Wpisy archiwalne w miesiącu
Maj, 2015
Dystans całkowity: | 1212.00 km (w terenie 137.00 km; 11.30%) |
Czas w ruchu: | 54:40 |
Średnia prędkość: | 22.17 km/h |
Maksymalna prędkość: | 77.00 km/h |
Suma podjazdów: | 11015 m |
Suma kalorii: | 25290 kcal |
Liczba aktywności: | 29 |
Średnio na aktywność: | 41.79 km i 1h 53m |
Więcej statystyk |
Dystans7.66 km Czas00:23 Vśrednia19.98 km/h VMAX30.00 km/h
Temp.6.0 °C SprzętZielona Zimówka- czyli sprzęt do jazdy ekstremalnej.
Dystans159.75 km Czas06:08 Vśrednia26.05 km/h VMAX77.00 km/h Podjazdy2130 m
Wietrzne Pogórze Przemyskie.
5 osób, 2 samochody, masa zabawy i masa podjazdów, czyli ostre ciśnięcie po Pogórzu przemyskim. udział wzięli: Michał, Przemek, Piotrek x2 i ja. Wieje, nawet bardzo, przez to, za ciepło nie jest. Póki co dmucha w plecy, więc jedziemy do Jawornika Ruskiego, po drodze zaliczając serpentynkę.
Jedziemy w Stronę Birczy, gdzie spotykamy Włochatego, który wraca z Przemyśla do Rzeszowa. Ciśnie pod wiatr, więc robimy przerwę na lody. Nie był to dobry pomysł, bo ostygliśmy i jedzie się kiepsko- do tej pory lecieliśmy sobie 45 km/h. Wspinamy się w stronę lotniska w Krajnej- chmurzy się, spadło nawet kilka kropel, ale czasem przedziera się słońce.
Odbijamy na Trójce i Jamną- trochę pod górę, malowniczą i dziurawą drogą, mijamy hotel w Arłamowie. Przez Grąziową i Wojtkową do Olszanicy na żarcie. Spotykamy ekipę z Leska i do Bezmiechowej jedziemy razem. Na szybowisko prowadzi podjazd, jak dla mnie najgorszy dzisiaj- kona włożył mi 10 s na samym szczycie. Dopiero na szosie można powiedzieć, że się tam podjechało :D
Szatański zjazd z do hamowaniami i jedziemy do Załuża. Pora na przebicie się przez pasmo Gór Słonnych, czyli słynne serpentynki czekają. Jadę sobie z Masłem i jedzie się dobrze. Zjeżdżamy do Tyrawy Wołoskiej na następną przerwę- należy się nam.
Bardzo fajną drogą do Tyrawy Solnej, a później drogą na Końskie- widoczki mamy genialne. Docieramy do Krzemiennej, chociaż Kona prawie nie dotarł- cóż, ponosiło na zjeździe, a samochody nie ustępowały :D
Prosto do Dynowa przez Nozdrzec, po niekoniecznie dobrej drodze. Z rozmów wywnioskowałem, że trasa dała popalić wszystkim, a skacowanemu i nie rozjeżdżonemu Piotrusiowi, to chyba rower zbrzydnie :D
trasa genialna, ekipa też, dobrze spędzona niedziela. Jest git!
Większość zdjęć od Michała :)
Przygotowania w Dynowie.
Lodowa przerwa.
Jedziemy do Jamnej.
Podjazd w Grąziowej.
Olszanica- no i mam pieseła :D
Bezmiechowa- szybowisko zdobyte.
Zjazd do Tyrawy Solnej.
Zdradliwy mostek.
Ostatni konkretny podjazd.
Jedziemy w Stronę Birczy, gdzie spotykamy Włochatego, który wraca z Przemyśla do Rzeszowa. Ciśnie pod wiatr, więc robimy przerwę na lody. Nie był to dobry pomysł, bo ostygliśmy i jedzie się kiepsko- do tej pory lecieliśmy sobie 45 km/h. Wspinamy się w stronę lotniska w Krajnej- chmurzy się, spadło nawet kilka kropel, ale czasem przedziera się słońce.
Odbijamy na Trójce i Jamną- trochę pod górę, malowniczą i dziurawą drogą, mijamy hotel w Arłamowie. Przez Grąziową i Wojtkową do Olszanicy na żarcie. Spotykamy ekipę z Leska i do Bezmiechowej jedziemy razem. Na szybowisko prowadzi podjazd, jak dla mnie najgorszy dzisiaj- kona włożył mi 10 s na samym szczycie. Dopiero na szosie można powiedzieć, że się tam podjechało :D
Szatański zjazd z do hamowaniami i jedziemy do Załuża. Pora na przebicie się przez pasmo Gór Słonnych, czyli słynne serpentynki czekają. Jadę sobie z Masłem i jedzie się dobrze. Zjeżdżamy do Tyrawy Wołoskiej na następną przerwę- należy się nam.
Bardzo fajną drogą do Tyrawy Solnej, a później drogą na Końskie- widoczki mamy genialne. Docieramy do Krzemiennej, chociaż Kona prawie nie dotarł- cóż, ponosiło na zjeździe, a samochody nie ustępowały :D
Prosto do Dynowa przez Nozdrzec, po niekoniecznie dobrej drodze. Z rozmów wywnioskowałem, że trasa dała popalić wszystkim, a skacowanemu i nie rozjeżdżonemu Piotrusiowi, to chyba rower zbrzydnie :D
trasa genialna, ekipa też, dobrze spędzona niedziela. Jest git!
Większość zdjęć od Michała :)
Przygotowania w Dynowie.
Lodowa przerwa.
Jedziemy do Jamnej.
Podjazd w Grąziowej.
Olszanica- no i mam pieseła :D
Bezmiechowa- szybowisko zdobyte.
Zjazd do Tyrawy Solnej.
Zdradliwy mostek.
Ostatni konkretny podjazd.
Dystans51.81 km Czas02:02 Vśrednia25.48 km/h VMAX68.00 km/h Podjazdy450 m
Krótko po asfalcie.
Ustawiłem się z Masłem i Włochatym. Przed 17 ruszyliśmy w stronę Budziwoja i Przylasku. Zjechaliśmy do Lubeni, a później przez Wyżne do Czudca. Wspinaczka do Niechobrza i zjazd do Racławówki. Później Zwięczyca i Lisia. Bardzo spokojny wyjazd, z małymi podjazdami, bo jutro zapowiada się cięższa trasa.
Dzisiejsze halo.
Teraz kilka fotek od Włochatego.
"ej wróćcie się do zdjęcia" © wlochaty
Wspieraj rynek lokalny © wlochaty
Dzisiejsze halo.
Teraz kilka fotek od Włochatego.
"ej wróćcie się do zdjęcia" © wlochaty
Wspieraj rynek lokalny © wlochaty
Dystans45.48 km Teren20.00 km Czas02:24 Vśrednia18.95 km/h VMAX54.00 km/h Podjazdy680 m
W terenie z Sebą.
Seba wpadł po opaskę od Sigmy, więc pojechaliśmy na krótką traskę. Najpierw na Zalesie, serpentynką na Łany i Matysówkę. Zjazd terenem do Kielnarowej i podjazd na WSiZ. Znwou terenem, tym razem na Borek Stary, Podjeżdżamy na Borówki i zjeżdżamy do Chmielnika- na muldzie odezwał się bark, cholercia. Wspinaczka w okolice Cierpisza i na Magdalenkę. Terenem w stronę Rocha, później leśne single- jest zabawa. Gałąź uderza mnie w olbrzymiego siniaka na nodze, leje się krew, ból rozwala mózg. Przez Słocinę do domu. Bardzo fajny wyjazd, totalnie nie poczułem tych podjazdów, ale noga wciąż boli, to samo nadgarstki i barki. Chyba zrobię sobie szosowy tydzień :)
]
Borek Stary.
Lecimy do Chmielnika.
]
Borek Stary.
Lecimy do Chmielnika.
Dystans12.13 km Czas00:37 Vśrednia19.67 km/h VMAX29.00 km/h
Temp.6.0 °C SprzętZielona Zimówka- czyli sprzęt do jazdy ekstremalnej.
Dystans8.71 km Czas00:28 Vśrednia18.66 km/h VMAX29.00 km/h
Temp.8.0 °C SprzętZielona Zimówka- czyli sprzęt do jazdy ekstremalnej.
Dystans16.73 km Teren1.00 km Czas00:44 Vśrednia22.81 km/h VMAX59.00 km/h
Temp.20.0 °C SprzętRadon R1- ten szybszy.
Dystans11.13 km Czas00:34 Vśrednia19.64 km/h
Temp.5.0 °C SprzętZielona Zimówka- czyli sprzęt do jazdy ekstremalnej.
Dystans167.00 km Czas06:19 Vśrednia26.44 km/h VMAX60.00 km/h Podjazdy1200 m
Pora na plan B.
Na początek coś o schronisku Kremenaros. Jedzenie pyszniutkie, obsługa fajna, ale nocleg na sali wieloosobowej, to raczej na jedną noc. Tej nocy praktycznie nie spałem: a to pogaduszki do 2, dziwne budzenie o 3, a o 4 trzeba wstać. Poranek śliczny, słoneczny, ale zimny, ok. 3 stopni było. Cały obolały, ale trzeba jechać, no jak :D Ruszamy w stronę Lutowisk- mgła, słońce i piękne widoki, aż chce się zachłysnąć tym pięknem. Jedzie się dobrze, mimo, że nogi trochę marudzą. W Hoszowie zatrzymujemy się w zajeździe Bieszczadzka Ostoja. Załapaliśmy się na śniadanie, w końcu jest już po 7. 25 zł i szwedzki stół- dawno się tak nie nażarłem, później wygrzewanie się w słoneczku. Zapada decyzja o modyfikacji trasy- deszczu ani śladu, więc chyba za dużo było tym razem. W Ustrzykach odbijamy na Krościenko, dalej odpuszczamy Przemyśl i jedziemy do Birczy. Pogoda się sypie, jest chłodniej, ale nie pada. W Brzusce zaczyna padać, a przed nami ściana deszczu. Ubieramy co mamy w aucie i ogień. Przez Dubiecko docieramy do Bachórza. Pod Semaforem jemy obiad- przemoczeni, zmarznięci, tego nam było trzeba, a jedzenie rewelacyjne. Zbieramy się, na zewnątrz tylko kropi, ale po ok 10 km znowu leje. Jest nam wszystko jedno, jesteśmy już i tak przemoczeni- 70 km w deszczu, lipa po całości. W Budziwoju odbieram bagaże i wracam do domu. Gorący prysznic, to jest to. Trzeba leczyć kontuzje. W wyprawie wzięło udział 9 rowerzystów i 2 osoby w samochodzie. Super ekipa, świetny wyjazd.
Co to był za poranek :)
Lutowiska.
Co to był za poranek :)
Lutowiska.
Dystans170.00 km Czas06:20 Vśrednia26.84 km/h VMAX61.00 km/h Podjazdy1920 m
Był sobie plan.
Zakładał on przejechanie trasy 500 km w dwa dni. Zebrała się ekipa 9 osób na rowerach z Polski i nie tylko oraz zabezpieczenie techniczne w samochodzie. Ruszamy o 5 zaraz po starcie Ultra maratonu, cholera, nie działa mi licznik- pewnie padł kabelek. Pogoda zapowiada się dobra, więc kierujemy się do Świlczy- za szybko jak na początek, ale tak sobie lecimy czwórką aż do Ropczyc. Na skrzyżowaniu obejrzałem się za siebie- gdy popatrzyłem przed siebie, to kolega był już tuż przede mną. Ratuje się hamowaniem, lecę przez kierę i kręcę parę fikołków. Na prawej goleni urosło mi drugie kolano, wybity bark, ogólnie poobijany. Na głowie pojawił się guz, którego znalazłem dopiero wieczorem, podczas mycia głowy. Jest guz, więc kask pęknięty- jednak się przydał. Do tego przytarta empetrójka, podarta bluza, a w rowerze podarte siodło i guma na manetce się poniszczyła. Wsiadam do auta, bo mam czas, to co będę do domu wracał. W Wielopolu kupuję zimne piwo i robię okłady na nodze. Tak docieram do Jasła, gdzie podejmuję decyzję o dalszej jeździe. Ogarniam rower i ruszamy w stronę Nowego Żmigrodu i Dukli, gdzie robimy przerwę obiadową. Przed Barwinkiem odbijamy na Komańczę i dziurami jedziemy w stronę Bieszczad. W Komańczy remonty, więc światła co kawałek- rowerom jednak czerwone nie straszne. Mocniejsze podjazdy nie robią na mnie wrażenia, mimo, że na dziurach nogę mi urywa, a bark boli niemiłosiernie. Jadę po swojemu i nie wiem czemu, zawsze jestem pierwszy. Docieramy do Cisnej, a to oznacza, że czekają nas dwie przełęcze. Smerek, Połoniny, Rawki- to wszystko mamy na wyciągnięcie ręki, jest pięknie. Do Ustrzyk pędzimy zamroczeni pięknym zjazdem. Śpimy w Kremenarosie. Nie sądziłem, że w takim stanie przejadę ponad 130 km :)
Po wyjeździe z Rzeszowa.
Beskid Niski koło Nowego Żmigrodu.
Bieszczady tuż, tuż.
Przed Cisną.
Bieszczady :)
Na Połoninach śnieg.
Po wyjeździe z Rzeszowa.
Beskid Niski koło Nowego Żmigrodu.
Bieszczady tuż, tuż.
Przed Cisną.
Bieszczady :)
Na Połoninach śnieg.