Wpisy archiwalne w kategorii
100 i więcej
Dystans całkowity: | 44914.27 km (w terenie 2251.00 km; 5.01%) |
Czas w ruchu: | 2172:47 |
Średnia prędkość: | 20.67 km/h |
Maksymalna prędkość: | 84.00 km/h |
Suma podjazdów: | 334409 m |
Maks. tętno maksymalne: | 207 (103 %) |
Maks. tętno średnie: | 167 (83 %) |
Suma kalorii: | 783017 kcal |
Liczba aktywności: | 362 |
Średnio na aktywność: | 124.07 km i 6h 00m |
Więcej statystyk |
Dystans140.72 km Czas08:34 Vśrednia16.43 km/h VMAX58.40 km/h Podjazdy1110 m
Odcinek 202/5137. "Ostatnia granica".
Zapowiadało się strasznie, a to co najwyżej pokropiło. Rano telefon do właściciela, co by nasze rowery z knajpy uwolnił i można jechać. Lekko kropiło, temperatura koło 20 stopni, tylko jechać- kierujemy się na Michalovce. Później jedziemy na Humenne- ostatnie 9 km to była główna droga, więc walczyliśmy o przeżycie. Za to później odbijamy na północ. Ahh, co to była za droga- cały czas lekko pod górę, przez małe wioseczki ze znikomym ruchem. Coś wspaniałego, przez 60 km. Na godzinę zatrzymała nas burza, ale później ładnie się wypogodziło. Finalny podjazd, to już granica polsko-słowacka. Udało się dojechać po 12 dniach. Zjeżdżamy do Tylawy i odbijamy na Daliową. Pole namiotowe odpada, bo niby ma być 10 stopni. W sumie to już jest, jest już nawet i ciemno. Nocleg w agroturystyce w Daliowej. 3 dni i prawie 450 km, to dopiero dystans :D

Ponura Słowacja. © miciu222145

Na Słowacji dużo padało, ale Węgry i Słowenia toną. © miciu222145

Jeszcze 22. i będzie mecz. © miciu222145

Bliżej Polski pogoda ładniejsza. © miciu222145

Ponura Słowacja. © miciu222145

Na Słowacji dużo padało, ale Węgry i Słowenia toną. © miciu222145

Jeszcze 22. i będzie mecz. © miciu222145

Bliżej Polski pogoda ładniejsza. © miciu222145
Dystans151.47 km Czas08:39 Vśrednia17.51 km/h VMAX37.58 km/h Podjazdy202 m
Odcinek 201/5136. "110 km niepewności".
Zgodnie z prognozami, poranek przywitał nas deszczem. Jednak radary Windy poprawiały nastrój, bo chmury miały przejść dosyć szybko. Poszliśmy na śniadanko, później pakowanie i koło 9 można było jechać. Było ciepło, ale już bez takiego gorąca. Mieliśmy zaplanowaną trasę do granicy drogą rowerową wzdłuż rzeki. Co wybraliśmy? Najbardziej ruchliwą drogę w okolicy, koszmar, nigdy więcej. Na granicy kolejki niewielkie, więc po kilku minutach jesteśmy już na Węgrzech. Trochę głównej drogi i zjeżdżamy na te mniej uczęszczane, z drogą rowerową i to asfaltową. Nie może być za pięknie, bo w miasteczkach ten asfalt zamienia się koślawe płyty i kostkę brukową z krawężnikami. Nigdy tylu zakazów w ciągu dnia nie złamałem :D Kilometry mijały sprawnie, ale cały dzień myśleliśmy tylko o jednym, o 110 km. Miał być tam prom, na bocznej drodze. Czy jest, tego nie wiemy. Lepiej, żeby był, bo inaczej czeka nas objazd, taki na pół dnia. Prom był na całe szczęście i już po kilku kilometrach mamy 3 kraj tego dnia. Słowacja wita nas miasteczkiem pełnym cyganów. Jedziemy wzdłuż ukraińskiej granicy i mój telefon przełączył się na tamtejszą się- a to drań, tak nie można. Docieramy do miasteczka Leles, gdzie miejscowy rowerzysta wskazuje nam jedyny otwarty sklep. Miejscówek brak, do tego wzbudzamy takie zainteresowanie, że pora stąd uciekać. Mamy też inny problem- zbliża się burzowy front. Jedziemy przez pustkowia- to kolejny problem. Wielkie Kapuśany wcale wielkie nie były, więc za sprawą reklamy jedziemy szukać noclegu. Wszystko zajęte, w większości przez robotników. Dzwonią i kierują nas na drugi koniec miasta, w miejsce o tragicznych opiniach. Po drodze znajdujemy inną miejscówkę, jeszcze nieczynną, przy pijalni piwa. Dla nas zrobiło się czynne i byliśmy pierwszymi gośćmi. Zajebista pizza i darmowe piwko od właściciela- tak się kończy ten długi dzień. Co przyniesie front?

Na Węgrzech komfortowo. © miciu222145

Czasem też terepało. © miciu222145

Prom jednak był- rzeka Tisza. © miciu222145

Słowacka kładka- skrót. © miciu222145

Kładka była w kiepskim stanie. © miciu222145

Idzie front, będą burze. © miciu222145

Słowacka pizza i czeskie piwo. © miciu222145

Na Węgrzech komfortowo. © miciu222145

Czasem też terepało. © miciu222145

Prom jednak był- rzeka Tisza. © miciu222145

Słowacka kładka- skrót. © miciu222145

Kładka była w kiepskim stanie. © miciu222145

Idzie front, będą burze. © miciu222145

Słowacka pizza i czeskie piwo. © miciu222145
Dystans153.27 km Czas08:36 Vśrednia17.82 km/h VMAX50.94 km/h Podjazdy549 m
Odcinek 200/5135. "Koniec dobrej pogody".
Noc byłaby fajna, gdybym nie rozbił się głową w dół, w środku nocy robiłem przemeblowanie :D Poranek był ciepły, ale chmury zwiastowały jakieś zmiany w pogodzie. Ledwo ruszyliśmy, a już kropiło- z czasem już konkretnie padało. Przynajmniej na podjazdach było chłodniej. Po 50 km jesteśmy już na totalnej nizinie i musimy raz przeczekać krótki, aczkolwiek intensywny deszcz. Jechało się nad wyraz dobrze, więc dystans rósł w oczach. Tym oto sposobem dotarliśmy do Satu Mare, oczywiście miasto już raz odwiedziłem w roku 2014. Na noc i poranek zapowiadane były deszcze okrutne, więc nocleg zarezerwowany był w willi w samym centrum miasta, w całkiem dobrych pieniądzach. Na parkingu suszymy namioty pośród tabunu motocykli, śmieszny widok. Czy prognozy się sprawdzą? Zobaczymy.

Nie ma jak górki z rana. © miciu222145

Ciekawe, rumuńskie górki. © miciu222145

Nie ma jak rumuńskie góry. © miciu222145

Po deszczu pojawia się mgła nad szczytami. © miciu222145

Nie ma jak górki z rana. © miciu222145

Ciekawe, rumuńskie górki. © miciu222145

Nie ma jak rumuńskie góry. © miciu222145

Po deszczu pojawia się mgła nad szczytami. © miciu222145
Dystans133.27 km Czas07:57 Vśrednia16.76 km/h VMAX50.76 km/h Podjazdy501 m
Odcinek 196/5131. "Góry na horyzoncie".
Noc minęła spokojnie, więc sprawnie się ogarniamy i wyruszamy przy prawie 20 stopniach po 7 rano. Żegna nas pies, który tutaj jest przypisany do każdego budynku, taka natura tego kraju. Droga, to jakaś katastrofa- jedziemy do jednego z największych miast w Rumunii. Krzyżuje się tutaj wiele dróg, do tego lotnisko- musi być ruch. Za Krajovą teren zaczyna się robić pofałdowany. Znak, to, że zbliżamy się do Karpat i coraz częściej pojawiają się na horyzoncie. Pojawia się też niewielki deszcz, ale większe chmury cudem omijamy. Od 80 km zaczynamy się lekko wspinać i jest to zapowiedź celu tej wyprawy. W wiosce Negreni od razu skręcamy pod szkołę i jest to piękny strzał. Sporo trawników, jesteśmy osłonięci przed wścibskimi oczami i.....jest kran z wodą. Fantastycznie.

Wstajemy skoro świt. © miciu222145

Pies być musi. © miciu222145

Piękny to był zestaw. © miciu222145

W Krajovej. © miciu222145

Krajova, Rumunia. © miciu222145

Wstajemy skoro świt. © miciu222145

Pies być musi. © miciu222145

Piękny to był zestaw. © miciu222145

W Krajovej. © miciu222145

Krajova, Rumunia. © miciu222145
Dystans132.43 km Czas07:30 Vśrednia17.66 km/h VMAX39.78 km/h Podjazdy249 m
Odcinek 195/5130. "Flaczki".
Sama noc była spoko, dopiero nad ranem wyły jakieś syreny i ok. 5 ktoś włączył głośno muzykę. Chociaż nie, nie głośno- jebucko głośno, na pół miasta. Ogólnie lubią robić takie atrakcje, gdzie muzykę słychać przed wjazdem do miejscowości. Grzesiek miał jedyną awarię tego wyjazdu, czyli musiał zmienić powietrze na tutejsze- jeden flak. Kolejne flaki, nawet w oleju, to dzisiejsza trasa. Gorąc i droga prosta do bólu. Płaska również. Od sklepu do sklepu, tak się jeździ w upale. Na koniec dnia lądujemy w Bechet, pod szkołą oczywiście. No kolację była zajebista pizza z pobliskiej pizzerii. Kolejna noc w mieście.

Uzupełnianie energii. © miciu222145

Opuszczona dzielnica przemysłowa, Rumunia. © miciu222145

Pod sklepem w Rumunii. © miciu222145

Uzupełnianie energii. © miciu222145

Opuszczona dzielnica przemysłowa, Rumunia. © miciu222145

Pod sklepem w Rumunii. © miciu222145
Dystans115.16 km Czas06:51 Vśrednia16.81 km/h VMAX44.96 km/h Podjazdy159 m
Odcinek 194/5129. "Pogodowe niespodzianki".
Minęła kolejna spokojna noc, ale ok. 5 zaczęło padać. Przestało dopiero po 8. Zbieramy się w miarę szybko, żeby zdążyć przed kolejną chmurą. Zdążyliśmy dojechać do głównej drogi, czyli zaledwie kilka kilometrów. Zaczęło porządnie lać, a jedynym schronieniem były stragany, gdzie sprzedawano m.in. dynie. Przygarnięto nas i przeczekaliśmy najgorsze. Niestety jest już po weekendzie, więc ruch na drodze znacząco się zwiększył. Pogoda nie pozwoliła nam jeszcze opuścić Bułgarii i walnęła deszczem- godzinka spędzona na stacji benzynowej. Zaczęło się rozpogadzać jak dojechaliśmy do Ruse, czyli miasta granicznego. Byłem tutaj 9 lat temu. Podwójna kontrola i wjeżdżamy na most graniczny na Dunaju. Wąsko, a ruch straszliwy, więc znikamy stamtąd raczej szybko. W Giurgiu oczywiście źle skręcamy i dokładamy kilka km. Teraz czeka nas droga wzdłuż granicy, czyli Dunaju. Emocji brak. No może poza spotkaniem z trójką sakwiarzy zza naszej zachodniej granicy. Po ok. 60 km docieramy do miasta Zimnicea. Teoretycznie dużo miejsc na ewentualny nocleg, w praktyce- szału nie ma. Ostatecznie lądujemy na dziedzińcu jednej ze szkół. Przyszła jakaś młodzież, ale po rozmowie, powiedzieli, że nie będą nam przeszkadzać i już sobie idą. Jakieś niespodzianki tej nocy? Zobaczymy, jesteśmy w środku miasta.

Modliszka ze stacji benzynowej. © miciu222145

Śniadanko pod sklepem. © miciu222145

Modliszka ze stacji benzynowej. © miciu222145

Śniadanko pod sklepem. © miciu222145
Dystans127.44 km Czas07:28 Vśrednia17.07 km/h VMAX56.14 km/h Podjazdy777 m
Odcinek 193/5128. "Nad Dunaj".
Noc wyjątkowo spokojna, jak na centrum. Ruszamy jak zwykle po 7 i jak zwykle już jest gorąco, a będzie jeszcze gorzej. Na początek kilka podjazdów, później mocno w dół, aż nad sam Dunaj. Sporo płaskiego, dopiero później troszkę małych ścianek. Dzień minął na nawadnianiu się, leniwej jeździe i piciu kawy. Ta jest dostępna dosłownie wszędzie- od maleńkiego grajdołka, po bary, czy po prostu na każdym rogu, z automatu. Tsar Samuil, to meta dzisiejszego etapu. Jest szkoła, plac zabaw (zamknięty) i boisko. Mimo to jakoś tak nie możemy nic wybrać. Piwo z miejscowymi i po naradzie wybieramy boisko. Czasem nas ktoś odwiedzi, pogada, ogólnie nie jest źle. Ma być podobno jakaś burzliwa noc. Jaka będzie? Zobaczymy.

Tutaj się schował ten Dunaj. © miciu222145

Potężny Dunaj. © miciu222145

Obiekty sportowe w Bułgarii są wspaniałe. © miciu222145

Duży ruch na niebie, ale Bukareszt blisko. © miciu222145

Tutaj się schował ten Dunaj. © miciu222145

Potężny Dunaj. © miciu222145

Obiekty sportowe w Bułgarii są wspaniałe. © miciu222145

Duży ruch na niebie, ale Bukareszt blisko. © miciu222145
Dystans120.89 km Czas07:39 Vśrednia15.80 km/h VMAX52.89 km/h Podjazdy1095 m
Odcinek 192/5127. "Upałów ciąg dalszy".
Noc w sumie spokojna, tylko nad ranem koty strasznie darły mordę. Za to mojego namiotu całą noc pilnował pies, który wieczorem zjadł resztki mojej kolacji :) Był to kolejny gorący dzień, no i podjazdów też nie brakowało. Częste postoje, to norma w takich warunkach. Nasza trasa zakończyła się w miasteczku Alekovo. Był tam niewielki park, a w parku plac zabaw, który przejęliśmy. Wieczorem kręciły się tam jeszcze rodziny z dziećmi i jedna nas zaczepiła. Okazało się, że dziecko chciało z nami porozmawiać po angielsku, ale się wstydziło. A, że tatuś pracował w UK, to poznał język i bez wahania do nas podszedł. Pogadali, więc pora spać.

Kolejne podjazdy, kolejne widoki. © miciu222145

Na szczycie. © miciu222145

Tutaj śpimy :D © miciu222145

Kolejne podjazdy, kolejne widoki. © miciu222145

Na szczycie. © miciu222145

Tutaj śpimy :D © miciu222145
Dystans114.24 km Teren15.00 km Czas07:54 Vśrednia14.46 km/h VMAX52.37 km/h Podjazdy1452 m
Odcinek 191/5126. "Górskie szutry".
Chyba pora zacząć wracać do domu. Już po 7 przygrzewa- aż strach pomyśleć, co będzie później. Jedziemy przywitać się z Morzem Czarnym i kilka kilometrów jedziemy tuż przy nim. Odbijamy na północ i na poboczu znajdujemy maleńkiego, miałczącego rudzielca. Dookoła chaszcze i pola, więc zabieramy kitku na przejażdżkę. W pierwszej wiosce zostawiamy malucha pod sklepem- może tutaj ktoś go przygarnie. Po ok. 20 km zaczynają się góry. W miejscowości Mrijechko droga się kończy, czyli typowa sprawa. Tylko innej drogi nie widać. Wracamy podjazdem i kombinujemy jak by tu pojechać wg planu. Czeka na nas szuter, przez góry, w upale, doskonale. Z poziomu morza wbiliśmy się na 608 m. Widoki wspaniałe, ale z ulgą powitaliśmy asfalt i do tego zjazd. Niestety droga jest bardzo ruchliwa. Dystans już spory, przewyższeń jeszcze więcej. Szukając miejsca na nocleg docieramy do miasteczka Asparuhovo. Rozbijamy się w parku w samym centrum. Dostęp do wody jest, do tego masa kotów i psów. Zobaczymy jak minie pierwsza noc "na dziko".

Burgas, przywitanie z Morzem Czarnym. © miciu222145

Morze zawłaszcza teren. © miciu222145

Mały pasażer. © miciu222145

Są górki, są widoczki. © miciu222145

600 m zdobyte. © miciu222145

Wspaniałe Skały, Bułgaria. © miciu222145

Wspaniałe Skały z bliska. © miciu222145

Burgas, przywitanie z Morzem Czarnym. © miciu222145

Morze zawłaszcza teren. © miciu222145

Mały pasażer. © miciu222145

Są górki, są widoczki. © miciu222145

600 m zdobyte. © miciu222145

Wspaniałe Skały, Bułgaria. © miciu222145

Wspaniałe Skały z bliska. © miciu222145
Dystans107.11 km Teren45.00 km Czas06:38 Vśrednia16.15 km/h VMAX60.00 km/h Podjazdy1947 m
Odcinek 185/5120. "Konkretne mtb".
Pojawiła się okazja konkretnej górskiej jazdy, więc nawet się nie zastanawiałem- oczywiście, że jadę. Startujemy z Komańczy, na pograniczu Beskidu Niskiego i Bieszczad. Może nie jest za ciepło, ale za to wieje. Na taką wyrypę jest idealnie. Najpierw 15 km pod wiatr do Wisłoka Wielkiego. Małe odbicie w teren- pola barszczu Sosnowskiego, spacer po łące, normalna sprawa. Wyjeżdżamy w Moszczańcu i niebieskim szlakiem wspinamy się na Kanasiówkę i pasmo graniczne. Poszło gładko, granicą jedziemy jakieś 5 km i skręcamy na Słowację. Szlak zarośnięty, albo krzaczory, albo trawa większa od nas, ale później jest już lepiej. Burza sobie poszła, ale lekko kropiło, w takich warunkach witają nas Medzilaborce. Robimy przerwę, bo czeka nas powrót do Polski, a lekko nie będzie. Do tunelu na granicy mamy lekko pod górę, ale asfaltem. W tunelu ciemność całkowita, trzeba się mocno skupić. Wyjeżdżamy w Łupkowie i przez Zubeńsko docieramy do Woli Michowej. Kolejny podjazd, tym razem na Przełęcz Żebrak. Kolejna przerwa i atakujemy Chryszczatą. Zjeżdżamy niebieskim szlakiem do Turzańska. Dobra terenowa jazda, zakończona ogrodzeniem w poprzek szlaku, wybitne rozwiązanie. Do Prełuk jedziemy wzdłuż Osławy, którą kilka razy przejeżdżamy. Jeszcze wspinaczka i zjazd do Komańczy. Takiej jazdy mi brakowało.
Strava
Zdjęcia na których jestem, wykonał Ketrap Cycling.

Zapraszam na barszcz w Beskidzie Niskim. © miciu222145

Baba zadobyta. © miciu222145

Furtka do Beskidu. © miciu222145

Słowacja ładnie nas wita. © miciu222145

Na tle burzy. © miciu222145

To był moment. © miciu222145

Słowackie zjazdy. © miciu222145

Jedzie pociąg, Łupków. © miciu222145

Chryszczata już n nas czeka. © miciu222145

Na Chryszczatej. © miciu222145

Kilka razy przez Osławę. © miciu222145

Ochłoda w Osławie. © miciu222145
Strava
Zdjęcia na których jestem, wykonał Ketrap Cycling.

Zapraszam na barszcz w Beskidzie Niskim. © miciu222145

Baba zadobyta. © miciu222145

Furtka do Beskidu. © miciu222145

Słowacja ładnie nas wita. © miciu222145

Na tle burzy. © miciu222145

To był moment. © miciu222145

Słowackie zjazdy. © miciu222145

Jedzie pociąg, Łupków. © miciu222145

Chryszczata już n nas czeka. © miciu222145

Na Chryszczatej. © miciu222145

Kilka razy przez Osławę. © miciu222145

Ochłoda w Osławie. © miciu222145