Dystans103.23 km Teren5.00 km Czas05:17 Vśrednia19.54 km/h VMAX49.00 km/h Podjazdy981 m
Temp.28.0 °C SprzętRadon ZR Litening Custom
Rumunia dzień 6.
Wstajemy dość wcześnie, w okolicach 7. Jak do tej pory jedyna noc, kiedy naprawdę się wyspałem. Ruszamy szlakiem w stronę gór, gdzieś na punkt widokowy. Jedziemy na pusto, więc idziemy jak wiosenna burza. Seba tak napierał, że po 2 km urwał szprychę. Wracamy do namiotów i próbujemy ogarnąć tą awarię. Szprychę okręcamy wokół innej, bo od strony kasety nie da się jej wyciągnąć. Demontujemy błotnik, o który krzywe koło mocno ocierało. Wreszcie koło 10 wyjeżdżamy, ale i tak wstępujemy jeszcze do sklepu- słońce strasznie przypieka. Lekki zjazd doprowadza nas do miasteczka Moisei. Tam targ odbywał się na przelotowej drodze: kramy, konie, samochody porozrzucane byle gdzie, spacerujące zwierzaki i głośna muza, gdzie my jesteśmy ? Jakiś inny świat :D Za Sacel zaliczamy ostatni podjazd serpentynami, a przynajmniej tak nam się wydawało. W straszliwym upale docieramy na przełęcz. Tam jemy i pijemy, a Seba brata się z miejscowym kundelkiem. Piesio tak nas polubił, że na zjeździe bardzo długo biegł za nami- smutny był to widok.
Ponad 30 km zjazdu dało nam wytchnienie i już myśleliśmy, że ostatnie kilometry do Bistrity miną spokojnie. Nagle nie wiadomo skąd pojawił się podjazd. W pełnym słońcu, przez ok. 5 km jechaliśmy na wysokich obrotach, pod koniec myślałem, że zemrę. Wszyscy przeżyli i na szczycie zrobiliśmy postój w cieniu. Do samego miasta prowadził już tylko zjazd. W mieście bardzo duży ruch, a my musimy przez całe przejechać. Z pewną niepewnością zaglądamy pod Kauflanda. Samochód mocno zakurzony, ale stał na swoim miejscu :)
Małe podsumowanie.
Jeśli ktoś chce tanio poznać jakiś kraj, to Rumunia jest do tego idealna. Mega dziurawe, ale właśnie remontowane drogi zniechęcają, ale przy odrobinie szczęścia od auta nic nie opadnie, a koła będą całe (więcej jest punktów z wulkanizacją, jak sklepów). Rumuńscy kierowcy jeżdżą bardzo szybko, wyprzedzają gdzie tylko się da, ale absolutnie nie mam do nich żadnych zastrzeżeń- mijali nas szerokim łukiem i ciągle trąbili, czasem bez powodu.
Najlepiej zabrać ze sobą kartę płatniczą, albo euro- kurs jest bardzo korzystny. Sklepów nie brakuje, ale wygodniej jest wybierać supermarkety, nie trzeba nic mówić :D Na tych drogach opony rowerowe o niskim profilu raczej będą się kiepsko spisywać, bo dziur jest mnóstwo. Moje o szerokości 1.75 były chyba optymalne.
Ludzie są bardzo spokojni i przyjacielscy, a Policja potrafi się bawić sygnałami pod jakimś wiejskim barem :D Na drogach jest mnóstwo konnych zaprzęgów, spotkanie ciągnika jest wydarzeniem dnia. Im bardziej pofałdowany teren, tym trudniej znaleźć miejsce na namiot, każdy wolny kawałek jest ogrodzony.
To pisałem ja- Miciu vel. Mielony :D
Ponad 30 km zjazdu dało nam wytchnienie i już myśleliśmy, że ostatnie kilometry do Bistrity miną spokojnie. Nagle nie wiadomo skąd pojawił się podjazd. W pełnym słońcu, przez ok. 5 km jechaliśmy na wysokich obrotach, pod koniec myślałem, że zemrę. Wszyscy przeżyli i na szczycie zrobiliśmy postój w cieniu. Do samego miasta prowadził już tylko zjazd. W mieście bardzo duży ruch, a my musimy przez całe przejechać. Z pewną niepewnością zaglądamy pod Kauflanda. Samochód mocno zakurzony, ale stał na swoim miejscu :)
Z Pietrosulem w tle.© miciu222145
Seba znów nabroił.© miciu222145
Można, a nawet tak trzeba.© miciu222145
Trzeba to ogarnąć.© miciu222145
Jadymy przez wioski.© miciu222145
Odpoczynek na podjeździe.© miciu222145
Włochaty walczy.© miciu222145
Opuszczamy region Maramures.© miciu222145
Ciekawa brama.© miciu222145
Seba znalazł koleżankę.© miciu222145
Cieniutkie deseczki nie budziły zaufania.© miciu222145
Finalny napis.© miciu222145
Małe podsumowanie.
Jeśli ktoś chce tanio poznać jakiś kraj, to Rumunia jest do tego idealna. Mega dziurawe, ale właśnie remontowane drogi zniechęcają, ale przy odrobinie szczęścia od auta nic nie opadnie, a koła będą całe (więcej jest punktów z wulkanizacją, jak sklepów). Rumuńscy kierowcy jeżdżą bardzo szybko, wyprzedzają gdzie tylko się da, ale absolutnie nie mam do nich żadnych zastrzeżeń- mijali nas szerokim łukiem i ciągle trąbili, czasem bez powodu.
Najlepiej zabrać ze sobą kartę płatniczą, albo euro- kurs jest bardzo korzystny. Sklepów nie brakuje, ale wygodniej jest wybierać supermarkety, nie trzeba nic mówić :D Na tych drogach opony rowerowe o niskim profilu raczej będą się kiepsko spisywać, bo dziur jest mnóstwo. Moje o szerokości 1.75 były chyba optymalne.
Ludzie są bardzo spokojni i przyjacielscy, a Policja potrafi się bawić sygnałami pod jakimś wiejskim barem :D Na drogach jest mnóstwo konnych zaprzęgów, spotkanie ciągnika jest wydarzeniem dnia. Im bardziej pofałdowany teren, tym trudniej znaleźć miejsce na namiot, każdy wolny kawałek jest ogrodzony.
To pisałem ja- Miciu vel. Mielony :D
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!
Komentarze
Z chęcią bym się tak pomęczył z obładowanym rowerem:)
A później przeczytam wersję Włochatego:P
Pozdro!