, więc podparłem się prawą nogą. Wtedy złapał mnie potworny skurcz łydki, jednak szybko odpuścił. Ogólnie byłem bardzo zadowolony na mecie- kilka minut później nadeszła burza.
Jeszcze w domu tak dokręciłem zacisk pod siodłowy, że zerwałem gwint- założyłem zapasowy.
Trasa zawodów miała ok. 46 km.
Dystans Mega, kategoria M3- 17/78,
Dystans Mega Open- 41/184.
Mapa trasy





Jeszcze w domu tak dokręciłem zacisk pod siodłowy, że zerwałem gwint- założyłem zapasowy.
Trasa zawodów miała ok. 46 km.
Dystans Mega, kategoria M3- 17/78,
Dystans Mega Open- 41/184.
Mapa trasy

I wystartowali-od lewej: Włochaty, Miciu, Prozak.© miciu222145

Start i ciasna uliczka w Iwoniczu.© miciu222145

Ostre napieranie.© miciu222145

Po wjeździe do lasu nie wiele widziałem.© miciu222145

Końcówka trasy,© miciu222145