Dystans64.80 km Teren16.00 km Czas03:16 Vśrednia19.84 km/h VMAX63.43 km/h Podjazdy434 m
Odcinek 208/5143. "Terenowa eskapada".
Na szosie pojeździłem, pora na trochę terenowych ostępów: Rzeszów-Boguchwała-Niechobrz-Wielki Las-Pstrągowa-Czudec-Wyżne-Siedlsika-Rzeszów.

Dla strudzonych. © miciu222145

Chyba na mnie polował. © miciu222145

Dla strudzonych. © miciu222145

Chyba na mnie polował. © miciu222145
Dystans24.16 km Czas01:06 Vśrednia21.96 km/h VMAX29.56 km/h Podjazdy 19 m
Dystans90.79 km Czas03:36 Vśrednia25.22 km/h VMAX61.44 km/h Podjazdy910 m
Odcinek 206/5141. "Trzeci dzień z szosą".
Wziąłem sobie rozładowane Wahoo, mistrz. Dzisiaj wpadło troszkę podjazdów: Rzeszów-Kraczkowa-Markowa-Sietesz-Manasterz-Tarnawka-Grzegorzówka-Borówki-Chmielnik-Rzeszów.
Dystans71.19 km Czas02:35 Vśrednia27.56 km/h VMAX57.56 km/h Podjazdy271 m
Odcinek 205/5140. "Zaś szosa".
Na początek parę górek, później płasko fest: Rzeszów-Racławówka-Nosówka-Błędowa Zgłobieńska-Trzciana-Czarna-Bratkowice-Lipie-Rudna Wielka-Miłocin-Rzeszów.
Dystans61.10 km Czas02:22 Vśrednia25.82 km/h VMAX57.41 km/h Podjazdy407 m
Odcinek 204/5139. "Zapomniana szosa".
Dzień przerwy, więc pora ruszyć obolały tyłek. Na szosie, to jakbym się uczył jeździć. Z każdym kilometrem było lepiej: Rzeszów-Siedliska-Lubenia- z racji Rajdu musiałem pojechać ciut inaczej niż zakładałem. Później Straszydle-Zimny Dział-Błażowa-Borek Nowy-Hermanowa-Tyczyn-Rzeszów.
Dystans107.44 km Czas06:27 Vśrednia16.66 km/h VMAX61.53 km/h Podjazdy1028 m
Odcinek 203/5138. "Ostatnia prosta".
Może nie prosta i nie płaska, ale do domu już nie daleko. Ranek zimny, ale słoneczny, więc to 10 stopni szybko zniknie. Jedziemy bocznymi drogami przez Rymanów, Krosno i dopiero okolice Lutczy nas przytrzymują. Mieliśmy jechać przez Godową i w sumie tak zrobiliśmy. Wszystko jednak pośród ciężarówek i walców- remont w pełni. Burzowe chmury były już całkiem nie daleko, ale do 15 nie powinno padać. Pogoda jednak na koniec zrobiła nam psikusa i burza powstała tuż obok nas, wspaniale. Wspinaczka na Kielanówkę odbywała się ze ścianą deszczu za plecami. Dopadło nas na pustkowiu- nie widzieliśmy nic, woda zalewała nos i oczy. Na zjeździe nie wiedziałem co się dzieje. Jak szybko przyszło tak szybko poszło. Za to my totalnie przemoczeni, a ulice całkiem pozalewane. Tak na koniec oberwaliśmy za te wszystkie szczęśliwe ucieczki do tej pory. Grześka odstawiłem na pociąg, a sam pojechałem do domu. 1610 km w 14 dni, średnio 115 km na dzień :D Ludzie zawsze byli dla nas mili, dzieci czasem aż nadto i wkurzały. Kierowcy najgorsi w Rumunii, najlepsi na Słowacji. Sama Rumunia przez ostatnie 9 lat mocno się wybiła i od razu to było widać. Jak na taką wyprawę, to tylko jeden kapeć i źle zakuty łańcuch, ale nie u mnie. Transalpina, czy Transfogarska? Otóż- tak.

Beskid Niski- zza tych gór wracamy. © miciu222145

Beskid Niski- zza tych gór wracamy. © miciu222145
Dystans140.72 km Czas08:34 Vśrednia16.43 km/h VMAX58.40 km/h Podjazdy1110 m
Odcinek 202/5137. "Ostatnia granica".
Zapowiadało się strasznie, a to co najwyżej pokropiło. Rano telefon do właściciela, co by nasze rowery z knajpy uwolnił i można jechać. Lekko kropiło, temperatura koło 20 stopni, tylko jechać- kierujemy się na Michalovce. Później jedziemy na Humenne- ostatnie 9 km to była główna droga, więc walczyliśmy o przeżycie. Za to później odbijamy na północ. Ahh, co to była za droga- cały czas lekko pod górę, przez małe wioseczki ze znikomym ruchem. Coś wspaniałego, przez 60 km. Na godzinę zatrzymała nas burza, ale później ładnie się wypogodziło. Finalny podjazd, to już granica polsko-słowacka. Udało się dojechać po 12 dniach. Zjeżdżamy do Tylawy i odbijamy na Daliową. Pole namiotowe odpada, bo niby ma być 10 stopni. W sumie to już jest, jest już nawet i ciemno. Nocleg w agroturystyce w Daliowej. 3 dni i prawie 450 km, to dopiero dystans :D

Ponura Słowacja. © miciu222145

Na Słowacji dużo padało, ale Węgry i Słowenia toną. © miciu222145

Jeszcze 22. i będzie mecz. © miciu222145

Bliżej Polski pogoda ładniejsza. © miciu222145

Ponura Słowacja. © miciu222145

Na Słowacji dużo padało, ale Węgry i Słowenia toną. © miciu222145

Jeszcze 22. i będzie mecz. © miciu222145

Bliżej Polski pogoda ładniejsza. © miciu222145
Dystans151.47 km Czas08:39 Vśrednia17.51 km/h VMAX37.58 km/h Podjazdy202 m
Odcinek 201/5136. "110 km niepewności".
Zgodnie z prognozami, poranek przywitał nas deszczem. Jednak radary Windy poprawiały nastrój, bo chmury miały przejść dosyć szybko. Poszliśmy na śniadanko, później pakowanie i koło 9 można było jechać. Było ciepło, ale już bez takiego gorąca. Mieliśmy zaplanowaną trasę do granicy drogą rowerową wzdłuż rzeki. Co wybraliśmy? Najbardziej ruchliwą drogę w okolicy, koszmar, nigdy więcej. Na granicy kolejki niewielkie, więc po kilku minutach jesteśmy już na Węgrzech. Trochę głównej drogi i zjeżdżamy na te mniej uczęszczane, z drogą rowerową i to asfaltową. Nie może być za pięknie, bo w miasteczkach ten asfalt zamienia się koślawe płyty i kostkę brukową z krawężnikami. Nigdy tylu zakazów w ciągu dnia nie złamałem :D Kilometry mijały sprawnie, ale cały dzień myśleliśmy tylko o jednym, o 110 km. Miał być tam prom, na bocznej drodze. Czy jest, tego nie wiemy. Lepiej, żeby był, bo inaczej czeka nas objazd, taki na pół dnia. Prom był na całe szczęście i już po kilku kilometrach mamy 3 kraj tego dnia. Słowacja wita nas miasteczkiem pełnym cyganów. Jedziemy wzdłuż ukraińskiej granicy i mój telefon przełączył się na tamtejszą się- a to drań, tak nie można. Docieramy do miasteczka Leles, gdzie miejscowy rowerzysta wskazuje nam jedyny otwarty sklep. Miejscówek brak, do tego wzbudzamy takie zainteresowanie, że pora stąd uciekać. Mamy też inny problem- zbliża się burzowy front. Jedziemy przez pustkowia- to kolejny problem. Wielkie Kapuśany wcale wielkie nie były, więc za sprawą reklamy jedziemy szukać noclegu. Wszystko zajęte, w większości przez robotników. Dzwonią i kierują nas na drugi koniec miasta, w miejsce o tragicznych opiniach. Po drodze znajdujemy inną miejscówkę, jeszcze nieczynną, przy pijalni piwa. Dla nas zrobiło się czynne i byliśmy pierwszymi gośćmi. Zajebista pizza i darmowe piwko od właściciela- tak się kończy ten długi dzień. Co przyniesie front?

Na Węgrzech komfortowo. © miciu222145

Czasem też terepało. © miciu222145

Prom jednak był- rzeka Tisza. © miciu222145

Słowacka kładka- skrót. © miciu222145

Kładka była w kiepskim stanie. © miciu222145

Idzie front, będą burze. © miciu222145

Słowacka pizza i czeskie piwo. © miciu222145

Na Węgrzech komfortowo. © miciu222145

Czasem też terepało. © miciu222145

Prom jednak był- rzeka Tisza. © miciu222145

Słowacka kładka- skrót. © miciu222145

Kładka była w kiepskim stanie. © miciu222145

Idzie front, będą burze. © miciu222145

Słowacka pizza i czeskie piwo. © miciu222145
Dystans153.27 km Czas08:36 Vśrednia17.82 km/h VMAX50.94 km/h Podjazdy549 m
Odcinek 200/5135. "Koniec dobrej pogody".
Noc byłaby fajna, gdybym nie rozbił się głową w dół, w środku nocy robiłem przemeblowanie :D Poranek był ciepły, ale chmury zwiastowały jakieś zmiany w pogodzie. Ledwo ruszyliśmy, a już kropiło- z czasem już konkretnie padało. Przynajmniej na podjazdach było chłodniej. Po 50 km jesteśmy już na totalnej nizinie i musimy raz przeczekać krótki, aczkolwiek intensywny deszcz. Jechało się nad wyraz dobrze, więc dystans rósł w oczach. Tym oto sposobem dotarliśmy do Satu Mare, oczywiście miasto już raz odwiedziłem w roku 2014. Na noc i poranek zapowiadane były deszcze okrutne, więc nocleg zarezerwowany był w willi w samym centrum miasta, w całkiem dobrych pieniądzach. Na parkingu suszymy namioty pośród tabunu motocykli, śmieszny widok. Czy prognozy się sprawdzą? Zobaczymy.

Nie ma jak górki z rana. © miciu222145

Ciekawe, rumuńskie górki. © miciu222145

Nie ma jak rumuńskie góry. © miciu222145

Po deszczu pojawia się mgła nad szczytami. © miciu222145

Nie ma jak górki z rana. © miciu222145

Ciekawe, rumuńskie górki. © miciu222145

Nie ma jak rumuńskie góry. © miciu222145

Po deszczu pojawia się mgła nad szczytami. © miciu222145
Dystans98.95 km Czas05:48 Vśrednia17.06 km/h VMAX62.09 km/h Podjazdy490 m
Odcinek 199/5134. "Mała zmiana planów".
Noc byłaby idealna, gdyby nie rozmowy i muzyka nad rzeką- wszystko rozumieliśmy, więc to byli nasi rodacy. Po krótkiej rozmowie uciszyli się. No i znowu zapowiadał się upał, ale większy niż zwykle. Początkowe 25 km w dół pośród gór było wspaniałe. W Sebes skończyła się sielanka. Dotarliśmy do głównej drogi- właściwie, to dwie główne połączyły się w jedną zajebistą. Upał wykańczał, potężny ruch także. Ciężko o alternatywę, bo albo góry, albo szuter, gdzieś mocno dookoła, albo totalne nic. Miasto Aiud- tam powstał pomysł ominięcia tej nieszczęsnej drogi i przy okazji nadrobienia 60-70 km. Bocznymi po górach i szutrach, to nawet 100 km, sporo jak na wyprawę. Pociąg miał być za 10 minut. Nie zabierali rowerów, więc nie ma na nie biletów. Czy nas zabiorą? Zależy od humoru obsługi :D Przy załadunku pomaga kolejarz ze stacji, miło. W środku przedsionek mały, więc mój rower wędruje do przedziału pasażerskiego- opieram go o fotele i czekam na rozwój sytuacji. Oto nadchodzi on, konduktor. Coś tam mówi, my nie rozumiemy, ale wychodzi z tego, że to tak średnio wygląda i wróci później, jedziemy bez biletów. Prawie 40 stopni, okna w większości się nie otwierają i tak przez 2 godziny. Przed końcem podróży wraca konduktor- pokazuję banknot 50 lei i on kiwa, że wystarczy. Połowa z tego, to były bilety za nas, reszta "łapówka" za rowery. W sumie, to całość poszła "do kieszeni", bo biletów nie wystawił :D Tym sprytnym sposobem znaleźliśmy się w Kluż- Napoka. Jestem tu drugi raz, a dużych miast nie lubimy, więc uciekamy drogami w remoncie- straszna kurzawa w tym upale. Po pokonaniu 15 km łagodnego podjazdu, mamy wreszcie w dół i to po świeżym asfalcie, rewelacja. Zbaczamy nieco z trasy do centrum Vultureni. Tam jest szkoła, więc i miejsce dla nas się znajdzie. Gadamy z ciekawskimi dzieciakami, a gdy one kończą grę, my możemy iść spokojnie spać, oby spokojnie.

Poranek na kempingu. © miciu222145

Resztki górek na horyzoncie. © miciu222145

Ciekawa instalacja. © miciu222145

Aiud, Cytadela. © miciu222145

Tak to można. © miciu222145

Mikry sklep, a stacja jeszcze mniejsza. © miciu222145

Poranek na kempingu. © miciu222145

Resztki górek na horyzoncie. © miciu222145

Ciekawa instalacja. © miciu222145

Aiud, Cytadela. © miciu222145

Tak to można. © miciu222145

Mikry sklep, a stacja jeszcze mniejsza. © miciu222145