Dystans159.75 km Czas06:08 Vśrednia26.05 km/h VMAX77.00 km/h Podjazdy2130 m
Wietrzne Pogórze Przemyskie.
5 osób, 2 samochody, masa zabawy i masa podjazdów, czyli ostre ciśnięcie po Pogórzu przemyskim. udział wzięli: Michał, Przemek, Piotrek x2 i ja. Wieje, nawet bardzo, przez to, za ciepło nie jest. Póki co dmucha w plecy, więc jedziemy do Jawornika Ruskiego, po drodze zaliczając serpentynkę.
Jedziemy w Stronę Birczy, gdzie spotykamy Włochatego, który wraca z Przemyśla do Rzeszowa. Ciśnie pod wiatr, więc robimy przerwę na lody. Nie był to dobry pomysł, bo ostygliśmy i jedzie się kiepsko- do tej pory lecieliśmy sobie 45 km/h. Wspinamy się w stronę lotniska w Krajnej- chmurzy się, spadło nawet kilka kropel, ale czasem przedziera się słońce.
Odbijamy na Trójce i Jamną- trochę pod górę, malowniczą i dziurawą drogą, mijamy hotel w Arłamowie. Przez Grąziową i Wojtkową do Olszanicy na żarcie. Spotykamy ekipę z Leska i do Bezmiechowej jedziemy razem. Na szybowisko prowadzi podjazd, jak dla mnie najgorszy dzisiaj- kona włożył mi 10 s na samym szczycie. Dopiero na szosie można powiedzieć, że się tam podjechało :D
Szatański zjazd z do hamowaniami i jedziemy do Załuża. Pora na przebicie się przez pasmo Gór Słonnych, czyli słynne serpentynki czekają. Jadę sobie z Masłem i jedzie się dobrze. Zjeżdżamy do Tyrawy Wołoskiej na następną przerwę- należy się nam.
Bardzo fajną drogą do Tyrawy Solnej, a później drogą na Końskie- widoczki mamy genialne. Docieramy do Krzemiennej, chociaż Kona prawie nie dotarł- cóż, ponosiło na zjeździe, a samochody nie ustępowały :D
Prosto do Dynowa przez Nozdrzec, po niekoniecznie dobrej drodze. Z rozmów wywnioskowałem, że trasa dała popalić wszystkim, a skacowanemu i nie rozjeżdżonemu Piotrusiowi, to chyba rower zbrzydnie :D
trasa genialna, ekipa też, dobrze spędzona niedziela. Jest git!
Większość zdjęć od Michała :)
Przygotowania w Dynowie.
Lodowa przerwa.
Jedziemy do Jamnej.
Podjazd w Grąziowej.
Olszanica- no i mam pieseła :D
Bezmiechowa- szybowisko zdobyte.
Zjazd do Tyrawy Solnej.
Zdradliwy mostek.
Ostatni konkretny podjazd.
Jedziemy w Stronę Birczy, gdzie spotykamy Włochatego, który wraca z Przemyśla do Rzeszowa. Ciśnie pod wiatr, więc robimy przerwę na lody. Nie był to dobry pomysł, bo ostygliśmy i jedzie się kiepsko- do tej pory lecieliśmy sobie 45 km/h. Wspinamy się w stronę lotniska w Krajnej- chmurzy się, spadło nawet kilka kropel, ale czasem przedziera się słońce.
Odbijamy na Trójce i Jamną- trochę pod górę, malowniczą i dziurawą drogą, mijamy hotel w Arłamowie. Przez Grąziową i Wojtkową do Olszanicy na żarcie. Spotykamy ekipę z Leska i do Bezmiechowej jedziemy razem. Na szybowisko prowadzi podjazd, jak dla mnie najgorszy dzisiaj- kona włożył mi 10 s na samym szczycie. Dopiero na szosie można powiedzieć, że się tam podjechało :D
Szatański zjazd z do hamowaniami i jedziemy do Załuża. Pora na przebicie się przez pasmo Gór Słonnych, czyli słynne serpentynki czekają. Jadę sobie z Masłem i jedzie się dobrze. Zjeżdżamy do Tyrawy Wołoskiej na następną przerwę- należy się nam.
Bardzo fajną drogą do Tyrawy Solnej, a później drogą na Końskie- widoczki mamy genialne. Docieramy do Krzemiennej, chociaż Kona prawie nie dotarł- cóż, ponosiło na zjeździe, a samochody nie ustępowały :D
Prosto do Dynowa przez Nozdrzec, po niekoniecznie dobrej drodze. Z rozmów wywnioskowałem, że trasa dała popalić wszystkim, a skacowanemu i nie rozjeżdżonemu Piotrusiowi, to chyba rower zbrzydnie :D
trasa genialna, ekipa też, dobrze spędzona niedziela. Jest git!
Większość zdjęć od Michała :)
Przygotowania w Dynowie.
Lodowa przerwa.
Jedziemy do Jamnej.
Podjazd w Grąziowej.
Olszanica- no i mam pieseła :D
Bezmiechowa- szybowisko zdobyte.
Zjazd do Tyrawy Solnej.
Zdradliwy mostek.
Ostatni konkretny podjazd.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!
Komentarze