Wpisy archiwalne w kategorii
Z sakwami
Dystans całkowity: | 22277.20 km (w terenie 391.00 km; 1.76%) |
Czas w ruchu: | 1272:29 |
Średnia prędkość: | 17.51 km/h |
Maksymalna prędkość: | 69.84 km/h |
Suma podjazdów: | 151381 m |
Maks. tętno maksymalne: | 180 (90 %) |
Maks. tętno średnie: | 140 (70 %) |
Suma kalorii: | 449724 kcal |
Liczba aktywności: | 204 |
Średnio na aktywność: | 109.20 km i 6h 14m |
Więcej statystyk |
Dystans102.77 km Czas06:29 Vśrednia15.85 km/h VMAX60.65 km/h Podjazdy1458 m
Odcinek 080. Sardynia 04. "Tak ma być".
Jest pogoda, jest i dobry dystans. Po pysznym śniadanku, ruszyliśmy zdobywać wyspę. Choć poranek był rześki, to podjazdy w słońcu szybko nas rozgrzały. Bywało ciężko, ale jechało się rewelacyjnie. Widoków nie brakowało, a zjazdy z ponad 400 m nad samo morze rozwalały mózg- u nas, to nierealne. Z gór nad wodę, znowu w głąb wyspy, by na koniec wylądować nad wodą. Dzisiaj niedziela, więc wszystko zamknięte, a zapasy wody wyschły. Pytamy starszą panią krzątającą się przy domu o wodę z kranu. Ta przynosi nam dwie butelki mineralnej :) Szukamy czegoś na nocleg. Kawałek łąki przy stawie wystarczy. Dlaczego te ptaszyska się tak drą? Mimo, że byliśmy z dala od drogi, to ktoś nas mocno obserwował, ale w końcu sobie pojechał.
Wspinaczka z widokiem na Guspini. © miciu222145
Pierwsza przełęcz zdobyta- przed miasteczkiem Arbus. © miciu222145
Góry na Sardynii. © miciu222145
Niebiańska plaża. © miciu222145
Kręcimy z widoczkami. © miciu222145
Wspinamy się nad Buggem. © miciu222145
Okolice Nebidy. © miciu222145
Wspinaczka z widokiem na Guspini. © miciu222145
Pierwsza przełęcz zdobyta- przed miasteczkiem Arbus. © miciu222145
Góry na Sardynii. © miciu222145
Niebiańska plaża. © miciu222145
Kręcimy z widoczkami. © miciu222145
Wspinamy się nad Buggem. © miciu222145
Okolice Nebidy. © miciu222145
Dystans55.45 km Czas03:15 Vśrednia17.06 km/h VMAX30.61 km/h Podjazdy298 m
Odcinek 079. Sardynia 03. "Ochłodzenie".
Dzień zapowiadał się kiepsko. Rano walnęło gradem, później deszczem. Co chwilę przewalały się deszczowe chmury- radary Windy sprawdziły się idealnie. Chwilę miało nie padać, więc wyruszamy- okolice godziny 11. Ochłodzenie dotarło i tutaj, ale nie w takiej skali jak w Polsce. Jedziemy w stronę drogi, która właściwie nie wiadomo czy istnieje. Jej brak mocno skomplikowałby trasę. Po drodze mijamy mnóstwo flamingów- strasznie płochliwe, ale piękne ptaszyska. Po 23 km docieramy do drogi zagadki. Zaczyna padać, dookoła leje okrutnie. Droga, szumna nazwa, istnieje, ale ruch jest ograniczony. Sam stan tego "czegoś" też jest mocno wątpliwy. Po drugiej stronie zatoki oristano zaczyna padać- kryjemy się w marinie- jest automat z kawką, więc jest git. Zaczynają się górki, a pogoda robi co może, żeby nas zniechęcić. Deszcz, śnieg, wiatr- jest kiepsko. Szczyt dookoła pokryły się śniegiem. Przejechaliśmy niewiele i po takim dniu bierzemy kwaterę. Śpimy w Guspini nad salonem z motocyklami. Bardzo fajna miejscówka.
Grad o poranku. © miciu222145
Flamingów się nie spodziewałem. © miciu222145
Pogoda słaba, ale widoki ciekawe. © miciu222145
"Droga" w Maceddi. © miciu222145
Grad o poranku. © miciu222145
Flamingów się nie spodziewałem. © miciu222145
Pogoda słaba, ale widoki ciekawe. © miciu222145
"Droga" w Maceddi. © miciu222145
Dystans80.00 km Czas04:46 Vśrednia16.78 km/h VMAX52.41 km/h Podjazdy800 m
Odcinek 078. Sardynia 02. "Pozmieniało się".
Ranek może za ciepły nie był, ale jakoś do przeżycia. Na pewno wiało jak cholera. Po zaledwie 2 km odbijamy w głąb wyspy, pojeździć po górkach. Pogoda zaczęła się mocno sypać. Do Cuglieri docieramy lekko przemoczeni, tam obrywamy taką ulewą, że odechciewa się jazdy. Zjazd z najwyższego punktu na trasie był druzgocący. 6 stopni na zjeździe- dawno tak nie zmarzłem. W Oristano stwierdzamy, że od opadów się nie opędzimy i trzeba coś zarezerwować. W Santa Giusta czekał na nas nocleg- oczywiście po drodze się rozpadało. W nocy pojawił się grad.
Morze mocno wzburzone. © miciu222145
Widoczki niczego sobie na tej Sardynii. © miciu222145
Podwójne espresso być musi. © miciu222145
Okolice Torro del Pozzo. © miciu222145
Murali nie brakuje. © miciu222145
Wieczorek w ciepełku. © miciu222145
Morze mocno wzburzone. © miciu222145
Widoczki niczego sobie na tej Sardynii. © miciu222145
Podwójne espresso być musi. © miciu222145
Okolice Torro del Pozzo. © miciu222145
Murali nie brakuje. © miciu222145
Wieczorek w ciepełku. © miciu222145
Dystans59.46 km Czas03:39 Vśrednia16.29 km/h VMAX57.69 km/h Podjazdy909 m
Odcinek 077. Sardynia 01. "Buon giorno".
W tym roku nietypowo. Wiosnę postanowiłem powitać na obcej, włoskiej ziemi. Miało być fajnie i ciepło. Jak było? Oto dzień pierwszy.
Dzień wcześniej trzeba było dotrzeć do Katowic i tam przenocować- wieczorem padał deszcz ze śniegiem. No słabo.
Z rana samolot do Alghero. taki tam kurort, ale przed sezonem niewiele się tam dzieje. Lot przebiegł bez przeszkód i punktualnie. Na miejscu było świeżo po deszczu, ale słonko już ładnie przygrzewało. Zostawiamy torby rowerowe w naszym przyszłym noclegu i ruszamy na podbój Sardynii. Piękne widoki mieliśmy cały dzień- z prawej Morze Śródziemne, po lewej góry. Coś wspaniałego. Zdjęcie za zdjęciem, espresso goni espresso, a kilometry lecą. Podjazdów też się nazbierało sporo. Robimy zakupy i szukamy miejscówki na nocleg. Miasto Bosa, więc łatwo nie będzie. Znajdujemy trawnik obok składu butli gazowych, nieczynnej myjni i opuszczonego domku- istny pierdolnik. Gość od butli coś tam gadał, że "privata", ale my "non capisco" :D
Ponad chmurami. © miciu222145
Nad morzem śródziemnym. © miciu222145
Tak to można jechać- Alghero-Bosa. © miciu222145
Droga marzenie, Morze Śródziemne. Sardynia. © miciu222145
Krowy śródziemnomorskie. © miciu222145
Widok na Morze Śródziemne. © miciu222145
Rowerki w opuszczonym domu. Tylna ściana, to...skała :D © miciu222145
Dzień wcześniej trzeba było dotrzeć do Katowic i tam przenocować- wieczorem padał deszcz ze śniegiem. No słabo.
Z rana samolot do Alghero. taki tam kurort, ale przed sezonem niewiele się tam dzieje. Lot przebiegł bez przeszkód i punktualnie. Na miejscu było świeżo po deszczu, ale słonko już ładnie przygrzewało. Zostawiamy torby rowerowe w naszym przyszłym noclegu i ruszamy na podbój Sardynii. Piękne widoki mieliśmy cały dzień- z prawej Morze Śródziemne, po lewej góry. Coś wspaniałego. Zdjęcie za zdjęciem, espresso goni espresso, a kilometry lecą. Podjazdów też się nazbierało sporo. Robimy zakupy i szukamy miejscówki na nocleg. Miasto Bosa, więc łatwo nie będzie. Znajdujemy trawnik obok składu butli gazowych, nieczynnej myjni i opuszczonego domku- istny pierdolnik. Gość od butli coś tam gadał, że "privata", ale my "non capisco" :D
Ponad chmurami. © miciu222145
Nad morzem śródziemnym. © miciu222145
Tak to można jechać- Alghero-Bosa. © miciu222145
Droga marzenie, Morze Śródziemne. Sardynia. © miciu222145
Krowy śródziemnomorskie. © miciu222145
Widok na Morze Śródziemne. © miciu222145
Rowerki w opuszczonym domu. Tylna ściana, to...skała :D © miciu222145
Dystans100.28 km Czas05:10 Vśrednia19.41 km/h VMAX51.84 km/h Podjazdy524 m
Odcinek 185. D12. "Dzień powrotów".
To była chyba najspokojniejsza noc...i najzimniejsza, choć nie zmarzłem. Może to wczorajsza cytrynóweczka zrobiła robotę? Mgła jak fix i 9 stopni. Na początek 15 km podjazdu, więc nie było zimno: Iskań-Nienadowa-Hucisko Nienadowskie-Łopuszka Wielka-Kańczuga-Przeworsk-Gniewczyna Łańcucka. Słońce świeciło, deszczyk kropił, pora się rozjechać do domów. Świętoniowa-Białobrzegi-Łańcut-Krzemienica-Strażów. Wpadłem z odwiedzinami do Wujka, a później już do domu. 12 dni, 79h i 40 minut,1396 km, 10 805 m przewyższeń, średnia 17,5 km/h, max. 69 km/h. Odwiedziłem 8 województw :)
Mglisty poranek. © miciu222145
MOR w Iskani, idealny do pichcenia. © miciu222145
Zamknięty most. © miciu222145
Mglisty poranek. © miciu222145
MOR w Iskani, idealny do pichcenia. © miciu222145
Zamknięty most. © miciu222145
Dystans106.61 km Czas06:07 Vśrednia17.43 km/h VMAX58.68 km/h Podjazdy1356 m
Odcinek 184. D11. "Załamanie pogody".
Wiata była dobrym pomysłem, bo ok. 3 przyszła burza. Poranek był bardzo chłodny, ale nie padało. No to jedziemy. Po 2 km. walnęło gradem, później ulewa. 2km zjazdu, prędkość ponad 50 km/h, a deszcz zalewa oczy. Oczywiście byliśmy pośrodku niczego. Dopadliśmy przystanek, oczywiście cali przemoknięci. Tak po parę kilometrów jazdy, trochę czekania, bo deszcz. Tak dojeżdżamy do Krempnej. Szczawne, Kulaszne, Czaszyn i Lesko. Pora na przerwę na Orlenie. Oczywiście się rozpadało, ale w sumie przestało, więc jedziemy. Tuż przed Górami Słonnymi rozlało się na dobre. Godzina czekania, a i tak jechaliśmy w lekkim deszczu. Zjeżdżamy do Tyrawy Wołoskiej i wychodzi upragnione słoneczko, można wyschnąć. Przekraczamy San i w Mrzygłodzie robimy kolejną przerwę. Kolejno jedziemy przez Dobrą, Ulucz, Żohatyń, by dzień zakończyć w Iskani przy szkole i punkcie MOR GrennVelo. Pogoda i podjazdy wykończyły nas. Do kolacji cytrynówka 0,5, zniknęła nie wiadomo kiedy :D
Będzie lało, czy nie? © miciu222145
Trzeba się schronić. © miciu222145
Serpentyny, Kulaszne. © miciu222145
W drodze do Leska. © miciu222145
Góry Słonne, punkt widokowy na Bieszczady :D © miciu222145
Na Pogórzu Przemyskim, już bez deszczu. © miciu222145
Będzie lało, czy nie? © miciu222145
Trzeba się schronić. © miciu222145
Serpentyny, Kulaszne. © miciu222145
W drodze do Leska. © miciu222145
Góry Słonne, punkt widokowy na Bieszczady :D © miciu222145
Na Pogórzu Przemyskim, już bez deszczu. © miciu222145
Dystans109.81 km Teren8.00 km Czas07:02 Vśrednia15.61 km/h VMAX69.84 km/h Podjazdy1316 m
Odcinek 183. D10. "Ulubione tereny".
Większość noclegów ma jakąś wadę, ten też miał. Otóż, tuż za drogą jeździły sobie pociągi :D Ale był i plus, razem z minusem, czyli prund, elektronika naładowana. Noc była ciepła, więc dzień zapowiadał się upalnie. Będzie to dzień podjazdów i już pierwszy mamy na dzień dobry. Po 34 km docieramy do Uścia Gorlickiego, czyli zmieniliśmy Beskid Sądecki, na Niski. 25 km pod górę niecałe 10 w dół :D Później mamy Kwiatoń, Gładyszów i wspinaczkę w stronę Wołowca. Na zjeździe Grzesiek gubi 2 śrubki od bagażnika- na szczęście miałem zapasowe. Droga z Wołowca, to był mój błąd- inną drogę miałem na myśli, nie wiem dlaczego pojechaliśmy żółtym szlakiem. Spacer przez rzekę x5, to był pikuś. Droga zamieniła się w wąską ścieżkę, ostro w dół i pod górę, do tego kamienie, błoto i woda. Takie dobre mtb, tylko z sakwami. Wiedziałem gdzie jesteśmy i, że nie potrwa, to długo, więc jechaliśmy spokojnie. Jesteśmy już na szuterku Rozstajne-Nieznajowa. Jedziemy do Krempnej, tam robimy przerwę. Kolejna wspinaczka przez Polany w stronę Chyrowej. Zjeżdżamy do Tylawy i kierujemy się drogą na Komańczę. Na postoju w Jaśliskach robi się nieciekawie, bo nadciągają burze. Docieramy do Moszczańca. Tam rozbijamy się pod wiatą, która ochroni nas przed deszczem. Znowu natłukliśmy przewyższeń.
Z buta, bez buta. © miciu222145
Cerkiew w Kwiatoniu. © miciu222145
Cerkiew w Krempnej. © miciu222145
Ahh, ten Beskid Niski. © miciu222145
Może lać. © miciu222145
Wiekowy instrybutor. © miciu222145
Będzie się działo. © miciu222145
Z buta, bez buta. © miciu222145
Cerkiew w Kwiatoniu. © miciu222145
Cerkiew w Krempnej. © miciu222145
Ahh, ten Beskid Niski. © miciu222145
Może lać. © miciu222145
Wiekowy instrybutor. © miciu222145
Będzie się działo. © miciu222145
Dystans129.95 km Czas07:00 Vśrednia18.56 km/h VMAX56.16 km/h Podjazdy694 m
Odcinek 182. D9. "Śladami burz".
Coś tam pospałem, ale to za mało. Przywitała nas mgła. Poszła do góry i od razu zrobiło się gorąco. Jedziemy do Czarnego Dunajca, niestety bardzo ruchliwą drogą. Niektóre barany jak nie wyprzedzą natychmiast, to im chyba zwieracze puszczają, bezmózgie ameby. Wizyta na BP i wracamy, by wjechać na spokojniejszą drogę. Tak docieramy do Ludźmierza i później do Nowego Targu. Velo Dunajec poprowadzi nas spokojnie i do celu, czyli do Velo Czorsztyn. Wzdłuż Jeziora Czorsztyńskiego docieramy do Czorsztyna, niestety mgła psuła widoki. Do Krościenka nad Dunajcem niestety główną. Tam w karczmie jemy obiad. Pojawiają się burze, i gdzie się nie pojawimy, będzie świeżo po opadach. Nie wiem, czy źle patrzyliśmy, czy to tak wygląda, ale Velo Dunajec jest maga pocięte- raz boczna droga, raz główna. Łącko- Stary Sącz na szczęście mamy ten szlak, albo boczne dróżki z mega podjazdami, dobrze je znałem :D Mijamy Nowy Sącz i docieramy do Kamionki Wielkiej. Na tutejszym stadionie jest rozgrywany akurat mecz. Rozmawiamy z gospodarzem obiektu i możemy przenocować. Nie bedą nam zamykać bramy, ale mamy" nie spalić chałupy" :D
Velo Dunajec, Nowy Targ. © miciu222145
Wzdłuż Dunajca. © miciu222145
Jezioro Czorsztyńskie. © miciu222145
Zamki dwa. © miciu222145
W Krynicy burza. © miciu222145
Velo Dunajec, Nowy Targ. © miciu222145
Wzdłuż Dunajca. © miciu222145
Jezioro Czorsztyńskie. © miciu222145
Zamki dwa. © miciu222145
W Krynicy burza. © miciu222145
Dystans114.89 km Czas07:06 Vśrednia16.18 km/h VMAX59.76 km/h Podjazdy1647 m
Odcinek 181. D8. "Salmopol, Krowiarki".
Nocleg był trochę niewypałem, ale jedziemy dalej. Wskakujemy na WTR i w sumie nie jest źle, ale szuter i sakwy, to tak średni się lubią. Od rana mamy pod górę, a przed nami ponad 20 km podjazdu. Docieramy do Wisły- jeden wielki remont, kiedyś będzie fajnie. Zwieńczeniem podjazdu jest Przełęcz Salmopolska- to moja kolejna wizyta tutaj. Dobrze, że jest trochę lasu, bo byśmy się ugotowali w tym gorącu. Teraz trochę, a właściwie 20 km zjazdu. Po drodze mamy mega zatłoczony Szczyrk, a na końcu Żywiec. Jeszcze upalnie, ale na niebie zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Na zjeździe do Zawoi zaczyna padać, ale dosyć szybko przestaje. Minęliśmy Beskid Makowski i wjeżdżamy w Beskid Żywiecki- po lewej Polica, po prawej Babia Góra. Jak Babia Góra, to Przełęcz Krowiarki. Pora przekroczyć 1000 m. n.p.m. Byłem tutaj, ale samochodem. Zjeżdżamy do Zubrzycy Górnej i kawałek dalej znajdujemy nocleg- na osłoniętym, szkolnym podwórku. W szkole ktoś ewidentnie nocował razem z psem, ale nas nie odwiedził. W oddali majaczą już tatrzańskie szczyty.
Wisła- Malinka. © miciu222145
Posiłek u stóp Mosornego Gronia. © miciu222145
Przytulnie i cicho. © miciu222145
Wisła- Malinka. © miciu222145
Posiłek u stóp Mosornego Gronia. © miciu222145
Przytulnie i cicho. © miciu222145
Dystans129.35 km Teren4.00 km Czas07:43 Vśrednia16.76 km/h VMAX56.88 km/h Podjazdy1081 m
Odcinek 180. D7. "Słaby pomysł".
Spałem jak zwykle, czyli bez komentarza. W nocy było zimno, ale perseidy było zajebiście widać. Poranek bardzo ładny, a później dosyć gorąco. Troszkę się musieliśmy wrócić, bo przegapiliśmy skrót: Kazimierz-Lisięcice-Baborów-Racibórz-Gorzyce-Moszczenica-Godów. Kilka lat temu startowałem tutaj na dystansie 515 km :D Odnajdujemy Żelazny Szlak Rowerowy, po nasypach linii kolejowej- jedzie się wybornie. Zebrzydowice-Dębowiec-Ustroń. Tutaj wjechaliśmy na Wiślaną Trasę Rowerową w poszukiwaniu ....kempingu. Miejsca podobno były, miejsce całkiem spoko, rozbiliśmy się nad Wisłą. Niestety sąsiedztwo mieliśmy głośne i chamskie. I noc do bani. Niby się ogarnęliśmy, ale niesmak pozostał. Koszt: namiot z ludziem- 27 zł, prysznic na monety- 4 zł na spokojnie.
Wstaje nowy dzień. © miciu222145
Beskidy na horyzoncie. © miciu222145
Na kempingu. © miciu222145
Wstaje nowy dzień. © miciu222145
Beskidy na horyzoncie. © miciu222145
Na kempingu. © miciu222145