Wpisy archiwalne w kategorii
Rumunia
Dystans całkowity: | 2658.82 km (w terenie 32.00 km; 1.20%) |
Czas w ruchu: | 148:02 |
Średnia prędkość: | 17.96 km/h |
Maksymalna prędkość: | 65.00 km/h |
Suma podjazdów: | 18626 m |
Suma kalorii: | 59922 kcal |
Liczba aktywności: | 24 |
Średnio na aktywność: | 110.78 km i 6h 10m |
Więcej statystyk |
Dystans102.95 km Czas05:30 Vśrednia18.72 km/h VMAX51.00 km/h Podjazdy1110 m
Temp.30.0 °C SprzętRadon ZR Litening Custom
Rumunia dzień 4.
Budzimy się rano mocno nie wyspani. Seba tak chrapał, że chyba tylko jemu to nie przeszkadzało. Lekkie śniadanko i rozpoczynamy kolejny dzień kręcenia. Początek, to ciągła jazda wzdłuż jeziora, co pod koniec było już trochę nudne- jechaliśmy tak przez 35 km. Jest trochę podjazdów, ale bez jakiejś masakry: Potoci-Ruginesti-Buhalnita-Hangu-Poiana Largului. W tej miejscowości znajduke mega wywalony w kosmos wiadukt, na którym łączą się cztery ważne drogi. Tuż obok niego znajduje się "Diabelski kamień"- Piatra Dracului. Noramlnie wystaje ponad lustro wody, jednak stan wody był tak niski, że gdzieś w oddali płynęła jedynie rzeka. Tak to powinno wyglądać. Zjechaliśmy pod wiadukt i tam zrobiliśmy sobie piknik z zakupionym wcześniej żarciem. Czas płynie nieubłaganie, więc trzeba się zbierać- zaczynamy podjazd, którego część przejedziemy dzisiaj, dokładnie 65 kilometrowy odcinek :D Topoliceni-Ruseni-Galu-Savinesti-Frumosu-Farcasa-Borca-Madei, pogoda tak nas rozleniwia, kilometry przybywają opornie, że kupujemy browary, żarcie i rozkładamy się nad rzeką i przez 2 h oddajemy się błogiemu lenistwu-Lunca-Pietroasa-Brosteni- jemy obiad i spotykamy Polaków z Krakowa, Satu Mare-Cojoci-Chiril. Ładnych kilkadziesiąt kilometrów szukaliśmy miejsca na nocleg, jednak każdy kawałek płaskiego terenu był odgrodzony, albo znajdował się w centrum wioski. Droga, to była inna historia- dziury, betonowa nawierzchnia i resztki wiekowego asfaltu- auta gubiły tam rejestracje :D Postanowiliśmy rozbić się tuż poniżej drogi nad rzeką Bistrita. Kilka metrów od namiotu mieliśmy czyściutki strumyk.
Jezioro.© miciu222145
Z widokiem na jezioro.© miciu222145
Lecim pod górkę.© miciu222145
Jazda idzie opornie- robimy piknik.© miciu222145
Izotoniki.© miciu222145
Może by zadzwonić ?© miciu222145
Fajowski wiadukt.© miciu222145
Miciu i wiadukt, a moze wiadukt i Miciu ?© miciu222145
Ta mróweczka, to ja.© miciu222145
Diabelski kamień- powinien być w wodzie do połowy.© miciu222145
Rozwidlenie.© miciu222145
Lecimy dalej.© miciu222145
Odwiedziny w monastyrze.© miciu222145
Wreszcie coś konkretnego.© miciu222145
Kolejna miejscówka.© miciu222145
Lodówka.© miciu222145
Dystans116.40 km Czas06:18 Vśrednia18.48 km/h VMAX46.00 km/h Podjazdy1524 m
Temp.30.0 °C SprzętRadon ZR Litening Custom
Rumunia dzień 3.
To była chyba najchłodniejsza noc, do tego mnóstwo wilgoci i ślimaki oraz mrówki, które oblazły rowery. Słonko znowu ładnie grzeje, a Seba zamienia sakwy i po 400 m musi wszystko mocować od nowa :D Wczoraj rozpoczęliśmy podjeżdżać, więc dzisiaj mieliśmy ciekawy początek- 19 km pod górę. Podjazd prowadzi nas prosto na przeł. Bucin na wysokości 1287 metrów. Tam odpoczywamy przed dalszą drogą. Dalszy zjazd zalesionymi serpentynami jest mocno chłodny, ale jakoś to przeżyliśmy i docieramy do płaskiej i trochę nudnej drogi. Przez Borzont i Joseni docieramy do miasta Gheorgheni. Tam nieco błądzimy przez marne oznakowanie, a szukaliśmy Kauflanda oczywiście :D
Znowu poważniejszy posiłek i przerwa- upał staje się nie do zniesienia. Czeka nas kolejny podjazd na prawie identyczną wysokość jak poprzednio. Tym razem na zjeździe czeka nas największa atrakcja dnia dzisiejszego- wąwóz Bicaz. Robi niesamowite wrażenie, które psują nieco tłumy i wszechobecne kramy. Tam okazuje się, że tarcza 160 mm i spiekane klocki to za mało, żeby zatrzymać 100 kg pędzące w dół. W ten magiczny sposób palę przednie klocki i zaczynają wyć przy hamowaniu. Dalej jest jeszcze stromiej, do tego dochodzą serpentyny, coś pięknego :)
Docieramy kolejno do Bicaz Chei i Bicazu Ardelean. Dalej jest Lunca i miejscowość Bicaz. Pora na zakupy i szukanie noclegu. Szału nie ma, nawet pewien camping oferuje niesamowite warunki do rozbicia namiotu- spadek prosto do jeziora. Tuż obok na szczęście są domki i po krótkiej walce na języki dostajemy 3 osobowy pokój w domku. Całość mieści się na d jeziorem Bicaz (Izvorul Muntelui). Jak zwykle pichcimy, ogarniamy się i idziemy spać- tym razem Seba był "gwiazdą" tej nocy :D
Kawałek zjazdu wąwozem Bicaz
Znowu poważniejszy posiłek i przerwa- upał staje się nie do zniesienia. Czeka nas kolejny podjazd na prawie identyczną wysokość jak poprzednio. Tym razem na zjeździe czeka nas największa atrakcja dnia dzisiejszego- wąwóz Bicaz. Robi niesamowite wrażenie, które psują nieco tłumy i wszechobecne kramy. Tam okazuje się, że tarcza 160 mm i spiekane klocki to za mało, żeby zatrzymać 100 kg pędzące w dół. W ten magiczny sposób palę przednie klocki i zaczynają wyć przy hamowaniu. Dalej jest jeszcze stromiej, do tego dochodzą serpentyny, coś pięknego :)
Docieramy kolejno do Bicaz Chei i Bicazu Ardelean. Dalej jest Lunca i miejscowość Bicaz. Pora na zakupy i szukanie noclegu. Szału nie ma, nawet pewien camping oferuje niesamowite warunki do rozbicia namiotu- spadek prosto do jeziora. Tuż obok na szczęście są domki i po krótkiej walce na języki dostajemy 3 osobowy pokój w domku. Całość mieści się na d jeziorem Bicaz (Izvorul Muntelui). Jak zwykle pichcimy, ogarniamy się i idziemy spać- tym razem Seba był "gwiazdą" tej nocy :D
Kawałek zjazdu wąwozem Bicaz
Wszędobylskie ślimaki.© miciu222145
Chciał zechlać Sida.© miciu222145
Profesjonalne podpórki.© miciu222145
Z dołu przyjechaliśmy, a końca podjazdu nie widać.© miciu222145
Po polskiemu proszę.© miciu222145
Widoczki zacne.© miciu222145
Trzech śmiałków z Rzeszowa.© miciu222145
Czas na obiad.© miciu222145
Na Sebę można liczyć :D© miciu222145
Atrakcja dnia- wąwóz Bicaz.© miciu222145
Jest cudnie.© miciu222145
Strome serpentynki.© miciu222145
Rumuński klasyk na postoju.© miciu222145
Tama na jeziorze Bicaz.© miciu222145
Nocleg znaleziony.© miciu222145
Dystans107.19 km Czas05:25 Vśrednia19.79 km/h VMAX55.00 km/h Podjazdy934 m
Temp.30.0 °C SprzętRadon ZR Litening Custom
Rumunia dzień 2.
W nocy raczej się nie wyspaliśmy. Zaraz na początku tuż przy naszym namiocie pojawiła się jakaś bestia (zwierzozwierz), groźnie powarczała tuż za naszymi głowami, ale w końcu sobie poszła. Jednak byliśmy tak wydygani, że raczej czuwaliśmy niż spali. Później też było wesoło, bo jakiś duży konar spadł tuż obok nas, do tego co chwilę coś łaziło koło namiotów- w lesie mogliśmy się tego spodziewać. Poranek był rześki, a że czekał nas od razu zjazd, to trzeba było się lepiej ubrać. W miejscowości Teaca robimy postój na śniadanie. Słonko ładnie przygrzewa, a lokalni mieszkańcy próbują do nas zagadywać, co przynosi różne skutki- ogólnie ludzie spokojni. Po śniadanku ruszamy dalej i od razu atakujemy podjazd serpentynami. Tuż przed zjazdem pijemy kawę i przez miejscowości Lunca i Santo docieramy do większego miasta- Reghin. Dopadamy Kauflanda i robimy zakupy, jednocześnie jemy też obfitszy posiłek, zapijając wszystko złocistym napojem. Tutaj również jesteśmy atrakcją i co chwilę ktoś nas zagaduje- upał doskwiera co raz bardziej. W opuszczeniu miasta pomaga nam mój mały satelitarny pomocnik. Czeka nas kolejny podjazd, również urozmaicony w serpentyny: Beica de Jos-Nadasa-Chiheru de Jos-Chiheru de Sus. Na zjeździe przy prędkości ok. 50 km/h przybijam "piątkę" jakiemuś dzieciakowi- rękę myślałem, że mi urwie :D Eremitu-Sacadat i Sovata. Robimy zakupy i musimy szukać miejscówki na nocleg. Tuż za miejscowością Praid znajdujemy zjazd nad rzekę i tam postanawiamy spędzić kolejną noc, tym razem w towarzystwie mrówek. Dużym plusem była czyściutka rzeka płynąca tuż obok- można się umyć i schłodzić browary :D
Senny poranek.© miciu222145
Śniadanko.© miciu222145
A któż to tak pędzi ?© miciu222145
Kawka stawia na nogi.© miciu222145
Takich zaprzęgów mijaliśmy setki.© miciu222145
Przerwa :D© miciu222145
Rumuńskie krajobrazy.© miciu222145
Charakterystyczne bramy.© miciu222145
Krowy biegały sobie luzem.© miciu222145
Całkiem niezła miejscówka.© miciu222145
Kąpiel w lodowatej rzece.© miciu222145
Coś się jarać nie chciało.© miciu222145
Dystans12.56 km Czas00:40 Vśrednia18.84 km/h VMAX40.00 km/h Podjazdy148 m
Temp.28.0 °C SprzętRadon ZR Litening Custom
Z Miciem przez świat, czyli Rumunia dzień 1.
Nadszedł dzień, kiedy nasze rowerowe plany na długi weekend doczekały się realizacji. Razem z Włochatym i Sebolem udaliśmy się do Rumunii. Podczas ponad 11 godzinnej podróży poznaliśmy kilka krajów, m.in. Słowację, Węgry i Rumunię oczywiście. Nie obeszło się bez nerwów, gdy zauważyłem brak moich kluczy do mieszkania- okazało się, że zostawiłem je w drzwiach od domofonu. Klucze znalazł sąsiad i wszystko dobrze się skończyło.Pod wieczór dotarliśmy do miasta Bistrita i pod Kauflandem założyliśmy bazę. Trzeba było poszukać miejscówki na spanie, a że zaczęło się ściemniać, to kilometrów przejechaliśmy niewiele, ale za to pod górkę: Bistrita-Visoara-Saratel. Na wzgórzu, na skraju lasu rozbiliśmy namioty- o nocnych przygodach napiszę w kolejnym odcinku :D
Pakowanie w toku.© miciu222145
Balony koło Dukli.© miciu222145
Góra Tokaj, czyli w krainie wina.© miciu222145
Rumunia wita.© miciu222145
Uff, już nie daleko.© miciu222145
Obładowane rumaki.© miciu222145
Obok miejscówki na spanie.© miciu222145