Wpisy archiwalne w kategorii

Z sakwami

Dystans całkowity:22868.95 km (w terenie 393.00 km; 1.72%)
Czas w ruchu:1314:15
Średnia prędkość:17.40 km/h
Maksymalna prędkość:69.84 km/h
Suma podjazdów:158091 m
Maks. tętno maksymalne:180 (90 %)
Maks. tętno średnie:140 (70 %)
Suma kalorii:460889 kcal
Liczba aktywności:212
Średnio na aktywność:107.87 km i 6h 11m
Więcej statystyk
Dystans132.45 km Czas07:26 Vśrednia17.82 km/h Podjazdy580 m
Kalorie 2700 kcal Temp.25.0 °C SprzętRadzio :)
Odcinek 195. PL-DE-CZ (3) "Prom, którego nie było".
Niewyspany, czyli poranek jak każdy inny. Wyjeżdżamy przed 8 i od razu uderzamy na Circle K, co by się ogarnąć. Jeszcze wizyta w Biedrze i możemy lecieć. Przebijamy się do Nieniec i wzdłuż granicy, pod wiatr jedziemy do Frankfurtu nad Odrą. Tam robimy dłuższą przerwę nad Odrą. Teraz w Słubicach wracamy do Polski. Obieramy boczne drogi w kierunku Rzepina, który całkiem zgrabnie objeżdżamy i przez Cybinkę jedziemy w stronę Maszewa, gdzie promem mamy dostać się na drugą stronę Odry. Wcześniej jednak, w Rybakach robimy postój pod sklepem i rozmawiamy z miejscowymi. Polecają prom, więc na niego jedziemy. Znaki i Policjant sprowadzają nas na ziemię- prom nieczynny, zbyt niski poziom wody. Musimy nadłożyć drogi i jedziemy do Krosna Odrzańskiego. Tam robimy zakupy i w pobliskim Starym Raduszcu rozbijamy się na suchym jak pieprz boisku, nad rzeką Bóbr. Mocno się zachmurzyło i nawet kilka minut kropiło- to tyle deszczu na ten wyjazd.

Wjeżdżamy do Niemiec.
Wjeżdżamy do Niemiec. © miciu222145
Nadodżański szlak.
Nadodżański szlak. © miciu222145
Franfurt nad Odrą.
Franfurt nad Odrą. © miciu222145
Darmowe witaminki.
Darmowe witaminki. © miciu222145
Pole namiotowe na boisku.
Pole namiotowe na boisku. © miciu222145
Most w okolicy.
Most w okolicy. © miciu222145
Dzień chyli się ku końcowi.
Dzień chyli się ku końcowi. © miciu222145
Kolacyjka.
Kolacyjka. © miciu222145
Dystans155.55 km Czas08:55 Vśrednia17.44 km/h VMAX47.00 km/h Podjazdy717 m
Kalorie 3000 kcal Temp.32.0 °C SprzętRadzio :)
Odcinek 194. PL-DE-CZ (2) "No to zaczynamy"
Pociąg przyjeżdża nawet punktualnie, więc tuż po 6 wspinamy się na dworcowe schody w Szczecinie. Troszkę nie możemy złapać kierunku, ale jakoś się udaje i lecimy na Kołbaskowo. Robi się gorąco, a my przekraczamy granicę i jedziemy niemieckimi wioskami. Po jakimś czasie wracamy jednak do Polski i pobliskimi lasami jedziemy do Cedyni. Dzień planujemy zakończyć w Kostrzyniu nad Odrą, więc kilometry lecą, a w upale łatwo nie jest. Nawadniałem się mocno, wypiłem mnóstwo piwa. W Kostrzyniu Grzesiek kupuje licznik i jedziemy nad Wartę. Nocleg szału nie robił, bo obok było boisko ze zraszaczami i linia kolejowa, ale już nie było czasu na szukanie. Do tego jakieś dziwne zwierzaki nas straszyły, jak zwykle mało spałem.


Wygodnie do Niemiec.
Wygodnie do Niemiec. © miciu222145

Ściągacz piorunów w Rosov.
Ściągacz piorunów w Rosov. © miciu222145

Wytchnienie od słońca.
Wytchnienie od słońca. © miciu222145

Dolina miłości.
Dolina miłości. © miciu222145

Będzie terepało.
Będzie terepało. © miciu222145

Kolacyjka.
Kolacyjka. © miciu222145

Tęcza na koniec dnia.
Tęcza na koniec dnia. © miciu222145
Dystans102.25 km Czas05:14 Vśrednia19.54 km/h VMAX50.00 km/h Podjazdy600 m
Kalorie 2000 kcal Temp.30.0 °C SprzętRadzio :)
Odcinek 193. PL-DE-CZ (1) "Pierwsze kilometry".
Pora wystartować z kolejną wyprawą. Brat podwiózł mnie do Janowa Lubelskiego i stąd zacząłem swoją podróż w kierunku Lublina. Na początek musiałem zipem lepiej błotnik złapać- rower złożony na szybko i nie testowany. Całkiem zgrabnie docieram nad Zalew Zemborzycki, gdzie piję piwko i się opalam. Później zaglądam do rozkopanego centrum Lublina. Później jeszcze jazda na dworzec PKP, ale to już bez Garmina. Na szczęście pociąg miał duży przedział na rowery. Przed nami 12h nocnej podróży do Szczecina.


Na trasie do Lublina.
Na trasie do Lublina. © miciu222145

Zalew Zemborzycki.
Zalew Zemborzycki. © miciu222145

Chwila przerwy.
Chwila przerwy. © miciu222145
Dystans128.37 km Czas06:27 Vśrednia19.90 km/h VMAX53.00 km/h Podjazdy1050 m
Kalorie 2700 kcal Temp.35.0 °C SprzętRadzio :)
Odcinek 195. "Morze Czarne. 13) Peszek".
Około godziny 11 jesteśmy już we Lwowie. Troszkę się motamy, ale ostatecznie wylatujemy w dobrym kierunku. Byle do granicy, bo tych wariatów mam już dość. Robimy oczywiście tradycyjne postoje. Na granicy poszło sprawnie i gonimy na dworzec, bo Grzesiek wyczytał, że za chwilę ma pociąg. Faktycznie, zostało 10 minut. Mnie nie chce się czekać godzinę, więc jadę do domu na rowerze. Taki był plan, ale nic nie wyszło. Na podjeździe do Krasiczyna tracę siły, oblewają mnie poty. Nie ma szans, żebym w taki upale jechał dalej. Ostatkiem sił wracam na dworzec. Pociąg odjeżdża za 5 minut i nim wracam do Rzeszowa. Dobrze, że miałem ze sobą dobrą reklamówkę, bo zwróciłem, to co mnie tak sponiewierało. Mianowicie, był to lód zjedzony w Mościskach. Komuś się lody rozmroziły i zamroził je ponownie, a ja się zatrułem tym gównem.
Jeśli ktoś lubi ekstremalną jazdę, to polecam ukraińskie drogi, jakby ktoś zwierzęta wsadził za kierownicę, to jeździły by podobnie. Drogi fatalne, ceny bardzo fajne, bo np piwo Lwowskie, to ok. 1,40-1,50 zł. Hostel ok. 22 zł. Mołdawia- ceny ciut wyższe, ale drogi dużo lepsze i kierowcy są normalni.


Na koniec, zanim wrócę do domu :D
Dystans16.07 km Czas01:21 Vśrednia11.90 km/h VMAX32.00 km/h Podjazdy220 m
Kalorie 500 kcal Temp.30.0 °C SprzętRadzio :)
Odcinek 193. "Morze Czarne. 11) Odessa".
Pora zacząć kolejny dzień. Wybieramy się na pieszą wędrówkę po Odessie. Celem jest dworzec kolejowy, a że jest dość daleko, to coś zobaczymy. Na dworcu pytamy, czy z biletem internetowym trzeba jeszcze coś robić? Słyszymy, że nie. Dla nas to za mało i pytamy w innym okienku. Tam odsyłają nas do odpowiednich okienek, gdzie wydadzą nam bilety. W pociągu byłby niezły zonk. Wracamy do hostelu na obiad. Później wsiadam na odpowiedni środek transportu, czyli rower, po spacerku 11 km. Kierunek- Morze Czarne. Przebić się przez miasto, to pikuś. Dostać się na plażę przez labirynt dróg, to jest wyzwanie. Udaje się- moczę nogi w Morzu Czarnym. Życie znowu bez celu. Można wracać.

Budynek opery.

Ratusz przy bulwarze nadmorskim.

Schody Potiomkinowskie.

Widok z góry na terminal promowy.

W drodze nad morze.

Morze ładnie pozowało.


Rzeszów- Odessa. Koniec.
Dystans86.65 km Teren5.00 km Czas05:41 Vśrednia15.25 km/h VMAX34.00 km/h Podjazdy490 m
Kalorie 2200 kcal Temp.35.0 °C SprzętRadzio :)
Odcinek 192. "Morze Czarne. 10) Byle do celu".
W nocy zerwał się tak silny wiatr, że miejscówka między drzewami była idealna. Zastanawiałem się tylko jak duże drzewo mam nad namiotem :D Na szczęście było małe. Rano okazało się, że nie mam powietrza z przodu- coś się wbiło z boku. Ruszamy brzegiem rzeki, po głębokim miejscami piachu- wiatr robił swoje, jedzie się koszmarnie. W Shabo robimy postój na śniadanie- tutaj powstają wina i koniaki. Wjeżdżamy na główną drogę i zaczynamy zmagania z debilami. Zmierzamy ku Zatoce i znajdującemu się tam podnoszonemu mostowi. W Zatoce tłumy ludzi, a most to stary rupieć- pierwsze spotkanie z Morzem Czarnym ma miejsce właśnie tutaj. Jedziemy wzdłuż Dniestru i widzimy po drugiej stronie miejsce gdzie spaliśmy. Na poboczu mnóstwo stoisk z arbuzami, melonami i brzoskwiniami. Co jakiś czas robimy postoje, bo z tymi wariatami nie da się wspólnie jechać. Do samej Odessy można się nerwowo wykończyć. W Odessie musimy znaleźć hostel. Namiary do Garmina i jedziemy jak po sznurku. Jesteśmy dzień wcześniej, a miejsc jeszcze nie ma, więc odsyłają nas gdzie indziej. Tam też lipa, to znowu jedziemy w inne miejsce. Nareszcie odwiedzamy TAKi Hostel i bingo. Akurat panują pustki, więc idealnie. Ogarniamy się i idziemy na zakupy, po drodze wstępując na piwo. Mieszkamy w bardzo cichej okolicy w klimatycznej kamienicy, są nawet Polacy.


Piaskowa droga.


Rozpadający się most.

Oto i ono- Morze Czarne.

Odpoczynek.

Podwórko.

Odessa.

Dystans106.46 km Czas06:33 Vśrednia16.25 km/h VMAX47.00 km/h Podjazdy580 m
Kalorie 2600 kcal Temp.28.0 °C SprzętRadzio :)
Odcinek 191. "Morze Czarne. 9) Ochłodznie".
Spodziewałem się, że bez śniadania  nie odjedziemy i tak też było. Jajecznica na słoninie i warzywa, ależ to było dobre. Żal odjeżdżać, mam tylko nadzieję, że zostawiamy po sobie dobre wrażenie, bo małą rekompensatę zostawiliśmy, głupio byłoby tak bez niczego odjechać. Już od rana w oddali słychać burzę, ktoś wjeżdża w stado gęsi samochodem- kierowcy tutaj, to jakieś chore zjeby. Jest fajnie chłodno, ale bez standardowych postojów się nie obejdzie. Dojeżdżamy do Białogrodu nad Dniestrem. Mieści się tam Twierdza Akerman. Sonety Krymskie Mickiewicza- autor podróżował po tych terenach i właśnie w sonetach to opisuje. Przejeżdżamy przez miasto i docieramy do wody. Może to morze? Napotkany gościu sprowadza nas na ziemię- to Dniestr, ale do morza blisko. Pora rozglądnąć się za miejscówką do spania. Teren wydaje się być idealny i znajdujemy małą polankę wśród drzew- później się okaże, że był to dobry pomysł. Na brzegu bije niewielkie źródełko, miejsce idealne na kąpiel i pranie. Wodę do picia bierzemy z pobliskiej zajezdni "marszrutek".


Na dworcu.

Trochę za dużo- 1,25 l.

Twierdza Akerman.


Nad Dniestrem.
Dystans126.92 km Teren7.00 km Czas07:45 Vśrednia16.38 km/h VMAX52.00 km/h Podjazdy1200 m
Kalorie 3600 kcal Temp.36.0 °C SprzętRadzio :)
Odcinek 189. "Morze Czarne. 7) Zabójcze drogi".
Trochę odpoczęliśmy, chociaż nocna impreza w przyhotelowej restauracji troszkę zakłócała mój sen. Opona zmieniona, więc można jechać, tylko cholernie się nie chce. Upał potworny, więc ratujemy się to piwem, to kwasem. Niestety studnie zniknęły całkowicie. W Lozovej mamy dość, a przed nami podjazdy, o których nie wiedzieliśmy oczywiście. Trochę się wypłaszczyło, by zaatakować podwójnie i to szutrem. Auta wzbijały tony kurzu, a my niekoniecznie jadąc brnęliśmy pod górę. Nareszcie szczyt, wjechaliśmy w krainę winnic. Jedzie się już lepiej, ale wodę musimy brać od mieszkańców, bo studnie zdemolowane, albo z małą ilością wody. Rozbijamy się tradycyjnie, czyli na łące. Na niebie pojawiały się co chwilę samoloty, w końcu Kiszyniów i lotnisko jest całkiem nie daleko.


Sielskie życie w Lozovej.

Jeszcze z asfaltem.


Koszmar.


Winnice i sady.


Dystans33.84 km Czas02:17 Vśrednia14.82 km/h VMAX46.00 km/h Podjazdy390 m
Kalorie 900 kcal Temp.36.0 °C SprzętRadzio :)
Odcinek 188. "Morze Czarne. 6) Czas odpocząć".
Mimo bliskości drogi, to nawet się wyspałem. Górka za górką, w porannej spiekocie docieramy do Falesti. Tradycyjna przerwa pod sklepem i zaglądamy na targ, gdzie udaje się kupić oponę. Dla jaj pytamy o cenę noclegu w napotkanym hotelu. Okazuje się bardzo przyzwoita, pewnie przez brak klientów. Postanawiamy zrobić dzień przerwy. Idziemy na zakupy, a później już tylko tv w klimatyzowanym pokoju. Rowery tymczasem odpoczywały na tyłach budynku, w firmie gdzie produkuje się różne cuda z betonu.


Poranne widoki.

Sielskie klimaty.

Rumuńskie pagórki.

W hotelu Laguna.

Chłodek i późniejsze TdP w tv.

Pyszne wino.
Dystans135.01 km Teren5.00 km Czas08:35 Vśrednia15.73 km/h VMAX54.00 km/h Podjazdy1270 m
Kalorie 3500 kcal Temp.35.0 °C SprzętRadzio :)
Odcinek 187. "Morze Czarne 5) Gdzie ten most?".
Dzisiaj wyrobiliśmy się dość szybko, bo o 7:30 już jechaliśmy na stację. Tam wiadomo- kawka, wi-fi. Teren dosyć pofałdowany, ale drogi lepsze i kierowcy jacyś bardziej ogarnięci. Kierujemy się w stronę jeziora na granicy z Rumunią. W wiosce Zaicani robimy dłuższy postój. W większości małych sklepów w Mołdawii i na Ukrainie można kupić lane piwo, nawet w szklanych kuflach. Takie też zamawiamy, z arbuzem wyśmienite :D Przy jeziorze ma być most, więc lecimy w ten żar po górkach. Według mojej mapy zamiast mostu, ma być prom- też dobrze. Skręcamy na szuter i dojeżdżamy do wody. Zagotowałem się. Prom był, ale chyba z 10 lat temu. Trzeba wracać w tym upale, po tych górkach- Grzechu jeszcze laczka zalicza :/ W wiosce kolejne piwo. Jesteśmy już na dobrej drodze, gdy nagle asfalt zamienia się w szuter. Po kilku kilometrach jest git i lecimy wzdłuż granicy z Rumunią. Pustkowia, na granicy widać wieże obserwacyjne, rozbić się raczej ciężko, bo za blisko. Skręcamy w pola, gdy nagle z chaszczy ktoś nas woła. Skąd się wziął na takim zadupiu i co tam robił? Nic, jedziemy dalej. W Movileni wpadamy na łąkę i tam kończymy ten zryty dzień.



Jesteśmy w dupie.

Sklepowe piwo.

Na asfalt brakło hajsu.
© 2017 Exsom Group, LLC. All Rights Reserved. Terms of Service · Privacy Policy · DMCA · System Status