Wpisy archiwalne w kategorii
Finlandia 2016
Dystans całkowity: | 1881.67 km (w terenie 69.00 km; 3.67%) |
Czas w ruchu: | 105:44 |
Średnia prędkość: | 17.80 km/h |
Maksymalna prędkość: | 54.00 km/h |
Suma podjazdów: | 9220 m |
Suma kalorii: | 52170 kcal |
Liczba aktywności: | 16 |
Średnio na aktywność: | 117.60 km i 6h 36m |
Więcej statystyk |
Dystans158.30 km Teren15.00 km Czas08:40 Vśrednia18.27 km/h VMAX30.00 km/h Podjazdy220 m
Finlandia 2016. 6) Droga do Tallina.
Poranna pogoda nie była żadnym zaskoczeniem, padało, czasem kropiło, ogólna nędza. Trzeba się jednak zebrać i ruszyć. Na początku małe zamieszanie z oglądaniem Kościołów i wybieramy się na boczną drogę, która na odcinku ok. 7 km ma nawierzchnię szutrową. Grzesiek wraca na asfalt, a ja z Moniką jedziemy sobie po ubitej drodze. Już na asfalcie dopada nas konkretny deszcz, a że jesteśmy na kompletnym odludziu, to jedziemy dalej. Mamy się spotkać w Parnu, ale jesteśmy dużo szybciej i umawiamy się w Parnu- Jaagupi. Pogoda próbuje nas wykończyć- leje i wieje. Wybieramy do tego fajne polne szutry, byle jak najdalej od samochodów. Docieramy na miejsce i jemy coś ciepłego, motywacji do wyjścia na zewnątrz knajpy- brak. Pogoda jakby się opamiętała, więc ruszamy do Rapli. Przeciera się, więc powinno jechać się lepiej- nic z tego. Do tego dochodzą remonty dróg, gdzie taplamy się w błotku, co nie wszystkim się podobało. Docieramy do Rapli po prawie 140 km. Jesteśmy zmęczeni tym dniem i mimo całkiem fajnej pogody, rezygnujemy z dalszej jazdy. Ponad godzina do pociągu, więc na spokojnie robimy sobie zakupy i czekamy. Płacimy po 3 €, a rower za darmo. Oszczędzamy sobie jazdy przez 50 km i wjazdu do stolicy- same plusy. Oto jesteśmy w stolicy Estonii- Tallinie. Zwiedzanie zostawiamy na powrót, a teraz szukamy terminala i noclegu. Niestety tutaj nie do końca wszystko zagrało. Niby tani kemping w rzeczywistości był w cenie hostelu, drugi był jeszcze droższy. Ciemno, zimno, a my nie mamy gdzie spać. Hostele pozajmowane, więc robimy zakupy i jedziemy do portu na terminal Vikinga. Chyba najdziwniejszy nocleg- na chodniku, za filarem przy głównym wejściu. Trochę głośno, bo coś tam w porcie przewalali, ale dało się wytrzymać. Strach pomyśleć, co będzie dalej.
Szuter na dzień dobry.
Omijamy błotko.
Całkiem wygodnie- klima, prąd i wi-fi.
Tallin.
Co za miejscówka.
Szuter na dzień dobry.
Omijamy błotko.
Całkiem wygodnie- klima, prąd i wi-fi.
Tallin.
Co za miejscówka.
Dystans163.17 km Teren6.00 km Czas09:12 Vśrednia17.74 km/h VMAX32.00 km/h Podjazdy400 m
Finlandia 2016. 5) Powitanie Bałtyku.
Tej nocy spałem dobrze jak nigdy. Pogoda nawet ładna, więc ok. godziny 8 wyruszamy na krótkie zwiedzanie Rygi. Miasto bardzo przypadło mi do gustu, ale czas jechać dalej. Do granicy miasta jedziemy godzinę w dość sporym ruchu, ale odbijamy na mniejszą drogę. Tym sposobem zaczynamy jazdę wzdłuż wybrzeża Bałtyku, a dokładniej, to Zatoki Ryskiej. Z początku wyszukuję boczne drogi i jest bardzo fajnie. Niestety drogi te się kończą i jedziemy drogą główną, co jest koszmarem, ze względu na duży ruch. Czas na przerwę, więc zjeżdżamy na plaże i witamy się z Bałtykiem. Piękna pogoda mocno nas rozleniwia, ale kiedyś trzeba ruszyć dalej. Po przekroczeniu estońskiej granicy zjeżdżamy na boczną, leśną drogę, można wreszcie złapać oddech. Dojechaliśmy do Häädemeeste i pasuje znaleźć jakieś miejsce do spania. Nad wodę próżno szukać dojazdu- każdy skrawek ziemi jest wydzielony. Z resztą i tak teren raczej nie nadaje się do spania. Postanowiliśmy rozbić się za tutejszym domem kultury. Miejscówka całkiem fajna, ale w nocy przyszły dzieciaki posiedzieć pod daszkiem, byli dosyć głośno, ale nikt nas nie zaczepiał. Natomiast komary były wielkości słoni :D
Wstaje nowy dzień.
Jedziemy na Starówke.
Kościół ewangelicki pw. Św. Piotra.
Ryska Katedra.
Jest i Bałtyk.
Zjechać było łatwiej.
Malutki kufelek.
Estoński Kościółek.
Dzisiejszy nocleg.
Wstaje nowy dzień.
Jedziemy na Starówke.
Kościół ewangelicki pw. Św. Piotra.
Ryska Katedra.
Jest i Bałtyk.
Zjechać było łatwiej.
Malutki kufelek.
Estoński Kościółek.
Dzisiejszy nocleg.
Dystans44.48 km Czas02:41 Vśrednia16.58 km/h VMAX34.00 km/h Podjazdy100 m
Finlandia 2016. 4) Dwie rzeki.
Poranek całkiem przyjemny, chociaż raczej z tych chłodniejszych. Na szczęście bardzo szybko zrobiło się ciepło, a my jedziemy prosto do Kowna, boczną, spokojną drogą. Zapada decyzja, którą kiedyś musieliśmy podjąć- trzeba się podwieźć. Wpadamy na dworzec autobusowy i okazuje się, że jest autobus o 13:05, ale nie wiadomo, czy nas zabierze. Mamy sporo czasu, więc jedziemy do centrum i zaglądamy w miejsce, gdzie Niemno łączy się z Wilią. Później robimy sobie piknik w parku- pogoda póki co dopisuje. Jedziemy znowu na dworzec i w upale oczekujemy na przyjazd autobusu. Okazuje się, że możemy jechać, tym razem aż 22 € w plecy, ale i dystans spory, bo ponad 250 km. Po drodze pogoda marna, bo co chwilę pada, co w połączeniu z tamtejszym lodowatym wiatrem nie jest zbyt przyjemne. I tak oto jesteśmy w stolicy Łotwy- Rydze. Tym sposobem jesteśmy o czasie i nadrobiliśmy wszystkie opóźnienia. Ruch na drogach ogromny, w końcu to stolica. Jak tu teraz znaleźć jakiś kemping? Po jakimś czasie trafiamy na miejski, ale cena odstrasza. Jest jeszcze jeden w pobliżu i tam się kierujemy. Na początku mam mieszane uczucia, bo mijamy jakieś składy żelastwa, parking dla kamperów. Jest i trawnik, nad samą Dźwiną. Cena do zniesienia- 4€, ale mamy dostęp do pryszniców. Zakupy, kolacja i można iść spać. Tylko, że o 22:30 jest jeszcze szarówka.
Kościół pw. Św. Michała Archanioła w Kownie.
Pozostałości po zamku krzyżackim w Kownie.
Wilia wpada do Niemna.
Na kempingu w Rydze nad Dźwiną.
Centrum Rygi, Kościół pw. Św. Piotra, Katedra, wieża telewizyjna i pod nią zamek Ryski.
Port.
Kościół pw. Św. Michała Archanioła w Kownie.
Pozostałości po zamku krzyżackim w Kownie.
Wilia wpada do Niemna.
Na kempingu w Rydze nad Dźwiną.
Centrum Rygi, Kościół pw. Św. Piotra, Katedra, wieża telewizyjna i pod nią zamek Ryski.
Port.
Dystans138.77 km Czas07:12 Vśrednia19.27 km/h VMAX44.00 km/h Podjazdy550 m
Finlandia 2016. 3) Nadrabianie.
Dzisiaj powinniśmy startować z Kowna na Litwie, a jesteśmy w Polsce. Dokładnie jeden dzień w plecy. W nocy padało, a poranek wcale lepszy nie jest, bo co chwilę kropi. Wyruszamy bez deszczu, ale po kilku minutach, zaczyna kropić, czasem pada, ale da się jechać, chociaż nastroje raczej kiepskie, bo ciepło też nie jest. Kierujemy się na Giby, a później na Ogrodniki, gdzie przekraczamy granicę i meldujemy się na kawie- zmieniamy strefę czasową +1h. Nie pada, więc możemy śmigać dalej. Niestety bezdeszczowa aura nie trwała zbyt długo, do tego zerwał się wiatr. Musieliśmy dostać się do Kowna, więc o kombinowaniu z drogami nie było mowy. Deszcz, wiatr, tiry i nienormalni, litewscy kierowcy. Chwila odpoczynku z widokiem na Niemno i lecimy dalej. Kilometrów już sporo, a do Kowna raczej nie dotrzemy. Wyłazi słonko, a my znaleźliśmy fajny kemping w Purvininkai. Właściciel jest fotografem i malarzem nawet. Ma swoją galerię z gratami związanymi z Jego pasją, piękne miejsce. My natomiast mamy kuchnię, zadaszone stoliki, łazienkę, a wszystko za 5 €
Pogoda sprawiła nam miłą niespodziankę na koniec dnia, ale czy tak samo będzie jutro?
Wymarzony dzień na jazdę- pełne błotniki, to był genialny pomysł.
Chwilowo bez deszczu.
Nad Niemnem.
Nemanus.
Nareszcie słońce.
Mamy wszystko.
Wnętrze galerii.
Należało się.
Pogoda sprawiła nam miłą niespodziankę na koniec dnia, ale czy tak samo będzie jutro?
Wymarzony dzień na jazdę- pełne błotniki, to był genialny pomysł.
Chwilowo bez deszczu.
Nad Niemnem.
Nemanus.
Nareszcie słońce.
Mamy wszystko.
Wnętrze galerii.
Należało się.
Dystans57.05 km Czas03:18 Vśrednia17.29 km/h VMAX33.00 km/h Podjazdy200 m
Temp.30.0 °C SprzętRadon ZR Litening Custom
Finlandia 2016. 2) Pierwsze problemy.
Start wyprawy był zaplanowany na poniedziałek z Kowna. Tam chcieliśmy dotrzeć pociągami, bo uruchomiono fajne połączenie kolejowe. Z Lublina do Warszawy Wschód mieliśmy jechać pociągiem, który ma miejsce na rowery- miejsc takich nie było, bo był to stary pociąg. Mimo tego dotarliśmy do Stolicy. Jako, że w centrum miasta nigdy nie byłem, to zrobiliśmy rundkę: dworzec-Stadion Narodowy-PKiN-Zamek Królewski, całkiem przypadkiem tam trafiliśmy i pojechaliśmy na dworzec. Dobrze, że to niedziela była, bo na ulicach byłoby kiepsko :D Do Białegostoku dotarliśmy ładnym Dartem, jednak miejsc rowerowych jest tam jak na lekarstwo. Na miejscu czekała na nas Monika z Koleżanką. Wpakowaliśmy się do pociągu na Litwę i pojechaliśmy. Po nieco ponad godzinie musieliśmy opuścić pociąg- wykoleił się towarowy i podstawili autobus do Augustowa. Nas nie zabrano, więc pojechaliśmy już na rowerach. Na dzień dobry opóźnienie. Jedziemy przez Lipsk nad Jezioro Mikaszewo- identycznie jechałem rok temu :D Nad jeziorem pole namiotowe i MOR na szlaku GreenVelo. Pierwszy dzień przyniósł niemiłą niespodziankę, aż strach pomyśleć co będzie dalej. 5km po Lublinie, 12 po Warszawie i ok. 40 km dojazdu na nocleg.
Zapomniałem zapisać ślad z Warszawy osobno, więc obie trasy są połączone.
Rozlokowani w Darcie.
Na szlaku Green Velo.
Nad Jeziorem Mikaszewo.
Zapomniałem zapisać ślad z Warszawy osobno, więc obie trasy są połączone.
Rozlokowani w Darcie.
Na szlaku Green Velo.
Nad Jeziorem Mikaszewo.
Dystans193.35 km Teren5.00 km Czas09:14 Vśrednia20.94 km/h VMAX54.00 km/h Podjazdy660 m
Finlandia 2016. 1) Do Lublina.
Nadszedł czas urlopu, więc trzeba się gdzieś ruszyć. Plan był napięty, ale czy się udało? Zobaczymy :)
Startuję przed godziną 7 i już ładnie przypieka. Kieruję się na północ, czyli Trzebownisko, Terliczka, Nienadówka i Sokołów Młp. Po drodze nie potrzebnie zjeżdżam do lasu, błoto mnie pochłania. Teraz kieruję się na Łętownię i Rudnik nad Sanem. W Ulanowie przekraczam San, a w Jarocinie odpoczywam nad zalewem Bajorko. Tam wzbudzam zainteresowanie i muszę tłumaczyć dokąd jadę. Teraz przez rezerwaty do Janowa Lubelskiego i Batorza. W Bychawie upał tak mnie zmordował, że zasypiam na ławce w parku. Przed Lublinem wyprzedza mnie dziewczę na szosie, wita się i jedziemy kawałek razem, jednak nie jest nam po drodze. W Lublinie zaglądam nad Zalew Zemborzycki i chcę odwiedzić centrum Lublina, ale tak się chmurzy, że wracam na nocleg do Grześka. Wieczorem DMŚ na żużlu i złoty medal. Jutro trzeba się teleportować dalej na północ, dzisiaj konkretnie mnie słońce spaliło.
A4
Na szlaku.
Nad Bajorkiem.
Zalew Zemborzycki.
Startuję przed godziną 7 i już ładnie przypieka. Kieruję się na północ, czyli Trzebownisko, Terliczka, Nienadówka i Sokołów Młp. Po drodze nie potrzebnie zjeżdżam do lasu, błoto mnie pochłania. Teraz kieruję się na Łętownię i Rudnik nad Sanem. W Ulanowie przekraczam San, a w Jarocinie odpoczywam nad zalewem Bajorko. Tam wzbudzam zainteresowanie i muszę tłumaczyć dokąd jadę. Teraz przez rezerwaty do Janowa Lubelskiego i Batorza. W Bychawie upał tak mnie zmordował, że zasypiam na ławce w parku. Przed Lublinem wyprzedza mnie dziewczę na szosie, wita się i jedziemy kawałek razem, jednak nie jest nam po drodze. W Lublinie zaglądam nad Zalew Zemborzycki i chcę odwiedzić centrum Lublina, ale tak się chmurzy, że wracam na nocleg do Grześka. Wieczorem DMŚ na żużlu i złoty medal. Jutro trzeba się teleportować dalej na północ, dzisiaj konkretnie mnie słońce spaliło.
A4
Na szlaku.
Nad Bajorkiem.
Zalew Zemborzycki.