Dystans36.26 km Czas01:34 Vśrednia23.14 km/h VMAX39.25 km/h Podjazdy131 m
Dystans38.45 km Czas01:44 Vśrednia22.18 km/h VMAX41.13 km/h Podjazdy 97 m
Dystans36.19 km Czas01:37 Vśrednia22.39 km/h VMAX39.45 km/h Podjazdy 90 m
Dystans58.09 km Czas02:34 Vśrednia22.63 km/h VMAX36.82 km/h Podjazdy144 m
Dystans22.92 km Czas01:02 Vśrednia22.18 km/h VMAX29.88 km/h Podjazdy 40 m
Dystans24.31 km Czas00:57 Vśrednia25.59 km/h VMAX35.88 km/h Podjazdy 83 m
Dystans110.32 km Czas07:25 Vśrednia14.87 km/h VMAX40.14 km/h Podjazdy770 m
Odcinek 206/5467. Bałkany '24. 15. "Budapeszt".
Noc z tych lepszych, chociaż nad ranem zaczęło wiać i nie chciało przestać. Na szczęście głównie w plecy. Przed nami szlak Balaton-Budapeszt, więc dopóki będziemy się go trzymać, dopóty będzie jakaś infrastruktura dla nas. I jechało się całkiem fajnie, aż do jeziora Velence. Tam nieco zmodyfikowaliśmy trasę, bo szlak prowadził strasznie naokoło, a nas troszkę ograniczał czas. Jak to przed stolicą ruch bardzo duży, ale już w samym Budapeszcie zjeżdżamy nad Dunaj, gdzie odwiedzamy jakąś knajpę. Jedzenie może nie najtańsze, ale za to średnie :D Pora zmierzyć się z kolejną stolicą i zaglądnąć do centrum. Ostatnio to byłem tutaj na dworcu. Jak zwykle zamieszanie, jazda pod prąd, to na czerwonym- samo życie :D Kupujemy pamiątki i zbieramy się na dworzec, który nie wiadomo gdzie jest. Znajdujemy go jednak, a tam awaria informacji dla pasażerów. Żeby cokolwiek się dowiedzieć trzeba obskoczyć wszystkie stanowiska- piękna wizytówka przed ludźmi z całego świata. Nawet jeden francuz szukał u mnie pomocy, a ja sam nic nie wiedziałem, no szok. Autobus przyjechał 20 minut po czasie, a wyjechał jeszcze bardziej opóźniony. Jak zaczęliśmy z problemami, tak też skończyliśmy. Brak bagażnika na rowery, to pikuś, bo w luku bagażowym było miejsce. Grzesiek kupował bilet przez aplikację i nie zauważył, że aplikacja podsunęła Mu moje dane. Dlaczego? Bo wcześniej kupował bilety dla nas obu na kurs, który odwołano. Kierowcy stwierdzili, że nic się nie da zrobić i mogę jechać tylko ja. Ich zasranym obowiązkiem było po prostu sprzedać bilet, mimo, że było już po odjeździe. Nerwy, wkurwienie i samotna, nocna podróż do Rzeszowa. Dotarłem ok. 5 i z dworca pojechałem prosto do domu przespać się trochę. Co zrobił Grzesiek? Kupił bilet na autobus do Krakowa i dalej już pociągiem. Sprawa z Flixbusem w toku.
Małe podsumowanie.
Przejechaliśmy około 1530 km, w 14 pełnych dni, pokonaliśmy 11 815 m podjazdów. Odwiedziliśmy 5 krajów, z czego Macedonia i Grecja była dla mnie nowością. Albania i Macedonia, to totalna dzicz na drogach i kopcące Mercedesy w każdym możliwym wydaniu. Serbia ciut lepiej, jak małpy za kierownicą. Wszyscy ludzie na których trafiliśmy byli dla nas mili, na Węgrzech tylko na cyganów trzeba uważać. Bałkany pełne są porzuconych psów i kotów. Większość jest łagodna i chodzi, żebrając o jedzenie. Małe psy, czy koty atakują z różnych przypadkowych miejsc. Jak na tyle krajów, to wziąłem tylko Euro- w Albanii trochę wymieniłem, w Grecji nic nie robiłem. W Macedonii w pierwszym napotkanym sklepiku zapłaciliśmy albańskimi lekami, a Euro wymieniliśmy na Denary. W Serbii (Dinar) bankomat, to samo na Węgrzech (Lir). Większość zakupów opłaciłem Revolutem i jak zwykle bez problemów.

Już w Budapeszcie. © miciu222145

Nad Dunajem w Budapeszcie. © miciu222145

Wielka Hala Targowa, Budapeszt. © miciu222145

W centrum Budapesztu. © miciu222145

Niebo w ciasnych uliczkach Budapesztu. © miciu222145
Małe podsumowanie.
Przejechaliśmy około 1530 km, w 14 pełnych dni, pokonaliśmy 11 815 m podjazdów. Odwiedziliśmy 5 krajów, z czego Macedonia i Grecja była dla mnie nowością. Albania i Macedonia, to totalna dzicz na drogach i kopcące Mercedesy w każdym możliwym wydaniu. Serbia ciut lepiej, jak małpy za kierownicą. Wszyscy ludzie na których trafiliśmy byli dla nas mili, na Węgrzech tylko na cyganów trzeba uważać. Bałkany pełne są porzuconych psów i kotów. Większość jest łagodna i chodzi, żebrając o jedzenie. Małe psy, czy koty atakują z różnych przypadkowych miejsc. Jak na tyle krajów, to wziąłem tylko Euro- w Albanii trochę wymieniłem, w Grecji nic nie robiłem. W Macedonii w pierwszym napotkanym sklepiku zapłaciliśmy albańskimi lekami, a Euro wymieniliśmy na Denary. W Serbii (Dinar) bankomat, to samo na Węgrzech (Lir). Większość zakupów opłaciłem Revolutem i jak zwykle bez problemów.

Już w Budapeszcie. © miciu222145

Nad Dunajem w Budapeszcie. © miciu222145

Wielka Hala Targowa, Budapeszt. © miciu222145

W centrum Budapesztu. © miciu222145

Niebo w ciasnych uliczkach Budapesztu. © miciu222145
Dystans111.30 km Czas06:50 Vśrednia16.29 km/h VMAX38.04 km/h Podjazdy496 m
Odcinek 205/5466. Bałkany '24. 14. "Balaton".
Co było nie tak tej nocy? Otóż pod namiotem miałem kilka dziur jakiegoś zwierzątka. To właśnie zwierzątko próbowało się w nocy wydostać i skrobało w podłogę namiotu :D Kolejna noc do kitu. Ruszamy wzdłuż Dunaju do elektrowni atomowej w Paks. To by było na tyle jeśli chodzi o spokojną jazdę na dzisiaj. Dalej drogi już niekoniecznie były wyłącznie dla rowerzystów, a nawierzchnia i zachowania kierowców były bardzo słabe. Podjazdy jak były, to raczej niewielkie. Dotarliśmy wreszcie nad Balaton. Nadciągające chmury nie wróżyły nic dobrego, ale tylko pokropiło. Dostać się nad wodę, to jakiś koszmar. To jakieś tory, to dostęp ogrodzony i płatny. Plaża publiczna bidniutka, a zrujnowane ośrodki nie zachęcają żeby tutaj zostać. Chyba trafiliśmy w jakieś słabe miejsce, bo chyba nie wszędzie tak jest. Kolejny cel odhaczony, trzeba znaleźć jakieś boisko. Wjeżdżamy na szlak Balaton- Budapeszt i przy wiacie dla rowerzystów znajdujemy piękne boisko. Oczywiście jeszcze chwilowo zajęte. Mamy prąd i to w zasadzie tyle. Znwou chwilkę pada, ale to by było na tyle.

Nad Balatonem z burzami na horyzoncie. © miciu222145

Balaton zdobyty. © miciu222145

Burze poszły, zrobiło się ładnie. © miciu222145

Nad Balatonem z burzami na horyzoncie. © miciu222145

Balaton zdobyty. © miciu222145

Burze poszły, zrobiło się ładnie. © miciu222145
Dystans119.36 km Czas07:03 Vśrednia16.93 km/h VMAX33.21 km/h Podjazdy174 m
Odcinek 204/5465. Bałkany '24. 13. "Magyarország".
Noc cicha i spokojna. Rano jeszcze skorzystaliśmy z dobrodziejstw jakie nam udostępniono i ruszyliśmy w stronę Węgierskiej granicy. Po 20 km jesteśmy już w EU- wreszcie mam internet i nie muszę szukać wifi. Jak Węgry, to i płasko. Tak właśnie było- pola i płasko po horyzont. W pierwszym miasteczku namierzamy bankomat, co by gotówkę podjąć. Moja kolej- wkładam kartę, wybieram 19 000 forintów, wklepuję pin i.....zły pin. Przy trzeciej próbie zeżre mi kartę po ptokach. Ja się wkurwiam, ludzie się śmieją, więc kończę zabawę. Debil ze mnie, zamiast Revoluta użyłem innej karty :D Teraz wszystko gra- pin był dobry, tylko karta była zła. Kolejne kilkadziesiąt kilometrów było nudne, ale kierowcy jacyś ostrożniejsi, a jechaliśmy głównie drogami rowerowymi. W miejscowości Baja wbijamy nad Dunaj na szlak Eurovelo 6. Zaczyna się on nad Atlantykiem we Francji, a kończy nad Morzem Czarnym w Rumunii. Czyli w Rumunii i na trasie Wiedeń- Bratysława już nim jechałem. Od razu pojawia się poważna restauracja. Coś my się nażarli to szok: gulasz, później sernik, kawa, piwo, następnie piwo i na koniec piwo. Upał jak był, tak nic się nie zmieniło. Jedziemy wzdłuż tego Dunaju, zmieniamy stronę i nagle asfalt zamienia się w piach. Troszkę objedziemy i będzie git. W wiosce Gerjen mamy boisko, oczywiście jeszcze zajęte. Trening się kończy, więc gadamy z chłopakami i dostajemy po browarze :D Noc nadciąga, więc nie ma co zwlekać. Popełniłem srogi błąd przy rozbijaniu się, ale o tym później.

Węgierski wiatrak. © miciu222145

Można godnie podróżować, Węgry. © miciu222145

Knajpa dosyć wypasiona. © miciu222145

Jak Węgry, to gulasz być musi. © miciu222145

Serniczek na deserek. © miciu222145

Węgierski wiatrak. © miciu222145

Można godnie podróżować, Węgry. © miciu222145

Knajpa dosyć wypasiona. © miciu222145

Jak Węgry, to gulasz być musi. © miciu222145

Serniczek na deserek. © miciu222145
Dystans124.72 km Czas07:38 Vśrednia16.34 km/h VMAX49.05 km/h Podjazdy496 m
Odcinek 203/5464. Bałkany '24. 12. "Dobrzy ludzie".
Oczywiście światła na stadionie świeciły całą noc. Nie wiem po co, ale kompletnie to nie przeszkadzało. Nad ranem straszliwie darło się jakieś zwierzę, pierwszy raz coś takiego słyszałem. Nie wiedziałem czy zostać na miejscu, czy spier!@lać :D Jadąc do Nowego Sadu mamy jeszcze kilka podjazdów, ale dalej, to już totalna płaskość. Jeśli chodzi o widoki, to najlepsze już chyba za nami, a przynajmniej dzisiaj. Tak się turlamy w tym upale od miasta do miasta, od sklepu do sklepu. Tym mozolnym sposobem docieramy do Starej Moravicy. Park wodny odpada jako nocleg, ale pobliskie boisko nadaje się idealnie. Już tradycyjnie trwa akurat trening. Alex, czyli węgierski Serb, były zawodnik, bardzo się zainteresował naszą podróżą, o sobie też wiele nam opowiedział. Na koniec zostawił nam klucz do jednego z budynków. Mamy prysznic, prądu pod dostatkiem, a w lodówce gratisowa woda i piwko 0 %. Takiego zakończenia dnia nam trzeba było, choć kompletnie się go nie spodziewaliśmy.

Twierdza Petrovaradin, Novy Sad, Serbia. © miciu222145

Dunaj w Nowym Sadzie. © miciu222145

Śmieci w chmurze, typowe Bałkany. © miciu222145
Tutaj akurat dowozili świeże śmieci- zdechnąć można było.

Baćka Topola i jej zabytki. © miciu222145

Na robocie. © miciu222145
Grzesiek w końcu nabył nowe papucie, znaczy się klapki, produkcji tureckiej.

Twierdza Petrovaradin, Novy Sad, Serbia. © miciu222145

Dunaj w Nowym Sadzie. © miciu222145

Śmieci w chmurze, typowe Bałkany. © miciu222145
Tutaj akurat dowozili świeże śmieci- zdechnąć można było.

Baćka Topola i jej zabytki. © miciu222145

Na robocie. © miciu222145
Grzesiek w końcu nabył nowe papucie, znaczy się klapki, produkcji tureckiej.