Wpisy archiwalne w miesiącu
Sierpień, 2024
Dystans całkowity: | 1656.20 km (w terenie 39.00 km; 2.35%) |
Czas w ruchu: | 78:07 |
Średnia prędkość: | 21.20 km/h |
Maksymalna prędkość: | 60.98 km/h |
Suma podjazdów: | 8019 m |
Maks. tętno maksymalne: | 188 (94 %) |
Maks. tętno średnie: | 150 (75 %) |
Suma kalorii: | 24620 kcal |
Liczba aktywności: | 32 |
Średnio na aktywność: | 51.76 km i 2h 26m |
Więcej statystyk |
Dystans111.30 km Czas06:50 Vśrednia16.29 km/h VMAX38.04 km/h Podjazdy496 m
Odcinek 205/5466. Bałkany '24. 14. "Balaton".
Co było nie tak tej nocy? Otóż pod namiotem miałem kilka dziur jakiegoś zwierzątka. To właśnie zwierzątko próbowało się w nocy wydostać i skrobało w podłogę namiotu :D Kolejna noc do kitu. Ruszamy wzdłuż Dunaju do elektrowni atomowej w Paks. To by było na tyle jeśli chodzi o spokojną jazdę na dzisiaj. Dalej drogi już niekoniecznie były wyłącznie dla rowerzystów, a nawierzchnia i zachowania kierowców były bardzo słabe. Podjazdy jak były, to raczej niewielkie. Dotarliśmy wreszcie nad Balaton. Nadciągające chmury nie wróżyły nic dobrego, ale tylko pokropiło. Dostać się nad wodę, to jakiś koszmar. To jakieś tory, to dostęp ogrodzony i płatny. Plaża publiczna bidniutka, a zrujnowane ośrodki nie zachęcają żeby tutaj zostać. Chyba trafiliśmy w jakieś słabe miejsce, bo chyba nie wszędzie tak jest. Kolejny cel odhaczony, trzeba znaleźć jakieś boisko. Wjeżdżamy na szlak Balaton- Budapeszt i przy wiacie dla rowerzystów znajdujemy piękne boisko. Oczywiście jeszcze chwilowo zajęte. Mamy prąd i to w zasadzie tyle. Znwou chwilkę pada, ale to by było na tyle.
Nad Balatonem z burzami na horyzoncie. © miciu222145
Balaton zdobyty. © miciu222145
Burze poszły, zrobiło się ładnie. © miciu222145
Nad Balatonem z burzami na horyzoncie. © miciu222145
Balaton zdobyty. © miciu222145
Burze poszły, zrobiło się ładnie. © miciu222145
Dystans119.36 km Czas07:03 Vśrednia16.93 km/h VMAX33.21 km/h Podjazdy174 m
Odcinek 204/5465. Bałkany '24. 13. "Magyarország".
Noc cicha i spokojna. Rano jeszcze skorzystaliśmy z dobrodziejstw jakie nam udostępniono i ruszyliśmy w stronę Węgierskiej granicy. Po 20 km jesteśmy już w EU- wreszcie mam internet i nie muszę szukać wifi. Jak Węgry, to i płasko. Tak właśnie było- pola i płasko po horyzont. W pierwszym miasteczku namierzamy bankomat, co by gotówkę podjąć. Moja kolej- wkładam kartę, wybieram 19 000 forintów, wklepuję pin i.....zły pin. Przy trzeciej próbie zeżre mi kartę po ptokach. Ja się wkurwiam, ludzie się śmieją, więc kończę zabawę. Debil ze mnie, zamiast Revoluta użyłem innej karty :D Teraz wszystko gra- pin był dobry, tylko karta była zła. Kolejne kilkadziesiąt kilometrów było nudne, ale kierowcy jacyś ostrożniejsi, a jechaliśmy głównie drogami rowerowymi. W miejscowości Baja wbijamy nad Dunaj na szlak Eurovelo 6. Zaczyna się on nad Atlantykiem we Francji, a kończy nad Morzem Czarnym w Rumunii. Czyli w Rumunii i na trasie Wiedeń- Bratysława już nim jechałem. Od razu pojawia się poważna restauracja. Coś my się nażarli to szok: gulasz, później sernik, kawa, piwo, następnie piwo i na koniec piwo. Upał jak był, tak nic się nie zmieniło. Jedziemy wzdłuż tego Dunaju, zmieniamy stronę i nagle asfalt zamienia się w piach. Troszkę objedziemy i będzie git. W wiosce Gerjen mamy boisko, oczywiście jeszcze zajęte. Trening się kończy, więc gadamy z chłopakami i dostajemy po browarze :D Noc nadciąga, więc nie ma co zwlekać. Popełniłem srogi błąd przy rozbijaniu się, ale o tym później.
Węgierski wiatrak. © miciu222145
Można godnie podróżować, Węgry. © miciu222145
Knajpa dosyć wypasiona. © miciu222145
Jak Węgry, to gulasz być musi. © miciu222145
Serniczek na deserek. © miciu222145
Węgierski wiatrak. © miciu222145
Można godnie podróżować, Węgry. © miciu222145
Knajpa dosyć wypasiona. © miciu222145
Jak Węgry, to gulasz być musi. © miciu222145
Serniczek na deserek. © miciu222145