Wpisy archiwalne w kategorii
Zawody
Dystans całkowity: | 2314.90 km (w terenie 994.00 km; 42.94%) |
Czas w ruchu: | 132:41 |
Średnia prędkość: | 17.45 km/h |
Maksymalna prędkość: | 72.00 km/h |
Suma podjazdów: | 32910 m |
Maks. tętno maksymalne: | 194 (96 %) |
Maks. tętno średnie: | 152 (75 %) |
Suma kalorii: | 28275 kcal |
Liczba aktywności: | 26 |
Średnio na aktywność: | 89.03 km i 5h 06m |
Więcej statystyk |
Dystans75.83 km Teren48.00 km Czas04:24 Vśrednia17.23 km/h
Maraton w Przemyślu, czyli walka
Maraton w Przemyślu, czyli walka ze sprzętem i samym sobą.
Dzień rozpoczął się od podróży pociągiem w sporej ekipie do Przemyśla. Tam zapisaliśmy się i pokrążyliśmy trochę po mieście. poznałem w końcu ekipę ze Strzyżowa. Nadeszła chwila startu. Najpierw szybki rozbieg po asfalcie i wjechaliśmy w teren. Na początek długi podjazd i od razu problem- kłucie w żołądku.
Jechałem dalej, nawet sporo osób wyprzedziłem, by na zjeździe stracić wszystko co wywalczyłem.Tym razem zastrajkował sprzęt. Łańcuch spadł i zaklinował się pomiędzy blatem, a ramieniem korby, mimo bolca zabezpieczającego, który tylko utrudniał wydostanie zakleszczonego łańcucha. W końcu udało się i pojechałem dalej. Szybkie zjazdy, podjazdy i sporo błota, czyli to co lubię. Ale żeby nie było zbyt kolorowo, to pojawił się problem Kilka kilometrów przed rozjazdem dopadł mnie skurcz lewej łydki, mimo to, postanowiłem pojechać na dłuższy dystans. Skurcz się uspokoił i po kilku km dogoniłem Norberta, z którym przez chwilę jechałem. Jednak musiałem się zatrzymać, gdy skurcz zaatakował ze zdwojoną siłą. O ściganiu się mogłem zapomnieć, pozostało mi tylko dojechanie do mety, po drodze jednak wyprzedziłem kilka osób. W sumie nie było tak źle, jak na takie problemy. Ogólnie byłem w połowie stawki dystansu Giga.
Czekał mnie powrót do domu i wyjazd do pracy.
Fotka 1
Fotka 2
Ostatnie przygotowania
Dzień rozpoczął się od podróży pociągiem w sporej ekipie do Przemyśla. Tam zapisaliśmy się i pokrążyliśmy trochę po mieście. poznałem w końcu ekipę ze Strzyżowa. Nadeszła chwila startu. Najpierw szybki rozbieg po asfalcie i wjechaliśmy w teren. Na początek długi podjazd i od razu problem- kłucie w żołądku.
Jechałem dalej, nawet sporo osób wyprzedziłem, by na zjeździe stracić wszystko co wywalczyłem.Tym razem zastrajkował sprzęt. Łańcuch spadł i zaklinował się pomiędzy blatem, a ramieniem korby, mimo bolca zabezpieczającego, który tylko utrudniał wydostanie zakleszczonego łańcucha. W końcu udało się i pojechałem dalej. Szybkie zjazdy, podjazdy i sporo błota, czyli to co lubię. Ale żeby nie było zbyt kolorowo, to pojawił się problem Kilka kilometrów przed rozjazdem dopadł mnie skurcz lewej łydki, mimo to, postanowiłem pojechać na dłuższy dystans. Skurcz się uspokoił i po kilku km dogoniłem Norberta, z którym przez chwilę jechałem. Jednak musiałem się zatrzymać, gdy skurcz zaatakował ze zdwojoną siłą. O ściganiu się mogłem zapomnieć, pozostało mi tylko dojechanie do mety, po drodze jednak wyprzedziłem kilka osób. W sumie nie było tak źle, jak na takie problemy. Ogólnie byłem w połowie stawki dystansu Giga.
Czekał mnie powrót do domu i wyjazd do pracy.
Fotka 1
Fotka 2
Ostatnie przygotowania
Dystans74.49 km Teren45.00 km Czas04:44 Vśrednia15.74 km/h
Rzeszów/Słocina/Roch-Matysówka-spacer z rowerem po trasie
Rzeszów/Słocina/Roch-Matysówka-spacer z rowerem po trasie zawodów-Słocina/Rzeszów/Słocina-zawody XC Rzeszów 2007 (29 km)-kilka gleb-zajebisty skurcz łydki w połowie dystansu, wrażenia jak najbardziej pozytywne. po zawodach małe oblewanko i do domu.
Był też Sebol
Piotrek
i Misiek
Był też Sebol
Piotrek
i Misiek
Dystans50.00 km Teren43.00 km Czas03:40 Vśrednia13.64 km/h
Błotna rzeź na maratonie
Błotna rzeź na maratonie w Komańczy
Straty: zalany i padnięty licznik, rower nadający się do generalnego przeglądu i poobdzierane nogi.
Trochę zdjęć z maratonu
Dual Control-piwo prawdziwego bajkera
Straty: zalany i padnięty licznik, rower nadający się do generalnego przeglądu i poobdzierane nogi.
Trochę zdjęć z maratonu
Dual Control-piwo prawdziwego bajkera
Dystans81.62 km Teren45.00 km Czas04:51 Vśrednia16.83 km/h
Dzień rozpocząłem o 4.30 krótką
Dzień rozpocząłem o 4.30 krótką przejażdżką po mieście i wizytą na dworcu, skąd mieliśmy pojechać do Przemyśla na tamtejszy maraton MTB.
Na miejscu trochę pojeździliśmy po Przemyślu, rejestracja i oczekiwanie na start. Pogoda była iście piekielna, maraton rozgrywał się w terenach pagórkowatych w pełnym słońcu, które wyciskało z nas litry potu. Trasa obfitowała w długie, szutrowe podjazdy i takie same zjazdy, urozmaicone błotkiem i różnymi koleinami. Po zakończeniu przejazdu poczekaliśmy trochę na ogłoszenie wyników, zrobiliśmy „bramę” na rynku i udaliśmy się na dworzec PKP. Po przyjeździe do Rzeszowa pojechaliśmy z Piotrkiem na pogotowie- poobijał się nam kolega nieco, a później ruszyliśmy w stronę Bulwarów i do domu. Ogólnie swój udział uważam za udany- 20 miejsce w kategorii M2 na 50 km (47 dokładnie), trasa była dobrze przygotowana i było super. O moim udziale w imprezie przez kilka dni będzie mi przypominać podrapana i opuchnięta łydka- ratowałem się przed glebą na stromym zjeździe i udało się.
Wynalazki Piterpaka :D
Chłopakom spodobały się schody- mi zresztą też
Start/Meta
Rany wojenne
Nasze rumaki pod pogotowiem
Na miejscu trochę pojeździliśmy po Przemyślu, rejestracja i oczekiwanie na start. Pogoda była iście piekielna, maraton rozgrywał się w terenach pagórkowatych w pełnym słońcu, które wyciskało z nas litry potu. Trasa obfitowała w długie, szutrowe podjazdy i takie same zjazdy, urozmaicone błotkiem i różnymi koleinami. Po zakończeniu przejazdu poczekaliśmy trochę na ogłoszenie wyników, zrobiliśmy „bramę” na rynku i udaliśmy się na dworzec PKP. Po przyjeździe do Rzeszowa pojechaliśmy z Piotrkiem na pogotowie- poobijał się nam kolega nieco, a później ruszyliśmy w stronę Bulwarów i do domu. Ogólnie swój udział uważam za udany- 20 miejsce w kategorii M2 na 50 km (47 dokładnie), trasa była dobrze przygotowana i było super. O moim udziale w imprezie przez kilka dni będzie mi przypominać podrapana i opuchnięta łydka- ratowałem się przed glebą na stromym zjeździe i udało się.
Wynalazki Piterpaka :D
Chłopakom spodobały się schody- mi zresztą też
Start/Meta
Rany wojenne
Nasze rumaki pod pogotowiem
Dystans92.12 km Teren45.00 km Czas06:10 Vśrednia14.94 km/h
Do pracy, a później
Do pracy, a później po nocnej zmianie wskoczyłem do pociągu i pojechałem na maraton do Krakowa. Najpierw lanserski przejazd przez Kraków ze średnią 9 km/h :D , a później na Błonia. Ogólnie było super, choć momentami traska była wymagajaca. Zaliczyłem dwie małe gleby, jeden (tylko) podjazd prowadziłem. W sumie dojechałem zadowolony, choć zmęczony dość konkretnie. W open ulokowałem się w okolicach połowy stawki, tak samo w swojej kategorii. Na trasie dopadły mnie dwa kryzysy, ale dojechałem-nie miałem siły już kręcić. Rower spisał się bez zarzutu, no może prawie- tylny LX sobie przerabał. Po wszystkim raczej z niechęcią wsiedliśmy-ja i Piterpak, na swoje maszyny i pojechalismy na dworzec. Po powrocie pojechałem do chaty wzdłuż Wisłoka i to był błąd-zero oświetlenia, jechałem po omacku. W sumie samego maratonu było jakieś 69 km.
Dystans46.69 km Teren27.00 km Czas03:07 Vśrednia14.98 km/h