Wpisy archiwalne w kategorii

Beskid Niski

Dystans całkowity:4802.19 km (w terenie 993.00 km; 20.68%)
Czas w ruchu:257:51
Średnia prędkość:18.62 km/h
Maksymalna prędkość:69.84 km/h
Suma podjazdów:62279 m
Maks. tętno maksymalne:192 (96 %)
Maks. tętno średnie:147 (73 %)
Suma kalorii:87060 kcal
Liczba aktywności:53
Średnio na aktywność:90.61 km i 4h 51m
Więcej statystyk
Dystans39.04 km Teren30.00 km Czas03:34 Vśrednia10.95 km/h VMAX45.00 km/h Podjazdy1400 m
Tętnośr.147 TętnoMAX192 Kalorie 1800 kcal Temp.26.0 °C SprzętBulls
Odcinek 197. "W Beskidzie bez zmian".
Kategoria Beskid Niski
Nadal można się konkretnie upodlić. Start z Wysowej i szlakiem zielonym na granicę. Później zjazd łąkami do Cigelki. Wbijam na szlak zielony i po chwili go gubię. W sumie dobrze, bo ominąłem szczyty Busov i Pivnicę. Dojeżdżam do Niżnego Tvarożca. Wracam na granicę, z początku asfalt, później łąki. Na granicy, wiadomo, łatwo nie ma. Było kilka ścian do podjechania, ale i do zjechania. Na jednej takiej przystawiło mi koło i poleciałem na lewy bok przez kierę. Krew, siniaki, obolała dłoń, ale jadę dalej. Z granicy zjeżdżam do Regietowa. Stamtąd atakuję Kozie Żebro szlakiem czerwonym. Nie polecam- na sam szczyt ledwo da się wejść. Za to zjazd zielonym do Wysowej bardzo fajny.


Granica zdobyta.

Widok na Słowację.

Masakra się tam dostać.

Dystans43.18 km Teren15.00 km Czas03:30 Vśrednia12.34 km/h VMAX43.00 km/h Podjazdy1050 m
Kalorie 1600 kcal Temp.25.0 °C SprzętBulls
Odcinek 119. "Niedobry Piotruś".
Kategoria Beskid Niski
Miałem się wybrać na pętelkę w Bieszczady 300+, ale jak zobaczyłem skład, to sobie darowałem. Pora więc na jakieś konkretne mtb. Ruszam już w niezłym gorącu do Dukli. Później do Lubatowej i odbijam na czerwony szlak. Błotka mało, ale dzięki wycince nie jest nudno. Do tego ktoś młotem pneumatycznym rozwala głazy na drodze :D Dziwne to było. Na szczycie Cergowej trwają przygotowania do budowy wieży widokowej. Do Zawadki Rymanowskiej zjeżdżam żółtym szlakiem, co go strasznie sponiewierali ciężkim sprzętem. Pora zmierzyć się z Piotrusiem. Dwa razy rezygnowałem już, bo woda do kostek była. Jest całkiem dobrze, przez kilometr może. Później bagno, woda i kamienie, a następnie głazy 30 cali. Jak już tak daleko zabrnąłem, to nie rezygnuję. O jeździe nie ma mowy, a szczyt nie wyróżnia się niczym szczególnym. Zjazd był fajny....na początku :D Pojawiły się głazy, wycinka i ogromne koleiny i zapadliska, pewnie po deszczu płynęła tu rzeka. Nie powiem, asfalt mnie ucieszył- po 28 km, mam 900 m podjechane. Jadę do Tylawy. Później jeszcze Mszana i Chyrowa. W Iwli zaglądam jeszcze nad wodospad, ale zdjęć nie robiłem- pływające kartony po sokach odstraszają. Piotruś odhaczony i więcej szkoda się się tam wybierać.


Pora na Cergową.

W stronę Słowacji.

Na szczycie.

Zjazd do Zawadki.



Dawna cerkiew w Zawadce Rymanowskiej.


Po zjechaniu z Piotrusia.

Dystans53.75 km Teren30.00 km Czas03:51 Vśrednia13.96 km/h VMAX53.00 km/h Podjazdy1030 m
Kalorie 2000 kcal Temp.30.0 °C SprzętRadon ZR Litening Custom
Nieznany Beskid Niski.
Kategoria Beskid Niski
W tą upalną niedzielę wybrałem się w Beskid Niski, w rejon którego jeszcze nie odwiedziłem. Start w Besku i kieruję się na szlak zielony piękną doliną Wisłoka z ruinami młyna. Rower przydał się do podpierania przy przeprawianiu się przez rzeczki. Teren mocno nie rowerowy, ale czasem da się jechać- np kamiennym mostkiem o szerokości 0,5 m. Dojeżdżam, a właściwie dochodzę do asfaltu i robię sobie spokojną rozgrzewkę. Jadę prosto przez Puławy Dolne i dalej przez nieistniejące już wsie. Na końcu drogi, przed znakiem teren prywatny, miałem skręcić, ale zamiast dokładnie poszukać drogi, to wpakowałem się w chaszcze. Wystarczyło kawałek wrócić i była piękna, z błotem po piasty, droga. Oczywiście błoto było tylko odcinkami i jechało się fajnie doliną Wisłoka. Mijam Chałupę Elektryków i dzwonnicę i zjeżdżam do Woli Niżnej. Tam kierowca białego mercedesa klasy A RKR ....... tak mnie wyprzedził przy mijaniu innego auta, że poczułem świst lusterka. Po kilku kilometrach skręcam na Surowicę i Darów, a później wspinam się szlakiem zielonym- błoto i stromo, bardzo stromo. Przy rezerwacie Bukowica można się utopić, ale jakoś się wydostałem z tej pułapki. Genialnie zjeżdżało się do Puław Górnych, gdzie kontynuowałem jazdę szlakiem zielonym, a później już tylko do Beska.

Wisłok koło Beska.

Ruiny młyna. Szlak prowadzi po tych kamyczkach po lewej.


Wąsko.

I tak 7 razy.

Polany Surowiczne- dzwonnica.

Na podjeździe.

W kierunku Darowa.

Podjazd po łące.

Grzyby na drodze.

Przed zjazdem do Puław.


Dystans46.51 km Teren40.00 km Czas03:41 Vśrednia12.63 km/h VMAX52.00 km/h Podjazdy1300 m
Kalorie 1700 kcal Temp.20.0 °C SprzętRadon ZR Litening Custom
Ctrl+c, Ctrl+v.
Kategoria Beskid Niski
Była to chyba dokładna kopia trasy, którą Seba nie dawno przejechał. Do Krzywej w Beskidzie Niskim wybrał się ze mną Kona i Wilczek. W nocy padało, więc lekko nie będzie. Parkujemy sobie elegancko pod tutejszą cerkwią. Mgły się rozeszły, słońce się pojawia, a my gotujemy się na szlaku czerwonym. Być może, to przez podjazd na Popowe Wierchy, bo w błocie trzeba było się nakręcić. Był i zjazd, ale taki, hm, wytrawny :D Ścieżynka z wypłukanymi korzeniami i kamieniami. Urozmaiceniem było chore nachylenie i druciana siatka po prawej- katastrofa, ale zjechana :D Jesteśmy w okolicy Zdyni. Przecinamy asfalt i wbijamy się szlakiem czerwonym do lasu. Strasznie długi ten podjazd, ale na szczycie jest fajny cmentarz z I WŚ. Rotunda(771) zdobyta. Chwila przerwy i jedziemy dalej. Czekał na nas zjazd, ale jaki. Stromo, mnóstwo przeszkód, z turystami włącznie, ale jechało się wyśmienicie, tego szukaliśmy. Jesteśmy w Regietowie. Pora na wspinaczkę szlakiem żółtym w stronę granicy. Tam kierujemy się szlakiem niebieskim na Jaworzynę(881). To był długi spacer :D Dopiero końcówka nadawała się do jazdy. Po poziomicach wnioskowałem, że zjazd będzie stromy- i był, początek, to prawie pionowa ściana. Kona na fulu przeleciał to, nawet nie poczuł :D Dalej było ciężko, ale zajebiście. Końcówka czerwonym szlakiem słowackim, bardzo szybka i bardzo w dół, szaleństwo. W Koniecznej minimum asfaltu i wjeżdżamy na szlak żółty. W lesie niespodzianka- kupa błota, w którą wlatujemy jak opętani. Później lecimy skrótem przez łąki- bym się wyłożył na jednym rowie, bo 50 km/h, to ciut za szybko było. Jesteśmy w Radocynie i jedziemy sobie na lajcie w stronę Nieznajowej, obie wsie już nie istnieją. Wisłokę przekraczamy z 10 razy, albo więcej :D Wody dużo, więc ostatnie przejazdy to super zabawa. W Wołowcu wbijamy na szlak czerwony, ale i tak go gubimy. W sumie, to dobrze, bo wylatujemy jakieś 200 m od auta. Pogoda super, zabawa przednia, a błota wcale dużo nie było.

Czekamy w Krzywej, bo Kona głowy zapomniał
Czekamy w Krzywej, bo Kona głowy zapomniał © miciu222145
Cmentarz na Rotundzie
Cmentarz na Rotundzie © miciu222145
Zdobywanie Jaworzyny
Zdobywanie Jaworzyny © miciu222145
Widok z Jaworzyny
Widok z Jaworzyny © miciu222145
Cmentarz na granicy pl/sk
Cmentarz na granicy pl/sk © miciu222145
Trochę mokro
Trochę mokro © miciu222145
Wisłoka przybrała
Wisłoka przybrała © miciu222145
Chłodzenie wodne
Chłodzenie wodne © miciu222145
W kieunku Wołowca
W kieunku Wołowca © miciu222145
Dystans216.51 km Czas08:41 Vśrednia24.93 km/h VMAX64.00 km/h Podjazdy2200 m
Kalorie 4100 kcal Temp.22.0 °C SprzętRadon R1- ten szybszy.
Gdzie koła poniosą.
Ustawiłem się z Zukim i Koną na 8. Miał być wypad na Suchą Górę, może do Dukli. Było ładnie, ale cholernie wiało, mimo tego plan zmieniał się i wyszło tak jak wyszło :D Jedziemy przez Boguchwałę, Babicę i Wyżne do Połomii. Tam odbijamy na niezły podjazd w stronę Glinika Charzewskiego. Jedziemy szczytem i zjeżdżamy w Żarnowej. W Strzyżowie robimy postój- wreszcie mam co pić, bo jak zwykle czegoś musiałem zapomnieć. Teraz boczną drogą przez Markuszową aż do Frysztaka. Czeka nas kolejny konkretny podjazd, na Warzyce tym razem. Zjeżdżamy do Jasła i kierujemy się na Nowy Żmigród- droga monotonna, a i ruch duży. Później jedziemy przez Kąty do Krempnej, zaliczając Przełęcz Hałbowską. Jesteśmy w Beskidzie Niskim. Kolejny dłuższy postój- nie podobają mi się pojawiające się chmury. Jedziemy w stronę Polan i źle sobie skręcamy, chyba zmylił nas świeży asfalt. Gdyby nie koniec asfaltowej drogi, to wylądowalibyśmy na Słowacji. Wracamy i jedziemy przez Chyrową do Iwli- wreszcie mamy wiatr w plecy. Dopada mnie kryzys i uciekają mi chłopaki na drodze do Dukli. Jedziemy główną drogą i znowu przelatujemy skręt, ale zjeżdżamy kawałek dalej na Głowienkę i do Krosna. Źle się dzieje- zaczyna kropić, do tego nie możemy się wydostać z miasta. Z pomocą przychodzi gps i już po chwili w strugach deszczu wspinamy się pod zamek w Odrzykoniu. Podejmujemy decyzję, że jedziemy w deszczu, bo inaczej noc nas zastanie. Na zjeździe z Czarnorzek do Węglówki przez ten cholerny deszcz wpadam na pełnej prędkości w wyrwę w asfalcie. Wyrwało mi z rąk kierownicę, ale jakoś ją złapałem, bo nie byłoby co zbierać. W tylnym kole coś walnęło, ale kręci się, to jadę dalej. Na drodze do Krasnej kierowcy dają popis swojej głupoty, wciąż pada. Docieramy do Lutczy i jedziemy główną drogą do Niebylca. W samym Niebylcu już nie pada, więc chwilę czekamy i gadamy z napotkanym szosowcem. Ruszamy dalej- znowu pada. Przez Połomię, Wyżne do Lubeni- deszcz już tylko kropi. Na początku deszcz denerwował, później nie przeszkadzał, a na koniec był nam obojętny. Docieramy do Rzeszowa jeszcze za dnia. Dobrze, że miałem ze sobą koszulkę z długim rękawem i i Buffa, bo w tym deszczu, to mym chyba umarzł :D
Droga Jasło- Nowy Żmigród
Droga Jasło- Nowy Żmigród © miciu222145
Podjazd z Kątów z Grzywacką w tle. Kona świruje
Podjazd z Kątów z Grzywacką w tle. Kona świruje © miciu222145
Okolice Myscowej
Okolice Myscowej © miciu222145
Jest i Zuki
Jest i Zuki © miciu222145
Słowacja tuż, tuż
Słowacja tuż, tuż © miciu222145
Ze zjazdu do Chyrowej
Ze zjazdu do Chyrowej © miciu222145
Pod dukielskim muzeum
Pod dukielskim muzeum © miciu222145
Dukielskie eksponaty
Dukielskie eksponaty © miciu222145
Zło nadciaga- Czarnorzeki
Zło nadciaga- Czarnorzeki © miciu222145
Dystans91.79 km Czas03:49 Vśrednia24.05 km/h VMAX61.00 km/h Podjazdy1210 m
Kalorie 1900 kcal Temp.18.0 °C SprzętRadon R1- ten szybszy.
Jak w solarium.
Kategoria Beskid Niski
Po powrocie do domu, okazało się, że bardzo ładnie mnie opaliło :D
Rano przymrozek, do tego rower pakuję bez powietrza, ogarnę to na miejscu.
Startuję tuż po 10 i już ładnie przygrzewa. Z Gorlic jadę do Szymbarku, gdzie skręcam na Bielankę. Mozolne zdobywanie wysokości jest idealne na rozgrzewkę, tylko dlaczego pod wiatr?
Na szczycie obserwuję jeszcze śnieg na wzgórzach w oddali. Zjeżdżam do Łosi i kieruję się na Ropę. Dalej odbijam na Brunary i następnie na Uście Gorlickie. Później wybieram kierunek na Wysową- nie wiem po co, bo omordowałem się tylko pod wiatr. W Blechnarce asfalt zaczął zanikać, więc wracam- wreszcie złapałem wiatr w żagle. Z Uścia Gorlickiego jadę do Kwiatonia, gdzie pod cerkwią robię sobie przerwę. Wcześniej jednak mogę podziwiać bociana czarnego- strasznie płochliwa bestia. Wracam kawałek i podjeżdżam przez Oderne do Nowicy. Po drodze dopadam liska lezącego sobie rowem- dostrzegł mnie w ostatniej chwili :D Zaliczyłem najgorszy podjazd dnia i jestem na Przełęczy Małastowskiej. Gadam chwilę z napotkanym rowerzystą i jedziemy w stronę Gorlic. Na serpentnach trochę mi dojechał, ale później byłem już tylko znikającym punktem. Cały czas powyżej 40 km/h, więc momentalnie dotarłem na miejsce skąd startowałem.

Psikus na początek
Psikus na początek © miciu222145
Okolice Bielanki
Okolice Bielanki © miciu222145
W oddali śnieg :D
W oddali śnieg :D © miciu222145
Cerkiew w Czarnej
Cerkiew w Czarnej © miciu222145
Smolony bociek
Smolony bociek © miciu222145
Cerkiew w Kwiatoniu
Cerkiew w Kwiatoniu © miciu222145
Chodzi liseł koło drogi
Chodzi liseł koło drogi © miciu222145
Widok z Przysłopu
Widok z Przysłopu © miciu222145

Dystans69.57 km Teren50.00 km Czas04:14 Vśrednia16.43 km/h VMAX51.00 km/h Podjazdy1220 m
Kalorie 2200 kcal Temp.8.0 °C SprzętRadon ZR Litening Custom
Przednia zabawa.
Kategoria Beskid Niski
Z racji na to, że jak na listopad, to zapowiadała się całkiem dobra pogoda, to można by wyskoczyć w jakieś górki. Mimo, że z rana miało padać, to na wyjazd zdecydował się Kona i Artur. Wyruszamy z Rzeszowa przed 7 w deszczu, na miejscu, czyli w Foluszu jesteśmy po 8. Już nie pada, ale mocno wieje i na błoto na pewno możemy liczyć. Kawałek jedziemy w złą stronę, ale wracamy się na niebieski szlak rowerowy w stronę Świątkowej Wielkiej. Na początek dość długi podjazd resztkami asfaltu, dobrze, że pojawiło się słońce, bo czeka nas zjazd. Bardzo fajnie się jechało po wodzie, błocie i szutrze :D W Świątkowej odbijamy w stronę Ożennej i skręcamy na Nieznajową. Błota i wody pod dostatkiem, co niezmiernie cieszyło Konę, który w amoku zabawy uszkodził sztycę i siodełko gibało się w przód i tył. Przejeżdżamy przez Wisłokę 5 razy, do tego sporo błota i mokre buty, nadal jest fajnie. Odbijamy na przeł. Długie, gdzie Kona naprawia siodełko elektrycznym pastuchem.
Chwilkę padało, ale cały czas jedziemy w stronę Grabu i Ożennej. Wbijamy do Parku i zjeżdżamy na zielony szlak. Trochę pod górę, ale ogólnie w kupie liści, które przykrywały błoto. Docieramy na Wysokie, gdzie robimy przerwę. Widoki całkiem spoko, ale zjazd jest jeszcze lepszy. Ostro w dół, po warstwie błota i śliskiej trawie. Jakoś docieramy do zmęczonego asfaltu i jedziemy do Krempnej. W Kotaniu skręcamy na Desznicę i jedziemy szlakiem rowerowym koloru czerwonego. W lesie szlak znika i musimy improwizować, a łatwo nie było. Ostatecznie docieramy do Brzezowej i jedziemy do Mrukowej. Polnymi drogami jedziemy na Folusz, ale na sam koniec droga znika i pojawia się podmokła łąka :D Wycieczka zakończona sukcesem. Po 15 jesteśmy już w drodze powrotnej.
Większe zdjęcia?  PPM->Pokaż obraz :)

Podjazd z Folusza.

Okolice Świątkowej.

Przeprawa przez Wisłokę.

Mokre buty, to za mało.

Przełęcz Długie.

Na Przełęczy Długie.

Profesjonalna naprawa.

Na zielonym szlaku.

Wysokie- panoramka.

Wysokie raz jeszcze.

Kotań i tamtejsza cerkiew.

Dystans509.73 km Czas20:48 Vśrednia24.51 km/h VMAX66.00 km/h Podjazdy4300 m
Kalorie 9400 kcal Temp.12.0 °C SprzętRadon R1- ten szybszy.
Pętelka.

Jakiś czas temu znajomy, któremu Andrzej na imię, wpadł na dość karkołomny pomysł. Wyznaczył trasę 500 kilometrową i wyznaczył 24 godzinny limit na jej przejechanie. Większość trasy była nam znana, zapoznaliśmy się z nią podczas dwudniowego rekonesansu. Ostatnio się oszczędzałem, bo nie wiedziałem jak sobie poradzę z tą trasą- z życiówką 241 km nie było najlepiej.
Wróciłem z pracy i próbowałem się przespać, marne 2 godziny lekkiej drzemki- budzę się z bólem głowy. Ile dam radę, tyle przejadę. Spakowałem się i ruszyłem na Rynek- akurat załapałem się na tyły ekipy jadącej na zbiórkę. 8 osób na rowerach, reszta w dwóch samochodach, był m.in. mechanik, masażysta, reporter i kierowcy :D Wybija północ- wyruszamy w stronę Świlczy i dalej aż do Ropczyc, gdzie odbijamy na południe w stronę Wielopola Skrzyńskiego i Wiśniowej, Noc wymaga skupienia podczas jazdy, ale jedzie się dobrze. Przez Frysztak do Lubli i dalej do Jasła. Odbijamy na Nowy Żmigród, by dalej jechać do Dukli. Pojawia się mżawka, do tego jakieś 12, może 13 stopni i zaczyna wiać. Teraz przeprawa drogą na Barwinek, a później wybitnymi dziurami na Jaśliska- robi się jasno, ale i tak niewiele widać. W Komańczy opuszczamy Beskid Niski i zagłębiamy się w Bieszczady. Tutaj łatwo nie będzie, mimo tego jedzie się dobrze. Podjazdy są konkretne, ale zjazdy są równie dobre. Docieramy do Cisnej i po krótkim postoju jedziemy dalej, czeka na nas Wetlina i Połoniny- gdzieś skryły się między chmurami, szkoda. Deszcz nie daje o sobie zapomnieć, do tego marzniemy, szczególnie na zjazdach. Po pokonaniu ostatnich serpentyn docieramy do Ustrzyk Górnych. W Kremenarosie jemy zupę, która bardzo skutecznie nas rozgrzewa i daje siłę do dalszych zmagań. Tutaj podejmujemy strategiczną decyzję i rozdzielamy się- z Andrzejem atakujemy 500 km, więc jedziemy dalej swoim tempem, a reszta jedzie ile może.
Do Lutowisk jedzie się fenomenalnie, do tego pojawia się słońce. W Ustrzykach Dolnych skręcamy na Przemyśl, jednak najpierw docieramy do Kuźminy- droga niby bez wielkich podjazdów, ale męczy niemiłosiernie. Docieramy do Birczy, gdzie jeszcze nie wiedziałem, że czeka nas najgorszy odcinek wyjazdu. Na początek ostre serpentyny, a zamiast karkołomnego zjazdu wleczemy się 30 km/ h za ciężarówką, ten zjazd się nam należał! Dalej było nie lepiej, bo ciągle pod górę. Jakieś 350 km i chyba dopadł mnie kryzys, miałem dość, chociaż głowa już nie bolała. W Przemyślu postój- Grzesiek robi mi masaż karku, barków, bo już boli niemiłosiernie. Jak ręką odjął, a po rozluźnieniu nóg poczułem się lepiej. Pora jechać dalej i wcale płasko nie jest, dopiero za Radymnem jest trochę lepiej. W drodze do Jarosławia Andrzej przebija tylne koło. Jest ciemno, my zmęczeni, wzywamy wóz techniczny, a co. W Jarosławiu omijamy obwodnicę niedostępną dla rowerzystów i przez to troszkę zwiedzamy miasto. Kierujemy się na Leżajsk, który omijamy obwodnicą i lecimy na Sokołów Młp.Jest świeżo po deszczu, więc pora na mgłę. W Raniżowie robimy postój z krótką drzemką, zasypiamy podczas jazdy, a to bezpieczne nie jest. Widoczność na kilka metrów, a my po 400 km wykazujemy totalny brak koncentracji. Docieramy jednak do Kolbuszowej, gdzie wjeżdżamy na główną drogę prosto na Rzeszów. Głogów Młp., Rudna Mała, Miłocin i batonik na wjeździe do miasta- tu mnie Andrzej rozwalił. Nareszcie, jedziemy na Rynek. W czasie nie zmieściliśmy się, ale co z tego, może jakbyśmy się wcześniej urwali i jechali po swojemu, to by się udało. Na Rynku powitanie, kilka łyków czegoś mocniejszego dla uczczenia tego wydarzenia i można wracać do domu. Super ekipa i mimo, że pogoda była fatalna, to jakoś to było i się udało przejechać taki kawał drogi. Cztery osoby z ekipy ukończyły etap o długości 400 km- szacun.
Nogi, ręce, barki bolą jak diabli, ale warto było.

W stronę Cisnej
W stronę Cisnej © miciu222145
Na podjeździe
Na podjeździe © miciu222145
Przed zjazdem do Cisnej
Przed zjazdem do Cisnej © miciu222145
Dystans53.28 km Teren30.00 km Czas03:30 Vśrednia15.22 km/h VMAX61.00 km/h Podjazdy1160 m
Kalorie 1860 kcal Temp.20.0 °C SprzętRadon ZR Litening Custom
Na odludziu.
Kategoria Beskid Niski
Miałem ochotę na samotny wypad, a Beskid Niski jest do tego idealny. Ściągnąłem trasę od Seby i pojechałem. Pochmurno, ale temperatura do jazdy idealna. Wyruszam z Tylawy szlakiem żółtym.
Żółtym z Tylawy
Żółtym z Tylawy © miciu222145
Początek spoko, za to później nie poznaję tych rejonów, a przecież byłem tu parę razy. Trawa większa ode mnie, ale da się w miarę jechać. Jeszcze tylko parę strumyków, nieistniejąca wieś Wilsznia i jestem w Olchowcu.
Cerkiew w Olhowcu raz jeszcze
Cerkiew w Olhowcu raz jeszcze © miciu222145
Teraz jadę do Polan- cisza spokój, zero ludzi.
Cerkiew w Polanach
Cerkiew w Polanach © miciu222145
Wbijam na szlak żółty, rowerowy nawet. Ciągle pod Górę, ale do samej Myscowej już pięknie w dół po kamyczkach.
Zjazd do Myscowej
Zjazd do Myscowej © miciu222145
Tu wydarzyło się coś mało fajnego. Ktoś drut ogradzający pastwisko wywlókł w poprzek drogi. Okręcił się wokół kasety i przerzutki, a hak na jego końcu zawadził o ramę- mogło być nie fajnie.
Tego się nie spodziewałem
Tego się nie spodziewałem © miciu222145
Tutaj też przebijam przednie koło, ale wymieniam pod niedalekim Kościołem w Myscowej. Bocznym asfaltem jadę do Kątów, gdzie czeka mnie wspinaczka Drogą Krzyżową. Tędy nie podjeżdżałem jeszcze na Grzywacką.
Krzyż na Grzywackiej
Krzyż na Grzywackiej © miciu222145
Widok z Grzywackiej
Widok z Grzywackiej © miciu222145
Jest łagodniej, ale dużo dłużej się jedzie. Na szczycie chwila odpoczynku i jazda czerwonym.
Okolice Grzywackiej
Okolice Grzywackiej © miciu222145
Widoki z czerwonego szlaku
Widoki z czerwonego szlaku © miciu222145
W sumie szlak do samej Chyrowej fajny, chociaż czasem mocno zarośnięte łąki, czy wycinka troszkę go psują. Spotykam jedynego turystę na szlaku- chwilę sobie gadamy i jadę dalej.
Szlak czerwony do Chyrowej :D
Szlak czerwony do Chyrowej :D © miciu222145
Cerkiew w Chyrowej
Cerkiew w Chyrowej © miciu222145
Z Chyrowej dalej czerwonym, ale jest już trochę inaczej- pojawiły się kamulce i powalone drzewa.
Zjeżdżam do pustelni Św. Jana z Dukli i główną do Tylawy.
Pustelnia Św. Jana z Dukli
Pustelnia Św. Jana z Dukli © miciu222145

Dystans56.38 km Teren30.00 km Czas03:50 Vśrednia14.71 km/h VMAX68.00 km/h Podjazdy1200 m
Kalorie 2000 kcal Temp.28.0 °C SprzętRadon ZR Litening Custom
Dolina śmierci.
Kategoria Beskid Niski, Słowacja
Weekend trzeba wykorzystać do bólu, a że pogoda dopisuje, to tym bardziej. Tytuł straszny, bo i miejsce takie jest- rozgrywały się tutaj ciężkie walki podczas II WŚ, zarówno po polskiej stronie jak i słowackiej. Samochody zostawiamy na granicy w Barwinku i ruszamy w składzie: Włochatke, Konałke, Piórek, Bartek i ja. Zimno nie będzie, upalnie, na pewno :D Wracamy kawałek i wbijamy na szlak niebieski- plan jest taki by wjechać na Baranie (754). Lekko pod górę jedzie się dobrze, ale hola, hola, zgubiliśmy szlak. Nic dziwnego, bo odbija jako zarośnięta i sponiewierana ścieżynka. W lesie jest duszno i stromo- nie będzie łatwo. Szlak graniczny to typowy interwał, czyli co podjedziemy, to zjedziemy i tak w kółko. Na zjeździe, gdzie Piórek zjeżdżał pierwszy, mieliśmy małą przygodę. Tuż przed Nim śmignęło coś wielkiego, jeleniowatego, następne tuż za Nim- zabiło by chłopa. Trzecie zwierzątko samo nie wiedziało kogo atakować :D Na Baranim włazimy na wieżę widokową, chociaż mając lęk wysokości mocno się strachałem.
Pora na zjazd na Słowację. Szlak zielony jest rewelacyjny- jednak mój przedni hamulec ledwo spowalnia. Swoje przejechał, trzeba jechać wolniej i tyle. Dobijamy do szlaku czerwonego w Vysnej Pisanej. Jedziemy do Kapisovej odwiedzając czołgi rozstawione po tutejszych łąkach- jest i źródełko dla spragnionych. Sotykamy młodego liska, który ucieka między rowerami, wariat mały. Przypieka ostro, a my nie mamy wyboru i jedziemy asfaltem, odwiedzając wcześniej jakąś knajpę, żeby coś wypić. Jedziemy do Krajnej Polany- na drodze co chwilę wahadła, ale światła nas nie interesują. Odbijamy na szlak zielony i jedziemy do Prikry. Mamy jechać żółtym, ale gdzie on jest? Odnalazł się na łące z trawą mojego wzrostu :D Wjeżdżamy do lasu, a tam nie dość, że duchota, to jeszcze nie koniecznie da się jechać. Jak do tej pory było sucho, tak na czerwonym, granicznym czeka nas odmiana. Spore bagienka rozorane przez kłady- które przyłapaliśmy na gorącym uczynku. Tym razem mamy sporo w dół, tylko, że po błocie :D Wieża przed Barwinkiem zamknięta, bo była jakaś impreza. I tak oto zakończyliśmy wypad i mimo, że praktycznie bez planu, to wyszło coś całkiem fajnego. W drodze powrotnej badanie trzeźwości- Pani policjantka była zdziwiona, że przy takiej pogodzie znaleźliśmy błoto :D


Podjazd na granicę.

Baranie- widok na Słowację.

Widok na Beskid Niski i Cergową.

Jestem Konałke i będę twoim przewodnikiem.

Wszędzie czołgi.

Odpalamy i ogień!


Kwiatuszek.

Jak dzieci :D

Słowackie remonty.

Przecieranie szlaku żółtego.

Pięknie tu.

Rozkmina.

No i kto to ogarnie?
© 2017 Exsom Group, LLC. All Rights Reserved. Terms of Service · Privacy Policy · DMCA · System Status