Wpisy archiwalne w kategorii
Z sakwami
Dystans całkowity: | 22277.20 km (w terenie 391.00 km; 1.76%) |
Czas w ruchu: | 1272:29 |
Średnia prędkość: | 17.51 km/h |
Maksymalna prędkość: | 69.84 km/h |
Suma podjazdów: | 151381 m |
Maks. tętno maksymalne: | 180 (90 %) |
Maks. tętno średnie: | 140 (70 %) |
Suma kalorii: | 449724 kcal |
Liczba aktywności: | 204 |
Średnio na aktywność: | 109.20 km i 6h 14m |
Więcej statystyk |
Dystans124.14 km Czas07:25 Vśrednia16.74 km/h VMAX60.00 km/h Podjazdy940 m
Odcinek 197. PL-DE-CZ (5) "Drezno".
Noc raczej z chłodnych, do tego mnóstwo wilgoci na namiotach. Wszyscy jeszcze spali, więc zostawiamy hajs pod kwiatkiem i lecimy w swoją stronę. Kierujemy się na Drezno, czyli jeden z obowiązkowych punktów tej wyprawy. Niestety dojazd odbywa się głównym drogami z widokiem na górki, których nie będzie nam brakowało. Od niemieckich kierowców moglibyśmy się wiele nauczyć, nam, w Polsce bliżej do dzikiej Ukrainy, jak do krajów zachodnich. Docieramy do Drezna i i trochę kręcimy się po centrum. Później robimy sobie piknik nad Łabą. Ilość rowerzystów na ścieżce przy rzece przeraża, taka rowerowa autostrada. Jedzie się mega wygodnie, choć czasem ścieżka wiedzie przez centrum jakiegoś miasteczka. Robi się ładnie, widokowo, a my docieramy do Konigstein. Jest kemping, nie ma sklepu- dziwne. Ogarniamy się i podziwiamy zachód słońca w saksonii szwajcarskiej.
W drodze do Drezna. © miciu222145
Główna droga, górki na horyzoncie. © miciu222145
Drezno tuz, tuż. © miciu222145
Drezno na horyzoncie. © miciu222145
W Dreźnie. © miciu222145
Drezno. © miciu222145
Wzdłuż Łaby. © miciu222145
Przerwa nad Łabą w Dreźnie. © miciu222145
Most nad Łabą. © miciu222145
Ciekawy krajobraz. © miciu222145
Kemping w Konigstein. © miciu222145
Zachód słońca w Konigstein. © miciu222145
W drodze do Drezna. © miciu222145
Główna droga, górki na horyzoncie. © miciu222145
Drezno tuz, tuż. © miciu222145
Drezno na horyzoncie. © miciu222145
W Dreźnie. © miciu222145
Drezno. © miciu222145
Wzdłuż Łaby. © miciu222145
Przerwa nad Łabą w Dreźnie. © miciu222145
Most nad Łabą. © miciu222145
Ciekawy krajobraz. © miciu222145
Kemping w Konigstein. © miciu222145
Zachód słońca w Konigstein. © miciu222145
Dystans144.79 km Teren3.00 km Czas08:20 Vśrednia17.37 km/h VMAX40.00 km/h Podjazdy580 m
Kalorie 2800 kcal Temp.25.0 °C
Odcinek 196. PL-DE-CZ (4) "Ślepa uliczka".
Poranek był na tyle chłodny, że jedyny raz podczas tej wyprawy założyłem wiatrówkę, sytuacja poprawiła się około 9. Jedziemy w stronę Gubina, gdzie tradycyjnie odwiedzamy Orlen. Teraz wjeżdżamy do Guben, czyli na stronę niemiecką. Od razu nadarza się skrót, tyle, że szutrowy. Pod wiatr jedziemy do Tauer, gdzie robimy dłuższy postój. Cottbus, Spremberg, cały czas pod wiatr, aż tu nagle znak informujący o zamkniętej drodze. Na środku drogi stoi dźwig i buduje most, którego w zasadzie jeszcze nie ma. Na pierwszy rzut oka, ciężko będzie, bo płynie rzeka, ale z pomocą przychodzi nam niemiecka rowerzystka. Pokazuje nam piękny objazd i jedziemy dalej. Kierujemy się na kemping, o którym w zasadzie nie wiemy nic. Wiatr nas wymęczył, ale docieramy na miejsce, które położone jest wśród jezior. Niemcy to dziwny naród, bo nie uznają innego języka jak swój, więc po angielsku się nie dogadamy. Piwo chociaż nie najlepsze, to smakowało wybornie. Cena? 2,5€ za 0,4 l. Wieczorna kąpiel w jeziorze Dreiweiberner wynagrodziła trudy dzisiejszego dnia.
Teraz szuterek. © miciu222145
Przerwa w Tauer. © miciu222145
Aleja z drzew. © miciu222145
Trochę nas wytrzęsło. © miciu222145
Ochłoda w jeziorze. © miciu222145
Widok na jezioro. © miciu222145
Teraz szuterek. © miciu222145
Przerwa w Tauer. © miciu222145
Aleja z drzew. © miciu222145
Trochę nas wytrzęsło. © miciu222145
Ochłoda w jeziorze. © miciu222145
Widok na jezioro. © miciu222145
Dystans132.45 km Czas07:26 Vśrednia17.82 km/h Podjazdy580 m
Odcinek 195. PL-DE-CZ (3) "Prom, którego nie było".
Niewyspany, czyli poranek jak każdy inny. Wyjeżdżamy przed 8 i od razu uderzamy na Circle K, co by się ogarnąć. Jeszcze wizyta w Biedrze i możemy lecieć. Przebijamy się do Nieniec i wzdłuż granicy, pod wiatr jedziemy do Frankfurtu nad Odrą. Tam robimy dłuższą przerwę nad Odrą. Teraz w Słubicach wracamy do Polski. Obieramy boczne drogi w kierunku Rzepina, który całkiem zgrabnie objeżdżamy i przez Cybinkę jedziemy w stronę Maszewa, gdzie promem mamy dostać się na drugą stronę Odry. Wcześniej jednak, w Rybakach robimy postój pod sklepem i rozmawiamy z miejscowymi. Polecają prom, więc na niego jedziemy. Znaki i Policjant sprowadzają nas na ziemię- prom nieczynny, zbyt niski poziom wody. Musimy nadłożyć drogi i jedziemy do Krosna Odrzańskiego. Tam robimy zakupy i w pobliskim Starym Raduszcu rozbijamy się na suchym jak pieprz boisku, nad rzeką Bóbr. Mocno się zachmurzyło i nawet kilka minut kropiło- to tyle deszczu na ten wyjazd.
Wjeżdżamy do Niemiec. © miciu222145
Nadodżański szlak. © miciu222145
Franfurt nad Odrą. © miciu222145
Darmowe witaminki. © miciu222145
Pole namiotowe na boisku. © miciu222145
Most w okolicy. © miciu222145
Dzień chyli się ku końcowi. © miciu222145
Kolacyjka. © miciu222145
Wjeżdżamy do Niemiec. © miciu222145
Nadodżański szlak. © miciu222145
Franfurt nad Odrą. © miciu222145
Darmowe witaminki. © miciu222145
Pole namiotowe na boisku. © miciu222145
Most w okolicy. © miciu222145
Dzień chyli się ku końcowi. © miciu222145
Kolacyjka. © miciu222145
Dystans155.55 km Czas08:55 Vśrednia17.44 km/h VMAX47.00 km/h Podjazdy717 m
Odcinek 194. PL-DE-CZ (2) "No to zaczynamy"
Pociąg przyjeżdża nawet punktualnie, więc tuż po 6 wspinamy się na dworcowe schody w Szczecinie. Troszkę nie możemy złapać kierunku, ale jakoś się udaje i lecimy na Kołbaskowo. Robi się gorąco, a my przekraczamy granicę i jedziemy niemieckimi wioskami. Po jakimś czasie wracamy jednak do Polski i pobliskimi lasami jedziemy do Cedyni. Dzień planujemy zakończyć w Kostrzyniu nad Odrą, więc kilometry lecą, a w upale łatwo nie jest. Nawadniałem się mocno, wypiłem mnóstwo piwa. W Kostrzyniu Grzesiek kupuje licznik i jedziemy nad Wartę. Nocleg szału nie robił, bo obok było boisko ze zraszaczami i linia kolejowa, ale już nie było czasu na szukanie. Do tego jakieś dziwne zwierzaki nas straszyły, jak zwykle mało spałem.
Wygodnie do Niemiec. © miciu222145
Ściągacz piorunów w Rosov. © miciu222145
Wytchnienie od słońca. © miciu222145
Dolina miłości. © miciu222145
Będzie terepało. © miciu222145
Kolacyjka. © miciu222145
Tęcza na koniec dnia. © miciu222145
Wygodnie do Niemiec. © miciu222145
Ściągacz piorunów w Rosov. © miciu222145
Wytchnienie od słońca. © miciu222145
Dolina miłości. © miciu222145
Będzie terepało. © miciu222145
Kolacyjka. © miciu222145
Tęcza na koniec dnia. © miciu222145
Dystans102.25 km Czas05:14 Vśrednia19.54 km/h VMAX50.00 km/h Podjazdy600 m
Odcinek 193. PL-DE-CZ (1) "Pierwsze kilometry".
Pora wystartować z kolejną wyprawą. Brat podwiózł mnie do Janowa Lubelskiego i stąd zacząłem swoją podróż w kierunku Lublina. Na początek musiałem zipem lepiej błotnik złapać- rower złożony na szybko i nie testowany. Całkiem zgrabnie docieram nad Zalew Zemborzycki, gdzie piję piwko i się opalam. Później zaglądam do rozkopanego centrum Lublina. Później jeszcze jazda na dworzec PKP, ale to już bez Garmina. Na szczęście pociąg miał duży przedział na rowery. Przed nami 12h nocnej podróży do Szczecina.
Na trasie do Lublina. © miciu222145
Zalew Zemborzycki. © miciu222145
Chwila przerwy. © miciu222145
Na trasie do Lublina. © miciu222145
Zalew Zemborzycki. © miciu222145
Chwila przerwy. © miciu222145
Dystans128.37 km Czas06:27 Vśrednia19.90 km/h VMAX53.00 km/h Podjazdy1050 m
Odcinek 195. "Morze Czarne. 13) Peszek".
Około godziny 11 jesteśmy już we Lwowie. Troszkę się motamy, ale ostatecznie wylatujemy w dobrym kierunku. Byle do granicy, bo tych wariatów mam już dość. Robimy oczywiście tradycyjne postoje. Na granicy poszło sprawnie i gonimy na dworzec, bo Grzesiek wyczytał, że za chwilę ma pociąg. Faktycznie, zostało 10 minut. Mnie nie chce się czekać godzinę, więc jadę do domu na rowerze. Taki był plan, ale nic nie wyszło. Na podjeździe do Krasiczyna tracę siły, oblewają mnie poty. Nie ma szans, żebym w taki upale jechał dalej. Ostatkiem sił wracam na dworzec. Pociąg odjeżdża za 5 minut i nim wracam do Rzeszowa. Dobrze, że miałem ze sobą dobrą reklamówkę, bo zwróciłem, to co mnie tak sponiewierało. Mianowicie, był to lód zjedzony w Mościskach. Komuś się lody rozmroziły i zamroził je ponownie, a ja się zatrułem tym gównem.
Jeśli ktoś lubi ekstremalną jazdę, to polecam ukraińskie drogi, jakby ktoś zwierzęta wsadził za kierownicę, to jeździły by podobnie. Drogi fatalne, ceny bardzo fajne, bo np piwo Lwowskie, to ok. 1,40-1,50 zł. Hostel ok. 22 zł. Mołdawia- ceny ciut wyższe, ale drogi dużo lepsze i kierowcy są normalni.
Na koniec, zanim wrócę do domu :D
Jeśli ktoś lubi ekstremalną jazdę, to polecam ukraińskie drogi, jakby ktoś zwierzęta wsadził za kierownicę, to jeździły by podobnie. Drogi fatalne, ceny bardzo fajne, bo np piwo Lwowskie, to ok. 1,40-1,50 zł. Hostel ok. 22 zł. Mołdawia- ceny ciut wyższe, ale drogi dużo lepsze i kierowcy są normalni.
Na koniec, zanim wrócę do domu :D
Dystans16.07 km Czas01:21 Vśrednia11.90 km/h VMAX32.00 km/h Podjazdy220 m
Odcinek 193. "Morze Czarne. 11) Odessa".
Pora zacząć kolejny dzień. Wybieramy się na pieszą wędrówkę po Odessie. Celem jest dworzec kolejowy, a że jest dość daleko, to coś zobaczymy. Na dworcu pytamy, czy z biletem internetowym trzeba jeszcze coś robić? Słyszymy, że nie. Dla nas to za mało i pytamy w innym okienku. Tam odsyłają nas do odpowiednich okienek, gdzie wydadzą nam bilety. W pociągu byłby niezły zonk. Wracamy do hostelu na obiad. Później wsiadam na odpowiedni środek transportu, czyli rower, po spacerku 11 km. Kierunek- Morze Czarne. Przebić się przez miasto, to pikuś. Dostać się na plażę przez labirynt dróg, to jest wyzwanie. Udaje się- moczę nogi w Morzu Czarnym. Życie znowu bez celu. Można wracać.
Budynek opery.
Ratusz przy bulwarze nadmorskim.
Schody Potiomkinowskie.
Widok z góry na terminal promowy.
W drodze nad morze.
Morze ładnie pozowało.
Rzeszów- Odessa. Koniec.
Budynek opery.
Ratusz przy bulwarze nadmorskim.
Schody Potiomkinowskie.
Widok z góry na terminal promowy.
W drodze nad morze.
Morze ładnie pozowało.
Rzeszów- Odessa. Koniec.
Dystans86.65 km Teren5.00 km Czas05:41 Vśrednia15.25 km/h VMAX34.00 km/h Podjazdy490 m
Odcinek 192. "Morze Czarne. 10) Byle do celu".
W nocy zerwał się tak silny wiatr, że miejscówka między drzewami była idealna. Zastanawiałem się tylko jak duże drzewo mam nad namiotem :D Na szczęście było małe. Rano okazało się, że nie mam powietrza z przodu- coś się wbiło z boku. Ruszamy brzegiem rzeki, po głębokim miejscami piachu- wiatr robił swoje, jedzie się koszmarnie. W Shabo robimy postój na śniadanie- tutaj powstają wina i koniaki. Wjeżdżamy na główną drogę i zaczynamy zmagania z debilami. Zmierzamy ku Zatoce i znajdującemu się tam podnoszonemu mostowi. W Zatoce tłumy ludzi, a most to stary rupieć- pierwsze spotkanie z Morzem Czarnym ma miejsce właśnie tutaj. Jedziemy wzdłuż Dniestru i widzimy po drugiej stronie miejsce gdzie spaliśmy. Na poboczu mnóstwo stoisk z arbuzami, melonami i brzoskwiniami. Co jakiś czas robimy postoje, bo z tymi wariatami nie da się wspólnie jechać. Do samej Odessy można się nerwowo wykończyć. W Odessie musimy znaleźć hostel. Namiary do Garmina i jedziemy jak po sznurku. Jesteśmy dzień wcześniej, a miejsc jeszcze nie ma, więc odsyłają nas gdzie indziej. Tam też lipa, to znowu jedziemy w inne miejsce. Nareszcie odwiedzamy TAKi Hostel i bingo. Akurat panują pustki, więc idealnie. Ogarniamy się i idziemy na zakupy, po drodze wstępując na piwo. Mieszkamy w bardzo cichej okolicy w klimatycznej kamienicy, są nawet Polacy.
Piaskowa droga.
Rozpadający się most.
Oto i ono- Morze Czarne.
Odpoczynek.
Podwórko.
Odessa.
Piaskowa droga.
Rozpadający się most.
Oto i ono- Morze Czarne.
Odpoczynek.
Podwórko.
Odessa.
Dystans106.46 km Czas06:33 Vśrednia16.25 km/h VMAX47.00 km/h Podjazdy580 m
Odcinek 191. "Morze Czarne. 9) Ochłodznie".
Spodziewałem się, że bez śniadania nie odjedziemy i tak też było. Jajecznica na słoninie i warzywa, ależ to było dobre. Żal odjeżdżać, mam tylko nadzieję, że zostawiamy po sobie dobre wrażenie, bo małą rekompensatę zostawiliśmy, głupio byłoby tak bez niczego odjechać. Już od rana w oddali słychać burzę, ktoś wjeżdża w stado gęsi samochodem- kierowcy tutaj, to jakieś chore zjeby. Jest fajnie chłodno, ale bez standardowych postojów się nie obejdzie. Dojeżdżamy do Białogrodu nad Dniestrem. Mieści się tam Twierdza Akerman. Sonety Krymskie Mickiewicza- autor podróżował po tych terenach i właśnie w sonetach to opisuje. Przejeżdżamy przez miasto i docieramy do wody. Może to morze? Napotkany gościu sprowadza nas na ziemię- to Dniestr, ale do morza blisko. Pora rozglądnąć się za miejscówką do spania. Teren wydaje się być idealny i znajdujemy małą polankę wśród drzew- później się okaże, że był to dobry pomysł. Na brzegu bije niewielkie źródełko, miejsce idealne na kąpiel i pranie. Wodę do picia bierzemy z pobliskiej zajezdni "marszrutek".
Na dworcu.
Trochę za dużo- 1,25 l.
Twierdza Akerman.
Nad Dniestrem.
Na dworcu.
Trochę za dużo- 1,25 l.
Twierdza Akerman.
Nad Dniestrem.
Dystans126.92 km Teren7.00 km Czas07:45 Vśrednia16.38 km/h VMAX52.00 km/h Podjazdy1200 m
Odcinek 189. "Morze Czarne. 7) Zabójcze drogi".
Trochę odpoczęliśmy, chociaż nocna impreza w przyhotelowej restauracji troszkę zakłócała mój sen. Opona zmieniona, więc można jechać, tylko cholernie się nie chce. Upał potworny, więc ratujemy się to piwem, to kwasem. Niestety studnie zniknęły całkowicie. W Lozovej mamy dość, a przed nami podjazdy, o których nie wiedzieliśmy oczywiście. Trochę się wypłaszczyło, by zaatakować podwójnie i to szutrem. Auta wzbijały tony kurzu, a my niekoniecznie jadąc brnęliśmy pod górę. Nareszcie szczyt, wjechaliśmy w krainę winnic. Jedzie się już lepiej, ale wodę musimy brać od mieszkańców, bo studnie zdemolowane, albo z małą ilością wody. Rozbijamy się tradycyjnie, czyli na łące. Na niebie pojawiały się co chwilę samoloty, w końcu Kiszyniów i lotnisko jest całkiem nie daleko.
Sielskie życie w Lozovej.
Jeszcze z asfaltem.
Koszmar.
Winnice i sady.
Sielskie życie w Lozovej.
Jeszcze z asfaltem.
Koszmar.
Winnice i sady.