Wpisy archiwalne w kategorii
Beskid Niski
Dystans całkowity: | 4802.19 km (w terenie 993.00 km; 20.68%) |
Czas w ruchu: | 257:51 |
Średnia prędkość: | 18.62 km/h |
Maksymalna prędkość: | 69.84 km/h |
Suma podjazdów: | 62279 m |
Maks. tętno maksymalne: | 192 (96 %) |
Maks. tętno średnie: | 147 (73 %) |
Suma kalorii: | 87060 kcal |
Liczba aktywności: | 53 |
Średnio na aktywność: | 90.61 km i 4h 51m |
Więcej statystyk |
Dystans46.98 km Teren38.00 km Czas03:28 Vśrednia13.55 km/h VMAX50.00 km/h Podjazdy847 m
Temp.22.0 °C SprzętRadon ZR Litening Custom
Żródliska Jasiołki po raz drugi.
Dzisiaj postanowiliśmy pojechać na trasę z Panem Waldkiem :) Zapowiadała niezbyt ciężka trasa, a jak było ? O tym za chwilę. Po wczorajszej integracji czułem się marnie, a głowa bolała coraz bardziej. Spakowaliśmy się i pojechaliśmy samochodami do Jaślisk. Niestety zaczęło kropić. Ruszyliśmy asfaltem w stronę Woli Niżnej i tam skręciliśmy w lewo. Najpierw musieliśmy pokonać dość spore wzniesienie i przez pastwiska dotarliśmy do nieistniejącej wsi Polany Surowiczne. Pozostałości jest niewiele, m.in. ruiny dzwonnicy (1730 r.). Przez niewielki dopływ Wisłoka musimy przejechać kilka razy, ale już sam Wisłok okazuje się nieco za głęboki i przekraczamy go pieszo. Kolejna nieistniejąca wieś to Surowica. Docieramy wreszcie do drogi na Moszczaniec- jechaliśmy nią w sobotę, ale w odwrotnym kierunku. Kontynuujemy jazdę znaną nam drogą i zaczynamy wspinaczkę zielonym szlakiem- na szczęście nie jedziemy tym nie przejezdnym odcinkiem. Opuszczamy szlak zielony i docieramy do Rez. Żródliska Jasiołki- przestaje padać i robi się gorąco. Na zjeździe do pola namiotowego spotykam siostrę z narzeczonym i znajomymi :) Docieramy do pola namiotowego i okazuje się, że prawie każdy zna każdego. Po dłuższym postoju wjeżdżamy na szlak niebieski i znowu wieś której nie ma- Jasiel. Szlak stromym podjazdem doprowadza nas na granicę. Zaczyna się prawdziwa, ciężka jazda. Szlak jest błotnisty, nie brakuje śliskich kamieni, czasem trzeba uderzyć z buta, a nawet przeprawić się przez bagna po balach. Odwiedzamy Szeroki Jasienik i Kamień- jedzie mi się coraz gorzej, a nasz nowy kompan wydaje się mieć nieograniczone siły. Czułem się coraz gorzej, ale teraz było już tylko z górki i to bardzo fajnie z górki- stromy singiel z błotkiem i kamieniami. Wita nas szlak żółty, którym zjeżdżamy szutrem przez Lipowiec do Jaślisk. Trasa cudna, jednak my byliśmy już bardzo zmęczeni i jazda była przymusem. Mimo to poznaliśmy wspaniałe tereny, a wszystko dzięki Panu Waldkowi :)
Lubię takie wyjazdy, bo można choć prze chwilę zapomnieć o problemach, poznać wspaniałych ludzi jak Pan Waldek, czy pewien górnik z Zabrza- opowieści można słuchać bez końca. Powrót do Rzeszowa był ciężki, bo wszyscy wracali z weekendu i korki były straszne, ale dotarliśmy szczęśliwie do domów.
LINK DO ALBUMU
Evberytrail











Lubię takie wyjazdy, bo można choć prze chwilę zapomnieć o problemach, poznać wspaniałych ludzi jak Pan Waldek, czy pewien górnik z Zabrza- opowieści można słuchać bez końca. Powrót do Rzeszowa był ciężki, bo wszyscy wracali z weekendu i korki były straszne, ale dotarliśmy szczęśliwie do domów.
LINK DO ALBUMU
Evberytrail

Zaczynamy wspinaczkę.© miciu222145

I hop, przez drut kolczasty.© miciu222145

Polany Surowiczne już blisko.© miciu222145

Ruiny dzwonnicy.© miciu222145

Wisłok w Rzeszowie wygląda nieco inaczej.© miciu222145

Podjazd do Rez. Żródliska Jasiołki.© miciu222145

Zjazd do pola namiotowego.© miciu222145

Jasiel- pomnik.© miciu222145

Nadgryziony zębem czasu.© miciu222145

Bagna przed Kopriwniczną- test dla zawieszenia :D© miciu222145

Na Kamieniu.© miciu222145

Trzeba rzucić okiem na mapę.© miciu222145
Dystans61.19 km Teren55.00 km Czas06:33 Vśrednia9.34 km/h VMAX45.00 km/h Podjazdy1454 m
Temp.27.0 °C SprzętRadon ZR Litening Custom
Zdobywanie Tokarni, czyli Beskid Niski po zmroku.
Długi weekend postanowiłem spędzić na rowerze, więc pojechałem z Rafałem i Arturem na pogranicze Beskidu Niskiego i Bieszczad- do Komańczy. Pogoda piękna, jednak późny wyjazd okazał się dla nas zgubny, ale o tym później. Ruszamy z Komańczy w stronę Dołżycy. Tam musimy wbić się na szlak zielony i czasem spacerkiem docieramy do granicy polsko- słowackiej. Raz w górę, raz w dół jedziemy aż do rozwidlenia szlaków na Babie (Kanasiówce) 823 m. Nie wiedząc co nas czeka wybieramy szlak zielony do Moszczańca. Szlak prowadził w dół, jednak był nie przejezdny- mnóstwo rozlewisk, gałęzi, powalonych drzew i kolczastych krzaczorów. Tracimy mnóstwo czasu i opuszczając Rezerwat Źródliska Jasiołki, docieramy do szutrówki, którą docieramy do Moszczańca. Jedziemy kawałek w stronę Jaślisk i skręcamy w prawo- w drogę, która częściowo pokrywa się ze szlakiem zielonym. Jedziemy przez nieistniejącą wieś Darów i po długiej wspinaczce serpentynami docieramy w pobliże Głównego Szlaku Beskidzkiego. Podczas postoju powietrze z tylnego koła ulatnia się i muszę zmieniać dętkę- wbił się kamień. Przecinką wspinamy się stromizną na GSB. Tam jakaś masakra- szlak po wycince jest mocno sponiewierany i błotnisty. Powoli jedziemy przez Wilcze Budy (759) i docieramy na Tokarnię (778). Bardzo blisko przechodzi burza, więc zjeżdżamy spod wieży. Zaczęło się robić nie ciekawie- zaczęło się ściemniać. Szlak prowadzi mocno w dół po błocie- w przeciwną stronę z rowerami nie mielibyśmy szans na podejście. Szybkim zjazdem docieramy w okolice wyciągu w Karlikowie. Jest co raz ciemniej, a przed nami sporo drogi do przebycia. Podjazdy wykończyły moich kompanów i zaczęli spacerek. W okolicy Spalonej Góry nie widzimy już nic- ja mam światełko na miasto, a Artur jakieś pozycyjne tylko. Do tego wzięliśmy klucz do domku, a po telefonie do schroniska wiemy już, że dwóch współlokatorów już długo na nas czeka. Decydujemy, że ja pojadę szybciej do schroniska, a chłopaki jakoś dotrą. Przy pełni księżyca przedzieram się przez bagna i docieram do drogi przez łąki. Księżyc zrobił niesamowity klimat. Dzięki nawigacji nie mam problemów ze znalezieniem szlaku- podobnie jak wcześniej na nieprzejezdnym zielonym. Przejazd przez skoszone łąki totalnie sparaliżował kółeczka przerzutki- kręcą się tylko w jedną stronę. Po utopieniu butów na podmokłej łące docieram do lasu. Ogrom błota mnie przeraził- biegnę w dół z rowerem nie patrząc w co włażę. Kilka kilometrów przed schroniskiem wsiadam na rower- jazda ekstremalna z kiepskim światłem po bajorze. O 22:30 docieram do schroniska- wyjaśniam całą sytuację, ogarniam się i czekam na chłopaków. Po chwili dzwoni Rafał i muszę ich nawigować telefonicznie. Po 23 docierają cali i zdrowi- wszystkim ulżyło. Około północy idziemy umyć rowery w rzece i kończymy ten dzień. Zapamiętamy go na długo, no i mamy nauczkę.
Everytrail





















Everytrail

No to jedziemy.© miciu222145

Schronisko PTTK w Komańczy.© miciu222145

Wodospadzik koło Dołżycy.© miciu222145

Pamiątka po alleycacie.© miciu222145

Na granicy.© miciu222145

Łapię stopa, bo...© miciu222145

...drzewo nie chce jechać :D© miciu222145

Czasem czekaliśmy na Rafała.© miciu222145

Baba (Kanasiówka)© miciu222145

Nieszczęsny szlak zielony.© miciu222145

Łańcuch domagał się smaru.© miciu222145

W stronę szlaku czerwonego.© miciu222145

Górka przed Tokarnią.© miciu222145

Na GSB.© miciu222145

Podczas wspinaczki.© miciu222145

Widok na południe :)© miciu222145

Tokarnio, bój się :D© miciu222145

Wieża na Tokarni.© miciu222145

Burza na północ od nas.© miciu222145

Widok na Bieszczady.© miciu222145

Po zjeździe z Tokarni.© miciu222145

Krzyż na szlaku.© miciu222145
Dystans58.85 km Teren30.00 km Czas03:49 Vśrednia15.42 km/h VMAX50.00 km/h Podjazdy1360 m
Temp.20.0 °C SprzętRadon ZR Litening Custom
Cyklokarpaty Gorlice- błotnisty Beskid Niski.
Pogoda nie nastrajała optymizmem- czasem pojawiał się deszcz. Przed samymi Gorlicami rozpadało się na dobre. Przed godziną 10 trochę się uspokoiło i można było zrobić krótką rozgrzewkę. Start jak zwykle o 10, tym razem z sektora 3. Na początek mnóstwo asfaltu, bo aż do miejscowości Wapienne. Zaczął się szuter, który przeszedł w błotnistą drogę przez las- błoto przypominało świeżo wylany beton, czasem z dużą ilością wody. Odcinek Bodaki- Bartne ponownie prowadził asfaltem. Wjechaliśmy na błotne ostępy szlaku żółtego, który zaprowadził nas do nieistniejącej wsi Banica- dość długi odcinek to podjazd, a później podejście po drodze z niesamowicie śliskich bali. Odrobina asfaltu i skręcamy na szlak niebieski wiodący przez Przełęcz Małastowską. Jeszcze trochę mozolnej wspinaczki i osiągamy najwyższy punkt tego dnia, czyli Magurę Małastowską. Czekają na nas błoniste zjazdy najeżone kamieniami, ale ogólnie daję radę. Cały czas jedziemy szlakiem niebieskim przez Przełęcz Owczarską do położonej nieopodal Gorlic miejscowości Siary. Trasa wije się nieopodal rzeki i z oznaczeń wynika, że pozostał 1 km do mety. Jednak złudzenia o asfaltowym finiszu pryskają jak bańka mydlana. Asfaltu jest jedynie kilkanaście metrów przed metą. Muszę przyznać, że taki dystans w potwornym błocie dał popalić. Poczułem to dopiero po opuszczeniu samochodu w Rzeszowie. Specyfik wypity przed startem mocno mi pomógł, a żelik dodał energii. Z ciekawych rzeczy na trasie było jeszcze błoto, błotko, bagno do połowy łydki, rzeczki, oraz zalana łąka i skoszona trawa. Rower wyglądał jak jedna wielka kupa błota, ale spisywał się dobrze. Tylko tylna opona się ślizgała, a korba zaciągała łańcuch, gdy stosowałem dziwne przełożenia z dużymi przekosami łańcucha. Znowu czeka mnie remont roweru. Zaraz po przyjeździe na metę zrobiłem prysznic rowerkowi i poszedłem na wegetariańskie żarcie, dużo żarcia.
3:35:23- Mega M3-11/29
Open Mega- 37/101
Drużynowo- miejsce 3.
Everytrail










3:35:23- Mega M3-11/29
Open Mega- 37/101
Drużynowo- miejsce 3.
Everytrail

Przygotowania.© miciu222145

Błotna trasa.© miciu222145

Walka o przyczepność.© miciu222145

Zbieranie błota na trasie.© miciu222145

Woda była bardzo zimna.© miciu222145

Trochę dziwnej nawierzchni.© miciu222145

Drużynówka.© miciu222145

W cywilu po zawodach.© miciu222145

Ubłocone okularki.© miciu222145

Medal o średnicy 20 cm :D© miciu222145

Łańcuch po dwóch startach w zawodach- przed założeniem był 1 mm krótszy od tego po lewej.© miciu222145
Dystans57.35 km Teren35.00 km Czas03:09 Vśrednia18.21 km/h VMAX48.00 km/h Podjazdy1050 m
Temp.30.0 °C SprzętRadon ZR Litening Custom
Cyklokarpaty- Iwonicz, czyli żar z nieba.
Nadszedł dzień kolejnej edycji Cyklokarpat. Tym razem start zlokalizowany był w jednym z polskich uzdrowisk- Iwoniczu Zdroju. Pogoda zapowiada się upalna z popołudniowymi burzami. Na starcie pojawił się również Włochaty i Pr0zak. Na miejscu trochę przygotowań, rozgrzewka i ustawianie w sektorach. Z początku było dość ciasno, więc jechało się bez szaleństw, niektórzy tylko ryzykowali kolizją. Najpierw podjazd asfaltem, później wjazd, a właściwie wejście do lasu. Było wąsko, a ludzi mnóstwo, więc tego nie dało się uniknąć. Na leśnym zjeździe poczułem smażone klocki, kawałek zjazdu dał w kość dłoniom- dużo hamowania było. Na polnych drogach słońce grzało potwornie- po 20 km miałem pusty bidon. Sporo zjazdów, podjazdów, trochę kolein i hopek, a na koniec 1 km błota. Było też trochę asfaltu- to na prostej drodze osiągnąłem prędkość maksymalną :D Mimo upału jechało mi się bardzo dobrze. Jedyny minus, to skurcz. Zawodnik jadący tuż przede mną zatrzymał się, więc podparłem się prawą nogą. Wtedy złapał mnie potworny skurcz łydki, jednak szybko odpuścił. Ogólnie byłem bardzo zadowolony na mecie- kilka minut później nadeszła burza.
Jeszcze w domu tak dokręciłem zacisk pod siodłowy, że zerwałem gwint- założyłem zapasowy.
Trasa zawodów miała ok. 46 km.
Dystans Mega, kategoria M3- 17/78,
Dystans Mega Open- 41/184.
Mapa trasy





Jeszcze w domu tak dokręciłem zacisk pod siodłowy, że zerwałem gwint- założyłem zapasowy.
Trasa zawodów miała ok. 46 km.
Dystans Mega, kategoria M3- 17/78,
Dystans Mega Open- 41/184.
Mapa trasy

I wystartowali-od lewej: Włochaty, Miciu, Prozak.© miciu222145

Start i ciasna uliczka w Iwoniczu.© miciu222145

Ostre napieranie.© miciu222145

Po wjeździe do lasu nie wiele widziałem.© miciu222145

Końcówka trasy,© miciu222145
Dystans76.28 km Teren16.00 km Czas03:57 Vśrednia19.31 km/h VMAX63.00 km/h Podjazdy1239 m
Temp.20.0 °C SprzętRadon ZR Litening Custom
Beskid Niski- dzień 3. Miciu- Cergowa 1:1.
Poranek przywitał mnie mgłą. Było zimno, ale wierzyłem, że sprawdzą się prognozy pogody, zapowiadające słoneczny dzień. Wyruszyłem tradycyjnie w stronę Krempnej. Na krzyżówce odbijam w lewo, na Polany. Droga bardzo dziurawa i ostro pod górę, doprowadziła mnie do kolejnego skrzyżowania. Wybrałem kierunek na Chyrową, dla odmiany w dół. I tak dotarłem do miejscowości Iwla. Kawałek główną drogą i odbijam na zielony szlak rowerowy na Wzgórze Franków. Co ciekawe, nie spotkałem absolutnie żadnego oznakowania tego szlaku, a na mapie był. Na szczycie powitały mnie piękne widoki. Ze wzgórza zjechałem do głównej drogi w miejscowości Nadole. Boczną drogą przez Teodorówkę docieram do Dukli. Dalej przez Cergową do Jasionki. Tam znajduję czerwony szlak na Górę Cergową. Już sam początek nie wróżył nic dobrego. Błota było sporo, a im dalej tym więcej go było. O jeździe nie było mowy, a i z chodzeniem miałem problemy. Po 1,5 km walki miałem dość- zostałem pokonany. Kiedyś mi się udało, więc mamy remis. Powrót do głównej drogi też wcale łatwy nie był. Postanowiłem, że przez Lubatową pojadę do Iwonicza Zdroju. Trochę się tam pokręciłem i stwierdziłem, że bez kombinowania wrócę najprostszą drogą: Lubatowa-Jasionka-Cergowa-Dukla-Nadole-Iwla-Chyrowa-Polany-Krempna-Myscowa.
Everytrail







Everytrail

Ożyła- mam nadzieję, że będzie sucho.© miciu222145

Mglisty poranek.© miciu222145

Cerkiew w Chyrowej.© miciu222145

Cergowa tuż, tuż.© miciu222145

Pomnik na Wzgórzu Franków.© miciu222145

W oddali szczyt- tylko jaki ?© miciu222145

Błoto to niezły smar :D© miciu222145

Ja ci jeszcze pokażę.© miciu222145
Dystans106.70 km Teren12.00 km Czas05:10 Vśrednia20.65 km/h VMAX49.00 km/h Podjazdy1066 m
Temp.12.0 °C SprzętRadon ZR Litening Custom
Beskid Niski- dzień 2. Deszcz, deszcz, deszcz....
Od rana pogoda nie rozpieszczała. Gdy tylko przestało padać, ubrałem się i wyszedłem pojeździć. Nawet słonko się pojawiło. Jak tylko ruszyłem zaczęło padać. Miałem bardzo pozytywne nastawienie, więc... jechałem dalej :)Początek trasy identyczny jak wczoraj, czyli Myscowa-Krempna-Świątkowa Mała-(Rozstajne). Po drodze odwiedziłem cerkiew pominiętą wczoraj. Dojechałem do Wyszowatki i skręciłem w szutrową drogę na Czarne, gdzie było mnóstwo wody i błota. Radzio trochę rzęził, ale dziarsko jechał dalej. Za Jaionką zaczął się asfalt. Zmiana nawierzchni niewiele pomogła, bo cała woda spod kół lądowała na mnie.W Krzywej odwiedziłem kolejną cerkiew, a kilka kilometrów dalej skręciłem na Pętną. Marzłem coraz bardziej, a każdy postój wychładzał organizm niesamowicie. Wreszcie dotarłem do Małastowa. W strugach deszczu jechałem dalej: Ropica Górna-Sękowa. Tu zjechałem z głównej drogi prowadzącej do Gorlic. Kolejno jechałem przez: Męciną Małą i Wielką, Wapienne i Rozdziele. Dojechałem do głównej drogi wiodącej do Nowego Żmigrodu. Bednarka, Wola Cieklińska, Pielgrzymka, Samoklęski, Mytarka- przez te miejscowości jechałem, by dotrzeć wreszcie do N. Żmigrodu. Skręciłem w stronę Krempnej, ale najpierw musiałem przejechać przez Kąty i zaliczyć kilka serpentyn na podjeździe z widokiem na Grzywacką Górę. Jest, nareszcie Krempna. Stąd już standardową trasą do Myscowej. Dojechałem na miejsce i oczywiście przestało padać, a zza chmur wyjrzało słońce. Po 95 km jazdy w deszczu Sigma ponownie umarła. Poprzednio wykonała to samo, ale 2-3 lata temu. Woda poprzez górne przyciski dostała się do środka.
Myscowa-Krempna-Świątkowa Mała i Wielka-(Rozstajne)-Wyszowatka-Przeł. Długie-(Długie)-Czarne-Jasionka-Krzywa-(Banica)-Pętna-Małastów-Ropica Górna-Sekowa-Męcina Mała i Wielka-Wapienne-Bednarka-Wola Cieklińska-Pielgrzymka-Samoklęski-Mytarka-N. Żmigród-Kąty-Przeł. Hałbowska-Krempna-Myscowa.
Everytrail















Myscowa-Krempna-Świątkowa Mała i Wielka-(Rozstajne)-Wyszowatka-Przeł. Długie-(Długie)-Czarne-Jasionka-Krzywa-(Banica)-Pętna-Małastów-Ropica Górna-Sekowa-Męcina Mała i Wielka-Wapienne-Bednarka-Wola Cieklińska-Pielgrzymka-Samoklęski-Mytarka-N. Żmigród-Kąty-Przeł. Hałbowska-Krempna-Myscowa.
Everytrail

Świątkowa Wielka- cerkiew.© miciu222145

Przeł. Długie- krzyż z " Wina Truskawkowego"© miciu222145

Kolejny cmentarz.© miciu222145

Krótki opis.© miciu222145

Cmentarz- Długie.© miciu222145

Szlak koło Radocyny.© miciu222145

Cmentarz- Czarne.© miciu222145

1900 rok.© miciu222145

Krzywa- cerkiew.© miciu222145

Pomnik ku czci lotników.© miciu222145

Krótka lekcja historii.© miciu222145

Męcina Wielka- kolejna cerkiew.© miciu222145

U podnóża Grzywackiej.© miciu222145

Przeł. Hałbowska- mogiła pomordowanych żydów.© miciu222145

Sigma po 95 km w deszczu umarła.© miciu222145

W rozsypce.© miciu222145
Dystans70.00 km Teren32.00 km Czas03:36 Vśrednia19.44 km/h VMAX61.00 km/h Podjazdy950 m
Temp.17.0 °C SprzętRadon ZR Litening Custom
Beskid Niski- dzień 1. Cerkwie, krzyże, cmentarze...
Pogoda, to przeplatanka słońca i deszczu w różnyh proporcjach. Zapakowałem się i ruszyłem na południowy zachód naszego województwa. Okazało się, że Myscowa, do której zmierzam, jest położona na końcu świata + 1 kilometr. Przejazdy przez dość głęboką Wisłokę i mnóstwo błota sprawiło, że samochód wygląda dość tragicznie :D
Nareszcie dotarłem i zaraz po rozpakowaniu, ruszyłem na trasę, a była 13:30 lub jakoś tak. Skierowałem się żółtym szlakiem rowerowym w stronę Krempnej. Mimo, że asfalt był baaardzo dziurawy, to jechało się dobrze. W Krempnej odwiedziłem zabytkową cerkiew z 1780 roku. Później pojechałem do Kotani- tam również jest cerkiew, ale młodsza, bo z 1841 roku. Kolejna, najstarsza na trasie cerkiew była w Świątkowej Małej- 1762 rok. Jednak niewiele zobaczyłem, bo aktualnie jest odnawiana. Trochę nudnego asfaltu na czerwonym szlaku i docieram do nieistniejącej wsi Rozsatjne. Szutrem dojeżdżam do Nieznajowej- kolejnej nieistniejącej wsi. Dalej żółtym szlakiem rowerowym w stronę Radocyny. Był to chyba najgorszy dzisiaj odcinek. Błoto, kamienie i przeprawa przez Wisłokę 5 razy. Było głęboko- od 30 do 50 cm, więc żeby mieć suche buty, za każdym razem śmigałem boso z rowerem na plecach. Przynajmniej uniknąłem wątpliwej przyjemności jazdy w przemoczonych butach. Cały czas żółtym szlakiem , po mega błocie docieram do Koniecznej. Tutaj porzucam zapisany ślad i jadę po swojemu- na Słowację. Przełęcz Beskidek i zjazd w stronę Becherova. Tam skręcam na miejscowość Ondawka. Dalej przez Vysną Poliankę do Niznej Polianki. Skręcam na Przełęcz Beskid. Droga jest w remoncie, ale jakoś się przeciskam i docieram na granicę- witaj Polsko! Po wizycie na cmentarzu z I WŚ docieram do Ożennej. Łapię mega kryzys- nie mogę pić, jeść, ani jechać. Do tego cały czas pod górę. Jakoś docieram do Żydowskiego- znajduje się tam cmentarz łemkowski. Resztkami asfaltu docieram do Krempnej. Siły wracają, więc w normalnym tempie mogę jechać znaną mi drogą do Myscowej. Podjazdy mocno poniewierają, szczególnie te błotne. Na trasie jest mnóstwo starych kapliczek, krzyży i cmentarzy- czasem co 50 m coś napotkamy. Jak ktoś lubi takie wyjazdy, to polecam :)
Myscowa-Krempna-Kotań-Świątkowa Mała-(Rozstajne)-(Nieznajowa)-Radocyna-Konieczna-Przeł. Beskidek-Becherov-Ondavka-Vysna Polianka-Varadka-Nizna Polianka-Przeł. Beskid-Ożenna-(Żydowskie)-Krempna-Myscowa.
Everytrail
















Nareszcie dotarłem i zaraz po rozpakowaniu, ruszyłem na trasę, a była 13:30 lub jakoś tak. Skierowałem się żółtym szlakiem rowerowym w stronę Krempnej. Mimo, że asfalt był baaardzo dziurawy, to jechało się dobrze. W Krempnej odwiedziłem zabytkową cerkiew z 1780 roku. Później pojechałem do Kotani- tam również jest cerkiew, ale młodsza, bo z 1841 roku. Kolejna, najstarsza na trasie cerkiew była w Świątkowej Małej- 1762 rok. Jednak niewiele zobaczyłem, bo aktualnie jest odnawiana. Trochę nudnego asfaltu na czerwonym szlaku i docieram do nieistniejącej wsi Rozsatjne. Szutrem dojeżdżam do Nieznajowej- kolejnej nieistniejącej wsi. Dalej żółtym szlakiem rowerowym w stronę Radocyny. Był to chyba najgorszy dzisiaj odcinek. Błoto, kamienie i przeprawa przez Wisłokę 5 razy. Było głęboko- od 30 do 50 cm, więc żeby mieć suche buty, za każdym razem śmigałem boso z rowerem na plecach. Przynajmniej uniknąłem wątpliwej przyjemności jazdy w przemoczonych butach. Cały czas żółtym szlakiem , po mega błocie docieram do Koniecznej. Tutaj porzucam zapisany ślad i jadę po swojemu- na Słowację. Przełęcz Beskidek i zjazd w stronę Becherova. Tam skręcam na miejscowość Ondawka. Dalej przez Vysną Poliankę do Niznej Polianki. Skręcam na Przełęcz Beskid. Droga jest w remoncie, ale jakoś się przeciskam i docieram na granicę- witaj Polsko! Po wizycie na cmentarzu z I WŚ docieram do Ożennej. Łapię mega kryzys- nie mogę pić, jeść, ani jechać. Do tego cały czas pod górę. Jakoś docieram do Żydowskiego- znajduje się tam cmentarz łemkowski. Resztkami asfaltu docieram do Krempnej. Siły wracają, więc w normalnym tempie mogę jechać znaną mi drogą do Myscowej. Podjazdy mocno poniewierają, szczególnie te błotne. Na trasie jest mnóstwo starych kapliczek, krzyży i cmentarzy- czasem co 50 m coś napotkamy. Jak ktoś lubi takie wyjazdy, to polecam :)
Myscowa-Krempna-Kotań-Świątkowa Mała-(Rozstajne)-(Nieznajowa)-Radocyna-Konieczna-Przeł. Beskidek-Becherov-Ondavka-Vysna Polianka-Varadka-Nizna Polianka-Przeł. Beskid-Ożenna-(Żydowskie)-Krempna-Myscowa.
Everytrail

Figurka przy cerkwi w Krempnej.© miciu222145

Cerkiew w Krempnej.© miciu222145

Cerkiew w Kotani.© miciu222145

Przycerkiewny cmentarz.© miciu222145

I zbliżenie.© miciu222145

Cerkiew w Świątkowej Małej.© miciu222145

Jedna z wielu, hm kapliczek?© miciu222145

Trochę szczegółów.© miciu222145

Już chyba ostatnia przeprawa.© miciu222145

Prawie w Koniecznej.© miciu222145

Czas wracać.© miciu222145

Okolice Ożennej- cmentarz z I WŚ.© miciu222145

Nadgryziona zębem czasu.© miciu222145

Cmentarz łemkowski- Żydowskie.© miciu222145

Ciekawski konik.© miciu222145

Dawna cerkiew, aktualnie kościół w Myscowej, 1796 rok.© miciu222145

Ciekawe radyjo.© miciu222145
Dystans27.80 km Teren9.00 km Czas01:34 Vśrednia17.74 km/h Podjazdy444 m
SprzętRadon ZR Litening Custom
Piękna pogoda.
Wpadłem na pomysł, by pojechać na szlak graniczny. Jednak wcześniej wstąpiłem do klasztoru sióstr Nazaretanek, gdzie był internowany kard. S. Wyszyński. Dalej przez Komańczę ruszyłem w stronę zielonego szlaku, który przez Dołżycę zawiódł mnie na granicę polsko- słowacką. Oczywiście łatwo nie było- ostro pod górę po błocie mocno dało mi w kość, ale ku mojemu zdziwieniu, podjechałem na samą granicę. Czerwonym szlakiem raz w dół, raz w górę dotarłem do Radoszyc. Byłem tu kiedyś, więc wiedziałem, że do Koamńczy czeka mnie szybki zjazd serpentynami. Tu dopiero odczułem jesień- przewiało mnie okrutnie, ale konsekwencji zdrowotnych na szczęście nie odczułem. Mimo, że na nocleg dotarłem dość wcześnie, to postanowiłem już nigdzie nie jechać- licznik wskazywał 137 km.




Na szlaku granicznym.© miciu222145

Z wizytą u sąsiadów.© miciu222145

W drodze do kalsztoru.© miciu222145

Klasztor w Komańczy.© miciu222145
Dystans110.00 km Czas04:54 Vśrednia22.45 km/h Podjazdy1094 m
Temp.15.0 °C SprzętRadon ZR Litening Custom
Bieszczady i Beskid Niski.
W pracy zapowiadała się dłuższa przerwa, więc postanowiłem ją niecnie wykorzystać. Mimo, że w Bieszczady mam stosunkowo niedaleko, to jakoś w tym roku zbyt często tam nie bywałem- tylko 3 dni jakieś 2 tygodnie temu. Z noclegiem nie było problemów- czekał na mnie w Komańczy :) Miałem przed sobą trasę znaną, choć postanowiłem ją lekko zmodyfikować. Poranek był chłodny i pochmurny, ale jadąc z sakwami dość szybko się rozgrzałem i ściągałem z siebie kolejne warstwy. Przebieg trasy: Rzeszów/Biała-Budziwój-Siedliska-Lubenia-Babica-Wyżne, czyli miejscowości przez które przejeżdżałem już pewnie setki razy. W Wyżnym wjechałem już na główną drogę i jechałem sobie dalej: Połomia-Niebylec-Jawornik Niebylecki-Lutcza-Domaradz-Blizne. Tutaj zatrzymałem się na postój pod zabytkowym kościołem. Po 50 km pasowało coś wszamać. Przez szare chmury zaczęło nieśmiało wyglądać słoneczko. Z nowym zapasem energii pojechałem dalej: Stara Wieś-Brzozów-Humniska-Grabownica Starzeńska-Humniska-Czerteż i dotarłem w końcu do Sanoka. To tutaj postanowiłem lekko zmienić trasę. Zaraz po wjechaniu do miasta skręciłem na Sanoczek. No cóż, nie wiedziałem, że czekają mnie wielokilometrowe podjazdy, które mimo, że nie wyglądały imponująco, to skutecznie wysysały ze mnie moc. Przez Niebieszczany, Mokre i Wysoczany dotarłem do Szczawnego. Miałem sporo czasu, więc podjechałem pod cerkiew. Chwila focenia i ruszyłem dalej- daleko już nie miałem, bo pozostały tylko Rzepedź i miejsce docelowe, czyli Komańcza. W Rzepedzi zrobiłem jeszcze zakupy i do Komańczy dotarłem przy pięknej pogodzie. Nocleg miałem nieopodal skrętu na Klasztor i schronisko PTTK. Rozpakowałem się, obaliłem lekki obiadek i myślałem co tu dalej robić- była dopiero 15.







Postój w Bliznem.© miciu222145

Blizne.© miciu222145

Jesienne kasztany.© miciu222145

Góry Słonne.© miciu222145

Szczawne- cerkiew.© miciu222145

Szczawne- widok spod cerkwi.© miciu222145

Stół zastawiono :D© miciu222145
Dystans191.78 km Teren25.00 km Czas09:19 Vśrednia20.58 km/h
Kolejna wycieczka turystyczno-krajoznawcza
Kolejna wycieczka turystyczno-krajoznawcza z serii " Miciu przemierza Podkarpacie" pt."Cergowa zdobyta".
Wyruszyłem standardowo kilka minut po 6. Poranek był bezchmurny, ale dosyć chłodny- było ok. 14 stopni. Od początku jechało mi się kijowo, ale jak już wstałem, to pasuje pojechać. Trasa wyglądała tak: Rzeszów/Zalew/Zwięczyca-Boguchwała-Mogielnica-niebieskim rowerowym do Przedmieścia Czudeckiego i Czudca. Dalej: Nowa Wieś-żółty szlak-Łętownia-Dobrzechów-Wysoka Strzyżowska-Golcówka-Stodolina-Węglówka-Czarnorzeki-Podzamcze-Odrzykoń-Krosno, tutaj trochę pokluczyłem po uliczkach, aż w końcu się odnalazłem: Głowienka-Wrocanka-Rogi-Lubatówka-Lubatowa-tutaj zjechałem na czerwony szlak, który prowadził na Górę Cergowa. Oj błotka tam nie brakowało, do tego dochodziła wspinaczka po stromiznach i korzeniach, ale widoki były przednie. Nareszcie dotarłem na szczyt- 716m, a tam trójka piechurów przywitała mnie serdecznie. Trochę się zdziwili, gdy usłyszeli skąd jestem, a jak powiedziałem, że jeszcze muszę wrócić, to zaniemówili. Teraz czekał mnie zjazd po skałach i korzeniach- jeśli ktoś lubi swąd palonych klocków, to polecam ten zjazd :D Wylądowałem 4 km przed Duklą, dalsza trasa: Dukla-Nadole-Pałacówka, do której prowadził długi podjazd-Łęki Dukielskie-Kobylany-Chorkówka-Bóbrka, Muzeum Naftownictwa, gdzie znajduje się najstarsza na świecie kopalnia ropy naftowej, która wciąż jest czynna-Wrocanka-Głowienka-Krosno-Korczyna-Czarnorzeki-Krasna, tutaj spotkałem Mr. Explosiona, czyli wojtiMTBstrzyzow we własnej osobie :D -Lutcza-Jawornik Niebylecki-Niebylec-Baryczka-Połomia-Wyżne-Babica-Lubenia-Siedliska-Budziwój-Boguchwała-Zwięczyca/Zalew/Rzeszów.
O poranku

Zamek Kamieniec

Oto i ona- Cergowa

I z innej strony

Początek bez tragedii- dało się jechać...

później już nie bardzo :D

Troszkę stromo- dawno nie taszczyłem bika na plerach

Ale jakie widoki

Na szczycie

Oto Franek :D

Taaakie malutkie kółeczko
Wyruszyłem standardowo kilka minut po 6. Poranek był bezchmurny, ale dosyć chłodny- było ok. 14 stopni. Od początku jechało mi się kijowo, ale jak już wstałem, to pasuje pojechać. Trasa wyglądała tak: Rzeszów/Zalew/Zwięczyca-Boguchwała-Mogielnica-niebieskim rowerowym do Przedmieścia Czudeckiego i Czudca. Dalej: Nowa Wieś-żółty szlak-Łętownia-Dobrzechów-Wysoka Strzyżowska-Golcówka-Stodolina-Węglówka-Czarnorzeki-Podzamcze-Odrzykoń-Krosno, tutaj trochę pokluczyłem po uliczkach, aż w końcu się odnalazłem: Głowienka-Wrocanka-Rogi-Lubatówka-Lubatowa-tutaj zjechałem na czerwony szlak, który prowadził na Górę Cergowa. Oj błotka tam nie brakowało, do tego dochodziła wspinaczka po stromiznach i korzeniach, ale widoki były przednie. Nareszcie dotarłem na szczyt- 716m, a tam trójka piechurów przywitała mnie serdecznie. Trochę się zdziwili, gdy usłyszeli skąd jestem, a jak powiedziałem, że jeszcze muszę wrócić, to zaniemówili. Teraz czekał mnie zjazd po skałach i korzeniach- jeśli ktoś lubi swąd palonych klocków, to polecam ten zjazd :D Wylądowałem 4 km przed Duklą, dalsza trasa: Dukla-Nadole-Pałacówka, do której prowadził długi podjazd-Łęki Dukielskie-Kobylany-Chorkówka-Bóbrka, Muzeum Naftownictwa, gdzie znajduje się najstarsza na świecie kopalnia ropy naftowej, która wciąż jest czynna-Wrocanka-Głowienka-Krosno-Korczyna-Czarnorzeki-Krasna, tutaj spotkałem Mr. Explosiona, czyli wojtiMTBstrzyzow we własnej osobie :D -Lutcza-Jawornik Niebylecki-Niebylec-Baryczka-Połomia-Wyżne-Babica-Lubenia-Siedliska-Budziwój-Boguchwała-Zwięczyca/Zalew/Rzeszów.


Zamek Kamieniec

Oto i ona- Cergowa

I z innej strony

Początek bez tragedii- dało się jechać...

później już nie bardzo :D

Troszkę stromo- dawno nie taszczyłem bika na plerach

Ale jakie widoki

Na szczycie

Oto Franek :D

Taaakie malutkie kółeczko
